Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 15 grudnia 2015

Świąteczne delicje



Oj tak, tak, wiele osób myśli o tym, czym można by zaskoczyć gości wigilijnych, co postawić na stole jako rzecz niezwykłą, specjał, delikates. A jest w czym wybierać, bo nasze supermarkety proponują w kolorowych magazynach takie wymyślne delicje, o jakich nam się nie śniło. Wiadomo, menu wigilijnej wieczerzy uświęcone jest staropolską tradycją i musi w nim być barszczyk z uszkami, pierożki z kapustą i karp smażony panierowany, a dalej to już wszystko zależy od pomysłowości i talentów kulinarnych gospodyń domowych. Jest jeszcze sporo czasu by dokonać wyboru i osiągnąć przepisowe dwanaście dań.

A ja sobie myślę, że warto w ten wieczór wigilijny znaleźć moment ciszy, by posilić także duszę. Dobrze byłoby, gdyby to była delicja godna tego niezwykłego wieczoru.
I tak się dobrze stało, że pamięta o mnie pełna zapału i inwencji  twórczej, była Głuszyczanka, Romana Wieczaszek z Brzegu nad Odrą. 

Ale zanim napiszę o niej, to muszę dwa słowa wtrącić o samym Brzegu nad Odrą, mieście mojej młodości, w którym przez trzy lata zdobywałem w liceum pedagogicznym szlify nauczycielskie. Dziś po latach każda wzmianka o tym mieście wywołuje w mojej duszy uczucie nostalgii, równej tej Mickiewiczowskiej ze wstępu „Pana Tadeusza”. „Ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie, kto cię stracił”. Niestety, straciłem piękne, historyczne miasto, z atrakcyjnym amfiteatrem w parku miejskim, z zamkiem piastowskim nad Odrą i budzącym podziw kościołem Św. Krzyża tuż przy murach zamkowych. Dobrze, że poznałem Romanę, która mi od paru lat co rusz przypomina miasto moich lat chłopięcych.

I właśnie Romana wysłała do mnie maila następującej treści:

Stanisławie, dziele się z Toba wrażeniami. Zajrzałam przed chwilą do
notesu, w którym robię zapiski, leży na nocnej szafce. Mam  w nim dużo
tekstów,  pierwszych, nieoszlifowanych, pisanych o brzasku, gdy coś mnie
budzi. Później, gdy zaczynam przepisywać do komp., zamykam oczy i
przypominam sobie OBRAZ , podążam za nim i kreślę słowa, skreślam itd.
 Ten wiersz, który Ci wysyłam, nie wiem, kiedy i jak powstał. Czy nadal
lunatykuję, jak to było w dzieciństwie w Głuszycy? Pierwszy wiersz, w którym
całkowicie się identyfikuję z osobą mówiącą. Wyraża mnie. Jest moim całym
życiem. Nic pod względem językowym nie musze  w nim zmieniać. Niesamowite!
Nie pamiętam, kiedy go napisałam. Notes ten, nowy, mam od pól roku...


I będąc tak w szumie szklanych marzeń
z troską o życie słowa
rozglądam się z trwoga wokół
Szumią we mnie:
ptaki wolne
miłość młodzieńcza niedotknięta
smutne serce małego dziecka

Z poszumu gdzieś głęboko skrytego
jawi się miasteczko z rynkiem
co życiem słynie
Mijam ludzi, którzy nie umieją żyć chwilą
w zachwycie omamieni kolorem
plączą się i krzyczą

Z boku czekasz Ty
bez słów uśmiechem prowadzisz wśród szumu
Zamilkły krakowskie gołębie
nad ostrymi drutami
które przerażone jak ja
czyhają na pragnienia

Mijamy JĄ razem
samotną zaplataną w burze dni i nocy
ale wdziera się niepokojem w nadzieję
na początek Miłosierdzia Bożego
Jestem blada
wczoraj nie mogłam unieść Krzyża
Jak ciężkie jest wieko
które zatrzaskuje się z piskiem!

A ty uśmiechem idziesz przede mną
więc jak dziecko podążam za echem

Gdy stajemy naprzeciw
otrzymuję od Ciebie drukiem pachnącą książkę
z moim własnym imieniem dzieciństwa

Biegnę więc w zieleń lasu
w zieleń – wieczną
Jestem Twoim dzieckiem…

Tak, właśnie tak, to jest cała Romana „w szumie szklanych marzeń”, w „trosce o życie słowa”, z książką „pachnącą drukiem”, a w niej jej cudowne wiersze, w moim przekonaniu lustrzane odbicie uroków położonej w górach Głuszycy i tętniącego życiem kulturalnym Brzegu nad Odrą.
Ale miałem pisać o świątecznych delicjach, zaproponować coś na bożonarodzeniowy wieczór, by w nastrojowej ciszy podnieść się na duchu i odetchnąć z ulgą w blasku poezji. I oto jest ten świąteczny specjał, oczywiście pióra Romany:

Święta w niebie

Przy stole niebiańskim
kolorowo
wokół zapach spod pokrywki
jak zwykle mak i migdały

Mój smutek staje bezradny
wobec barw i zapachów
więc zmienia się od progu
w chwilowy niedostatek
Kiedyś w domu były progi-granice
za którymi było tylko dobrze…

Siedzimy przy stole
a wokół niebo
Smutek staje się przezroczysty
załamuje światło gwiazd
i znika

Czytam wiersz
mama uważnie słucha
tato krząta się w fartuchu
przy kaflowej kuchni
robi zaczyn do wszystkiego
z kruszonką - na moje życie

Kruszonka się rozsypuje
jak białe kwiaty czereśni
nagle  przez okno wpadają
anioły
a ja gubię  się w czasie

Znów nie zdążyłam…

I tak sobie siedzimy
w zapachu drożdżowego ciasta
i pasty do podłogi z żółtego pudełka
Czuję na głowie ciepłe dłonie
gotowe na wszystko

Choć nieco smutno i tkliwie, to jednak cudownie jest przy niebiańskim stole wigilijnym w gronie rodzinnym. Cóż kruszonka ma to do siebie, że się rozsypuje z czasem, ale dobre Anioły czuwają. I dzięki temu Romana nie ustaje w biegu, wypełnia wciąż swój notatnik perełkami słów, a od czasu do czasu próbuje się z nami podzielić zapachem świątecznego, drożdżowego ciasta. To na święta jest bardzo wskazane.
I właśnie w imieniu tych moich Czytelników, którzy znajdą w święta chwilę wytchnienia by się tymi wierszami uduchowić – dziękuję Ci Romano.

P.S. O Ramanie Więczaszek pisałem juz wiele razy w moim blogu. Zainteresowanych Jej osobą i twórczością odsyłam na adres: www. klubliterackibrzeg.pl

2 komentarze:

  1. Od Romany Więczaszek......i oczywiscie, oczy mam mokre...od tego śniegu głuszyckiego, niezwykle ciepłego...Dziękuję, łaczę się z Tobą Stanisławie i z innymi gluszyczanami oraz przyjaciółmi naszego misteczka dobrym świątecznym Słowem...

    OdpowiedzUsuń