Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 29 maja 2013

Niedziela w Wałbrzyskim








 Komentarz WRC z Nowej Rudy do mojego postu „Powoli, ale do przodu” zasługuje na uwagę. Jest dla mnie wyrazem uznania i potwierdzeniem, że zachęta do odwiedzenia różnych zakątków bliskiej mi ziemi wałbrzyskiej nie jest na wyrost. Cieszę się, że moje fascynacje znalazły aprobatę u, jak się okazuje z licznych komentarzy, zaangażowanego turysty i przyrodnika, aktywnego uczestnika życia społeczno-kulturalnego swojej „małej ojczyzny” – „hrabstwa kłodzkiego”. Ale oddaję mu głos:

„Zachęcony poprzednim Pańskim postem i piękną pogodą, wyruszyłem w niedzielę na rekonesans do Krainy Tajemnic i Przygody - i nie tylko przez Głuszycę do Łomnicy.
W łowisku "Złota Woda" śniadanie - smażony pstrąg i przegląd „artefaktów" w dwóch chatach. No i widoki zapierające dech w piersiach, przepiękne góry wokół, jak okiem sięgnąć. Dalej przez Grzmiącą do Sokołowska. Głębokie doliny, strome zbocza Gór Kamiennych (Sudeckie Tatry) i wszędzie niezwykła majowa zieleń,  kwiaty w ogrodach pensjonatów - raj. A do tego na błękitnym niebie wirujące, kolorowe paralotnie. Dodam, że pierwsze narty w Sudetach Środkowych i Wschodnich pojawiły się właśnie w Sokołowsku, przywiózł je norweski kuracjusz
.
I tak dotarłem do Mieroszowa. W Łącznej zwiedziłem ZOO i przez Wałbrzych, Niedźwiedzicę dotarłem do Zagórza Śl. Z wysokości Niedźwiedzicy widoki niesamowite na Góry Sowie. I wszędzie zapraszają obiekty agroturystyki.

Z Zagórza Śl. do Sierpnicy, ale po drodze mała przekąska w "Młynie” w Olszyńcu. W Sierpnicy agroturystyka zaprasza na każdym kroku.

A "hotelik" Pani Magdy Indrian, to piękny, duży obiekt - umówiłem się na konie, bo czas naglił. Jeszcze zajrzałem do "Osówki" (nie miałem kurtki) i nad stawy w Głuszycy, gdzie dawno temu łowiłem raki. W Walimiu zapaliłem znicz na zbiorowych mogiłach tysięcy pomordowanych w "Riese" i kurs na najpiękniejszą przełęcz w G.Sowich – Przełęcz .Walimską  (Sieben-Kurfursten).

W latach 60-tych XIX w, schronisko na przeł. posiadało dużą stajnię dla koni. Ale po co?
W tamtych czasach do Wałbrzycha nie docierała jeszcze kolej - tylko do Świebodzic. Węgiel z wałbrzyskich kopalń był dowożony do Świebodzic wozami ciągnionymi przez konie .Zaprzęgami konnymi wożono węgiel z Wałbrzycha przez  Przeł. Walimską do Dzierżoniowa, Pieszyc i Bielawy. Konie po przebyciu "drogi głodu" (Hungerstrase - obecnie ulica Janusza Kuliga, rajdowcy!) były zmęczone i wymieniano je na przełęczy na "świeże". "Droga głodu" nie była wówczas jeszcze pokryta kostką.

Do Hrabstwa Kł. dotarłem o godz.19-tej po przejechaniu 235 km.

Zgadzam się z Panem, że wszystko idzie "powoli, ale do przodu". Pozdrawiam: WRC.”

WRC dodał jeszcze w kolejnym wpisie, że w Głuszycy obejrzał też galerię w jadłodajni „Finezja”.
Jestem pełen podziwu dla WRC, wiernego Czytelnika mojego blogu i anonimowego komentatora.  Trudno byłoby wymyślić ciekawszą trasę niedzielnej eskapady. A ponadto z uznaniem odczytuję Jego komentarze pełne interesujących i ważnych uzupełnień i rozwinięć tego co napisałem. To ogromna satysfakcja mieć takiego „znajomego”, choć żałuję, że po drodze nie zawadził o moja „hacjendę”. Adres jest mu znany, bo przysyła mi od czasu do czasu zdjęcia ze swojego uroczego ogrodu i pięknej ziemi noworudzkiej. Może więc następnym razem, np. po to by zobaczyć kaczkę w kamieniołomach, zatrzyma się na ul. Warskiego, by obejrzeć mój ogródek przydomowy.  Zapraszam.

7 komentarzy:

  1. Dziękuję za uznanie i zaproszenie,jest to dla mnie zaszczyt.Cieszę się również,że mogę podzielić się z Panem i czytelnikami Pana postów moimi"skromnymi"komentarzami.Bo nieraz się zastanawiam czy nie zanudzam tak długimi komentarzami.A dzisiaj zapraszam do obserwacji tej przemiłej rodzinki,którą interesuję się od założenia gniazda."www.ittv.pl/bociany/aplet/index/php."
    A kto lubi przemiłe pluszaki to tutaj:"www.sandiegozoo.org/pandacam"
    Pozdrawiam:))WRC.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo pracy musiał Pan włożyć,aby doprowadzić ogródek do tak bajecznego wyglądu co widać na powyższych zdjęciach.Ale teraz można cieszyć oczy barwami kwitnących smagliczek,floksów,skalnic,rojników,rozchodników.Praca w ogrodzie musi Panu sprawiać przyjemność,bo rośliny to wyczuwają i rosną ze zdwojoną energią,co widać po okazałych krzaczkach truskawek.A jak pogoda dopisze,to To maleństwo ukryte wśród kwiecia,będzie korzystać z dobrodziejstw ogrodu.
    U mnie w ogródku też mam takiego pomocnika,który nauczył się wreszcie poruszać po ścieżkach,nie robi już sobie skrótów przez grządki.Przyniesie czasem garść stokrotek i trzeba pleść wianek.Pozdrawiam:)WRC.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się przyznać ze skruchą, że ogródek to zasługa mojej żony. Ja tam bywam rzadziej przy potrzebie cięższych robót, zaś maleństwo, to "dzieło" mojej córki, podobnie jak fotografie. Ale razem stanowimy uzupełniający się konglomerat.Dziękuję WRC za fachowe nazwanie tych wszystkich "mieszkańców" skalniaka, zresztą jakie piękne nazwy - smagliczka, rojnik, rozchodnik. Czy jest coś piękniejszego od zainteresowania przyrodą?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyrazy uznania i szacunku dla żony,ogródeczek-perełka.Pozdrawiam serdecznie:)WRC.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki mały apel.Ponieważ chodzę często po górach,widzę wiele ludzkiej bezmyślności.Kiedyś pojawienie się większej ilości gadów,świadczyło o inwazji gryzoni,co oznaczało z kolei obfite zbiory zbóż.Gadów jest więcej,giną więc z rąk człowieka,z powodu braku wiedzy na ich temat.
    Piąte przykazanie DEKALOGU zabrania odbierania życia.Nie mamy prawa zabijać niewinnych zwierząt.Żmija nigdy nie będzie ścigać człowieka żeby go ukąsić.A padalec to prawdziwy skarb naszych pięknych gór.Kiedyś podczas długich wędrówek spotykałem węże Eskulapa-już ich nie spotykam od wielu lat.Można spotkać jeszcze gniewosza,który udaje groźnego gdy wejdzie mu się w drogę.Syczy i udaje ,że jest bardzo rozgniewany(stąd nazwa),a tak naprawdę to groźny jest tylko dla myszy.I jeszcze piękny pływak-zaskroniec-łowca żab,często jeszcze je spotykam w naszych okolicach.NIE ZABIJAJ!!!
    WRC.

    OdpowiedzUsuń
  6. 24.05.13.-spakowałem plecak i o godz.20.oo ruszyłem na Wielką Sowę.Na Wielkiej Sowie zameldowałem się przed kamerami internetowymi,żeby domownicy wiedzieli,że dotarłem na uroczystość 107 urodzin wieży,cały i zdrowy.
    Było dużo młodzieży i seniorów.Przy ogniskach nikt nie czuł zimna.Wracałem o godz.1.oo.Miałem dwie lampki,jedną na zapas.
    Oczywiście nie zapomniałem o Znaczku Turystycznym,wydanym specjalnie na tą okazję.Mały drewniany krążek,wykonany ręcznie,a sprawia mi kolekcjonerowi wiele radości.Mam dopiero kilka sztuk,w wielu miejscach zapomniałem o nie spytać.Ot,choćby niedawna wycieczka po Ziemi Wałbrzyskiej,miałbym o 7 krążków więcej.Dobrze jest zarazić tą ideą dzieci i młodzież,która nie odchodzi od komputera.Zbieranie ZT jest doskonałym sposobem na większą aktywność fizyczną i poznanie piękna naszego kraju.Dzisiaj dodałem do kolekcji następne 3 ZT.
    A pod tym linkiem można się bardzo dużo dowiedzieć o zbieraniu ZT.Polecam!
    "www.znaczkiturystyczne.pl"Pozdrawiam:))WRC.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spodziewam się, że takich "nocnych Marków" było na Wielkiej Sowie więcej. Należą się im nie tylko znaczki. Kiedyś zbierało się pieczątki by zdobyć odznakę OTP. Myślę, że najcenniejszymi są osobiste doznania i pamięć o tej przejmującej nocy, zwłaszcza jeśli WRC powracał pieszo sam do N. Rudy.
    A teraz szukam informacji na temat zbieractwa znaczków, tym razem nie pocztowych lecz turystycznych. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń