Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 10 stycznia 2013

Renesans księżniczki Daisy



 W maju 2011 roku w moim blogu zamieściłem dość obszerny post pod tytułem „O księżniczce, która ośmieliła się być piękną i mądrą”. Rzecz dotyczyła niezwykłej osoby na trwale związanej z historią podwałbrzyskiego zamku Książ, a mianowicie księżniczki Daisy, z uwagi na swój wyjątkowy urok osobisty, zwanej Stokrotką.  O zasługach księżniczki Daisy mówiłem w porannej wałbrzyskiej emisji radia „złote przeboje”, zamieściłem też obszerny tekst na stronie internetowej www.zamek książ (restauracje, hotele, imprezy). Dla ułatwienia przypomnę wstęp tego tekstu:

„Choć na pozór brzmi to bajecznie, zapewniam że w tej opowieści nie będzie nic z ułudnego świata baśni i fantazji. To wszystko działo się naprawdę i dotyczy osób z najwyższej europejskiej półki polityki i historii.
Dwie niezwykłej urody i bogactwa rezydencje, dolnośląski zamek Książ i górnośląski pałac w Pszczynie były miejscem, gdzie toczyło się jej bujne życie, pełne doniosłych wydarzeń, w których brała aktywny udział  Minęło już ponad pół wieku od momentu kiedy wydała ostatnie tchnienie, ale dla ludzi interesujących się historią  wydaje się, że wciąż jest żywą i porusza się bezszelestnie po posadzkach marmurowych pałacu, wzbudzając tak jak dawniej podziw i ekstazę. To rzecz wyjątkowa, jak jej osobowość pasuje do architektury wnętrz, dostojności i monumentalności komnat zamkowych. 
Widzę ją na portretach sfotografowanych podczas jej pobytu w Anglii w październiku 1901 roku, w czasie którego odwiedziła studio Lafayette‘a i pozowała tu do serii zdjęć. Każde z nich daje świadectwo jej niepospolitej urody: prześliczne oczy, alabastrowa jasność twarzy i łabędziej szyi, szczupłość figury i wyjątkowo miniaturowej talii, doskonałość proporcji i ze smakiem dobrana suknia, dopełniają ten wizerunek młodości, czaru, swobody. To nieomal Mona Liza Gioconda boskiego Leonardo da Vinci, tylko zdecydowanie piękniejsza. Ten kokieteryjny uśmieszek na twarzy i brak strachu przed kamerą nie powinny nas dziwić. Księżna bowiem, która często śpiewała i występowała na prywatnych przyjęciach i dobroczynnych spektaklach, przyzwyczajona była do widowni. Wspominając swego nauczyciela śpiewu, pana Vanuchiniego z Florencji, pisała: “był zachwycony możliwościami mojego głosu i oświadczył mojemu ojcu, że będzie ze mną ćwiczył za darmo pod warunkiem, że nauczę się włoskiego i francuskiego i poświęcę się karierze śpiewaczki. Oczywiście, że byłam tym zachwycona; Od kolebki kochałam śpiew i teatr…“ 
Jej piękny głos pomógł przezwyciężyć wrogość, jaka ją otaczała w pierwszych latach życia w Niemczech. Upór, by nie zmieniać sposobu zachowania, do którego przywykła w Anglii, zdobył w końcu aprobatę męża i jego pozwolenie na publiczne występy charytatywne w Berlinie. Jeden z nich, w lutym 1909 roku, przyniósł zawrotną sumę pięciu tysięcy dwustu marek! 
Inne, jak recitale w teatrze Hotelu Pless w Szczawnie Zdroju, organizowane były dla zebrania funduszów na rzecz towarzystw dobroczynnych, którym księżna patronowała – między innymi Szkole dla Ułomnych w Wałbrzychu. 
Na innym portrecie oglądam ją jako królową Sabę na balu kostiumowym dla uczczenia Diamentowego Jubileuszu królowej Wiktorii w 1897 roku... 
Jedna z amerykańskich gazet uznała, że “nie widziano do tej pory nic piękniejszego, niż strój księżnej von Pless“. Gazeta pominęła rzecz najistotniejszą, że ten strój nie zrobiłby na nikim takiego wrażenia, gdyby nie to, że ozdobił on piękną jak stokrotka, dostojną i pogodną,  walijską księżniczkę. 
No właśnie, mówię o talentach wokalnych tajemniczej księżniczki, zachwycam się jej urodą i bogactwem strojów, a nie powiedziałem jeszcze rzeczy najważniejszej, kim ona właściwie jest?.
Nazywa się księżna Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, urodzona 28 czerwca 1873 roku, znana jako Daisy, czyli Stokrotka – arystokratka angielska związana z pałacem w Pszczynie i zamkiem Książ, najstarsza córka pułkownika Williama Cornwallis-Westa, właściciela zamku Ruthin i posiadłości Newlands   oraz Marii Adelajdy z domu Fitz-Patrick.
Warto, naprawdę warto dowiedzieć się o niej coś więcej.”


 By jednak dowiedzieć się więcej o fascynującym życiu księżniczki i powodach, dla których starałem się poruszyć opinię wałbrzyskiego świata kulturalnego i politycznego, trzeba koniecznie powrócić do mojego blogu lub strony internetowej zamku Książ. Bujne i obfitujące w zaskakujące wydarzenia życie walijskiej arystokratki zasługuje na bliższe poznanie. Można tylko w ten sposób przekonać się jak wielką rolę odegrała w historii zamku Książ i miasta Wałbrzycha, Szczawna-Zdroju i całej ziemi wałbrzyskiej.
Z tego więc względu w moim tekście pisałem, co następuje:
„Pamięć o księżnej Daisy przetrwała w opowieściach mieszkańców i nielicznych publikacjach na jej temat. Jej imieniem nazwane zostało urokliwe jeziorko położone w lasach koło Lubiechowa. Na dziedzińcu pałacu Czettritzów przy ul. Zamkowej w Wałbrzychu postawiono w 2007 roku  postument upamiętniający księżną, która zmarła obok w sąsiedniej willi. Dopiero teraz, po upadku systemu komunistycznego zaczęto z pewną nieśmiałością podkreślać jej zasługi dla Wałbrzycha. Ogromnym wydarzeniem była przeniesiona z pałacu w Pszczynie i umieszczona na jakiś czas w Książu wystawa 42 fotografii Daisy, sfotografowanej podczas jej pobytu w Anglii w październiku 1901 roku, w czasie którego odwiedziła studio Lafayette‘a i pozowała mu do serii portretów. 
Przetrwała legenda o księżniczce Daisy jako „dobrym duchu” zamku Książ  i miejmy nadzieję, że tak  pozostanie. Być może znajdzie się kiedyś miejsce w panteonie gwiazd naszego regionu, a  nasi rajcowie miasta uczczą z szacunkiem księżnę Daisy Hochberg von Pless, panią na Książu i Pszczynie, osobę tak znaczącą w dziejach zamku Książ i wyjątkową w trudnych czasach światowych zawieruch wojennych.”
Oczywiście pisząc wtedy o księżniczce Daisy nie spodziewałem się, że moje sugestie, by księżniczka stała się dobrym duchem dla promocji kulturalnej i turystycznej zarówno zamku Książ jak i całego regionu wałbrzyskiego, mogą się spełnić, a przynajmniej nie w tak krótkim czasie.
Okazuje się, że Książańska Stokrotka jest już teraz  najważniejszą i najsłynniejszą postacią historyczną Wałbrzycha i nie tylko naszego miasta, a stało się to m. in.  skutkiem odpowiednich zabiegów i przedsięwzięć dyrekcji zamku Książ, a zwłaszcza utworzeniu w zamku Książ specjalnej Fundacji, mającej na celu promocję osoby księżniczki i jej zasług dla zamku i  naszego regionu, na czele której stanął znany w środowisku wałbrzyskim dziennikarz, Mateusz Mykytyszyn.

Wrocławski Magazyn GW z 4 stycznia nowego 2013 roku donosi rzecz wręcz rewelacyjną. Otóż radni sejmiku wojewódzkiego we Wrocławiu uznali rok 2013 jako rok księżniczki Daisy von Pless na Dolnym Śląsku.

Jak pisze w obszernym artykule redaktor Beata Maciejewska: „I słusznie, bo to się opłaca. Radni sejmiku zapowiadają wprawdzie, że dzięki ustanowieniu roku 2013 rokiem księżnej von Pless „mieszkańcy województwa będą mogli uczestniczyć w realizacji szczytnych celów i wartości, które propagowała”, ale chyba lepiej od razu przyznać się, że i tak najcenniejszą wartością jest legenda księżnej-celebrytki, która była na ustach całej Europy, choć nie było jeszcze ani telewizji, ani Internetu.”
Red. Maciejewska lekkim piórem odmalowała postać księżniczki Daisy właśnie jako ówczesnej celebrytki, której największym atutem była uroda i talent w dobieraniu strojów. W tytule artykułu nazywa ją "królową lansu". Nie zgadzam się zupełnie z takim z lekka kpiarskim epitetem, a także ukazaniem księżniczki, głównie od strony jej perypetii małżeńskich. A przecież zasłynęła nie tylko z odwagi przeciwstawienia się ideologii nazistowskiej Adolfa Hitlera, posuwając się do tego, że organizowała pomoc dla więźniów obozu koncentracyjnego Gross Rosen, za co zresztą m. in.  została w 1941 roku wysiedlona z zamku Książ, ale także przynajmniej dla mnie jest autorką znakomitej książki – pamiętnika „Taniec na wulkanie”, świadczącej o jej niezwykłej mądrości i godnym podziwu negatywnym stosunku do życia arystokratycznego światka ówczesnej Europy, którego zresztą była aktywnym uczestnikiem, a także o widocznym talencie pisarskim.

Księżniczka Daisy von Pless zasługuje ze wszech miar by być Wielką. Jej zasługi docenił senat Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Wałbrzychu fundując monument na jej cześć pod murami swej siedziby w zabytkowym pałacu Czettritzów, a we Wrocławiu zbudował jej renomę były dyrektor zamku Książ, zaś obecnie radny Sejmiku Wojewódzkiego i członek Zarządu, Jerzy Tutaj. Jego zasługą jest, że patronka Wałbrzycha stanie się w bieżącym roku patronką całego Dolnego Śląska.
Zachęcam do zajrzenia do archiwum mojego blogu i poczytania o księżnej von Pless w majowym i lipcowym poście. Zastrzegam się, że z niejasnych mi przyczyn w postach z 2011 roku wymazane zostały wszystkie fotografie. Nie znajduję czasu, aby dochodzić u operatora, dlaczego tak się stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz