Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 18 czerwca 2017

"Jesteśmy w pół drogi"... Relikty przeszłości




Coraz częściej myślę o swoim miejscu zamieszkania. Jestem tu ponad półwiecze. To wystarczy, by spodziewać się, że pozostanę tu na zawsze. „Tu jest mój dom” jak to napisałem w tytułowej nazwie blogu. Jest to wystarczający powód, by na moje miasto patrzeć z sentymentem. Choć mogę się spodziewać dezaprobaty wielu z moich Czytelników znajduję coraz częściej powody zadowolenia z mojej Głuszycy.

Wielu jej mieszkańców jeszcze to pamięta. Ten strach, co będzie dalej, gdy miasto utraciło fundamenty swej egzystencji. W ciągu paru lat po roku 1989 setki ludzi zatrudnionych w miejscowych zakładach włókienniczych straciło pracę. ZPB „Piast”, „Czesanka”, „Terenówka”, „Nortech”, znalazły się na krawędzi upadku, a w dalszej kolejności dogorywały na oczach nas wszystkich żyjących w tym mieście. To się wydawało nieprawdopodobne, ale dziś po ciągnących się na przestrzeni około kilometra zabudowaniach fabrycznych „Piasta” już prawie nie ma śladu. Pozostał jeszcze zabytkowy kikut komina kotłowni, uznanej w Rzeszy Niemieckiej za arcydzieło sztuki budowlanej. Nie ma już  kilkupiętrowego budynku ZPB „Argopol” w centrum miasta, jednej z najnowocześniejszych przędzalni czesankowych wełny w drugiej połowie XIX wieku. Na pamiątkę tych czasów zachował się drugi budynek, w którym jest teraz perfumeria Rossmana, galanteria chińska i apteka, a obok na miejscu rozebranej hali fabrycznej – market „Biedronka”. Mamy więc w miejscu zakładu pracy – miejskie centrum handlowe.

Można śmiało powiedzieć, to jest symptomatyczny wyznacznik pozytywnych zmian, które następują z roku na rok. Pozwalają one dostrzec, że miasto nie umarło. Mało tego – ono tętni życiem jak dawniej. W dni przedświąteczne i weekendowe rozległy parking samochodowy przy „Biedronce” jest wypełniony po brzegi, trudno znaleźć miejsce w pobliskim „Eco”.  Przy bankomatach kolejki, tak samo w aptekach i pomniejszych sklepikach. Faktem jest – miasto się wyludniło, wyemigrowała młodzież do większych miast i za granicę. To nie jest już miasto przemysłowe. Zmalała znacznie liczba dzieci w szkołach podstawowych. Nie ma już Zespołu Szkół w miejscu dawnego technikum i zasadniczej szkoły włókienniczej. Cieszące się coraz większym uznaniem Rodziców gimnazjum ma być wygaszone i nie wiadomo co zrobić z dobrze wyposażonym budynkiem szkolnym i salą gimnastyczną. Stracą pracę nauczyciele i pracownicy administracji i obsługi. Ale okazuje się, że przedszkole pęka w szwach i jest zapotrzebowanie na żłobek.

Duże nadzieje stwarza dobry klimat w samorządzie  i otwarcie na rozwój turystyczny miasta i gminy. Ruszyło budownictwo domków jednorodzinnych i to zarówno w mieście jak i okolicznych wsiach. Sprzyjają temu tanie działki budowlane i niskie podatki. Jest szansa na mądre wykorzystanie walorów krajobrazowych w gospodarstwach agroturystycznych. Widać ruch w zakresie inwestycji publicznych, naprawie dróg i rzek, są plany rewitalizacji wielu budynków, które nie widziały pędzla od czasów przedwojennych. Będziemy mieli urzekający widok na miasto i otaczające je krajobrazy z wysokiej wieży głównego kościoła Matki Boskiej Królowej Polski, a na Osiedlu Mieszkaniowym obok szkoły – nowoczesny basen kąpielowy i super-parking autobusowy. To Osiedle na wzgórzu ma jeszcze jeden walor doceniany przez mieszkańców wrażliwych na piękno przyrody. Stamtąd roztacza się fantastyczny widok na rozciągające się wokół przecudowne góry.

 Przyciągają wycieczkowiczów atrakcje turystyczne na czele z podziemnym kompleksem militarnym z czasów wojny pod Osówką i Soboniem, a także unikalny świat przyrodniczy po byłych kamieniołomach w Głuszycy Górnej. Coraz większym rozgłosem cieszą się trasy rowerowe MTB oraz liczne imprezy w kolarstwie górskim i biegach przełajowych.

To jest temat na dłuższy wywód, ja tylko sygnalizuję korzystne zmiany, które pozwalają myśleć pozytywnie o moim mieście. Oczywiście takich zjawisk, które budzą niepokój i negatywne odczucia jest jeszcze wiele. Mam tę świadomość, że nie tylko w naszym mieście.
Czytam w znakomitej książce Filipa Springera „Miasto Archipelag” o targowisku w Ostrołęce:

„Mokrego piachu leży tu mniej więcej po kostki. To, co w nim stoi, trudniej już nazwać. Prowizorkę podniesiono tu bowiem do rangi sztuki. Wszystkie stragany wyglądają tak, jakby sklecono je z drewna wyrzuconego przez rzekę. Pokrzywione blaty wspierają  się na wbitych w ziemię żerdziach. Króluje folia. Ale nie że w kawałkach, bardziej w strzępach. Podobnie jak przemoknięta tektura. Tu i tam błyśnie jeszcze kawał skorodowanej blachy, gdzieniegdzie zmurszała deska. Całe to targowisko, kilkadziesiąt stłoczonych obok siebie straganów, wygląda, jakby zostało wzniesione w hołdzie przemijaniu.”

Zupełnie bezwiednie stanął mi w oczach „powidok” naszego targowiska w Głuszycy. Wypisz, wymaluj – to samo. Może u nas mniej piasku, a więcej błota. Mimo wszystko nie mogę wołać o pomstę do nieba. Trudno aż tak bardzo się dziwić Głuszycy, mając na uwadze Ostrołękę, bądź co bądź byłe miasto wojewódzkie. Place targowe mają to do siebie, że są niczyje. Miasto nie jest zainteresowane by w nie inwestować, bo dochody z opłaty targowej wystarczają zaledwie by je od czasu do czasu posprzątać. Trudno inwestować w rzecz, która nie ma perspektyw na przyszłość. Wnet może się okazać, że na targ będą przybywać tylko straganiarze. Najlepiej więc potraktować plac targowy jak relikt przeszłości, albo zabytek klasy zerowej. Tylko że coraz trudniej będzie znaleźć chętnych do podziwiania takiego zabytku.

Niestety, podobnych reliktów mamy znacznie więcej.  Z placem targowym sąsiaduje za rzeką stadion sportowy z murowanym ogrodzeniem przypominającym rzymskie Koloseum. Mącą one najlepsze wrażenie o mieście zwłaszcza jeśli aspiruje ono do miasta turystycznego. Nie ma więc innego wyjścia z sytuacji. Trzeba coś z tym fantem zrobić. W Ostrołęce już nad tym deliberują po ukazaniu się książki Filipa Springera. Do nas w Głuszycy przyjechał on swego czasu, odwiedził pracownię rzeźbiarską  „pod chmurką” Jurka Marszała w Łomnicy, a dalej pognał do Krajanowa w poszukiwaniu śladów Olgi Tokarczuk. Na szczęście nasz plac targowy nie był po drodze. Co nie oznacza, że nie warto się nad tym reliktem pochylić. Znakomite miejsce na inwestycje w centrum miasta, nad Bystrzycą w pobliżu obiektów sportowych:

„Jesteśmy w pół drogi. Droga
pędzi z nami bez wytchnienia.
Chciałbym i mój ślad na drogach
ocalić od zapomnienia.”

(K. I. Gałczyński, "Pieśni")

Fot. Robert Janusz

2 komentarze:

  1. napisałem się komentarza i nie został opublikowany/szlag mnie trafia/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem dlaczego. Nie miałem takich sygnałów od innych komentatorów. Ale dziękuję Bronku za ten sygnał i za dobre chęci.
      Pozdrawiam !

      Usuń