Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 8 sierpnia 2015

Siódme poty


to Tour de Pologne, ale dziś pod Osówką było nie inaczej


Spadło nam jak grom z jasnego nieba gorące lato. Przypomniało że w ogóle istnieje. Już któryś dzień leje się z nieba żar słońca na rozgrzane głowy. Uśmiechnięte, opalone, tryskające humorem Pogodynki z TV pocieszają, że to jeszcze nie koniec, że liznął nas tropikalny, afrykański wyż i jeszcze parę dni poflirtuje nad Bałtykiem, zanim dopadną go północne chłody. Wówczas znów możemy się spodziewać burz, huraganów, trąb powietrznych, jako skutek globalnego ocieplenia klimatu. Jak nie kijem go to pałką.

Ale to pestka, bo dziś liczy się nie ocieplenie w pogodzie  tylko to które nastąpiło  6 sierpnia tego roku. To data, której nie da się wymazać żadnym flamastrem. Zwrócił na to uwagę, bożyszcze TVN, najwybitniejszy polityk III, IV i kolejnych jeszcze Rzeczpospolitych, co nieuchronnie nastąpi pokąd „jeszcze TVN nie zginęła”, a mianowicie – Jacek Kurski. („A imię Jego Czterdzieści i Cztery”). To właśnie On, Współczesny Ojciec Pio, odgadł mistyczną wizję wolnej i niepodległej Polski w wieszczej przepowiedni z Improwizacji „Dziadów” cz. III Adama Mickiewicza – a jest nią, zdaniem Jacka Kurskiego  -  Andrzej Duda, zbawienie boskie dla Polski, jakby zawołali chórem polscy biskupi. Po latach hańby mamy zaiste objawienie, a Jacek Kurski go odsłania, ale nie piszę nic więcej, bo wystarczy obejrzeć nowe memy na You Tube i wszystko będzie jasne.

Współczuję nowemu prezydentowi, gdy po sumie we wszystkich katedrach w Polsce, gdzie będzie najjaśniejszym oficjelem, zabrzmi znów hymn pożegnalny „Boże coś Polskę” i trzeba będzie wznosząc wzrok do nieba śpiewać z emfazą: „Ojczyznę wolność racz nam wrócić Panie!”

Dobrze że wieszczki Kasandry z pogodynek TVP nie robią na nas żadnego wrażenia i nie boimy się burz, gradu, trąb powietrznych. Podobnie zresztą nie boimy się tego, co robi TVP, a zwłaszcza TVN, specjalizujący się w robieniu widzom wody z mózgu. Są niestety ludzie nieuleczalnie chorzy wciąż jeszcze przejmujący się tym, co powiedzą w okienku byli aktywiści Samoobrony, Leszek Miller lub Rychard Czarnecki. Tak wybitne tuzy, uczestnicy rozmów politycznych następujących po steku bredni serwowanych w codziennym, powtarzanym jak mantra, serwisie informacyjnym TVN-u (przepraszam, winno być dezinformacyjnym), są „złotą klamrą” telewizji, która stała się propagandową wyżymaczką.

W mediach mowa o przepełnionych plażach nad Morzem Czarnym, w Rumunii, Bułgarii i nad Morzem Egejskim w Grecji . Rosną ceny za wejście na plażę, nie mówiąc już o innych cenach „gastronomicznych”(dosłownie i przenośnie). Może i dobrze, że mamy złote plaże nad naszym Bałtykiem, bo Tunezję i Egipt możemy sobie podarować w tym roku, a do Turcji wybierają się tylko snajperzy, którym zabrakło miejsca w oddziałach „ukraińskich” separatystów Putina. Tu u nas jest lepiej, bo przecież płacimy nie ciężko zarobionym na saksach Euro, ale naszą zwykłą polską złotówką, która póki co jest mało warta, ale stanie się wkrótce konkurencyjną, kiedy spełnią się obietnice nowego prezydenta. A jest to prezydent, który poda rękę każdemu biednemu i pokrzywdzonemu A ma tę niezaprzeczalną zaletę nad innymi, że wierzy w cuda. 

Nasze lokalne środki przekazu zamilkły porażone słońcem i skwarem. Nie interesuje ich nic więcej, tylko kto się znajdzie na listach PO. Walka toczy się o to, kto będzie na pierwszym miejscu. Ale w PO od dawna jest demokracja. Zgodnie z nią zadecyduje o wszystkim Ewa Kopacz. 

U nas w Wałbrzychu nic nie można się dowiedzieć, gdzie udać się nad wodę, gdzie można wypocząć w weekend korzystając z kąpieli wodnych. Wiadomo, takich miejsc w Wałbrzyskim jest jak na lekarstwo. Wieść gminna głosi, że Wałbrzyszanie kąpią się w tym roku najchętniej na „mieroszowskim” basenie w sąsiednim Mezimesti.  Niestety, trudno się tam porozumieć się po czesku, bo dominuje nasza polska mowa. To zupełnie inny świat tuż „za miedzą”. W Czechach są co krok zagospodarowane akweny wodne, baseny i plaże nad rzekami i jeziorkami. Czechom się to opłaca  -  urządzić kąpieliska i dobrze je promować, a przy okazji robić biznes. Czesi maja to we krwi: gospodarność, porządek, nowoczesność. A Polacy ?

Do jedynego na ziemi wałbrzyskiej otwartego basenu otwartego w Głuszycy trzeba się zapisywać na karnety.

Mam dobrze, nie muszę szukać ratunku w upalne południe gdzieś nad wodą. Nie muszę się opalać. Wyprawy nad morze, nad jeziora,  w kraju i za granicę mam już za sobą. Wystarcza mi ogród, cień pod tarasem, prysznic w umywalce. Cieszę się na każdy błysk słońca na niebie. Siedzę sobie w pokoiku przy otwartym oknie, puszczam wietrznego „kręciołka” dla ochłody, sięgam po tomik wierszy mojego „idola” K. I. Gałczyńskiego i czytam:

„Coraz bardziej wszystko mnie boli,
już mi szkodzi nawet i ser;
siedmioma szpadami melancholii,
przebity jestem jak Apollinaire.

Głowa od rana puchnie jak bania,
cóż za pożytek z takich bań?
Kiedyś,.. wciąż panie. A dziś się słaniam
na nogach nocą, proszę pań.

Bo spać nie mogę. Ha, ktoś stuka
kościstym palcem do mych drzwi,
już wiem. Poznaję, to Kostucha;
- W taniec -  powiada, -  pójdź, K.I.

No cóż, przyjmuję jej ofertę,
choć tak w piżamie to faux-pas.
I już mnie ciągnie przez wertepy,
Gdzie deszcz i noc, i wiatr, i mgła.

Gdzieś pod latarnią w wietrzną zamieć
Kostucha nagle w płacz i krzyk:
- Skąd ma pan siedem dziur w piżamie?
Wygląda pan jak siódemka pik.

Właśnie – powiadam- to mnie boli,
Moja kochana, czyli ma chere;
Siedmioma szpadami melancholii
Przebiłem się jak Apollinaire”.

Tak, tak Czuję się tak samo przebity, ale nazwał bym to siódmymi potami. Zwłaszcza, gdy muszę zabrać moją psinę  na spacer nad rzekę. Robimy to parę razy dziennie, nawet w upalne dni, bo psina lubi się zanurzyć w rzece, choć z dnia na dzień wysychającej jak wszystko inne wokół. Ale te spacery to miłe uczucie, pozwala cieszyć się każdą chwilą ciepłego, słonecznego lata. Chwilo trwaj, jak najdłużej ! Od czasu do czasu przerywana deszczami.

W tej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że moje suplikacje o siódmych potach, po spacerku nad rzekę, to wstyd. Co mają powiedzieć kolarze górscy, amatorzy, którzy dziś w największym skwarze wyruszyli spod Osówki na trasy 3 wyścigu II Pucharu Strefy MTB, Sudety 2015. Mają do przejechania, pestkę  -  50 lub 25 km. najlepszymi „szosami” leśnymi w górach otaczających Głuszycę. Ze zdumieniem powiem, że było ich bez liku. To już nie kilkadziesiąt , ale kilkaset.
Ale o nowej roli Głuszycy w promocji kolarstwa górskiego opowiem w kolejnym poście.

2 komentarze:

  1. Polacy nie chodzą głodni,Polska nie jest w ruinie!
    To nerwy Polaków są w ruinie!
    A co nie zostało jeszcze odgruzowane,to odgruzują roboty,które są odporne politycznie,
    a to zapewni zastosowanie polskiego grafenu:)
    Kurskiemu i jemu podobnym"chorągiewkom"polecam:
    "MAGAZYN APOKALIPTYCZNY
    CZTERDZIEŚCI I CZTERY"

    www.youtube.com/watch?v=up1jjZ8uuqI

    Fraszka na nową pięćsetkę
    Pełnią duszy król się cieszy
    oraz dumnie wstrząsa,
    bo na banknot go wsadzono,
    podkręcając wcześniej wąsa.

    Nie podskoczy mu Jagiełło!
    Niech się schowa Zygmunt Stary!
    Wielki Kazimierz?Przy nim karzeł!
    Nawet Chrobry...To fujary.

    Że nie ładnie tak się chełpić?
    Ale jak tu nie wpaść w pychę,
    Kiedy Mieszko,co nas ochrzcił,
    Dostał za to tylko dychę?

    Mimo że sułtańską armię
    puścił z placu bez sznurówek,
    to do nieśmiertelnych przejdzie
    jako polski Król Pięć Stówek./Zbigniew G./

    www.youtube.com/watch?v=OPmzAQ5QMTw
    Kapuśniaczek
    Jak wesoły milion drobnych wilgotnych muszek,
    Jakby z worków szary mokry,mżący maczek,
    Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
    Rośnie pyl jesienny,siwy kapuśniaczek.

    Słabe to maleńkie,ledwo samo kropi,
    Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,
    Ot,młodziutki deszczyk,fruwające kropki,
    Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem.

    Chciałby ulewą lunąć w gromkiej burzy,
    Miasto siec na ukos chlustającą chłostą,
    W rynnach się rozpluskać,rozlać się w kałuży,
    Szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą...

    Tak to sobie marzy kapanina biedna.
    Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu...
    Lecz cóż?Spójrz:na drucie jeździ kropla jedna
    Już ją wróbel strząsnął.Już po całym deszczu./J.Tuwim/

    Pozdrawiam.


    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Henryku za prawdziwą wierszowaną ucztę. Czynie to tym chętniej, że wreszcie kapuśniaczek zamienił się u nas w odrobinę deszczu. Ale dobre i to. Mam nadzieję, że w Jugowie też polało. A przecież mamy jeszcze trochę lata przed sobą. W tym historycznym roku (Patrz hasło: Andrzej Duda) mamy wreszcie prawdziwe lato i w ogóle wszystko staje się tak prawdziwe jak prawo i sprawiedliwość... Wszystkiego miłego !

    OdpowiedzUsuń