|
dom w Bobrowie w całej okazałości |
W połowie lipca 2011 roku zamiesiłem w moim blogu
relację z wycieczki do podlegnickiej wsi
- Bobrowo, w ramach panelowych
warsztatów organizowanych przez Stowarzyszenie Muzeów Domowych Dolnego Śląska.
Gościna w domu państwa Aszurkiewiczów wywarła na mnie duże wrażenie. Nie miałem
wtedy fotografii, którymi mógłbym zilustrować wyjątkowość tego miejsca.
|
ściana z obrazami legnickich artystów |
Okazuje się, że p. Ryszard nie zapomniał o tym
spotkaniu i mimo upływu czasu przesłał mi sympatyczne fotografie, a także kopie
obrazów J. H. Bocheńskiego, zdobiących ściany wiejskiego dworku, który
gospodarze zamienili w przybytek sztuki. I w ten oto sposób odżyły nie tak
zresztą dawne, sympatyczne wspomnienia.
Postanowiłem powtórzyć to wszystko, co wtedy napisałem
i wykorzystać wszystkie fotografie, za które serdecznie dziękuję. Mam nadzieję,
że moi Czytelnicy zgodzą się z tym, że jest to cudowne miejsce, a to co czynią
jego gospodarze zasługuje ze wszech miar na promocję.
|
barwne malowidło na ścianie
|
|
dzieło J. H. Bocheńskiego
|
A oto pierwotny tekst mojego postu:
Organizatorzy warsztatów w muzeum domowym pp. Krakowskich w Legnicy przygotowali niespodziankę. Był nią wyjazd
do Bobrowa, niedaleko od Legnicy
oddalonej wsi. Legnickie może zachwycić położonymi na równinnych terenach, otoczonych
lasami lub przynajmniej bujnymi kępami drzew i krzewów, uroczymi wsiami.
Podążają one coraz szybciej ścieżkami nowoczesności. W każdej z nich można
znaleźć nowo zbudowane domy tonące w kwiatach i ozdobnych krzewach, prawdziwe
oazy ciszy, zadumy, komfortu.
|
miejsce letnich spotkań towarzyskich
|
Do takiego miejsca podziwu
i swobodnej kontemplacji nad pomysłowością odbudowy wolno stojącego parterowego
domku państwa Aszurkiewiczów, zostaliśmy
zaproszeni z innego powodu. Otóż gospodarze domku okazali się mecenasami
sztuki. Od pewnego czasu urządzają w specjalnym saloniku ciągnącym się wzdłuż
całego budynku, a także na jego zewnętrznej ścianie galerie obrazów legnickich artystów malarzy, zawodowców i amatorów.
Jest to szczególny rodzaj działalności kulturalnej, bo dzieje się w maleńkiej
wioszczynie, w autentycznym plenerze, w otoczeniu zieleni drzew owocowych,
iglaków i bujnej trawy. Ozdobą ogrodu jest bogato zdobiona altana oraz
porozstawiane tu i ówdzie drewniane rzeźby figuralne miejscowego
artysty-rzeźbiarza. Tym razem mieliśmy okazję podziwiać grafikę przyjaciela
gospodarza domu,. Jana Hieronima Bocheńskiego. Znalazły się też na
wystawie symboliczne obrazy H. J. Bacy . W ten sposób mogliśmy poznać
dzieła dwóch liczących się legnickich twórców. Ale myślą przewodnią tej
wycieczki było też pokazanie rozmaitości pomysłów wokół idei muzeów domowych.
Uczynienie z domku na wsi (bo gospodarze są inżynierami związanymi z legnicką
miedzią) miniaturowej „świątyni sztuki”, to pomysł godny podziwu i
naśladowania. Przypomina on nieco znaną z literatury i związaną z „Weselem”
Wyspiańskiego bronowicką chatę, ale nie ma nic wspólnego z młodopolskim chłopomaństwem inteligentów z
Krakowa. To co robi Ryszard Aszurkiewicz wraz z żoną, to autentyczna
próba rozbudzenia potrzeby obcowania z kulturą w środowiskach inteligencji
technicznej dużego miasta, jakim jest Legnica. A każda wycieczka poza miasto,
to tylko dodatkowa atrakcja, zwłaszcza, gdy bezpośredni kontakt z kulturą ma
miejsce w takiej „świątyni sztuki i natury” jak domek Aszurkiewiczów w
Bobrowie.
Dlaczego o tym wszystkim piszę.
Otóż dlatego, że śnią mi się takie muzea domowe w naszym regionie wałbrzyskim,
a wiem że są u nas, podobni do Jerzego Rudnickiego entuzjaści, są też warunki do ich tworzenia. Potrzebna
jest iskra, która rozpali ogień. Może właśnie ten post na moim blogu okaże się
taką iskrą bożą. Może. Ach, ja marzę …!
|
rzeźba Krzysztofa Sokołowskiego z Głuchowic
|
|
obraz J. H. Bocheńskiego z Legnicy
|
Myślę, że w imieniu pp. Wandy i Ryszarda Aszurkiewiczów,
mogę zaprosić do Bobrowa moich Czytelników, chętnych do bezpośredniej konfrontacji.
To niewielka wieś, więc odszukanie tego miejsca nie sprawi kłopotu, a jego gospodarze
chętnie pokażą dzieło pasji swojego życia i fantazji.
P.S. Dwa słowa o Głuchowicach:
Jest to miejscowość około 10km na północ od Legnicy. Głuchowice znane
są z corocznych plenerów rzeźbiarskich sponsorowanych głównie przez
sołtysa,
ojca Krzysztofa. Myślę, że jest to miejsce z największym nasyceniem rzeźb
w kraju. Stoją one wzdłuż drogi, na przystankach autobusowych, w
przydomowych ogródkach. Jest ich kilkadziesiąt. Wieś została uznana za
najpiękniejszą na Dolnym Śląsku.
Świetny pomysł. Popieram idee powstawania twórczych domów, domów spotkań kulturalnych, małych muzeów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Anko za zaglądnięcie do mojego blogu i komentarz.Wiem z Twojego blogu, że sama też czynisz wszystko "własnymi rękami", by dom w którym mieszkasz, miał swoją duszę. Dlatego nie dziwię się, że doceniasz ludzi, którzy maja podobne pomysły. Serdecznie pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńRelację lipcowa przegapiłam, ale cieszę się, że wrócił Pan do tematu, bo to bardzo cenna inicjatywa, no i - bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńMoże uda się na własne oczy zobaczyć, jak wreszcie wiosną ? dotrę w rejony;)
Zachęcam Ewo do odwiedzenia Bobrowa, ale także Głuchowic, o których dowiedziałem się, że są miejscem pleneru rzeźby Zdzisława Sokołowskiego. Jestem pewien, że swoim aparatem foto potrafisz zrobić z tego czystą poezję.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Pozdrawiam !