miasto czeka na swoja historię |
Wiemy już o tym, że
bulwersująca internautów całego świata próba ograniczenia „swobody
twórczej” w Internecie znana jako „Acta”
została odłożona ad acta.. Póki co możemy pisać dowoli co nam się chce, nie
trzymać się faktów, korzystać z dorobku innych autorów, dodawać własne opinie i
interpretacje. W komentarzach możemy też pisać, co nam ślina na język
przyniesie. Mamy wreszcie swobodę, by bez żadnych hamulców i ograniczeń
pokazać głębię swej duszy i piękno
języka, a inaczej myślących wyzwać od najgorszych, zmieszać z błotem, zdeptać,
znieważyć, skompromitować. Może się to podobać lub nie, ale tak jest. Niestety,
zwolenników i obrońców takiego stanu rzeczy jest o niebo więcej niż niedoszłych
reformatorów.
„Internet dla
internautów jest najbardziej wiarygodny, bo podoba im się tylko to, co sami
napiszą” - stwierdza w którymś z cotygodniowych felietonów „Gazety
Telewizyjnej” Michał Ogórek. Przyznaję
się do tego. Mnie się też najbardziej podoba to, co sam napiszę. Ale
często korzystam z myśli i spostrzeżeń komentatorów. Staram się o tym
informować, by nie umknęło to naszej uwadze, a tym samym chronić prawa
autorskie.
Przytoczę jeszcze jedną
przekorną sugestię Ogórka z innego
felietonu w „GW”, w którym staje on w obronie głośnej piosenkarki Dody
Elektrody, skazanej przez sąd za naruszenie uczuć religijnych insynuacją, że
prorocy biblijni pisali Pismo Święte „narajani
i napruci”. A przecież w środowisku show-biznesu muzyczno-piosenkarskiego
taki sposób tworzenia jest przejawem normalności i może budzić tylko podziw i
uznanie – pointuje M. Ogórek.
Osobiście uważam
jakiekolwiek prawne zakazy ograniczające wolność słowa za nieskuteczne, co nie
znaczy że należy się godzić z przekraczaniem powszechnie przyjętych norm. Na
ogół mamy taką samą możliwość, aby bronić swojej godności i przeciwstawiać niesłusznym pomówieniom, jak ci którzy się tego
dopuszczają, choć wiadomo, że raz wylane na kogoś pomyje wymagają wiele
zabiegów, by się z nich oczyścić, a często plama pozostaje na zawsze.
Myślę że to nie jest
takie złe, co robię w internecie choć nie jest efektem upojnego transu, ani
skutkiem narajenia i naprucia. Nie mogę więc liczyć na popularność w
środowiskach młodzieżowej subkultury. Jest to mój sposób komunikowania się z
bliskimi mi wiekiem i inteligencją osobami. Na tym polega istota blogowania, by
do otaczającego nas świata móc wyrazić własny stosunek, by dzielić się swoimi
przemyśleniami Wiadomo, że nie do wszystkich można trafić, że nie wszystkim to
się spodoba, ale w takiej sytuacji każdy internauta może zgasić ekran lub
poszukać czegoś innego.
Pokąd będę czytany i
nie zabraknie mi tematów, które mogą być interesujące, nie zgaszę ikonki z
napisem – nowy post. To o czym mówię dotyczy
mojego internetowego blogu „tu jest mój dom”.
Dzięki internetowi mam
niebywałą okazję do pochwalenia się swoją inwencją twórczą. A ponadto, gdyby
nie internet promocja każdej nowo napisanej książki lub artykułu do gazety
byłaby znacznie trudniejsza.
Dziś wracam właśnie do
wcześniej już sygnalizowanej sprawy. Dotyczy ona mojej nowej książki –
„Głuszyca – miasto włókniarzy”. Pochwaliłem się w blogu jak najszybciej tą
nowiną, kiedy tylko zostałem pozytywnie zmotywowany przez nowego burmistrza
deklaracją pomocy w jej wydaniu. Nawet zamieściłem pierwszy rozdział o tym, jak
Głuszyca zyskała status miasta. Mało tego, przymierzam się, by zamieścić w
blogu jeszcze inne rozdziały tej książki. Uczynię to bez najmniejszych wyrzutów
sumienia, bo moje promowanie się jest absolutnie bezinteresowne. Nie służy niczemu
innemu jak tylko propagowaniu wiedzy o swoim miejscu zamieszkania. Z moich
książek, tak samo jak z notatek blogowych, nie czerpię dochodów. Piszę je, bo
chcę by coś po mnie pozostało, jakiś materialny ślad mojej egzystencji. To tak
samo jak budząca najwyższy podziw pasja mojego kolegi fryzjera, który za
ciężko zarobione pieniądze od wielu lat wciąż buduje coś nowego. Przecież on
tego nie zabierze ze sobą do grobu. To wszystko pozostanie i będzie służyć
potomnym. I wcale nie jest pewne, że to będą potomkowie jego rodziny. Nie to
jest najważniejsze. Ważne jest to, że on robi to co umie, co mu daje satysfakcję
i pozwoli zachować materialny ślad jego ziemskiego bytowania.
Mam cichą nadzieję, że
w ten oto sposób pobudziłem zainteresowanie Czytelników blogu moją nową książką.
Tymczasem tak jak na marcowego pierwiosnka, tak samo na książkę musimy poczekać - do
wiosny. Do tej pory, jeśli uda się ją wydrukować wcześniej będzie ona
odłożona ad acta, czyli zamknięta w
szafie wydawcy. Nie wolno będzie jej nikomu pokazać na oczy. Premiera książki
będzie miała miejsce wraz z uroczystością otwarcia Muzeum Głuszyckich
Włókniarzy To jest plan działania zaiste sza(r)mancki. Poznałem go w
nowoczesnych supermarketach. Tam pozwala się konsumentowi liznąć produkt i po
zapoznaniu organoleptycznym podjąć decyzję o zakupie. Dla Państwa mam na dziś
li tylko obietnicę, że książkę będzie można pokosztować wcześniej na moim blogu.
A trzeba przyznać, że książkę ważną, bo dotąd nikt jeszcze nie pisał na ten
temat. Prawdziwa uczta, czyli zetknięcie się z prawdziwą książką o Głuszycy
czeka nas w Centrum Kultury w Głuszycy,
a kiedy dokładnie, to się jeszcze okaże.
N ie jest źle, termin wiosenny jest bardzo bliski.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wersja elektroniczna też jest w planach?
Podpowiadam - możliwość dotarcia do szerszego odbiorcy daje umieszczenie książki w spisie lektur na legimi.com.
Sama korzystam od niemal dwóch lat z tej opcji wypożyczania książęk, mało odpłatnej, że tak powiem, a daleko tańszej niż kupowanie każdej pozycji z osobna i chwalę sobie bardzo.
Proszę się zainteresować, czy też raczej - zainteresować wydawcę;)
Staszku!Tak jak już wielokrotnie pisałem mnie osobiście Twój blog bardzo odpowiada.W tym nie jestem osamotniony,ponieważ jak przeglądam ilu osobom się podoba,to utwierdza mnie w przekonaniu,że masz dużo zwolenników.A ponadto co jest również b.wazne piszesz piękną polszczyzną co może być nauką dla innych.Dzisiaj mało wykształconych w tym dziennikarzy umie tak pięknie pisać/o politykach nie będę wspominał bo oni sobą niewiele prezentują/ A o Ogórku nie będę pisał bo jego poglądy są dalekie od moich.Pozdrawiam Bronek
OdpowiedzUsuńDziękuję Bronku za uznanie. Jeśli już masz awersję do Ogórka pana, to radzę z dobrego serca, zainteresuj się kandydatką, panią Ogórek. Zgodzisz się ze mną, że przynajmniej jest na czym zawiesić oko. Wszystkiego miłego !
OdpowiedzUsuńKANDYDATKA p.Millera jest ciekawa ale tylko ze względu na urodę.A ja mimo wszystko wolę BRONKA i na niego oddam swój głos.Pozdrawiam Bronek
OdpowiedzUsuńRośliny nie mówią,są nieme ! Ale czyż możemy powiedzieć dlaczego pani Ogórek nic nie mówi?
OdpowiedzUsuńWidzimy,że żyje,że czuje,że się uśmiecha-może z nami wyborcami tylko mówić nie chce?
A może na widok naszych szpetnych mediów jej drżące serce przenika bojaźń,przestrach,uczucie niemocy: jakże ma mówić?
A gdyby tak jeszcze pani Ogórek zechciała mówić słowami poezji,to wyszła by zwycięsko w wyborach prezydenckich jako Fenix z popiołów.
Bo czyż zestawienie kobiety ze sztukami pięknymi i wykazanie znaczenia tych ostatnich dla pierwszej jest czymś nowym?
Czyż to od czasów średniowiecznej romantyki wyrazy:kobieta i piękność,nie stały się synonimami,których rozerwać nie można?
Alcybiades świadczy u Platona,że milczący Sokrates jest szpetny,ale mówiący pięknym.
Podobnież opowiadają,że tak odstraszająco brzydki mężczyzna,jak Mirabeu,wywoływał zachwyt najpiękniejszych kobiet,gdy tylko zaczął mówić,a mowę wspierał żywą gestykulacją.
Pozostali kandydaci na fotel prezydenta są szpetni,mówią od rzeczy-może nadrobią te wady gestykulacją,bo szkolą się u fachowców za pieniądze podatników.
Pozdrawiam:)
Doktor Ogórek odezwie się jak minie sezon ogórkowy w mediach. Póki co trzeba się koncentrować na zbieraniu podpisów. Zgadzam się z Henrykiem w całej linii. Jak zacznie przemawiać wierszem, to nie będzie mieć sobie równych, nie bedzie się liczyć nawet ostatnia Deska ratunku dla Polski.
OdpowiedzUsuńPóki co ja też stawiam na Bronka, ze względu na Bronka z Piławy, ale w maju to wszystko może się zmienić.
Która piękniejsza Daisy,Shelagh,czy Beata Stella Tanner?
Usuń"forum.alexanderpalace.org/index.php?topic=301.0"
Zdanie Napoleona I jest dobrze znane,powiedział,że zepsucie nowszego społeczeństwa wynikło głównie z tego iż mężczyźni zbyt dobrze obchodzili się z kobietami,że im dozwalali wywierać wpływ na życie publiczne,zamiast je zamknąć w domu.
Natomiast Eliza Orzeszkowa żądała od kobiet"aby przebijały mury i przepływały morza".
Bo cóż można nowego powiedzieć,czego by już dawno nie usłyszały nasze niewiasty,garnące się tak skwapliwie do polityki,jakby chciały zadać kłam literalnemu pochodzeniu swej nazwy-niewiast?
Tutaj pojawiają się od czasu do czasu ciekawe ploteczki na temat rodu Hochbergów i innych monarchii:
"royalmusingsblogspotcom.blogspot.com"
:)
Bardzo lubię czytać Pańską polszczyznę. Idzie się naprawdę dużo nauczyć od Pana :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to usłyszeć. Dziękuję. Osobiście oceniam siebie bardziej surowo,ale najczęściej z powodu pośpiechu umieszczam jakiś tekst w blogu, a później dostrzegam mankamenty. Pozdrawiam mile i serdecznie!
OdpowiedzUsuń