![]() |
wałbrzyski rynek |
Przy okazji robienia porządku na mojej podręcznej półce z książkami nie mogłem sobie odmówić ponownego zajrzenia już któryś raz z kolei do bliskiej moim zainteresowaniom książeczki.
Jak mi się wydaje przeszłość
powojenna najbliższych stron interesuje sporą liczbę osób, choć nie wszyscy
znajdują na tyle mocnej woli, by skupić
się nad tekstem naukowo-historycznym.
Do takiej literatury należy zaliczyć tę
właśnie książkę, chociaż jest ona napisana komunikatywnym językiem, z polotem i
talentem.
Mam tu na uwadze książeczkę „Powojenny Wałbrzych. Miasto Kultur”,
wydaną przez Oddział Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w
Wałbrzychu w 2009 roku, której autorem
jest Monika Bisek-Grąz, mieszkanka
Jedliny-Zdroju, obecnie pracownik wałbrzyskiego ZUS, ale związana wcześniej z
Głuszycą jako nauczyciel tutejszego gimnazjum, a następnie dyrektor Centrum
Kultury.
Nie często nam się zdarza, by
autorami książek byli nasi krajanie. Jeszcze rzadziej, jeśli chodzi o prace
naukowe. Jeżeli na domiar wszystkiego treścią książki jest tak absorbujący
temat, jak pomieszanie kultur w prawdziwym tyglu rozmaitych narodowości
zasiedlających powojenny Wałbrzych, to ufam, iż pomysł, by zachęcić ponownie do
przeczytania tej książki Czytelników
mojego blogu nie pójdzie na marne.
Książka jest napisana z prawdziwą
swadą znakomitego narratora. To co zwróciło moją uwagę, to zdolność wyboru
przez autorkę w nieprzebranym gąszczu faktów i wydarzeń z pierwszych lat
powojennych, tych najciekawszych, szczególnie intrygujących, rzucających
światło na niezwykłość, wyjątkowość i specyfikę codziennego życia w mieście, w
którym jedynym, najefektywniejszym sposobem porozumiewania się między ludźmi
był język migowy. Tak było na samym początku, gdy do górniczego zagłębia zjechali
ludzie z różnych stron Europy. Autorka wymienia ich po kolei (autochtoni,
przesiedleńcy i repatrianci, osadnicy, reemigranci, Żydzi, Grecy, Czesi,
Jugosłowianie, Cyganie) i omawia ich wpływ na kształtowanie się kultury.
Książka napisana jest w oparciu o materiały źródłowe i bogatą literaturę
naukową, a obfitość trafnie wybranych cytatów z książek, listów, artykułów
prasowych, wprowadza nas niepostrzeżenie w fascynującą aurę tego niezwykłego
świata, tak jakbyśmy byli jego współuczestnikami i współtwórcami. Zastanawiamy
się zarazem, czy to jest możliwe? Wydaje nam się nieprawdopodobne, coś z
rodzaju saince fikcion. Przecie Wałbrzych dziś wydaje się na wskroś polskim
miastem. Co się stało z jego powojenna rozmaitością narodowościową? Otóż
właśnie, jej ślady pozostały również w obecnej kulturze. Ale nie moim celem
jest popisywać się wiedzą, którą zaczerpnąłem z tej dla mnie fascynującej
książki. Każdego kto chciałby się poznać więcej szczegółów i poczuć na własnej
skórze egzotyczny i ekscytujący klimat tych czasów, odsyłam do oryginału. Warto pochwalić szatę graficzną książki, kolorową
okładkę i ozdobne fotografie z dawnego Wałbrzycha przeplatające rozdziały
książki.
Warto też dowiedzieć się, co
mówiła o swej książce Monika Bisek-Grąz w wywiadzie z Marzeną Zagórską w
wiadomościach portalu „Nasze Miasto Wałbrzych”:
„Jak zrodził się pomysł napisania książki o kulturalnej przeszłości
Wałbrzycha?
Przede wszystkim z moich zainteresowań tym, co codzienne i jednocześnie zanurzone w tradycji. Interesowała mnie obrzędowość oraz ludzkie historie. A biorąc pod uwagę fakt, że Wałbrzych kulturoznawczo dopiero zaczyna być odkrywany, uznałam, że dobrze byłoby zarejestrować dzieje ludzi, którzy tworzyli powojenną rzeczywistość. Oni odchodzą od nas coraz szybciej, często właśnie ze swoją nieopowiedzianą historią. Książka jest efektem części badań terenowych, jakie prowadziłam w powiecie wałbrzyskim pracując nad pracą doktorską nt. adaptacji i integracji społeczno-kulturowej regionu. Publikacja ,,Powojenny…" została wydana ramach Konkursu Ofert Inicjatyw Kulturalnych 2009 przez Wałbrzyski Oddział Stowarzyszenia "Civitas Christiana".
Jak kształtowała się kulturowa przestrzeń Wałbrzycha?
Dolny Śląsk od setek lat był miejscem przenikania kultur: polskiej, czeskiej, łużyckiej i niemieckiej. Jednak ta niemal całkowita wymiana ludności po 1945 roku nie ma swojego precedensu w powojennej historii Europy. Do Wałbrzycha i powiatu przyjechali osadnicy z tych ziem Polski, które charakteryzowały się dużym przeludnieniem, przesiedleńcy-repatrianci z ziem wschodnich, reemigranci z Francji, Żydzi, Grecy.
W mieście dość długo pozostali Niemcy, bowiem stanowili niezbędną kadrę górniczą, była też ludność miejscowa zwana autochtonami. W latach 50. XX w. wg oficjalnych danych w powiecie wałbrzyskim mieszkało 18 grup różnych narodowości. Przybyli tu ludzie znaleźli się w obcej im przestrzeni kulturowej, zaczęli ją wiec "oswajać", nadawać jej swoich znaczeń.
W mieszkaniach niemieckich stoły były z reguły ustawione na środku kuchni. "Wschodniacy" najczęściej przesuwali je pod okno. Następował proces zarówno adaptacji do zastanej przestrzeni, jak i do siebie - bo okazywało się, że "obcym" był sąsiad zza miedzy czy z drugiego mieszkania, a nawet pokoju, bo przecież często do mieszkań zamieszkałych przez Niemców dokwaterowywano np. przesiedleńców-repatriantów ze Wschodu.
Dziś nie sposób dostrzec kulturowego zróżnicowania, czym to jest spowodowane?
Powojennej władzy zależało na jak najszybszej integracji tych ziem, zwanych wówczas "odzyskanymi". Dokonała się kulturowa unifikacja. Odmienność i podkreślanie swojego kulturowego pochodzenia nie były dobrze postrzegane. Stąd też w pierwszej kolejności przybyli do regionu po 1945 roku zarzucili to, co ich najbardziej wyróżniało, czyli strój. Kolejnym elementem był język, dbano o wyrugowanie regionalizmów. Nie do końca jednak udało się pozbawić ludzi ich tożsamości kulturowej. W mieście przecież działają organizacje i stowarzyszenia skupiające grupy kulturowe zrzeszające i Kresowiaków, i Francuzów, Żydów czy Niemców.
Jaki wpływ miała kulturowa mieszanka na współczesność?
Jak w każdym tego rodzaju społeczeństwie, jedne zachowania tradycyjne przetrwały, inne uległy zanikowi, jeszcze inne modyfikacjom. Wszystko zależało od tego, jak silna była dana grupa kulturowa. Jedlina, w której osiedliła się spora grupa reemigrantów z Francji, dość długo była nazywana francuskim miastem, a tradycja gry w bule przetrwała do dziś.”
Nie wiem, czy książkę można jeszcze
nabyć w siedzibie wałbrzyskiego oddziału „Civitas Christiana” w rynku lub w
księgarniach, ale na pewno znajdą ją Państwo w bibliotekach powiatu
wałbrzyskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz