betonowy bunkier - jedna z wielu, zagadek Ludwikowic |
Tajemnicza"Muchołapka" |
Niezawodny WRC z Nowej Rudy
wzbogacił mój ostatni post niezwykle intrygującym komentarzem:
„Otóż wczoraj wreszcie, pomimo
nie sprzyjającej pogody zdecydowałem się na wyprawę w okolice owiane legendami
i mitami. A mianowicie do tajemniczej konstrukcji o niewiadomym przeznaczeniu
jakim jest słynna "Muchołapka". Teren wokół "Muchołapki"
został wreszcie doprowadzony do porządku dzięki chłopakom z grup
eksploracyjnych, ale "zbiornik" na wodę ze skraplającej się pary jest
zasypany, a tam ukryta jest cała tajemnica przeznaczenia
"Muchołapki". Doskonale pamiętam jak to wyglądało. Podobną
konstrukcję -ale mniejszą - pamiętam z Gór Wałbrzyskich (lata 60-te) na Górze
Barbarka. Były tam też zamurowane sztolnie (Ernesteine Stollen)”.
Dla wielu moich Czytelników i
„Muchołapka”, i Miłków, i zaszyty w
lasach na zboczach Włodyki (612
m. npm.) i Gontowej (717 m. npm.) kompleks
tajemniczych bunkrów, podziemnych sztolni i naziemnych zabudowań z czasów
przedwojennych i burzliwych lat II wojny światowej, a więc to wszystko, co
działo się wówczas w gminie Ludwikowice Kłodzkie, to zupełna terra incognita.
Tego się nie da opowiedzieć, temu trzeba
poświęcić trochę czasu, by moc na własnych nogach pobuszować po okolicy.
Odkrywając kolejne „niespodzianki” betonowych obiektów podziemnych, magazynów,
odkrytych włazów do sztolni, kominów wentylacyjnych, studzienek i wreszcie ceglanych resztek budowli naziemnych, a jest
ich bez liku, możemy odnieść wrażenie, że znajdujemy się w abstrakcyjnym
świecie fantasmagorii. To tak jakbyśmy odsłaniali starożytne zabytki
legendarnej Niniwy lub Babilonu. Co to wszystko ma znaczyć, jakiemu celowi
miało służyć? Co to był za projekt architektoniczny z wykorzystaniem naziemnych
urządzeń infrastruktury i podziemnych sztolni i hal . Kto był jego autorem?
To są zagadki sztuki militarnej objęte tajemnicą
wojskową, na które już chyba nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. Wszelkie
powojenne próby penetracji podziemnych labiryntów nie przyniosły pożądanych
skutków, dostęp do większości z nich blokują niemieckie zabezpieczenia.
Pozostawione „ślepemu losowi” obiekty ogólnodostępne nie pozwalają na jasne i
nie budzące wątpliwości stwierdzenie ich faktycznego przeznaczenia. Nie stały
się one punktem zainteresowania odpowiednich służb władzy ludowej zaraz po
wojnie. W miarę upływu lat uległy dewastacji. Po fabryce amunicji pozostały
tylko ruiny. Betonowe budynki z maskowaniem na dachach wytrzymały najlepiej
trudy przemian, po innych zostały resztki murów. Ciekawym miejscem jest wzgórze
magazynów, gdzie ukryte są betonowe bunkry najprawdopodobniej wyrobów gotowych.
Można tam dotrzeć w miarę przejezdną betonówką, chociaż liczy ona sobie ponad
70 lat. Na szczycie „autostrada” się
kończy w lesie, przy ruinach wartowni. Interesującym się tym kompleksem
badaczom i poszukiwaczom pozostaje tylko
snucie hipotez o podziemnych laboratoriach, których celem mogła być produkcja, np.
„latających talerzy”. Są świadkowie, którzy obserwowali pod koniec wojny ukazujące
się na niebie latające szklane kopuły otoczone poziomym pierścieniem. Kule,
opisane powyżej wzbogacone w kamery, mogą być jednym z wielu wynalazków
hitlerowców, które wykraczały poza ich epokę (obok rakiet V2 wyposażonych w
pierwowzór komputera).
Jednym z projektów wykorzystania wynalazków mógł
być "Chronos". Jego głównym elementem miał być napęd oparty na dwóch
wirujących w przeciwne strony dyskach wypełnionych rtęcią. Same już dyski,
obracając się z olbrzymią prędkością, tworzyły wtórne pole grawitacyjne. Rtęć
prawdopodobnie jeszcze zwiększała ten efekt. Napęd ten nazwano
"Glocke" - "dzwon".
Prawdopodobnie próby zakończyły się sukcesem,
gdyż znaleziono w niemieckich źródłach fragmenty mówiące o pojazdach latających
"Vril" i "Haunebu", które miały nadzwyczajne osiągi.
"Haunebu-2" miał poruszać się z prędkością 6000 km/h, a jego napęd
oparty był na wirujących dyskach - prawdopodobnie chodzi o "Glocke".
Pojazdy "Vril" i "Haunebu"
wyglądem i sposobem poruszania przypominają opisy ludzi, którzy widzieli UFO.
Oba pojazdy miały kształt spodka, podczas lotu emitowały poświatę o intensywnych barwach. Większość teorii na temat mechanizmu UFO mówi o
sztucznej grawitacji - takiej jak w projktach hitlerowców.
Nie wiadomo dokładnie, co stało się z efektami
projektu "Chronos" po wojnie. Jedna z teorii mówi o przeniesieniu
wszystkiego do bazy w Argentynie (nie ma na to jednoznacznych dowodów). Inną
teorią jest ewakuacja wszystkiego do tajnych baz na Antarktydzie.
Być może
temu wszystkiemu właśnie miała służyć tajemnicza „Muchołapka” wraz z naziemną
elektrownią i fabryką amunicji. Wszystko w pobliżu znanej przed wojną kopalni
węgla kamiennego „Wacław”.
ruiny elektrowni |
obiekt kopalni "Wacław" |
W okresie międzywojennym, jak
czytam na stronie internetowej, w
okolicy działało kilka zakładów oraz kopalnia "Wenceslaus"
("Wacław"), w której 9 lipca 1930 r. doszło do wielkiej tragedii.
Wybuch gazu zabił wtedy 151 górników. Na trzy lata wstrzymano eksploatację
węgla. Po wznowieniu prac okazało się jednak, że zagrożenie dla pracowników
jest zbyt duże, kopalnia pracowała tylko do 1939 r. W 1942 r. założono na
terenie wsi obóz dla polskich Żydów. 600 przebywających w nim więźniów
pracowało w fabryce amunicji urządzonej na terenie nieczynnej kopalni. W tym
samym czasie Niemcy rozpoczęli w ramach projektu "Riese" tajną
inwestycję militarną.. Jeńcy pracowali na terenie kopalni i przy drążeniu
podziemnych sztolni w głębi okolicznych gór. Miejsca związane z tamtymi
wydarzeniami do dziś są regularnie przeszukiwane, niestety nie udało się ich
zbadać do końca, bądź też odnaleźć materialnych dowodów, wskazujących na
przeznaczenie tej inwestycji. Najlepiej są poznane i zagospodarowane pod względem
turystycznym sztolnie na Gontowej i
Włodyce. Do kanonu tajemnic przeszła słynna "Muchołapka", żelbetowa
konstrukcja chłodnicza na terenie kopalni, którą niektórzy utożsamiają z czymś
w rodzaju lądowiska dla tzw. niemieckich UFO. Poświęcono jej wiele miejsca w
książkach dla poszukiwaczy skarbów.
Ludwikowice Kłodzkie mają jeszcze
jedną, równie ponurą historię. Zaraz po wojnie, do 1956 r., we wsi działał obóz
Wojskowego Korpusu Górniczego, do którego przymusowo wcielani byli poborowi z
rodzin podejrzanych politycznie, uznanych za wrogie reżimowi. Na ten temat
niewiele się mówi i pisze, tak jakby stanowił kolejną tajemnicę wojskową. Teren
dawnej kopalni znajduje się przy drodze do Jugowa, niecałe 2 km od Ludwikowic Kłodzkich.
Same Ludwikowice, to jedna z
najładniej położonych w przełęczy górskiej dawnych wsi łańcuchowych. Był taki
czas, gdy pretendowała do uzyskania praw miejskich. Ale to już historia, do
poznania której zapraszam w kolejnym poście.
Ciekawy temat i bardzo ciekawy tekst.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Pana bardzo umiejętnym i wyważonym podejściem do tego tematu.Mogę tylko dodać,że"Muchołapkę"pamiętam jak nie była jeszcze zasypana.Służyła ona jako kąpielisko dla okolicznych dzieciaków,do czasu gdy się jeden z nich utopił.Władze nakazały zasypać.Kąpiel w tym zbiorniku na skraplającą się parę wodną,była niebezpieczna z tego względu,że na dnie zbiornika"stało"kilkadziesiąt betonowych słupów.Ustawione one były jak do slalomu,wystawały ok.30cm nad lustro wody.Cała"Muchołapka"była pomalowana na piękny błękitny kolor,którego ślady widać do dzisiaj.Jak działa chłodnia kominowa nie będę opisywał.To jest system zamknięty z powodu braku wody na tym terenie.W pobliżu elektrowni stały trzy chłodnie starego typu.Elektrownia zasilała dużą powierzchnię Dolnego Śląska.Linie energetyczne biegły w wielu kierunkach.Przez Przeł.Sokolą do"Riese"i dalej.Przez Przeł.Jugowską zasilała Kotlinę Dzierżoniowską.I oczywiście zasilała Kotlinę Kłodzką.Zapotrzebowanie na energię wzrastało,montowano kolejne bloki energetyczne,należało też myśleć o chłodniach.Podobne konstrukcje stoją w Siechnicach,Czechowicach-Dziedzicach i jeszcze w kilku miejscach w Polsce.Koszt usunięcia przeterminowanych chemikaliów z bunkrów-"mogielników"-to 650tys.zł.Należały one do Lasów Państwowych.Dodam jeszcze,że miałem kilku sąsiadów odbywających służbę wojskową,w nie istniejących już koszarach karnej jednostki.Odbywali tam służbę dlatego,że ich ojcowie mieli za dużo ziemi do uprawy.
W Miłkowie miał mieć swój początek tunel kolejowy.Miał przebiegać pod Przeł.Jugowską i połączyć Kolej Sowiogórską z Nową Rudą.Ciekawe jest to,że jest na mapach jako nie ukończony.???
Przymierzano się też do bicia tunelu pod Przeł.Woliborską.Wybrano Kolej Srebrnogórską.
Ciekawie jest opisana na niemieckich str.inter.historia kościoła protestanckiego w Głuszycy."Pierwszy dom modlitwy był to budynek szachulcowy.Kościół protestancki wybudowano w 1742r,na 1300 miejsc siedzących.Wszystkie miejsca siedzące miały tabliczki znamionowe(imienne).Był to największy ze wszystkich domów modlitwy w tutejszych górach,bo nawet dom modlitwy w Waldenburg miał tylko 1000 miejsc siedzących.
Parafia w Wuestegiersdorf miała 3991 wierzących,z tego 2500 protestantów. (Wymienione wszystkie miejscowości i liczba wierzących)Mieszkańcy byli tak skąpi,że nie chcieli wspomóc tutejszego pastora aby wybudować dzwonnice.Dopiero w roku 1754 kościół miał dzwonnice"
28-kwietnia zjechało do Wambierzyc 220 motocyklistów z Dolnego Śląska.Zjechali także z Gdańska i Opola.Po Mszy św.motocykliści przejechali z Wambierzyc przez Radków,Nową Rudę do Kłodzka.
"Forever Angels-Axel Rudi Pell-YouTube"
"www.youtube.com/watch?v=00hI20MEbkM"
"www.youtube.com/watch?v=ZUuAswpdgvY"
Pozdrawiam:)WRC.
Dziękuję za znakomite uzupełnienie tematu. Myślę, że internauci z zainteresowaniem przeczytają komentarz, który wyjaśnia jakiemu celowi służyła "Muchołapka". Dziękuję też za interesujące informacje o kościele w Głuszycy.Obecny Proboszcz tej parafii, jak sądzę, mógłby potwierdzić, że coś z tamtych czasów przetrwało do dziś, mianowicie to, że współcześni parafianie głuszyccy nie są wcale bardziej hojni. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDwa lata po wojnie w Głuszycy.
OdpowiedzUsuń"Wiadomości o Dolnym Śląsku na rok 1947"
"W Głuszycy,gdzie budowano podziemne miasto Hitlera i jego sztabu,znajdował się duży obóz koncentracyjny.To podziemne miasto ciągnie się na przestrzeni 30 km:
przebywanie w nim byłoby bardzo bezpieczne,kryją je kilkusetmetrowej wysokości góry.Nad jego budową pracowało przeszło 50 000 więźniów:30 000 Żydów węgierskich,poza tym Polacy,Rosjanie,Ukraińcy i Włosi.
Ilu ich tam zostało zamordowanych,nie wiemy dokładnie,możemy tylko powiedzieć,że dużo,znamy bowiem postępowanie Niemców w innych obozach koncentracyjnych,a tutaj doszedł jeszcze fakt budowania siedziby Hitlera w wielkiej tajemnicy,nawet przed miejscową niemiecką ludnością."
******
"Przemysł bawełniany w Głuszycy"
(do 1 listopada 1947)
"Państwowe Zakłady Przem.Bawełnianego w Głuszycy powstały na miejscu zakładów zbrojeniowych Kruppa.Zdewastowane i rozrzucone po norach i lasach maszyny,przeżarte rdzą,wyciągane były przez garstkę pionierów-Polaków i zmontowane.Trzeba też było wyszkolić pracowników,na których składają się repatrianci z Borysławia i Drohobycza.Poniższe zestawienie wykazuje pionierską i twórczą pracę Polaków:
1945-Polaków 110,Niemców 337,ilość uruchomionych krosien 64,ogół.obroty 150 000 zł
1947-Polaków 1600,Niemców 48,ilość uruchomionych krosien 488,ogół.obroty 70 000 000 zł
W okresie dwuletnim fabryka głuszycka wyprodukowała 270 kg(?)przędzy i 3,5 miliona metrów tkanin.
W P.Z.P.B. w Głuszycy przodują:Amelia Graczyk-187 proc.Anastazja Chwast-184proc.Władysław Surma-184 proc.i Stefania Stępniak-178 proc.normy."
Opracował mgr Józef Sykulski
Takie były początki wielkiego przemysłu w Głuszycy.Teraz po wielkim przemyśle nie ma śladu,a w"norach"szukają tajemniczych skrzyń i sensacji.Pozdrawiam.WRC.
Ps.Panie Stanisławie,czy wie Pan,że w Górach Sowich miały miejsce dwie katastrofy lotnicze.Pierwsza w 1957 roku w okolicach Głuszycy,druga w 1958 roku,masyw Wielkiej Sowy.Znam miejsce i szczegóły tej drugiej katastrofy.Były to MiG-15 UTI.
UsuńPozdrawiam,i życzę miłego weekendu.WRC.
O katastrofach nic nie wiem, może dlatego, że w Głuszycy jestem od 1961 roku.
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że takie katastrofy lepiej było w tych czasach nie nagłaśniać. Może uda mi się dowiedzieć o tym coś więcej. O sukcesach w uruchamianiu fabryk włókienniczych w pierwszych latach powojennych pisałem w historii miasta Głuszyca, dostępnej na miejskiej stronie internetowej, a także w mojej książce "Głuszyckie kontemplacje. Miło mi, że znalazłem potwierdzenie moich opinii w opracowaniu J. Sykulskiego. Dziękuję za życzenia weekendowe i odwzajemniam .
Niezwykłe ile ta ziemia ma tajemnic! Bardzo to wszystko ciekawe, ale dla mnie również przerażające.Czytam z wielkim zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuń