Tak się już przyjęło.
O listopadzie sądzimy, że jest najsmutniejszym miesiącem w roku.
Rozpoczyna się pokłonem nad mogiłami zmarłych na cmentarzu i ta
żałobno - refleksyjna atmosfera promieniuje aż do Andrzejek.
Niewątpliwie trudno zachować pogodę ducha, gdy myślimy o śmierci
i wspominamy z bólem serca naszych najbliższych, którzy od nas
odeszli. Nic nie pomaga, że 1 listopada, to przecież Wszystkich
Świętych, a więc święto najwyższych autorytetów Kościoła
i powinniśmy się cieszyć, że zostali wyniesieni na ołtarze. Nie
cieszy nas to, że właśnie pierwszego listopada cmentarze
zamieniają się w fantastyczne ogrody kwiatów i iluminacji
świetlnych, co świadczy dobrze o naszych bliźnich, bo starają się
jak mogą najlepiej oddać cześć tym, którzy opuścili życie
doczesne.
Listopad nie czaruje
nadmiarem słonecznej pogody w naszej strefie klimatycznej. W tym
miesiącu w przyrodzie usypia na pół roku życie biologiczne
roślin. W samej nazwie miesiąca jest wskazanie, że liście
opadają. Pochmurne niebo, mglistość, błotnistość, a do tego
nierzadko ziąb i krótkość dnia w stosunku do długości nocy, to
wszystko sprawia, że nie mamy powodów do radości w listopadzie.
Czy wobec tego musimy
godzić się z tym, że powinien on być miesiącem smutnym? Czy
właśnie z powodu tych wszystkich okoliczności nie trzeba poszukać
w listopadzie momentów pogodniejszych?
Już na początku drugiej
dekady listopada mamy okazję by się nieco rozweselić. Myślę o
okazji, bo w praktyce ponurość listopada odbija się rykoszetem na
posępnym klimacie obchodów największego święta państwowego
Święta Niepodległości. Pojawia się coraz więcej głosów na
ten temat, że nie potrafimy z powagą, ale i z pogodnym entuzjazmem
obchodzić to święto. Wciąż jeszcze dominuje tradycja PRL-u,
czyli ceremoniał akademii z okazji Rewolucji Październikowej, a
więc odświętnie udekorowana scena, celebra przemówień
najważniejszych osób w mieście, patriotyczny montaż słowno -
muzyczny młodzieży szkolnej, życzenia dobrej nocy - i do domu. W
uroczystości uczestniczy garstka osób, najczęściej tych, które z
różnych powodów muszą, bądź też są zaproszone i nie pasuje im
odmówić. O święcie mieszkańcy miasta dowiadują się z
telewizji, a w okienku TV oglądają wieczorem przede wszystkim
rozróby publiczne na ulicach największych miast, bo to jest
najbardziej medialne.
Ogarnia zgroza, jak
pomyślimy o tym ile ofiar ponieśli nasi przodkowie w walce o
odzyskanie niepodległości Polski, jak wielka to była cena, bo
wielu z nich w imię wolności oddało swe życie. Nasza ziemia
spłynęła krwią w czasie okupacji niemieckiej i w całej II wojnie
światowej. A w czasie wojny i po wojnie miały miejsce
prześladowania i mordy polityczne. Jak łatwo jest o tym wszystkim
nie wiedzieć lub nie pamiętać, jak łatwo lekceważyć.
Święto
Niepodległości winno być sygnałem, aby o tym nie zapominać,
winno być okazją by oddać cześć imiennym i bezimiennym
bohaterom. Każda gmina powinna zbudować swoje, wewnętrzne
ceremoniały, a potem je pielęgnować i rozwijać. W wielu miastach
mają miejsce uroczystości złożenia wieńców i kwiatów pod
pomnikami lub w miejscach pamięci narodowej i na tym się kończy, a nie powinno.
Bo ten dzień
powinien być też świętem radości. Jest ku temu
ważny powód. Żyjemy w wolnym kraju, nic nam nie grozi z zewnątrz,
a kraj się rozwija i choć wielu z nas doświadcza biedy i czuje się
skrzywdzonymi lub oszukanymi, to jednak niepodległość Polski
powinna być dla wszystkich sprawą najważniejszą. Myślę, że w
tym dniu winny mieć miejsce różnego rodzaju imprezy rozrywkowe,
sportowe, spotkania towarzyskie i konkursy, zabawy taneczne dla
dorosłych i dla młodzieży. Pomysłów może być mnóstwo, jeśli
wypłyną one od mieszkańców całej gminy, a nad ich organizacją
powinno się pracować jak najwcześniej z udziałem jak największej
liczby osób. W Święto Niepodległości powinniśmy się gromadzić
w miejscach publicznych, a nie zamykać w swoim domu, który mamy
przecież na co dzień.
Myślę też o tym, że
najwyższy czas, by to święto było okazją do łagodzenia waśni
politycznych i narodowościowych. Trzeba położyć tamę
bezsensownej wojnie politycznej w łonie prawicy, wojnie coraz to
groźniejszej i wyniszczającej duchowo, psychicznie i materialnie
cały naród. Naszym celem winna być zgoda narodowa jako wartość
najwyższa, niepodważalna. Dlaczego w tym dniu nie możemy zobaczyć
pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie przywódców wszystkich
partii i ważniejszych organizacji razem obok siebie ? Wszak to jest
Święto Niepodległości, a więc święto nas wszystkich żyjących
w tym kraju i czujących się Polakami. Dlaczego nasi duchowi
przewodnicy w świątyniach całego kraju zamiast podgrzewać ogniska
nienawiści nie próbują jednoczyć wiernych do miłości i zgody w
imię najświętszych przykazań boskich ?
Jeśli już biorą się
za łby, w których coraz mniej rozumu, wielcy bonzowie polityczni
tam u góry, dajmy im przykład z dołu. Jeśli nawet różnimy się
politycznie, religijnie, ideowo, to pokażmy że mamy rzeczywiście
jeden wspólny cel dobro naszej gminy, powiatu, województwa, a więc
nasze wspólne, oczyźniane dobro.
Listopad nie musi być
wcale tak przygnębiający jak to ma miejsce wciąż jeszcze w
wielu miastach i gminach, choć od zwycięstwa „Solidarności” i
pierwszych wolnych wyborów w czerwcu 1989 roku minęło już sporo
czasu. Wtedy byliśmy przykładem zgody narodowej dla całego świata.
Co się stało, że już w parę lat potem zaczęliśmy się
dzielić?. A przecież każdy z nas wie o tym, że zgoda buduje,
niezgoda rujnuje. Jeśli tak - uczyńmy 11 Listopada Świętem
Zgody pomiędzy nami wszystkimi - Polakami. I nie czekajmy na
górę. Zacznijmy tu od dołu.
P.S. Mój znakomity komentator WRC z Nowej Rudy zna jeszcze jeden pogodny sposób spędzenia tego święta. Twierdzi, że listopad jest tak samo dobrym miesiącem na wyprawę w góry, jak każdy inny. A może nawet jeszcze bardziej atrakcyjny. Gdzie się wybrać? Wystarczy śledzić jego komentarze w moim blogu. Zdradził mi, że jest takie intymne miejsce na Grabinie. Od czasu do czasu tam bywa ze swoją żoną i pichcą razem obiadek na kocherze. Smakuje jak w najlepszej restauracji "Maria" w Wałbrzychu, a może jeszcze lepiej. I wtedy dopiero widać jak listopad może być optymistyczny.
Fot. pejzaży Marzena Michalik
Nasi politycy i kk raczej humoru Polakom nie poprawią.To politycy i kk niszczą radość i dumę Polaków w dniu Święta Niepodległości.
OdpowiedzUsuńDlaczego Święta Niepodległości nie obchodzimy tak jak Amerykanie,radośni i dumni ze swego kraju i narodu?
W górach nie ma smutnych ludzi,tam jest wesoło jak na karuzeli.Jestem niepoprawnym optymistą,na smutki najlepsze są góry i kieliszeczek dobrej nalewki - w moim wieku jak najbardziej wskazany.
W niedzielę miałem zmierzyć się z Ruprechtickim Szpiczakiem,ale zmiana czasu spowodowała,że zmieniłem plany i udałem się w krótszą trasę przez Przeł.Jugowską,Trzy Buki do Ciemnego Jaru(Nowa Bielawa).W Ciemnym Jarze w Leśnym Dworku-kawka i ciacho.Stąd wyjście"na szage"(na skróty)na Żołędną(675) i Wiewiórkę(684)."Dostałem w kość"bo musiałem się przedzierać przez zbocza i wierzchowiny gęsto zarośnięte samosiejkami buczyny.Nawet odechciało mi się zbierania grzybów,a było mnóstwo.Wróciłem wierzchowiną Wiewiórki na Trzy Buki i zszedłem do Doliny Wapiennej.Dolina Wapienna to"raj"dla eksploratorów.Dolina wcina się w Góry Czyżyk(555),Błyszcz(637) i Wrona(692).Tutaj od stuleci eksploatowano rudy metali.Najstarsza kopalnia z 1309 roku St.Eliae(Św.Eliasza).Na zboczach tych gór znanych jest wiele sztolni i wyrobisk.Do żadnej sztolni nie odważyłem się wejść bo to wymaga sprzętu i asekuracji,przed laty penetrowałem te i inne sztolnie z kolegami.
Na odkrytych wzniesieniach wiał dość silny wiatr,który nawiał ogromne zaspy z pachnących liści bukowych.W jednej z takich zasp dzieciaki urządziły sobie zabawę,przypomniały mi jak w dzieciństwie zjeżdżało się z górki po liściach.
W masywie Włodarza też jest wiele starych sztolni i wyrobisk rud metali,grafitu,barytu,węgla.W pobliżu kompleksu "Osówka",nad komp."Włodarz",w okolicach Olszyńca,Sierpnicy,Jugowic,Walimia,Jedlinki i także Głuszycy.Są dokumenty i stare mapy.Wiele takich miejsc strzegą sami eksploratorzy,maskując je przed dewastacją-i słusznie.
A Szpiczaka nie odpuszczę,tylko ta pogoda jesienią zmienną jest jak.....:))
Pozdrawiam!
Jakim optymizmem napawają Twoje WRC komentarze. Jak zazdroszczę Ci bliskości tylu pięknych miejsc. Ja chyba w duszy jestem obieżyświatem - nie mam niestety zbyt wielu możliwości. Trzymam kciuki za Szpiczaka !
UsuńBardzo, bardzo dziękuję za te rewelacyjne wprost informacje. Jak wciąż słabo znamy i mało wiemy o otaczającym nas świecie. Takich jak WRC, którzy na własnych nogach poznają ten świat jest, niestety niewielu. Pozdrawiam z szacunkiem i podziwem !
OdpowiedzUsuńStanisławie! Po tym wpisie jestem pewna , że listopad nie musi być smutny.
UsuńA komanetarz WRC utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Obu Wam bardzo dziękuję - może i ja odbędę jakąś wyprawę? Nie bedą to niestety góry, a może? Nie mam daleko w Świętokrzyskie :-)
Pozdrawiam.
W Świętokrzyskim znam sympatyczną miejscowość - Małogoszcz. Spałem tam kiedyś całą noc na rynku pod drewnianą wiatą straganu, kiedy zgubiłem wycieczkę licealną śladami Stefana Żeromskiego. Na własną rękę odwiedziłem jeszcze Rudę Strawczyńska, by potem wracać pociągiem do domu pod Paczkowem na Opolszczyźnie, A w ogóle to tam są niezwykle urocze górki do poznania na czele z Łysą Górą, ale tam Aniu uważaj, by nie trafić na sabat czarownic ! Lepiej przyjedź do nas w Góry Sowie lub Kamienne. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńO Górach Sowich myślę od dawna i mam je w wiosennych planach. Bardzo chciałbym zabrać ze sobą mamę i siostrę. Gdybym jeszcze miała pewność, że znajdziemy tam przewodników z taką wiedzą jak Twoja Stanisławie oraz WRC...
OdpowiedzUsuńPs. Swoją drogą: niezła przygoda ta noc pod straganem, a były jakieś konsekwencje?
Spotkania z czarownicami się nie boję :-)