Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 7 czerwca 2017

Trzy po trzy przed meczem Polska - Rumunia





Budzę się rano, patrzę w kalendarz, o Boże – dopiero środa, jeszcze dwie doby do soboty. Lubię sobotę za to, że jest wolna. Wolno mi robić co chcę. Nie muszę iść do roboty. Nie muszę rano tak jak w niedzielę golić się i perfumować, wciągać na siebie garnitur, czyste skarpetki i lakierki, bo przecież to nie święto, nie muszę pójść na sumę. Nie muszę obierać warzyw do niedzielnego rosołu, ani jabłek do kompotu, ani ubijać piany do deseru. Słowem –  mogę robić co chcę, jestem wolny jak skowronek, któremu udało się wylecieć z klatki.

W dodatku po soobocie przez dwa „o” czeka na mnie niedziella przez dwa „l”.

Mój komputer już mi to podkreśla czerwonym wężykiem, ale nie będę wymyślonej  wyłącznie przeze mnie osobistej sooboty i niedzielli wprowadzał do słownika. Dla dobra młodego pokolenia, mając na względzie polską ortografię.

Już widzę jak „ostatni Mohikanie” czystości polskiego języka, profesorowie Bralczyk i Miodek biją brawo. Oni stróżują, by naszego polskiego języka nie spotkała , broń Boże,  tzw. „dobra zmiana”. A ja chcę tylko o to jedno „o” i „l” przedłużyć te cudowne dni. To ostatnie dni tygodnia, które sprawiają człowiekowi  niewysłowioną rozkosz. Po soobocie i  niedzielli przychodzi poniedziałek i sprawa jest jasna jak słońce. Nawet film o tym powstał  -  „Nie lubię poniedziałków”. Ja też, bo zaczyna się wtedy od nowa powszedniość dnia codziennego.

Na szczęście nie na długo. Wprawdzie sam Pan Bóg ustanowił, że tydzień składa się z sześciu dni roboczych i siódmego do odpoczynku, ale dzięki wspaniałej „Solidarności” i Lechowi Wałęsie dziś już u nas w piątek kończy się tydzień pracy. Tak więc w piątek cały dzień od rana rozmyślamy, jak spędzić weekend.

Nie podoba mi się za bardzo ten implant językowy  -  weekend, ale jest w nim dwa „e”, przedłużające w sposób naturalny czasookres trwania „wolnych dni”. Jak to brzmi miło dla ucha  - wolna soobota, a potem świąteczna niedziella, słowem weekend.

Dziś jest dopiero środa, ale nawet się dobrze nie obejrzę i będzie piątek. A piątek jest niezwykle ważny. Nie można go przegapić, bo wtedy klapa na całej linii. Z samego rana muszę kupić „GW”. Nie piszę pełnymi literami, by nie narazić się „prawdziwym Polakom - patriotom”. Pocieszę ich, bo gazetę kupuję dla programu TV. Oczywiście wiem, że to nie fair, bo prawdziwy program można znaleźć tylko i wyłącznie w „Gazecie Polskiej” i „Gościu Niedzielnym”, to program TV „Trwam”. Moi domownicy upierają się, że oni, generacja drugiego sortu, chcą trwać przy swoich przyzwyczajeniach co do kanałów telewizyjnych i do programu. Wprawdzie programy jedynki i dwójki TVPKurskiego są przez nich przekreślane dwoma krzyżującymi się krechami z dopiskiem – „nie oglądaj, bo śmierdzi”,  ale jest  tam jeszcze program  TVN-u , szkoda że bez Durczoka i Kuźniara oraz Polsat-u, niestety bez Niej, czyli Lis-Smoktunowicz, no i są programy sportowe, a w Eurosport na okrągło coś się dzieje, więc coś niecoś jest do oglądania.

Ale nie o tym chciałem pisać. Wspomniałem powyżej, że dzięki naszemu kochanemu „nie chcem, ale muszem”, mamy już w piątek - sobotę. Jaka to piękna perspektywa. Już w piątek w godzinach pracy możemy sobie spokojnie zaplanować weekendowy odpoczynek po ciężkim tygodniu pracy. Trzeba przecież to bezwzględnie wykorzystać, przed nami  -  wolna soobota i niedziella. Nawet gdybyśmy w niedzielny wieczór zabalowali, to przecież wiadomo w poniedziałek w pracy znajdzie się czas do odreagowania zaledwie dwóch dni weekendu.

Gorzej będzie w przyszłym tygodniu, bo w samym jego środku, w czwartek, jest święto Bożego Ciała. Po męczącej procesji trzeba przecież coś zagryźć i przepić. Nawet sami księża nakazują, że w święto po mszy należy świętować, przynajmniej przy grillu. Nie trudno pojąć z jakim poświęceniem będą musieli Polacy w ten poświąteczny piątkowy ranek gnać do roboty. Konstruktorzy tego upstrzonego świętami kalendarza nie mają litości. A przecież głoszą wszędzie, że praca ubogaca.

Przepraszam, coś mnie zakręciło. Już w środę obecnego tygodnia rozpisuję się o urokach  następnego weekendu, a tu do najbliższego jeszcze dwie dłuugie doby.

Jest ku temu dodatkowy powód, że czekam niecierpliwie na ten najbliższy weekend. To właśnie w sobotę wieczorem będziemy mieli „życie jak w Madrycie”. Mniemam, że dla wszystkich myślących realnie Polaków kojarzy się  to tylko z jednym –  z Realem Madryt.

Tak ta sobota, to jest  sobota piłkarska. I jestem pewien, że to stwierdzenie dla nieomal wszystkich moich Czytelników mówi  właściwie wszystko. Chcemy w naszej futbolowej reprezentacji Polski zobaczyć grę na poziomie Realu Madryt. Mamy przecież polskiego Ronaldo, zna go cała Polska i Europa. To nasz narodowy idol – Robert Lewandowski.

Mamy w naszej reprezentacji europejskie gwiazdy. Nie będę wymieniał po imieniu, bo zrobią to lepiej sprawozdawcy sportowi tego meczu. Myślę że wiemy wszyscy o co chodzi. Chodzi o mecz z Rumunią w sobotę o 20.45 w Warszawie, na Stadionie Narodowym, mecz, w którym zwycięstwo może nas znacznie przybliżyć do sukcesu uczestnictwa w finale światowym w 2018 roku i to w tak bliskiej naszemu sercu Putinowskiej Rosji.

Naszym piłkarzom dedykuję dla zachęty moją własną parafrazę znanej pieśni patriotycznej polskich ułanów:

Piłeczko, piłeczko,
cóżeś ty za pani,
że za tobą pędzą,
że za tobą pędzą
chłopcy malowani

Chłopcy malowani,
sami wybierani,
piłko, piłko nożna
piłko, piłko nożna
kochają cię fani

Na boisku ładnie
stadion sięga chmurom
piłkarze strzelają
kibice śpiewają,
nasi znów są górą

Piłeczko, piłeczko,
masz moc co się zowie,
najlepsi młodzieńcy,
najmilsze dziewczyny
kochają się w tobie !


I już nie będę więcej rozpraszał uwagi, nie będę przeszkadzał w gorączkowym oczekiwaniu na  ten sobotni wieczór, w którym nasi chłopcy malowani bronić będą honoru i dobrej sławy  rodzimej, ojczystej ziemi, jak się można spodziewać według TVP - w imię wskrzeszenia pamięci o  żołnierzach wyklętych, nocnej zmianie i zbrodni smoleńskiej.

Jeśli tego wieczoru na Stadionie Narodowym w Warszawie pojawi się w szaliku legionistów nieugięty warszawski kibic, gdański uchodźca Jacek Kurski, to jest nadzieja, że zostanie on przyjęty przez cały stadion z równym aplauzem, jak na ostatnim meczu Legii Warszawa lub w ubiegłym roku na Festiwalu w Opolu.

Jak będzie całkiem źle w meczu z Rumunią, a tytuł mojego postu „trzy po trzy” okaże się  symboliczny, choć niezbyt pomyślny (remis 3:3),  to wyjdziemy jak to robią chłopcy szalikowcy na ulice i poniesiemy w pochodzie nasze rodzime hasło; „Polsko, nic się nie stało !” Chyba, że  na mównicy pojawi się najważniejszy kibic meczu - Jacek Kurski, to wtedy właściwszym stanie się hasło: „Boże, chroń Polskę przed uchodźcami!”

„Kurdesz, kurdesz, nad kurdeszami !

 Fot. Zbigniew Dawidowicz

5 komentarzy:

  1. Bardzo dobra parafraza piosenki "Wojenko,wojenko" z lat trzydziestych ub.wieku.Ponadto dobrze,że przypomniałeś o meczu Polska-Rumunia,bo ja w nawale prac jakie mam do wykonania o tym ważnym dla nas meczu zapomniałem.Tylko aby na stadionie nie było Kurskiego i Dudy oraz męskiej części obecnego rządu.Mam nadzieję,że Polsat nie będzie ich pokazywał gdyby się tam znależli.A poza tym cieszę się z dni wolnych w przyszłym tygodniu,bo będę mógł pojechać do Cieszyna.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż tkwi w Tobie niespokojna dusza,jeździsz tu i tam, zamiast pilnować Piławy, żeby ją nie zaorali do metropoli dzierżoniowskiej. Ale rozumiem - procesja w Cieszynie, mieście które uświęcił nie tak dawno świątobliwy Klęczon, to nie to samo co spacer wokół piławskiej fary. A w czasie meczu z Rumunią pamiętaj, ze jestem z Tobą myślami i kibicuję za naszymi. Miłych wrażeń !

      Usuń
  2. https://www.youtube.com/watch?v=LxorPXhgxOs

    Zapraszam na trasę Rajdu Gwiaździstego na Wielką Sowę,który odbędzie się 18.06.2017 r.
    Cztery trasy:
    1-z Przeł.Walimskiej
    2-z Przeł.Sokolej
    3-z Przeł.Jugowskiej
    4-z Lasocina
    Życzę szczęścia na trasie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Totalnie nie interesuje mnie sport, ale na takie panie, jak na zdjęciu zawsze lubię popatrzeć. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie meczu też je można pooglądać na trybunach. Dzięki temu sport staje się sympatyczniejszy. Pozdrawiam !

      Usuń