Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 27 czerwca 2017

Nasze wałbrzyskie uzdrowiska. Cz. II - Szczawno-Zdrój


szczawieński powód do dumy -Dom Zdrojowy "Gigant"

Szczawno-Zdrój mogłoby być z powodzeniem dzielnicą Wałbrzycha, zrośnięte z dużą strukturą miejską nieprzerwanym ciągiem ulic i  zabudowań. Obecny rozdział pomiędzy miastami jest raczej umowny. Gdzie się kończy dzielnica Biały Kamień, a zaczyna Szczawno orientują się głównie tutejsi mieszkańcy i urzędnicy.

Szczawno-Zdrój ma jednak swoją specyfikę, swój niepowtarzalny klimat i jako peryferyjna część aglomeracji wałbrzyskiej świetnie sobie radzi w trudnych czasach gospodarki wolnorynkowej. Znaczne obszary należące dawniej do Szczawna zostały wchłonięte przez rozwijający się z impetem, przemysłowy Wałbrzych, ale obok minusów, ma to swoje plusy. Uzdrowisko nie znosi wielkomiejskich dzielnic mieszkaniowych, potrzebuje spokoju i ciszy, jego atutem są  parki, alejki spacerowe, niewielkie dzielnice willowe, miejsca kultury, rekreacji i wypoczynku. No i oczywiście nowoczesna baza lecznicza i gastronomiczna.

Co spowodowało, że Szczawno-Zdrój uchroniło swą odrębność administracyjną, zachowując status miejski? Myślę, że zachowało swą samodzielność dzięki ugruntowanej renomie jako uzdrowisko sławne w kraju i za granicą oraz skutkiem wielowiekowej historii.


Szczawno-Zdrój ma się czym poszczycić i ma co pokazać przyjezdnym gościom. Najprawdopodobniej jest starsze od Wałbrzycha o czym świadczą badania archeologiczne prowadzone przez Niemców, z których wynika, że już na przełomie I i II wieku n.e. czerpano z tutejszych źródeł wody lecznicze. Zaś pierwszy pisany dokument, w którym wymienione jest Solikowo, zwane po niemiecku Salzborn (pierwotne nazwy Szczawna-Zdroju) pochodzi z 1221 roku. Jest to  przywilej nadany wsi Budzów k. Ząbkowic Śląskich przez księcia śląskiego Henryka Brodatego. Wynika z niego, że wieś Solikowo nad  Szczawnikiem wypływającym spod Chełmca uzyskała już wcześniej te same przywileje. Szczawno jest starsze także od Cieplic, których istnienie potwierdza dokument dopiero z roku 1281. O prasłowiańskiej przeszłości Szczawna mówi tablica pamiątkowa pod wieżą Anny, w miejscu gdzie wypływały pierwsze szczawieńskie krynice, ufundowana przez Towarzystwo Miłośników Szczawna-Zdroju.
Była to wioska dosyć duża, jak na wiek XIII, liczyła około 70 gospodarstw rolnych. Ludność zajmowała się uprawą roli, hodowlą bydła i owiec, a w dalszej kolejności wyrobem płótna i sukna. Z czasem wieś znalazła się we władaniu panów na zamku Książ, co sprzyjało rozwojowi rzemiosła i handlu.

Trudno coś powiedzieć o znaczeniu źródeł mineralnych Szczawna-Zdroju w wiekach średnich. Dokument wskazujący na zainteresowanie walorami wód pochodzi z roku 1598, a więc pod koniec XVI wieku. Wtedy to lekarz i przyrodnik z Jeleniej Góry, Caspar Schwenckfeldt, osobisty lekarz Hochbergów z Książa potwierdził lecznicze właściwości szczawieńskich zdrojów. Wkrótce też obudowano ujęcia, by wykorzystać wodę w celach leczniczych. Z roku na rok rosła sława wód mineralnych ze Szczawna-Zdroju. Prawdziwy renesans miał miejsce w I połowie XIX wieku.  Wtedy to pan na Książu,  hrabia Hans Heinrich VI Hochberg postanowił urządzić w Szczawnie uzdrowisko na europejskim poziomie. Zadania tego podjął się w 1815 roku lekarz Hochbergów, Samuel August Zemplin . W nadających się do tego budynkach urządzano pokoje gościnne. Budowano nowe pensjonaty, restauracje i hotele. W 1845 roku uzdrowisko dysponowało 1500 miejscami dla kuracjuszy. Pojawiło się mnóstwo publikacji o leczniczych właściwościach tutejszych wód i pozytywnych efektach kuracji.

Co przyniosło niezwykłą sławę temu rodzącemu się wówczas kurortowi.? Trudno jest w to dzisiaj uwierzyć, ale nie były to tylko i wyłącznie walory wód mineralnych. Nie było to również nowoczesne na owe czasy lecznictwo uzdrowiskowe, a więc kąpiele parowe, natryskowe, deszczowe, okłady borowinowe, dietetyczne odżywianie, spacery po świeżym powietrzu, ani też łagodny podgórski mikroklimat, czystość powietrza lub piękno budynków miejskich i krajobrazów.
  
Ówczesne Szczawno-Zdrój zdobyło renomę i nieprzeciętną popularność dzięki serwatce. Może to wydawać się dziwne i mocno naciągane, ale okazuje się, że tak właśnie było. Pisze o tym z ekspresją nieodżałowany dla Wałbrzycha dr Alfons Szyperski w książeczce, „Polacy w dawnym Szczawnie i Starym Zdroju”, z 1974 roku:

„Miejscowa serwatkarnia stała się w połowie XIX wieku największym tego rodzaju zakładem w ówczesnych Niemczech. Oprócz serwatek produkowano ser kozi, owczy i krowi, także kefir. Zakład dostarczał dla sanatoriów pełnego mleka od kóz, owiec, krów i oślic. Produkty podlegały stałej kontroli Instytutu Higieny we Wrocławiu, a zwierzęta systematycznym badaniom weterynarzy. Lekarz zdrojowy dr Falk napisał całą książkę o wartościach leczniczych serwatek. Czegóż one nie zawierają! Są w nich zaklęte przeróżne składniki, sole mineralne, związki azotowe, alkalia, chlory i fosfory, tłuszcze i co tam jeszcze. Serwatka to specyfik na przemianę materii, wątrobę, pylicę i gruźlicę, a nawet impotencję płciową”.

Jak się okazuje kolebką tej metody leczenia  były Duszniki-Zdrój. Już na samym początku XIX stulecia miejscowy lekarz doktor Jerzy Mogalla zapoczątkował leczenie za pomocą serwatki i  mleka. Na okalających Duszniki stokach gór pojawiły się stadka kóz, owiec i oślic. Z ich mleka, codziennie dostarczanego do zdroju, aptekarz sporządzał rozmaite napoje lecznicze. Tłuste i odżywcze mleko bądź gęsta serwatka odznaczały się specyficznym aromatem, ale przede wszystkim walorami leczniczymi, a to dzięki właściwościom tutejszej górskiej roślinności. W połączeniu z piciem wód mineralnych dawało to widoczne efekty, zwłaszcza w przypadku osłabienia organizmu lub wyczerpania, a także leczenia dróg oddechowych, czy zaburzeń układu moczowego. Kuracja serwatkowo-mleczna stała się popularna we wszystkich uzdrowiskach sudeckich. Także w Jedlinie-Zdroju, gdzie produkcją mleka zajmował się przypałacowy folwark w Jedlince.

To nie są żarty. Dla zwielokrotnienia zapotrzebowania na ten rodzaj terapii leczniczej uzdrowisko w Szczawnie prowadziło własne obory, w których znajdowało się 600 kóz, 150 krów, 300 owiec galicyjskich, kilkadziesiąt oślic. Dodatkowo korzystano z produktów mlecznych od okolicznych rolników.

Pijalnia serwatkowa była uplasowana w osobnym pawilonie w pobliżu wód mineralnych. Jeszcze na początku XX wieku kuracja serwatkowa cieszyła się powodzeniem. Jej zmierzch w Szczawnie-Zdroju nastąpił po I wojnie światowej, gdy uzdrowisko ograniczyło przyjmowanie chorych na płuca.

Popularność tego rodzaju kuracji  potwierdza Jan Pisarski w swej monograficznej książce, „Szczawno-Zdrój, dzieje i stan współczesny” z 2000 roku:

„Również w 1845 roku zostaje wybudowany pensjonat „Ida Dwór”, współcześnie nazywany „Dworem pod Kasztanem”. W tym budynku, usytuowanym na peryferiach Szczawna, praktykowano leczenie serwatkami produkowanymi z mleka krów, owiec, kóz i oślic. Leczono nimi ludzi chorych przede wszystkim na gruźlicę płuc.”

Czasy się zmieniły, świat poszedł z postępem. Kto dzisiaj pije serwatkę, albo delektuje się serem owczym, kozim lub oślim. Jesteśmy w XXI wieku. Mamy na wszystkie choroby znakomite leki produkowane przez współczesne koncerny farmaceutyczne. Nie wiem dlaczego, kiedy mówię o serwatkowej terapii w szczawieńskim kurorcie łza mi się w oku kręci. Szkoda, że dziś już nie ma na zamku książańskim hrabiego Hochberga, który przecież był spiritus movens tego przedsięwzięcia. Żal też, że w pijalni wód oprócz „Mieszka” i „Dąbrówki” nie można wypić szczawieńskiej serwatki z misternego dzbanuszka wyprodukowanego w wałbrzyskiej fabryce porcelany Carla Klistera.



Dawne życie poszło w dal, tylko żętycy, tylko bryndzy, tylko oscypek i serwatki żal…

O Szczawnie-Zdrój napisano wiele książek i przewodników. Najbardziej znaną jest wspomniana już książka Jana Pisarskiego „Szczawno-Zdrój. Dzieje i stan współczesny”, wydana przez władze miejskie i Towarzystwo Miłośników Szczawna w 2000 roku.

4 komentarze:

  1. Tak tylko oscypków Staszkowi żal.Piszesz o Szczawnie Zdrój ale najczęściej myślami jesteś gdzieś w okolicach Nowego Sącza,Twojego miejsca urodzenia i zamieszkania w pierwszych latach "szczenięcych" jakby napisał Wańkowicz.Ale dobrze,że piszesz o Szczawnie Zdroju bo temu uzdrowisku potrzebna jest dobra promocja a Ty się do tego najlepiej nadajesz.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O oscypkach nic nie pisałem, bo mamy ich w bród dzięki góralom z Czarnego Boru. A są oni na tyle przedsiębiorczy, ze przyjeżdżają z nimi do pobliskiego Szczawna, a nawet w dodatku z kapelą ludową.
      Cos więc z tych dawnych dobrych czasów pozostało, ale serwatki, niestety brak !

      Usuń