Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 13 grudnia 2015

O naszym świętowaniu Bożego Narodzenia






I gdy wciąż wszyscy mówią, mało kto się spyta, jaki też jest cel słowa, jak słowo się czyta w sobie samym. I dziejów jego promień cały rozejrzeć mało kto ciekawy, zuchwały” - oto słowa wielkiego poety polskiego Romantyzmu, Cypriana Kamila Norwida pasujące jak ulał do utartych zwyczajów obchodzenia przez nas  świąt Bożego Narodzenia. 

Najważniejszą rzeczą w Boże Narodzenie jest choinka, są prezenty pod choinkę, kto zasiądzie przy stole no i oczywiście to wszystko co się na nim znajdzie. Na dalszym planie pozostaje często religijna istota tych świąt, potrzeba skupienia się nad rodowodem i znaczeniem  tradycji świątecznych, które powodują, że te święta mają szczególny urok i są tak bliskie naszemu sercu.

Przyjrzyjmy się na moment jednej z naszych świątecznych tradycji bożonarodzeniowych, a są to kolędy i kolędowanie. Gdy w czas Bożego Narodzenia rozbrzmiewać będą „wśród nocnej ciszy” w kościołach i domach piękne polskie kolędy, niech przynajmniej przez chwile otoczy nas blask ich urody, prostota i mądrość słów, dźwięczność melodii, to wszystko co świadczy o nieprzemijającej wartości naszych staropolskich tradycji.

Trudno oznaczyć czas, w którym pieśni bożonarodzeniowe uznano kolędami, stało się to jednak późno, chyba w XIX wieku. Wcześniej zwano je inaczej, rotułami, kantykami, pastorałkami. Największa ich ekspansja przypada na okres baroku, tj. w XVII i XVIII wieku. W następnych stuleciach powstały nowe kolędy, ale te starsze cieszą się największą popularnością. Prymat nad wszystkimi dzierży kolęda „Bóg się rodzi, moc truchleje”, będąca czymś w rodzaju hymnu, śpiewana pod koniec pasterki, a także na wszystkich uroczystościach bożonarodzeniowych w kościołach całej Polski.

Z kolędą jako pieśnią wiąże się ściśle zwyczaj kolędowania. I jedno i drugie zjawisko wywodzi się z prowincjonalnej Polski i w niej tkwi do dziś głębokimi korzeniami. Niestety obyczaj chodzenia z kolędą po domach w okresie świątecznym wyraźnie ubożeje. Dajemy się bezwiednie ogarniać obcymi naleciałościami z Zachodu, a media w sposób bezkrytyczny lansują wśród dzieci np. irlandzki „hallowen”, podczas gdy nasze o niebo piękniejsze i bogatsze kolędowanie z gwiazdą lub szopką betlejemską staje się zwyczajem anachronicznym.

Trudno się uchronić przed ekspansją sztuczności i masowej chałtury świątecznej supermarketów. Widać to wyraźnie na naszych świątecznie ustrojonych choinkach. Piękne staropolskie tradycje zdobienia choinek własnoręcznie wykonanymi stroikami i świecidełkami należą do przeszłości.

Święta bez drzewka są smutne, ale ubrać choinkę nie znaczy wcale zrobić z niej ekspozycję  ekskluzywnego sklepu. Bombki, światełka, wszelakie ozdoby są drogie. Tymczasem, spontanicznie wykonane, prymitywne wręcz ozdoby to często najpiękniejszy wystrój i wielka frajda dla dzieciaków.

Pierwszy pomysł to oczywiście łańcuchy z kolorowego papieru, które wcale nie muszą wyglądać kiczowato. Jeśli zaopatrzymy się w ładne kolory arkuszy i będziemy sklejać ciasne, grube ogniwa, otrzymamy bardzo modernistyczną przeplatankę.

Stare bombki można pięknie odnowić, używając olejowego flamastra i farbek. Dzieciaki mogą odciskać kciuki na szklanych kulach a potem dorysowywać reniferkom oczy, noski i rogi. Przy pomocy kleju i różnych tkanin oraz wełny stworzymy bombki-kukiełki, którym można nadawać imiona i tworzyć całe historie. Pięknie na drzewku wyglądają też domowej roboty pierniczki, jesienne liście wysuszone i polakierowane na złoto lub srebrno, płatki śniegu wycięte z papieru, kulki waty, a także małe zabawki typu pluszowy miś czy ludziki z plasteliny. Im bardziej kreatywnie, tym fajniej, a przygotowania ozdób mogą ruszyć pełną parą już od początku grudnia.

Mamy szerokie pole do popisu w urządzaniu wieczerzy wigilijnej i pomysłu na całe święta. Byłoby dość oryginalnie, gdyby zaplanować rodzinne spacery na „łono natury”, odwiedziny znajomych lub wycieczki do lasu, w góry. Nie możemy zapomnieć o istocie świąt, o ich religijnym przesłaniu, o potrzebie modlitwy lub skupienia, docenieniu wartości staropolskich obrzędów, kolęd i kolędowania.

Czy ktoś z nas ma jakiekolwiek wątpliwości, gdzie się faktycznie urodziło Dzieciątko Jezus? Chyba nikt. Wszyscy wiemy, że miało to miejsce w stajence betlejemskiej. Znamy tę stajenkę z kolorowych kartek świątecznych i z urządzanych w kościołach sugestywnych szopek. Jest tam w centralnym miejscu maleńki Jezusek z lekka okryty białym płótnem w żłobie na sianku położony, obok pochylona nad nim jego matka Maryja, dalej z tyłu stojący Józef, no i niezbędne atrybuty - zwierzęta stajenne - wół, osiołek, owieczki, często też pasterze, a z tyłu w tle Aniołowie. Bywa też, że w stajence są już przybyli z daleka w barwnych szatach Trzej Królowie Monarchowie.
Znamy też szopkę betlejemską z naszych nastrojowych kolęd i ustnych przekazów księży, poczynając od lekcji religii, a na uroczystych kazaniach kończąc.
Okazuje się jednak, że z faktycznym miejscem narodzenia Chrystusa mamy sporo niejasności.
Według Ewangelii Zbawiciel przyszedł na świat w Betlejem i właśnie w murach miasta pasterze zgodnie z wezwaniem Anioła mieli szukać „niemowlęcia owiniętego w pieluszki i leżącego w żłobie” (Ewang. Św. Łukasza). Rozszerzająca się wersja o narodzinach Jezusa w ubogiej stajence poza murami miasta nie jest zgodna z logiką i znajomością realiów historycznych, tak samo, jak to, że był to drewniany żłobek, jaki zwykle oglądamy na obrazkach lub widzimy w szopkach? Jak można sądzić z historii takim żłobem było najpewniej wykute w ścianie jaskini miejsce przeznaczone do rzucania bydłu karmy. Najczęściej zaś jaskinia stanowiła wówczas w wielu domach mieszkalnych ich część, bo były to domy parterowe, w których na noc znajdowały też schronienie zwierzęta domowe.

Józef i Maryja przybyli tu z Nazaretu w związku ze spisem ludności. Józef najprawdopodobniej wywodził się z Betlejem więc podlegał spisowi w tym mieście. Trudno wyjaśnić, dlaczego zdecydowano się na pieszą wędrówkę z Nazaretu do Betlejem akurat w tym momencie, kiedy Maryja spodziewała się dziecka. Obydwoje przybyli tu wraz z dobytkiem, najprawdopodobniej z objuczonym osłem i zamiarem pozostania  na dłużej. Józef pukał do drzwi, prosząc o gościnę, ale nie znalazł miejsca w gospodzie. Powodem mogło być to, że miasteczko było przepełnione ludźmi, którzy przybyli tu dla spisu, a Maryja nie chciała nocować w izbie wypełnionej nieznajomymi, bo spodziewała się rozwiązania. Trudno przypuszczać, że przed Józefem i Maryją zatrzaśnięto drzwi, bowiem gościnność na Wschodzie była rzeczą świętą, a Józef mógł mieć w Betlejem członków rodziny. Warto wiedzieć, że słowo „gospoda” nie oznacza w tym przypadku czegoś w rodzaju karczmy, hoteliku lub domu noclegowego. Tak nazwano wówczas miejsce otoczone murem, w części zadaszone, gdzie pod dachem nocowali ludzie, a zwierzęta stały obok pod gołym niebem. A jeśli zabrakło miejsca w gospodzie, domownicy lub przybysze nocowali razem ze zwierzętami. Jest rzeczą zrozumiałą, że miejsce wypełnione gośćmi nie było do przyjęcia dla Maryi w jej stanie brzemiennym. Potrzebowała cichego kącika, gdzie mogłaby urodzić. Toteż szukali go z Józefem i w końcu znaleźli miejsce odosobnione, niestety, niezbyt komfortowe. Nie ma tu jednak mowy o tym, iż nie otwarto im drzwi lub też wyrzucono z gospody., bo byli zbyt biedni.

Gdzie więc Maryja urodziła Boże Dziecię: w domu, jaskini, szopie, oborze ? Ewangelista Łukasz podaje, iż „porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Można sądzić, że po prostu Maryja znalazła ciche miejsce w części domu, w którym na noc przymykano zwierzęta, a gdy powiła dzieciątko, położyła je tam, gdzie był żłób wykuty w skale.
Jednak Chrystus urodził się w samym Betlejem, a nie poza miastem, w jakiejś jaskini na polu pasterskim.

Pierwszą wizytę ubogiemu Dzieciątku w Betlejem, jak głosi tradycja religijna, złożyli równie biedni pasterze, którym anioł obwieścił tejże nocy narodzenie się Mesjasza.

Nie będę rozwijał tej kwestii, skąd się wziął wśród pasterzy anioł i dlaczego właśnie oni, a w dalszej kolejności Trzej Mędrcy byli tymi, którzy jako pierwsi oddali cześć Nowonarodzonemu, bo są to sprawy mieszczące się w sferze bardziej metafizycznej niż historycznej, realnej. W ogóle Boże Narodzenie obrosło legendą, tak że dziś trudno oddzielić prawdę od fikcji. Wiadomo, że Ewangeliści pisali o tym fakcie bardzo powściągliwie, pozostawiając wiele znaków zapytania.

Czy Rodzina Święta pozostała przez dłuższy czas w tym prymitywnym miejscu, gdzie Dzieciątko przyszło na świat ? Na pewno nie. Józef na drugi dzień zrobił wszystko, by przenieść je do zadaszonej części gospody. W każdym razie, gdy przybyli Mędrcy, zastali Rodzinę Świętą w „domu”, a nie w jakiejś walącej się szopie czy jaskini.

Skąd więc się wzięła stajenka betlejemska ? Możemy to sobie łatwo wyjaśnić, bo jest klasycznym przykładem jak rodzą się różnego rodzaju mity. To po prostu wytwór ludzkiej fantazji. Nie należy odnosić się  do tego negatywnie, wręcz odwrotnie - pozytywnie, gdyż służy  dobremu celowi. Czyni misterium narodzin Jezusa Chrystusa bliższym naszej duszy i sercu..
Stajenka wiejska jest bardziej swojska, niż orientalna grota wykuta w skale, a ponieważ szopka zadomowiła się mocno w naszej tradycji świątecznej nie ma powodów by tym się przejmować.
O historii związanej z narodzeniem Jezusa znajdziemy wiele innych szczegółów w  interesującej „Książce Bożonarodzeniowej” wydanej przez Kolonię Limited w 1993 roku we Wrocławiu. Myślę, że warto w okresie świątecznym pogłębiać naszą wiedzę o istocie i nieprzemijających wartościach tradycji Bożego Narodzenia.

Zaś my Wałbrzyszanie zadbajmy o to, by świętom Bożego Narodzenia i Nowego Roku nadać rodzime, polskie akcenty. Jest to szczególnie ważne na tej ziemi, która po kilku wiekach powróciła do Polski i stała się naszym domem rodzinnym, naszą ziemią ojczystą. 

Miłych, rozbrzmiewających staropolskimi kolędami i bogatych w rodzime obrzędy świąt, życzę jak najcieplej i jak najserdeczniej wszystkim moim Czytelnikom !

1 komentarz:

  1. Drogi Staszku! Jestem długoletnim czytelnikiem Twojego blogu a więc z radością przyjmuję życzenia świąteczne.Podobnie jak Ty, życzę Tobie i Twojej rodzinie radosnych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego nowego roku.Ponadto Tobie życzę wytrwałości i pomysłowości w pisaniu blogu.Pozdrawiam Bronek.

    OdpowiedzUsuń