Zrobiło się znów bardzo gorąco
w polityce mimo że za oknami zima, a jeszcze nie ostygliśmy do reszty z
cudownych życzeń noworocznych, zgodnie z którymi powinniśmy żyć w harmonii i kroczyć
ze wszystkimi do zgody. Źle się dzieje w państwie polskim. Dla odprężenia
proponuję garść wspomnień z niedalekiej przeszłości. To będzie o człowieku –
wizjonerze, legendarnej już postaci, o której nie wolno nam nie pamiętać.
O tym poecie-pieśniarzu mogę chyba powiedzieć, że kroczy
przez życie śpiewająco. A takich ludzi jest mało, warto więc przyjrzeć się jego
twórczości.
Zacznę od napisanego przez niego króciutkiego wiersza,
mającego charakter aforyzmu:
„Są pieśni
które się pisało
z wiarą że słowa z m i
e n i a ć mogą
są pieśni
które trzeba milczeć
w zmowie milczenia
przeciw słowom”
Mam w swej biblioteczce maleńki
rozmiarami, prawie jak książeczka do modlitwy, tomik wierszy „Krowie ciepło”
Andrzeja Garczarka. To jeden z filarów młodzieżowego ruchu kulturalnego lat
80-tych, a dowiedziałem się o nim przy okazji badania środowiska literackiego
tych lat w Warszawie. Tam właśnie brylował nasz poeta Natan Tannenbaum, który lata dzieciństwa i młodości spędził w
Głuszycy. Książeczkę ”Krowie ciepło” wydał wrocławski teatr „Kalambur” w cyklu
„Poeta-pieśniarz” w 1985 roku, starając się w ten sposób ratować przed zapomnieniem
teksty najlepszych bardów studenckich tych czasów. To właśnie o takich studentach
- marzycielach pisał Andrzej w wierszu
„Nocne Marki”:
„gotowi ruszać w świat
od zaraz
bez zobowiązań
i bez celu
których mijałem w noc niejedną
mówiąc każdemu: „Marzycielu”
butelką mleka na ulicy
z plastikowego transportera
gaszą pragnienie
nielegalnie
kiedy nad ranem zbyt doskwiera
chleba z piekarni daj im Panie
przy degustacji z piekarzami
który dla śpiących jeszcze stygnie
i powszednieje w swojej liczbie
gotowi ruszać w świat
od zaraz
z chlebakiem tylko brezentowym
z ostatnią książką Cortazara
z jednym biletem tramwajowym
Marzyciel, Andrzej Garczarek - urodzony w 1947 roku ukończył polonistykę na
Uniwersytecie Warszawskim. W latach siedemdziesiątych był jednym z autorów i
wykonawców legendarnego magazynu radiowego "Zgryz" Macieja Zembatego.
W 1981 roku brał udział w Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w gdańskiej Hali
Oliwii. Zaśpiewał tam swój song pt. Przyjaciół
nikt nie będzie mi wybierał. W 1989 r. na antenie radiowej Trójki emitowane
były pierwsze odcinki z trwającego blisko dziesięć lat cyklu autorskiego Literacko-muzyczny kantor wymiany myśli i
wrażeń. W 1994 r. otrzymał nagrodę im. Jonasza Kofty - za twórczość
radiową. Przez wiele lat współpracował z wrocławskim teatrem
"Kalambur". Na początku lat dziewięćdziesiątych wg własnego projektu Kantor wymiany na ulicach kilku miast
(Wrocław, Lublin, Warszawa) przeprowadził szereg akcji happeningowych. Jest
autorem wielu znanych piosenek i ballad: Ballada
o chłopcach z bazy Sokołowskiej, Piosenka
dla Piotrowskiego poety, Taksówkarz z
Pittsburga, Raskolnikow. Od
początku lat 2000. mieszka na wsi na Mazurach.
By mówić o poecie-pieśniarzu warto
poznać bliżej jego wiersze. Zainteresowani melodią będą musieli poszukać nagrań
w internecie Przytoczę dwa wybrane przeze mnie wiersze z tomiku „Krowie
ciepło”:
„Wesele”
Wesele było jak się patrzy
pan młody sprosił kupę gości
inteligencji trochę z miasta
i swoje dawne dwie miłości
usiadło kilku nas przy stole
w izbie rozgardiasz i muzyka
za oknem smutna rzeczywistość
na ustach czarna polityka
komuna serc i męskie słowa
podlane suto jarzębiakiem
a za najkrótszy nawet toast
groziła średnio „piątka z hakiem”
gospodarzowi urząd rypnął
domiar za wczesne pomidory
realizm tęgo prał po pysku
bez symbolicznej metafory
Rachela w sześćdziesiątym ósmym
do ciepłych krajów odleciała
chochoł
że zbrakło latoś słomy
poszedł na wieniec dożynkowy
nie byłbym wcale taki pewny
czy Gość stojący w drzwiach
izdebnych
kredą znaczonych w roku pańskim…
patrzył i słuchał… jak Wyspiański
!
Ballada o chłopcach z bazy Sokołowskiej
ciężarówki na „syrenki” zamienili
gęby z pryszczów wygoiły się
dokładnie
prawie wszyscy się szczęśliwie
pożenili
zamieszkali gdzieś wysoko wcale
ładnie
chłopcy z bazy Sokołowskiej
odjechali gdzieś w nieznane
na swych mocnych ciężarowych
samochodach
rozmydliły się marzenia przy
goleniu
w zamyśleniu nuta czai się
wstydliwa:
„z młodej piersi się wyrwało…”
Ale wrócić już nie chciało
w piekle błota i baraków
betlejemskich
pozostało
tylko czasem
w środku miasta na ulicy
twarzą w twarz przystają
bo tak chce przypadek
kilka klepnięć po ramieniu
jakiś uśmiech, uścisk dłoni…
i do domów rozjeżdżają się w
milczeniu…
„O poezji wolę mówić skromnie.
Wymyślam tylko sztajerki. Szybkie, wolne, smutne, wesołe... Krótkie historyjki
„na fleki”, głos męski i gitarę”. Myślę, że najważniejsze w tym fachu jest to,
żeby nie kłamać. Kiedy wychodzi człowiek do ludzi sam, z gitarą tylko,
oświetlony bezwstydnie reflektorami, to po to, żeby im coś ważnego powiedzieć.
O sobie, o nich samych. Na ględzenie szkoda cennego czasu. Na kłamstwie poznają
się od razu. Zwłaszcza dzisiaj”.
I taki właśnie jest Andrzej
Garczarek, dziś już rzadziej na scenie, wśród rezentuzjazmowanej widowni. No
cóż, lata lecą. Jeszcze nie tak dawno koncertował gdzie się dało. O jednej z
takich imprez czytam na stronie internetowej:
„ Andrzej Garczarek zaprosił
nas wszystkich do swojego muzycznego ogródka, a tam czekało na nas całe mnóstwo
atrakcji : wypielęgnowane teksty, smakowite muzyczne kawałki, chwytliwe
melodie, skoczne sztajerki oraz liczne grządki z zadumą i melancholią.
Ucztowaliśmy razem z gospodarzem i jego przyjaciółmi Mirkiem i Florkiem co
chwilę odkrywając w kolejnych kątach muzycznego ogrodu zarówno te dobrze znane
jak i te dawno zapomniane czy też zupełnie nowe smakołyki. I tak popijając co
tam kto miał pod ręką, podśpiewując kolejne piosenki zasłuchani w głos Andrzeja
nawet nie zauważyliśmy że czas nieubłaganie mija i trzeba kończyć. Rozeszliśmy
się więc do domów za zgodą gospodarza wynosząc część owoców z ogródka ( płyty
rozeszły się w trybie błyskawicznym ) do domu aby móc się nimi dalej cieszyć w
domowym zaciszu.
Naprawdę chce bardzo
podziękować całemu zespołowi ze ten wieczór i zapewniam że do tego muzycznego
ogródka będziemy jeszcze nie raz zaglądać”.
Marek Ł
W moim tomiku Andrzeja Garczarka
mam całą rozmaitość jego wierszowania. Żałuję tylko, że mogę delektować się
jedynie słowem, a nie muzyką. Ale tak to już jest z poezją śpiewaną. By
osiągnąć zupełny efekt, potrzebne jest i jedno i drugie. Dobrze, że w
internetowych goglach można obejrzeć i
posłuchać niejednego sztajeru w osobistym wykonaniu autentycznego barda lat 80-tych, który
podobnie jak Przemysław Gintrowski, czy
Jacek Kaczmarski, przeszedł już do
legendy.
A na koniec przypominam jeszcze
jeden z jego głośnych wierszy:
Do obywatela Jana Jakuba Rousseau kilka pytań
w sprawie „Umowy społecznej”
„Obywatelu Jakubie Rousseau
powiedzcie szczerze mnie prostemu
czy jest możebne żeby człowiek
przestał być wilkiem człowiekowi
czy taki na ten przykład złodziej
dziewka uliczna
ksiądz dobrodziej
żydowin luter hugenota...
(pyta się moja was głupota)
czy jedna ich kapota grzeje
i jeden strzeże pies u płota?
Czemu wy z ludźmi
tak koniecznie
umawiać chcecie się
społecznie?
To prawda, ile to
mieliśmy w przeszłości umów społecznych, z których zostało niewiele, albo nic.
Przypomnę tylko słynne 21 postulatów „Solidarności” z sierpnia 1980 roku. A wystarczyłoby tylko jedno, żeby człowiek nie
był człowiekowi wilkiem. Są poeci którzy wciąż wierzą, że słowa mogą to
zmienić. I za tę wiarę winniśmy ich cenić.
Andrzej Garczarek zaszył się na stare lata gdzieś tam w
mazurskiej głuszy. Ciekaw jestem co sobie myśli patrząc na to wszystko co się
dzieje w Jego wymarzonej ojczyźnie.
Staszku pytasz ,co Andrzej Garczarek co sobie myśli patrząc na to co dzisiaj się dzieje. Ja odpowiadam z pewnością myśli to co my.Mówiąc inaczej prawdopodobnie szlag go trafia tak jak nas.
OdpowiedzUsuńNatomiast załączone wiersze bardzo mi odpowiadają a więc dobrze wybrane przez znawcę tematu.Pozdrawiam
Wszystkich,normalnych,szlak trafia.
Usuńpozdrawiam :) dziękuję
OdpowiedzUsuńKrótki wiersz...
OdpowiedzUsuń"o Próżności świata"...Rajmunda Korsaka-1821r
Szczęsny że królom tronu nie zazdroszczę,
I o zwycięskie laury mało dbam,
O zbiór znikomych bogactw się nie troszczę,
Bo całą próżność świata tego znam.
Ni głowę suszę żądzą nadaremną,
By wielkość moją wspierał bliźnich trud,
Lub groźny Liktor przodkując przedemną,
Roztrącał strachem przerażony lud.
Niech oni rządzą losem ludzkich doli,
Gdy im styr Rządu dał szczęśliwy traf,
Mnie zaś bynajmniej ztąd głowa nie boli,
Zem w rzędzie onych ni Xsiążę ni Graf.
Gdy prawom wierny,rząd w kraju szanuję,
Zbrodni się strzegę,chodzę torem cnót,
Bliźnich rad wspieram,nad sobą panuję,
Nie szukam żadnych do fortuny wrót.
Bo znam że wszystko na co w świecie patrzę,
Z blaskiem dostojeństw,jest to istny sen,
My zaś na świecie jako na teatrze,
Jesteśmy krótkich aktorami scen.
Królowie którym świat w miedzach za ciasny,
Przykro wam będzie ten opuszczać dzień,
Tron pełen chwały,jako nie swój własny,
W zachodzić z świata jako normalny cień.
Przyjdzie niechybnie kres próżnej wielkości,
Gdzie w jednym grobie,z chłopkiem legnie pan,
Gdzie bez różnicy nieszlachetnych kości,
Śmierć nas porówna wszystkich w jeden stan.
Gdzie nieprzystępni dla pychy Panowie,
Dla których woli tłum się ciśnie sług,
Jak z jednej gliny Adama synowie,
Legną z tymi obok co ich dźwigał pług.
Ten co niezmiennych planet bieg oznaczył,
I kto natury poznał moc,
Kto ruch ogromnej ziemi wytłumaczył,
I w liczbie godzin ze dniem spoił noc.
Kto dawcą mądrych praw w narodzie słynął,
I kto przemożną siłą znękał świat,
Gdy już ich sławy głośny cień przeminął,
Gdzie też są oni,gdzie też onych ślad.
Widzę z marmuru niebotyczne groby,
W których się kryje ich nikczemny pył,
Lecz pytam teraz,cóż im z tej ozdoby,
Kiedy proch nie zna czymsiś kiedy był.
Mnie czy chwast dziki,czyli wonne róże,
Po smutnym zagonie grób mój będą ćmić,
Ani zaszkodzi,ani nie pomoże,
Gdy parka przetnie życia mego nić.
Świstak Phil zobaczył dzisiaj swój cień,co oznacza sześć tygodni zimy przed nami.Zobaczył też cień do powiek Nancy Pelosi,co oznacza sześć lat D.Trumpa w Białym Domu przed nami.
Podobno Phil kandyduje do Senatu i w 2019 roku zastąpi go Al Gore...będzie gorąco.
Amerykanie mają dość zimy,zabrakło gazu,dwa rosyjskie tankowce ze skroplonym gazem płyną do USA.
Z powodu oblodzenia trasy,Bieg Gwarków przeniesiono na 17-18 lutego.W tym roku trasa Biegu Gwarków jest poprowadzona wokół Grabiny,z Przeł. Jugowskiej,po północnym zboczu Grabiny w kierunku Koziego Sidła,Lisie Skałki,przez Równię Grabiny w kierunku na Koziołki.Piękna trasa i sześć tygodni zimy!
https://www.youtube.com/watch?v=UJjvAmj6AGw
Pozdrawiam
Znamienny tytuł wiersza i b. mądra treść, budzi refleksję nad marnością ludzkiego żywota. Ale dla nas "drobnych szaraczków" jest pokrzepieniem, gdy jedyną fortuną którą musimy z żalem pozostawić jest to, co nas otacza - matka natura w swej nieograniczonej różnorodności.
UsuńTeż myślę, że zima przed nami, więc Bieg Gwarków w Górach Sowich stanie się jak w roku ubiegłym przewspaniałą imprezą sportowo-rodzinną ! Pozdrawiam !
A to jest moja ulubiona:
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/dutgGRbvXdw
Dziękuję serdecznie za przesłanego linka i za zajrzenie do mojego blogu. Jeszcze bawię się w pisanie choć nie sądzę, że zbyt długo. Trzeba pójść w ślady A. Garczarka. Pozdrawiam !
UsuńBardzo Ci dziękuję za przepiękny, wzruszający tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.