W maju 2011 roku w moim blogu
zamieściłem dość obszerny post pod tytułem „O księżniczce, która ośmieliła się być
piękną i mądrą”. Rzecz dotyczyła niezwykłej osoby na trwale związanej z
historią podwałbrzyskiego zamku Książ, a mianowicie księżniczki Daisy, z uwagi na swój wyjątkowy urok osobisty, zwanej Stokrotką. O zasługach księżniczki Daisy mówiłem w
porannej wałbrzyskiej emisji radia „złote przeboje”, zamieściłem też obszerny
tekst na stronie internetowej www.zamek książ (restauracje, hotele, imprezy). Dla ułatwienia przypomnę wstęp tego tekstu:
„Choć na pozór brzmi to
bajecznie, zapewniam że w tej opowieści nie będzie nic z ułudnego świata baśni
i fantazji. To wszystko działo się naprawdę i dotyczy osób z najwyższej
europejskiej półki polityki i historii.
Dwie niezwykłej urody i bogactwa
rezydencje, dolnośląski zamek Książ i górnośląski
pałac w Pszczynie były miejscem, gdzie toczyło się jej bujne życie,
pełne doniosłych wydarzeń, w których brała aktywny udział Minęło już ponad
pół wieku od momentu kiedy wydała ostatnie tchnienie, ale dla ludzi
interesujących się historią wydaje się, że wciąż jest żywą i porusza się
bezszelestnie po posadzkach marmurowych pałacu, wzbudzając tak jak dawniej podziw i
ekstazę. To rzecz wyjątkowa, jak jej osobowość pasuje do architektury wnętrz,
dostojności i monumentalności komnat zamkowych.
Widzę ją na portretach
sfotografowanych podczas jej pobytu w Anglii w październiku 1901 roku, w czasie
którego odwiedziła studio Lafayette‘a i pozowała tu do serii zdjęć. Każde z
nich daje świadectwo jej niepospolitej urody: prześliczne oczy, alabastrowa
jasność twarzy i łabędziej szyi, szczupłość figury i wyjątkowo miniaturowej
talii, doskonałość proporcji i ze smakiem dobrana suknia, dopełniają ten
wizerunek młodości, czaru, swobody. To nieomal Mona Liza Gioconda boskiego
Leonardo da Vinci, tylko zdecydowanie piękniejsza. Ten kokieteryjny uśmieszek
na twarzy i brak strachu przed kamerą nie powinny nas dziwić. Księżna bowiem,
która często śpiewała i występowała na prywatnych przyjęciach i dobroczynnych
spektaklach, przyzwyczajona była do widowni. Wspominając swego nauczyciela
śpiewu, pana Vanuchiniego z Florencji, pisała: “był zachwycony możliwościami
mojego głosu i oświadczył mojemu ojcu, że będzie ze mną ćwiczył za darmo pod
warunkiem, że nauczę się włoskiego i francuskiego i poświęcę się karierze
śpiewaczki. Oczywiście, że byłam tym zachwycona; Od kolebki kochałam śpiew i
teatr…“
Jej piękny głos pomógł
przezwyciężyć wrogość, jaka ją otaczała w pierwszych latach życia w Niemczech.
Upór, by nie zmieniać sposobu zachowania, do którego przywykła w Anglii, zdobył
w końcu aprobatę męża i jego pozwolenie na publiczne występy charytatywne w
Berlinie. Jeden z nich, w lutym 1909 roku, przyniósł zawrotną sumę pięciu
tysięcy dwustu marek!
Inne, jak recitale w teatrze
Hotelu Pless w Szczawnie Zdroju, organizowane były dla zebrania
funduszów na rzecz towarzystw dobroczynnych, którym księżna patronowała –
między innymi Szkole dla Ułomnych w Wałbrzychu.
Na innym portrecie oglądam ją
jako królową Sabę na balu kostiumowym dla uczczenia Diamentowego Jubileuszu
królowej Wiktorii w 1897 roku...
Jedna z amerykańskich gazet
uznała, że “nie widziano do tej pory nic piękniejszego, niż strój księżnej von
Pless“. Gazeta pominęła rzecz najistotniejszą, że ten strój nie zrobiłby na
nikim takiego wrażenia, gdyby nie to, że ozdobił on piękną jak stokrotka,
dostojną i pogodną, walijską księżniczkę.
No właśnie, mówię o talentach
wokalnych tajemniczej księżniczki, zachwycam się jej urodą i bogactwem strojów,
a nie powiedziałem jeszcze rzeczy najważniejszej, kim ona właściwie jest?.
Nazywa się księżna Maria
Teresa Oliwia Hochberg von Pless, urodzona 28 czerwca 1873 roku, znana
jako Daisy, czyli Stokrotka – arystokratka angielska związana z
pałacem w Pszczynie i zamkiem Książ, najstarsza córka pułkownika Williama
Cornwallis-Westa, właściciela zamku Ruthin i posiadłości Newlands
oraz Marii Adelajdy z domu Fitz-Patrick.
Warto, naprawdę warto dowiedzieć się o niej coś więcej.”
Warto, naprawdę warto dowiedzieć się o niej coś więcej.”
By jednak dowiedzieć się więcej
o fascynującym życiu księżniczki i powodach, dla których starałem się poruszyć
opinię wałbrzyskiego świata kulturalnego i politycznego, trzeba koniecznie
powrócić do mojego blogu lub strony internetowej zamku Książ. Bujne i
obfitujące w zaskakujące wydarzenia życie walijskiej arystokratki zasługuje na
bliższe poznanie. Można tylko w ten sposób przekonać się jak wielką rolę
odegrała w historii zamku Książ i miasta Wałbrzycha, Szczawna-Zdroju i całej
ziemi wałbrzyskiej.
Z tego więc względu w moim
tekście pisałem, co następuje:
„Pamięć o księżnej Daisy
przetrwała w opowieściach mieszkańców i nielicznych publikacjach na jej temat.
Jej imieniem nazwane zostało urokliwe jeziorko położone w lasach koło
Lubiechowa. Na dziedzińcu pałacu Czettritzów przy ul.
Zamkowej w Wałbrzychu postawiono w 2007 roku postument upamiętniający
księżną, która zmarła obok w sąsiedniej willi. Dopiero teraz, po
upadku systemu komunistycznego zaczęto z pewną nieśmiałością podkreślać jej
zasługi dla Wałbrzycha. Ogromnym wydarzeniem była przeniesiona z pałacu w
Pszczynie i umieszczona na jakiś czas w Książu wystawa 42 fotografii
Daisy, sfotografowanej podczas jej pobytu w Anglii w październiku 1901 roku, w
czasie którego odwiedziła studio Lafayette‘a i pozowała mu do serii portretów.
Przetrwała legenda o
księżniczce Daisy jako „dobrym duchu” zamku Książ
i miejmy nadzieję, że tak pozostanie. Być może znajdzie się kiedyś
miejsce w panteonie gwiazd naszego regionu, a nasi rajcowie miasta uczczą
z szacunkiem księżnę Daisy Hochberg von Pless, panią na Książu i Pszczynie,
osobę tak znaczącą w dziejach zamku Książ i wyjątkową w trudnych czasach
światowych zawieruch wojennych.”
Oczywiście pisząc wtedy o księżniczce
Daisy nie spodziewałem się, że moje sugestie, by księżniczka stała
się dobrym duchem dla promocji kulturalnej i turystycznej zarówno zamku Książ jak
i całego regionu wałbrzyskiego, mogą się spełnić, a przynajmniej nie w tak
krótkim czasie.
Okazuje się, że Książańska Stokrotka
jest już teraz najważniejszą i
najsłynniejszą postacią historyczną Wałbrzycha i nie tylko naszego miasta, a
stało się to m. in. skutkiem
odpowiednich zabiegów i przedsięwzięć dyrekcji zamku Książ, a zwłaszcza utworzeniu w
zamku Książ specjalnej Fundacji, mającej na celu promocję osoby księżniczki i
jej zasług dla zamku i naszego regionu,
na czele której stanął znany w środowisku wałbrzyskim dziennikarz, Mateusz Mykytyszyn.
Wrocławski Magazyn GW z 4 stycznia nowego 2013 roku donosi rzecz wręcz
rewelacyjną. Otóż radni sejmiku wojewódzkiego we Wrocławiu uznali rok 2013 jako
rok księżniczki Daisy von Pless na Dolnym Śląsku.
Jak pisze w obszernym artykule redaktor
Beata Maciejewska: „I słusznie, bo to się opłaca. Radni sejmiku zapowiadają
wprawdzie, że dzięki ustanowieniu roku 2013 rokiem księżnej von Pless „mieszkańcy
województwa będą mogli uczestniczyć w realizacji szczytnych celów i wartości,
które propagowała”, ale chyba lepiej od razu przyznać się, że i tak
najcenniejszą wartością jest legenda księżnej-celebrytki, która była na ustach
całej Europy, choć nie było jeszcze ani telewizji, ani Internetu.”
Red. Maciejewska lekkim piórem
odmalowała postać księżniczki Daisy właśnie jako ówczesnej celebrytki, której największym atutem była uroda i talent w dobieraniu strojów. W tytule artykułu nazywa ją "królową lansu". Nie
zgadzam się zupełnie z takim z lekka kpiarskim epitetem, a także ukazaniem księżniczki, głównie od strony jej perypetii małżeńskich. A przecież
zasłynęła nie tylko z odwagi przeciwstawienia się ideologii nazistowskiej
Adolfa Hitlera, posuwając się do tego, że organizowała pomoc dla więźniów obozu
koncentracyjnego Gross Rosen, za co zresztą m. in. została w 1941 roku wysiedlona z zamku Książ,
ale także przynajmniej dla mnie jest autorką znakomitej książki – pamiętnika „Taniec
na wulkanie”, świadczącej o jej niezwykłej mądrości i godnym podziwu negatywnym stosunku
do życia arystokratycznego światka ówczesnej Europy, którego zresztą była
aktywnym uczestnikiem, a także o widocznym talencie pisarskim.
Księżniczka Daisy von Pless
zasługuje ze wszech miar by być Wielką. Jej zasługi docenił senat Państwowej
Wyższej Szkoły Zawodowej w Wałbrzychu fundując monument na jej cześć pod murami
swej siedziby w zabytkowym pałacu Czettritzów, a we Wrocławiu zbudował jej
renomę były dyrektor zamku Książ, zaś obecnie radny Sejmiku Wojewódzkiego i
członek Zarządu, Jerzy Tutaj. Jego zasługą jest, że patronka Wałbrzycha stanie
się w bieżącym roku patronką całego Dolnego Śląska.
Zachęcam do zajrzenia do
archiwum mojego blogu i poczytania o księżnej von Pless w majowym i lipcowym
poście. Zastrzegam się, że z niejasnych mi przyczyn w postach z 2011 roku wymazane
zostały wszystkie fotografie. Nie znajduję czasu, aby dochodzić u operatora,
dlaczego tak się stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz