Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 9 października 2014

Sława i chwała

pocztówka z przedwojennej Głuszycy Górnej

Od wczoraj pochmurno i wietrznie na dworze. Mam więc alibi co do chwilowej przerwy w próbie wgłębiania się w strukturę gleby mojego ogródka. Odkładam łopatę i gracę na zaś, a wieczorem z entuzjazmem oddaję się w sferę emanacji głuszyckiej Cesarsko - Królewskiej instytucji, pani dyrektor Moniki Bisek – Grąz. A oto efekt tej rejterady:


Dawno, dawno temu było tak, jak nigdy nie było”, to magiczny początek rumuńskich bajek opowiadanych dzieciom przy układaniu ich do snu. To coś takiego jak w naszych bajkach - „za siedmioma górami za siedmioma lasami...”. Rozpala wyobraźnię i przenosi nas najszybciej jak tylko można w mistyczną krainę baśni i fantazji.
Obydwa bajkowe prologi nasunęły mi się w trakcie kolejnego vido-panelu Grzegorza Czepila w głuszyckim Centrum Kultury. Pierwsza prezentacja miała miejsce dwa tygodnie wcześniej i wzbudziła tak wielkie emocje, że zdecydowano by kontynuować ją w najbliższym czasie. Okazuje się, że kolekcja pocztówek i fotografii przedwojennej Głuszycy i otaczających ją wsi jest tak duża, iż potrzeba więcej czasu, by się nimi pozachwycać i nadziwić. A ponieważ Grzegorz potrafi o nich opowiadać z pasją autentycznego kolekcjonera, więc czwartkowe wieczory w CK nie należą do straconych.
Ale co to ma wspólnego z bajkowym światem naszych latorośli? Otóż właśnie, okazało się, że taki świat rodem z baśni tysiąca i jednej nocy można było oglądać na dużym telebimie z wypiekami na twarzy i zadawać sobie po cichu pytanie, czy to możliwe, aby kiedyś było tak pięknie?


widok na obie Głuszyce, Górną i Dolną
Zarówno Głuszyca, dzieląca się do dziś na Górną i Dolną, jak też pobliskie wsie, Sierpnica, Kolce, Łomnica, Grzmiąca, Rybnica Mała okazują się na kartkach pocztowych i starych fotografiach jak z krainy ułudy. W okresie międzywojennym (1918 – 1939) Głuszyca stała się jednym z najpiękniejszych zakątków Dolnego Śląska. Było to niewątpliwie skutkiem prosperity gospodarczej drugiej połowy XIX wieku, niebywałego rozkwitu przemysłu lekkiego, ale przede wszystkim walorów krajobrazowych i korzystnego położenia Głuszycy nad przełomem Bystrzycy, rzeki która wyznaczała naturalny szlak komunikacyjny z południa na północ, a więc z Kłodzka do Wałbrzycha lub Świdnicy.
To właśnie wtedy Głuszyca przeżyła niezwykły boom inwestycyjny. Wybudowano dziesiątki domów mieszkalnych, obiektów publicznych, administracyjnych, nie mówiąc o najnowocześniejszych na owe czasy fabrykach włókienniczych Kaufmanna, Reichenbacha, Webskiego. Wprawdzie Głuszyca za Niemców nie zdołała osiągnąć rangi miasta, ale już wtedy do tego pretendowała. 

Zwróćmy uwagę na fakt, że Głuszyca Górna i Dolna to były przez wieki zaszyte w górach, wielokrotnie tragicznie doświadczane przez wojny i epidemie wsie, o których niemiecka nazwa mówi sama za siebie: Wüstegiersdorf (pusta głucha wieś). Aż tu nagle stało się coś, co można uznać bez przesady za rewelację. Wystarczyło trzydzieści lat (1850-1880), by w tej rozległej kotlinie śródgórskiej urodził się prężny i znaczący dla całej Rzeszy Niemieckiej ośrodek przemysłowy. Obok fabryk włókienniczych (bawełnianych, lniarskich i wełnianych) pojawiły się, co jest rzeczą oczywistą, nowoczesne budynki mieszkalne, a przy nich urzędy, szkoły, przedszkola, szpitale, przytułki, restauracje, hotele, szlaki kolejowe i dworce, no i piękne wille fabrykantów, słowem to wszystko, co potrzebne jest do życia kilkutysięcznej zbiorowości ludzkiej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to wszystko pojawiło się nagle, cieszyło oczy świeżością i nowoczesnością. W otoczeniu cudownej przyrody można się było tym wszystkim zachwycić.

i jeszcse jeden rzut oka na miasto

Obok przemysłu Głuszyca postawiła na turystykę. Atrakcyjnie położone w górach okoliczne wsie rozwijają bazę gastronomiczną i wypoczynkową. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się sporty zimowe. W kolekcji Grzegorza Czepila oglądamy mnóstwo rozsianych po całej okolicy restauracyjek z miejscami noclegowymi, pokojów gościnnych, schronisk. Ciszą oczy atrakcje turystyczne, chociażby takie jak wieże widokowe, drewniane kościółki, ruiny zamków, itp.

Pocztówki i fotografie poniemieckie w całej swej rozciągłości emanują zachwytem i podziwem tych, którzy je utrwalali na kliszy. To był powód do dumy, a zarazem sławy i chwały. W wielu z nich przebija chęć promocji Głuszycy nie tylko ze względu na piękno krajobrazów, ale także osiągnięć w budownictwie, infrastrukturze miejskiej i autentycznej satysfakcji z tego powodu jej mieszkańców.

Dziś patrzymy na te obrazki czarno-białe, ale i kolorowe z największym zdumieniem. Nasze miasto w niczym nie przypomina uroków fotografii. Wprawdzie mamy miejsca pozwalające cieszyć się pięknem architektury budynków i otaczającej je przyrody, ale jest to kropla w morzu szarości, zaniedbania i tandety sypiących się ze starości domów, których nie tknęła ręka murarza przez całe stulecie. Pięćdziesiąt lat PRL-u, to czas stracony. To były najpierw dziesiątki lat tymczasowości, bo wciąż wisiała groźba powrotu Niemców na utracone ziemie. A kiedy już zyskaliśmy pewność, że status powojenny jest nienaruszalny, to po prostu nasz system własności państwowej okazał się niedostosowany do potrzeb. Dominował chroniczny brak pieniędzy na remonty budynków komunalnych. W znacznej skali przetrwało to do dziś.

Mało jest takich gmin jak Jedlina-Zdrój, w których nieomal w stu procentach uwłaszczono mieszkańców budynków komunalnych, powołując do życia wspólnoty mieszkaniowe. A skutek jest taki, że Jedlina może się szczycić nowymi dachami i elewacjami budynków, podczas gdy Głuszyca straszy kawalkadą szarych, brudnych, tąpniętych bloków wzdłuż kilkukilometrowej promenady wiodącej przez miasto. Tylko gdzieniegdzie można dostrzec zadbane, cieszące oko elewacje własnościowych domów. Nawet Urząd Miejski nie może się doczekać gruntownej odnowy na zewnątrz budynku, choć zrobiły to inne gminy ziemi wałbrzyskiej. Można odnieść wrażenie, że miasto umiera dotknięte nieuleczalną chorobą, podobnie jak jego mieszkańcy, w zdecydowanej większości renciści lub emeryci, bo młodzież i ludzie w sile wieku z inicjatywą i odwagą do podjęcia ryzyka uciekają stąd jak najprędzej.

Na szczęście nie umierają góry i lasy, trzyma się krzepko okalająca miasto przyroda, niewzruszona w swych rozlicznych powabach i dostojeństwie. To co nas ze wszech stron otacza tej jesieni w słonecznej tkance babiego lata może przyprawić o palpitację serca. Głuszyca może zachwycić, gdy oglądamy ją z góry, tak samo jak Wałbrzych. Oba miasta położone w pierścieniach przecudownych gór, mogą się szczycić rzadko spotykanym pięknem krajobrazów. Jeśli uda się z biegiem czasu w Głuszycy tak jak w Jedlinie-Zdroju czy Wałbrzychu odwrócić trend umierania miasta, to szemrząca w dolinie Bystrzyca zacznie nucić unijną odę do radości, a spadające z nieba krople deszczu przestaną być łzami tej ziemi.

W ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy w Głuszycy coś drgnęło. To jakby ożywczy symptom zdrowotny przekonujący nas, że ta epidemia, która dotknęła miasto, jest uleczalna. Obserwuję pożyteczny rozmach w działalności Centrum Kultury i Biblioteki Miejskiej. Co rusz nowe inicjatywy i nowe pomysły. Okazuje się, że jak się chce i potrafi, to można robić cuda. Jeszcze tak niedawno zmurszała, bezwolna, uboga instytucja cierpiała na niedowład organizacyjny i ograniczała się do minimum przedsięwzięć w dziedzinie kultury. To co się dzieje obecnie, może dziwić i cieszyć. Nie próbuję nawet wymieniać kolejnych wydarzeń kulturalnych i dokonujących się pożytecznych przemian na polu sportu, turystyki, edukacji kulturalnej. CK w Głuszycy tętni życiem, co podnosi na duchu i oznacza, że tak może się stać także w innych dziedzinach życia gospodarczego i społecznego gminy. Trzeba w nadchodzących wyborach samorządowych postawić na ludzi sukcesu i to zarówno jeśli chodzi o burmistrza jak i radnych.
Głuszyca ma zadatki by stać się sławną jak przed laty, a kreatorzy takiego ruchu cieszyć się zasłużoną chwałą.

Fot. z kolekcji Grzegorza Czepila

4 komentarze:

  1. "www.youtube.com/watch?v=ssi6ZXrp2_s"

    "www.youtube.com/watch?v=EHtEqr7ElkM"
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny, wzruszający wpis. Mogę tylko podziękować.

    P z W !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień Dobry. Pasjonaci historii mojego miasta udostępniają zdjęcia przedwojennego Głogowa, piszą książki, wydaja albumy. Dzięki temu dane mi było zobaczyć niektóre miejsca. Miasto miało zoo, palmy, piękne ogrody, kawiarnie, promenadę. Były tu fabryka cukierków, drukarnie, garnizony. Niestety, po przejęciu ziem przez Rosjan i Polaków, miasto zostało ograbione, "cegły" pojechały do Warszawy, a my nigdy nie odzyskaliśmy dawnej, przedwojennej urody. Myślę, ze podobnie było z Głuszycą, która, jak trafnie Pan napisał, broni się przyrodą. Życzę aby pańskie miasto rozkwitło tak pięknie, jak Jedlina, czy inne uzdrowiska.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję PzW za dobre słowo, a także Ance za interesujący komentarz. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń