jedliński pałac w odbudowie |
Miniony tydzień złotej
sudeckiej jesieni zapisał mi się w pamięci dwoma wydarzeniami nie
mającymi zresztą nic wspólnego z październikowym misterium
przyrody. Ale ponieważ miało to miejsce właśnie w tym czasie, w
którym jesień potrafi zaskoczyć jakby znienacka urokiem
niebywałych barw i blasków słonecznych, to skojarzenie tego co na
własne oczy zobaczyłem i na własne uszy usłyszałem na salach
koncertowych jest zupełnie na miejscu.
Co się więc takiego
wydarzyło, czym chcę zaskoczyć i zadziwić moich Czytelników?
Pierwsze z tych wydarzeń
miało miejsce w jedlińskim pałacu. Myślę, że nie muszę
rozpisywać się więcej o tym wyjątkowym miejscu, które staje się
autentycznym klejnotem w koronie zamków i pałaców dolnośląskich,
odrestaurowanych i przywróconych do życia w ostatnich latach. Tym
razem pałac otworzył swe podwoje dla Stowarzyszenia Miłośników
Jedliny-Zdroju, by mogło ono w godny i uroczysty sposób podsumować
i uczcić swoje dziesięciolecie. O zasługach i sukcesach
Stowarzyszenia nie będę pisał, można o nich przeczytać na jego
interesującej stronie internetowej, a także w innych środkach
przekazu, zaś sama uroczystość w sali lustrzanej wypełnionej po
brzegi, to swego rodzaju sztuka dla sztuki. Do Jedliny powinno się
zapraszać obserwatorów z sąsiednich gmin po to, by uczyli się jak
należy organizować gminne imprezy kulturalne.
To tyle tytułem wstępu,
by przejść jak najszybciej do meritum, a jest nim opisywanie
zjawisk, które budzą moją fascynację. Takim zjawiskiem okazała
się w tym dniu młoda, niezwykle ujmująca aparycją i inteligencją
piosenkarka, Katarzyna Gisder. Bez żadnej tremy, z dużą
swobodą i pewnością siebie zaśpiewała trudny pod każdym
względem „List” Edyty Górniak, a potem jeszcze inną piosenkę
z repertuaru sławnej gwiazdy piosenkarskiej, na koniec zaś własną
kompozycję. Kasia jest jedlinianką, aż dziw bierze skąd się
rodzą takie talenty. Niestety, nie usłyszeliśmy o niej zbyt wiele
przy tej okazji, ale jestem pewien, że ma za sobą już występy na
większych estradach i na pewno o niej jeszcze nie raz usłyszymy.
głuszyckie Centrum Kultury |
Wypełniony wokalnymi
impresjami z Jedliny postanowiłem skorzystać także z zaproszenia
głuszyckiego Centrum Kultury na zagadkową imprezę pod nazwą
„Zaduszki Poetycko-Muzyczne”. Muszę przyznać, że koncert
przeszedł najśmielsze oczekiwania, był dobrze przemyślany i
znakomicie poprowadzony przez dyrektor CK, Monikę Bisek-Grąz,
skutkiem czego nikt się nie nudził, a okazji do zachwytów i
wzruszeń było co niemiara. I również na tym koncercie przeżyłem
miłe zaskoczenie. Spowodowała je zupełnie młodociana piosenkarka
Maja Nowicka, finalistka Dolnośląskiej Ligi Talentów,
dysponująca dużym temperamentem i olbrzymią skalą i siłą głosu,
Śpiewany przez nią przebojowy szlagier Anny German „Tańczące
Eurydyki” pozwolił mi jako żywo wyobrazić sobie podobny wieczór
tu u nas w Głuszycy „Pod Armatą”, kiedy to jak głosi „wieść
gminna” Anna German stawiała pierwsze kroki piosenkarskie jako
młoda studentka geologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Mówią, że
odbywała tutaj praktykę studencką i przy tej okazji zaśpiewała
parę piosenek na dancingu. Moje reminiscencje z przeszłości przerwała kolejna utalentowana piosenkarka, kilkunastoletnia Kinga Stępska, śpiewająca z werwą i przejęciem znane piosenki Anny
Jantar .
Pomyślałem
sobie, tak rodzą się przyszłe gwiazdy. Właśnie przy różnych
okazjach na koncertach środowiskowych, na małych scenach, na
których stawiają pierwsze kroki. Nikt z nas nie jest pewien jak
dalej potoczą się koleje losów tych młodych, utalentowanych
piosenkarek. Warto jednak zapamiętać, że mieliśmy okazję
zobaczyć i posłuchać ich śpiewania w naszych skromnych progach.
Może kiedyś zostaną arystokratami kultury polskiej tak jak Czesław Niemen
OdpowiedzUsuń"www.youtube.com/watch?v=FFNxAfy6dbY"
i Krzysztof Kolberger-i tego tym młodym ludziom życzę.
"www.youtube.com/watch?v=mXwGdooWsf8"
Pozdrawiam.
Ależ piękna rekomendacja ! Aż załuję, że nie było mi dane wysłuchać...
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Dziękuję Ani W. i WRC za tak miłe komentarze. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń