Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 6 lutego 2015

Okruchy wspomnień







Pozwolę sobie dzisiaj na zwierzenia bardzo osobiste, ale myślę że sam wątek biograficzny nie jest tu najważniejszy, lecz wypływające z niego wnioski. A ponadto mam nadzieję, że tym sposobem zyskam jeszcze większą sympatię moich Czytelników.

Przeglądając stary numer „Literatury” z lutego 2000 roku (parę numerów z tego roku udało mi się przechować z uwagi, że było to początek nowego stulecia) natknąłem na wiersz „Rada starego jogina” Łukasza Nicpana, wiersz,  który natchnął mnie do wspomnień z dzieciństwa.

Oto pełny  tekst wiersza:

Tak w telewizji radził stary jogin:
jeśli chcesz dożyć sędziwego wieku
jeszcze raz przeżyj jeden dzień z dzieciństwa
godzinę po godzinie, minutę po minucie
odgrzebując spod gruzu wspomnień

wytężam pamięć, opuszczam powieki
przygasa światło w lożach półkul obu
cichnie dyskretne kasłanie lektorów
w czyjejś lornetce ćmi połysk ostatni
następnie ciemność z wolna się rozjaśnia

rozwibrowawszy mydliny w miednicy
babka z rozmachem w gąszcz pokrzyw je chluśnie
pokrzywy zasyczą się pianą w szeleście –
i na tym scena nagle się urywa

co było dalej?
co było na obiad?
prażuchy?
zupa ta czy może tamta?

nic nie pamiętam
tylko te mydliny
i szelest pokrzyw

nie dożyję setki

Wytężam pamięć. Usiłuję przywołać obrazy z dzieciństwa. Inny poeta, Tymoteusz Karpowicz, nazwał je pięknie  -  powidoki. Niestety, znalazły się już teraz za podwójną zasłoną. Jedna zasłona to upływ lat, wielu dziesiątków lat, druga, to zużycie pamięci. Obie działają jak gruba kurtyna, której nie można ruszyć.

Ale przy wzmożonym wysiłku coś tam się wyłania
.
To piękna, duża wieś na Ziemiach Odzyskanych. Nasz dom murowany, prawie że nowy, obok stodoła, obora, a za nimi ogród z drzewkami owocowymi, krzewami porzeczek i agrestu, grządkami warzyw i kwiatów. Ten powidok jest całkiem wyraźny, namacalny, nie uległ degresji czasu. Mam przed oczyma wieś nad rzeką i pola, i łąki, i pobliski lasek z boiskiem sportowym, gdzie kopaliśmy piłkę.
Moje wspomnienia, zdaję sobie z tego sprawę, są na dzisiejsze czasy tak anachroniczne, że aż wstyd o nich mówić. Jeśli  powiem, że do pierwszej klasy szkoły powszechnej w mojej wsi poszedłem „uzbrojony” w tabliczkę ebonitową do pisania i specjalny rysik, to oczywiście nikt w to nie uwierzy. A moje okruchy wspomnień wskazują, że pełny kałamarz i obsadkę z metalowym piórkiem użytkowałem dopiero w klasie trzeciej. Podłogi w szkole były pokryte tak zwanym pyłochłonem, czyli były wymoszczone czarną mazią. Wchłaniała ona nie tylko kurz, ale była też odporna na rozlewany dość obficie atrament, cieknący strumykami z dębowych ław szkolnych. Na przerwach graliśmy na podwórku „szmacianką”, czyli imitacją piłki zrobionej z mocno związanej szmaty. W ogóle prawdziwa piłka skórzana była moim niedościgłym marzeniem. Skończyłem szkołę powszechną i dalej marzyłem o tym, że może kiedyś uda mi się zaimponować kolegom prawdziwą piłką. W szkole średniej było już lepiej, bo mogliśmy na „wuefie” i na zajęciach sportowych grać prawdziwymi piłkami.

Pognaliśmy niewyobrażalnie daleko do przodu. Dziś sześciolatki idą do szkoły też z tabliczkami, tylko one noszą nazwę tablety. Zamiast „Elementarza” Falskiego MEN powinien umieścić w Internecie pierwszą książkę do nauczania informatyki. W ogóle nasza szkoła w porównaniu do postępów techniki jest tak samo zacofana jak ta tuż po wojnie, nawet jeśli to było na Ziemiach Odzyskanych.

Takie jak wyżej wspomnienia budzą nie tylko zdziwienie, ale i nieufność. On to chyba wymyślił, praczłowiek, nie z tego wieku. Ileż on może mieć lat, chyba ze sto, albo i więcej. Nie, nie mam jeszcze setki i jej nie osiągnę. Przecież z  cytowanego powyżej wiersza wiem już co powiedział jogin. Niestety, nie pamiętam szczegółów ani jednego całego dnia z dzieciństwa. Tylko wyrywki.

Ale ponieważ nie pamiętam, więc przestaję się martwić tym, że nie dożyję setki. Życie bez pamięci to wegetacja. Nie chcę wegetować. Zresztą nie mam w tej sprawie nic do gadania. Będzie to, co będzie.

Moim sędziwym słuchaczom proponuje jednak, próbujcie odświeżać swoje wspomnienia z minionych lat. Nie poddawajcie się upływowi czasu i zamieraniu pamięci. Zróbcie taki test – jeden, dwa, trzy zapamiętane od początku do końca dni z dzieciństwa. Jeśli się uda, to będziecie mieli pozytywne poczucie, że jeszcze sporo lat życia przed wami. A jeśli to się działo tutaj, u nas, na ziemi wałbrzyskiej, dajcie sygnał do powiatu i  bądźcie pewni, odwiedzi was Łukasz Kazek. Ten sympatyczny młodzieniec z Walimia potrzebuje „eksponatów” do muzeum mówionego powiatu wałbrzyskiego. Podzielcie się z nim swymi wspomnieniami, utrwalicie je na taśmie. To bardzo ludzkie, nobilitujące. Pomyślcie, jeszcze za życia i już w muzeum. Miłych wspomnień i satysfakcji po spotkaniu z  interlokutorem !

Fot. Ania Błaszczyk

11 komentarzy:

  1. Witam Staszku!Nie bądź takim pesymistą.Z pewnością dożyjesz stu lat.A to dlatego,że umysł masz b.sprawny czego dowodem są piękne wspomnienia z dzieciństwa oraz z lat póżniejszych o których wielokrotnie pisałeś w swoim blogu.Tymczasem życzę dobrej kondycji przede wszystkim fizycznej /bo umysłową masz/ i stu lat życia.A jak zdrowie Kazi?.Pozdrawiam Bronek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bronku, nie jestem pesimistą, ale realistą. Na pewno jak przede mną jest tylko pół szklanki wina, to się pocieszam tym, że jest pól, a mogłaby być pusta. Cieszeę się też tym, że jak zobaczę w poczcie imię Bronek, to od razu kojarzę to z Bronkiem Judzinskim, tymczasem coraz częściej zdarza mi sie zapominać nazwisk. Ostatnio pól dnia przypominałem sobie nazwisko znanej aktorki, której obraz widziałem w pamięci w całej swej okazałości. Dopiero pod wieczór przypomniałem sobie; Szapołowska. Ale co do imienia dalej mam niejasności, choć pamietam młodzieńczy poemat Mickiewicza o tytule "Grażyna".
      O kondycję fizyczna zabiegam na spacerach z moim pieskiem "tomciem":, ale co zrobić kiedy i on liczy sobie już 12 wiosen i wybiera trasy spacerowe by jak najszybciej znaleźć się przy kominku. Szkoda Bronku, że Piława G. jest za górami, za lasami. Wybrałbym się tam pieszo i to nie tylko raz w roku, ale ze względu na moją pamięć się boję, czy po drodze nie pomylę Piławy Górnej z Dolną.
      Z Kazką jadę we wtorek do lekarza neurochirurga w Wałbrzychu. Miała mieć w styczniu wyznaczony termin operacji, ale póki co "cicho sza". Zobaczymy co dalej.
      Dziękuję za przemiły wpis. Serdecznie pozdrawiam. I proszę dbaj o Irenę, właśnie dziś Sejm przyjął konwencję w duchu gender, to znaczy że mycie naczyń i podłogi w kuchni jest Waszą wspólną działką, ale broń Boże byś domagał się zbyt impulsywnie, by Irenka paliła i sprzątała w kotłowni. Teraz jest pod ochroną Konwencji. Czasy się zmieniają, dobrze że chłop różni się jeszcze czymś od kobiety, ale przykład jednej z kandydatek na prezydenta też stawia to pod znakiem zapytania.
      Bronku, chyba sie nieco rozpisałem, ale wierzę, że nie uznasz to za czas starcony. Pa! Wszystkiego miłego ! Stan.

      Usuń
  2. Życzę dożycia setki,bo po'tamtej stronie"podobno też jest niezły bajzel.Wierzę w reinkarnację,i jest tylko jeden sposób aby się inkarnować,a mianowicie,trzeba się na nowo urodzić.Trzeba zacząć ponownie od dziecka,bo inaczej być nie może.Ale to niełatwa sprawa,bo tam po"drugiej stronie"takich krążących w powietrzu bezcielesnych dusz są miliardy.A wiecznym przeznaczeniem nas wszystkich jest ponowne inkarnowanie w człowieku.
    Toteż należy policzyć: jakkolwiek urodzeń ludzkich jest bardzo wiele,nigdy nie jest tyle,aby każdy z nas otrzymał dla siebie nowe ciało.Dlatego po stu a nawet dwustu pchają się tam,gdzie pierwsza lepsza istota ludzka ma swój byt zaczynać.Rywalizacja jest tak wielka,że dochodzi do oszustw,kłótni,bijatyk.Kto ma siłę zwycięża,ale kto się nie lubi rozpychać łokciami,może i tysiące lat błąkać się bezczynnie po przestworzach.
    Gdy jednak duchowi uda się ostatecznie przechwycić nowe ciało,to z tym niegotowym,mizernym interesem ma jeszcze sporo kłopotów.Duch ma tam miejsce zaledwie na jeden lub dwa palce.
    Bo noworodek to takie małe zwierzątko.Ale duchy,ciągle dążą bez wytchnienia do rozwoju,pracują,rozszerzają i budują ciasne nowe mieszkanie i zwolna zyskują coraz więcej przestrzeni.Bądź co bądź jednak ta robota trwa do 20 lat,zanim budowa zostanie zakończona.
    Znakomite wyniki osiągnęli w ożywianiu za pomocą prądu galwanicznego dwaj najambitniejsi fizjologowie amerykańscy-Right i Wrong.Ale to długa historia:))
    ***
    Po angielsku.
    Dawniej mąż w poważnym wieku
    Na dumaniach trawił czas;
    Dzisiaj spotkasz go człowieku
    Na box-rink'u lub hurdle race!

    Ongi młodzian szedł na boje
    Lub w zwierzynie topił stal;
    Dziś zapału czerpie zdroje
    Gdzie lawn tennis lub foot-ball.

    Córka rodu przekładała
    Turniej,szyszak,kopij grot;
    Teraz dla niej radość cała
    To charleston i fox trott.

    Zaś pospólstwo jadło ongi
    Żur,kiełbasę,schab i szczaw
    Dziś przejada swe szelągi
    Na the kinematograph.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Henryku, jesteś Wielki. Dzięki Tobie mój blog staje się coraz bardziej europejski, a nawet światowy.
    Dzięki Tobie marzę o tym byśmy mogli spotkać się na box-rink'u lub hurde race, a potem mogli przejeść nasze szelągi na the kinematograph'ie. Dobrze by się to stało zanim zdecyduję się na inkarnację, ale po tym co napisałeś o tym bajzlu pozaziemskim, dochodzę do wniosku, że lepiej wytrwać jeszcze parę wiosen w naszej "demokracji", chyba że lew w Putinie się odezwie, wtedy wszelkie myśli o reinkarnacji staną się bezużyteczne. Pozostanie po nas "mięso armatnie".
    Dziękuję henryku za znakomity komentarz. Miłego weekendu !

    OdpowiedzUsuń
  4. To henryku malą literą w moim komentazru, to tylko przypadek. Jest mi wstyd, bo Henryku jesteś dla mnie Wielki, także z imienia. Przepraszam za nieuwagę, to z pośpiechu. Przebacz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "www.youtube.com/watch?v=nAkJYCq_7YE"
      Mówią,że jest najpiękniejszą kobietą w Europie,toteż nie dziwię się,że facetowi mogą nie zadziałać połączenia między neuronami.
      :)

      Usuń
  5. Teraz już zadziałają, bo w jednym linku znalazłem zachetę do czytania książek, co rozwija pamięć, a zarazem znakomity wywiad z najpiękniejszą babcią, jakie znam o pięknym imieniu Grażyna i nieco trudniejszym do zapamietanoia nazwisku - Szapołowska. A to wszystko dzięki Tobie, Henryku.
    Gorąco pozdrawiam, zwłaszcza że robi się zima .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "www.youtube.com/watch?v=g9PPi4Vonfk"
      Internet obfituje w prognozy pogody,ale mały hultaj Phil z Punxsutawney jest najlepszy.
      2 ltego 2015 roku-w Dniu Świstaka,zobaczył swój cień,co oznacza jeszcze 6 tygodni zimy.
      Phil od 1887 przewidział już 102 zimę i 17 razy wiosnę.Pomysł z Philem ma rozgłos międzynarodowy.
      Dzień Świstaka nie jest żartem,ale raczej przykładem geniuszu marketingowego.
      Ten pomysł przyciąga na wiele dni tysiące turystów do Punxsutawney w stanie Pensylwania w środku zimy-przez tych kilka dni wydają tu $.
      :)

      Usuń
    2. Ja też tak sądzę, że zima potrwa jeszcze sześć tygodni, mniej więcej do 21 marca. Mam więc ze świstakiem to samo zdanie. Szkoda, że Głuszyca to nie Punxsutawney, też przydałby się nam przyjazd turystów na calą zimę. Ale poczekajmy, młodzi fantaści coś wymyślą, np. Dzień Pustaka. Wszystko jest przed nami ! Miłej niedzieli !

      Usuń
  6. Najpiękniejszy tekst w Pana wykonaniu jaki czytałam. Robi porażające wrażenie. A termin powidoki od dziś na stałe wchodzi do mojego słownika potocznego. Rewelacyjny. Pozdrawiam najsłynniejszego blogera :-)
    Marta Wróblewska

    OdpowiedzUsuń
  7. Zrobiłaś mi Marto dużą przyjemność i satysfakcję, bo wiem że masz, jak to mówią - zacięcie literackie. Bardzo Ci za to dziękuję. Czekam na Twoje próby w nasze lokalnej gazecie i nie tylko. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń