sala balowa pałacu Hochbergów w Książu |
Gdyby
ktokolwiek miał jakieś wątpliwości co do tego, który to rok jest
rokiem znanego poety,
odpowiadam z całą pewnością, to właśnie umykający
rok 2013. Nieco głośniej jest o tej
rocznicy w Łodzi, mieście
urodzin Juliana Tuwima, znacznie ciszej w Warszawie, z którą Tuwim
związał się na całe
dorosłe życie. Ale Warszawa, wiadomo, żyje
w zupełnie innym świecie. Nie
ma mowy powracać pamięcią
do burzliwych czasów II Rzeczpospolitej, skoro i III, i IV
dostarczają dostatecznie dużo emocji.
Cała
energia polityków i samorządowców
jest utopiona
w bezpardonowej
walce o władzę, każde
chwyty są dozwolone.
Kultywowanie twórczości Juliana Tuwima jest z wielu różnych
powodów nie na miejscu. Między
innymi dlatego, że jego krytyczne opinie na temat rzeczywistości
społeczno-politycznej w Polsce międzywojennej są wciąż aktualne.
„Zwykłem jeździć, szanowni
panowie
Na przedniej platformie tramwaju!”
Na przedniej platformie tramwaju!”
Tak powiedział Julian
Tuwim i nie ma w tym żadnej przesady. Nie należał do ludzi, którzy
gotowi byliby przejść do tyłu tramwaju, obawiając się zderzenia
z przodu z nadjeżdżającym innym pojazdem. Swego czasu, a było to
pod koniec lat dwudziestych, kiedy to jego związki z sanacją uległy
rozluźnieniu, wywołał duże zamieszanie publikacją wiersza „Do
prostego człowieka”:
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
przylepiać zaczną obwieszczenia,
gdy „do ludności”, „do
żołnierzy”
na alarm czarny druk uderzy
i byle drab, i byle szczeniak
w odwieczne kłamstwa ich uwierzy,
że trzeba iść i z armat walić,
mordować, grabić, truć i palić,
gdy zaczną na tysięczną modłę
ojczyznę szarpać deklinacja
i łudzić kolorowym godłem,
i judzić „historyczną racją”
o piędzi, chwale i rubieży,
o ojcach, dziadach i sztandarach,
o bohaterach i ofiarach,
gdy wyjdzie biskup, pastor rabin
pobłogosławić twój karabin,
bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
że za ojczyznę - bić się trzeba;
- kiedy rozścierwi się, rozchami
wrzask liter pierwszych stron dzienników,
a stado dzikich bab – kwiatami
obrzucać zacznie „żołnierzyków”.
– O, przyjacielu nieuczony,
mój bliźni z tej czy innej ziemi!
wiedz, że na trwogę biją w dzwony
króle z panami brzuchatemi.
wiedz, że to bujda, granda zwykła,
gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
że im gdzieś nafta z ziemi sikła
i obrodziła dolarami;
że coś im w bankach nie sztymuje,
że gdzieś zwęszyli kasy pełne
lub upatrzyły tłuste szuje
cło jakieś grubsze na bawełnę.
mój bliźni z tej czy innej ziemi!
wiedz, że na trwogę biją w dzwony
króle z panami brzuchatemi.
wiedz, że to bujda, granda zwykła,
gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
że im gdzieś nafta z ziemi sikła
i obrodziła dolarami;
że coś im w bankach nie sztymuje,
że gdzieś zwęszyli kasy pełne
lub upatrzyły tłuste szuje
cło jakieś grubsze na bawełnę.
- Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
i od stolicy do stolicy
zawołaj broniąc swej krwawicy:
„Bujać – to my, panowie szlachta!”
Pacyfistyczna wymowa
tekstu nie spodobała się ani prawicowcom, ani lewicy. W 1928 roku
obserwował Tuwim piłsudczykowską milicję strzelającą do
manifestacji prowadzonej przez Adolfa Warskiego. Z krwią robotników
płynącą po ulicach odeszła jego namiętność do sanacji. Odtąd
zawsze wspierał przyjaciół mających problemy z władzą. Gdy w
1931 roku aresztowano Wata i Broniewskiego, Tuwim woził im do
więzienia paczki, a dzięki protekcji przyjaciela, wpływowego
generała Wieniawy-Długoszowskiego, załatwił aresztantom dostawy
wódki. Podziwiał kobiety – opozycjonistki. Janinie Broniewskiej i
Wandzie Wasilewskiej mówił kiedyś "Jak ja wam zazdroszczę.
Wy się nie boicie, ja się śmiertelnie boję." Ciężko
pracował, pisząc pod kilkunastoma pseudonimami, artykuły, skecze,
wiersze dla dzieci i dla dorosłych, słuchowiska, zbiory dowcipów.
Julian
Tuwim jest moim przewodnikiem po meandrach sztuki literackiej od
dziecka. W uszach nie przebrzmiały mi jeszcze przepiękne frazy jego
wierszy o Murzynku Bambo, co w Afryce mieszka, o Panu Hilarym, co
zgubił okulary, o ptasim radiu, czy pędzącej po torach
lokomotywie. I do dziś rozczula mnie wzruszający wierszyk „
Spóźniony słowik”:
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej - i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!"
Tuwim znany jest z wielu znakomitych powiedzeń, maksym, aforyzmów, które weszły na stałe do naszego języka. Oto kilka z nich:
Nawet najpiękniejsze nogi gdzieś się kończą,
Nie pożądaj żony bliźniego swego nadaremno,
Gratulacje: najuprzejmiejsza forma zawiści,
Duchowny: człowiek, który dba o nasze
życie poza grobem i w ten sposób zarabia na własne życie
doczesne,
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni pokazać listy
uwierzytelniające.
Wiersze Juliana Tuwima były natchnieniem i
inspiracją dla twórców muzyki rozrywkowej, napisano do nich także
wiele pieśni, symfonii i utworów kameralnych. Julian Tuwim jest
autorem tekstów do dwóch największych przebojów okresu
międzywojennego: Miłość ci wszystko wybaczy i Na
pierwszy znak, wykonywanych przez Hankę Ordonównę i
interpretowanych przez wielu artystów kolejnych pokoleń.
Nieśmiertelny przebój Marka Grechuty Pomarańcze i mandarynki
jest tekstem Tuwima, podobnie jak znany wszystkim Tomaszów
wyśpiewany przez Ewę Demarczyk. O wykonanie jego tekstów pokusili
się także: Czarno-Czarni, zespół Piersi, Kayah, Janusz Radek
Tatiana Okupnik, Marysia Sadowska i grupa punkowa KBTW. Piosenki do
tekstów Juliana Tuwima znalazły się na składance wydanej przez
wytwórnię 4ever Music zatytułowanej Co nam zostało z tych lat?
A oto znany tekst piosenki z repertuaru Marka
Grechuty, którego autorem jest Tuwim:
to nastraja i to podnieca
a ja lubię tuman narkozy,
a najbardziej – gdy jest kobieca.
Mówię ładnie? I melodyjnie?
zdania perlę jak z pereł kolię?
Pani patrzy – melancholijnie…
Skąd ma pani tę melancholię?
Julian Tuwim jest autorem niezliczonej ilości
znakomitych wierszy. Gdybym chciał je wymienić i przytoczyć
musiałbym skopiować przynajmniej cały „Nowy wybór wierszy” z
1956 roku, który mam pod ręką, a jest to antologia kilku tomików
wierszy Tuwima wydanych w II Rzeczpospolitej i po wojnie. Julian
Tuwim kochał język. Kochał odkrywać ciekawostki z nim związane i
sam je tworzyć. To, jak świetnie i lekko bawił się językiem
można dostrzec w całej jego twórczości. Najwyżej sobie cenię
napisany w latach trzydziestych satyryczny poemat „Bal w operze”.
Oto jego drobne fragmenty, choć zdaję sobie sprawę z tego, że
nie zastąpią one całości utworu:
„Dzisiaj wielki bal w operze !
Sam Potężny Archikrator
dał najwyższy protektorat,
wszelka dziwka majtki pierze
i na kredyt kiecki bierze.
Na ulicach ścisk i zator,
ustawili się żołnierze,
błyszczą kaski kirasjerskie,
błyszczą buty oficerskie...
Więc na schodach marmurowych
leży chodnik purpurowy,
ustawiono oleandry,
ochrypł szef - organizator,
wyfraczony krępy mandryl.
Klamki, zamki lśnią na glanc,
w blasku las ułańskich lanc...
W szatni tłok,
w lustrach - setki,
potrzaskują damskie torebki,
każda poprawia, każda zerka -
i boty, numerek, bez numerka !
I jeszcze pudrem,
i jeszcze usta,
i lustro lustrem,
i znów do lustra,
i już do loży - która? druga...
Na tajniaka tajniak mruga...
Przy bufecie - żłopanina,
parskanina, mlaskanina,
Burbon z młodym Rostakowskim
serpentynę flaków wcina,
na talerzu Donny Diany
leży wół zamordowany,
Dżawachadze, prync gruziński
rwie zębami tyłek świński.
Szach Kaukazu, po butelce
rumu cum spiritu vini,
przez pomyłkę tknął widelcem
w cyc grafini Macabrini...
W okolicznych hotelikach
całą noc robota dzika,
seksualny kontredansik,
na momencik, na kwadransik.
Na portiera tajniak mruga:
Portier owszem - portier sługa,
ta w woalu, tamta w szalu,
na kwadransik, prosto z balu,
na momencik, ot przelotem,
szybko - i na bal z powrotem...
Na ratuszu bije druga,
na tajniaka tajniak mruga,
na widowni i w sznurowni,
i pod dachem, i w kotłowni,
i pod sceną, i w bufecie,
na galerii, i w klozecie
i w dyżurce u strażaka
mruga tajniak na tajniaka...
Już z ratusza bije trzecia,
senne pola dreszcz obleciał,
dzień się rodzi.
Brzask przez szarość się przeciera,
owoc słońca krwi nabiera,
zaszeptały wiewem brzozy,
w zagajniku ptaszek gwizdnął...
Do stolicy jadą wozy
z zielenizną...
To są oczywiście tylko
drobne urywki większego utworu satyrycznego, który obnaża bez
skrupułów przepych i amoralność życia wyższych sfer ówczesnej
Warszawy w kontraście do biedy i udręki mas pracujących. Warto
byłoby z okazji roku Tuwima zorganizować właśnie teraz powszechne
czytanie „Balu w operze” w całej Polsce. To się jednak nie
stanie, bo mogłoby się okazać, że wiele się zmieniło od tamtego
czasu, ale życie stołecznych (i nie tylko stołecznych) sfer i
elitarne bale są nadal podobne do siebie.
Wpis jak zwykle na poziomie, którego chciałoby się... pogratulować!
OdpowiedzUsuńA co do Tuwima, moja niespełna 2-letnia córeczka najbardziej ze wszystkich czytanek zasłuchana jest w tomik z Abecadłem, Trąbalskim, Lokomotywą i niosącą chyba najwięcej radości Rzepką. Wystarczy tylko odpowiednio regulować tempo i głośność - efekt gwarantowany!
P z W !
To dobrze,że ma tatę, który potrafi jej to przeczytać, ale jak wiem jest to tato, który jak tuwimowski słowik spaceruje po górach piechotą. Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń