Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 28 lipca 2013

Świat medialny


Odnoszę wrażenie, że w miarę rozwoju elektroniki przybywa osób, które żyją w coraz bardziej oderwanym od rzeczywistości świecie medialnym i można tu mówić o wzroście w postępie geometrycznym. Widzę to sam po sobie, zastanawiam się, czy to nie jest rodzaj epidemii, uzależnienie nie mniejsze niż od narkotyków. Nie potrafię uzmysłowić sobie skutków tego uzależnienia, ale odczuwam coraz wyraźniej, że ten świat medialny staje się dla mnie ważniejszy niż praca, dom, rodzina. Wiem, że budząc się rano zaczynam dzień od uruchomienia komputera. Pierwsza rzecz – poczta mailowa, druga - facebook, dalej mój blog, następnie portale internetowe: you tube, wirtualna polska, gazeta polska, interia, onet. Potem przełączam się na TV, obowiązkowo najświeższe informacje – TVN 24, dalej magazyny poranne typu „kawa czy herbata”, przeglądy prasy i inne. Skaczę po kanałach, wychwytuję to wszystko co się dzieje na świecie, czym żyją Polacy, jak zapewniają mnie lektorzy i redaktorzy telewizyjnych informacji i magazynów.

Dzięki nim wiem jedno, że obecnie bezsprzecznie i bezdyskusyjnie Polacy żyją „Royal Baby”. Nie ma dla nas nic ważniejszego. Gotowi bylibyśmy wszyscy jak stoimy ruszyć do Londynu, by zobaczyć na własne oczy maleństwo. Bo przecież tym żyje cały świat. Wszyscy interesują się "operą mydlaną" w sercu brytyjskiej polityki. Zamiast systemu prezydenckiego mają oni monarchię, a jej częścią jest koloryt i historie, które dzieją się w rodzinie królewskiej.

Cały niemal świat, jak czytam lub słyszę we wszystkich dostępnych mediach, raduje się i interesuje narodzinami maleństwa książęcej pary w UK, a co za tym idzie ruszyła machina marketingowa, książęce dziecko spowodowało lawinę pamiątek z tym faktem związanych.
.
Pandora ( jak i Chamilia) nie pozostała w tyle i właśnie wypuściła na rynek specjalny charms, nazwany Royal Baby Carriage , jego lansowanie było bardzo oczekiwane przez kolekcjonerów Pandory bowiem należy do tzw. limitek.

Skoro Księżna Cambridge wczoraj urodziła już od dzisiaj można było nabyć na terenie UK i Australii ten specjalny charms.


Royal Baby Carriage jest charmsem - wózeczkiem , ma specjalny grawer 2013 , złoconą koronę i ozdobiony został cyrkonią. Cena 55 GBP.

Boleję nad tym, że nie stałem się nigdy szczęśliwcem, nie mam królewskiego charmsu z zaślubin 31-letniej księżnej Kate z księciem Williamem, a Royal Baby Carriage jest dla mnie w sferze marzeń tak samo jak kwota 55 GBP, a w dodatku musiałbym udać się w celu jej nabycia do Australii.
Moje wzburzenie wywołuje także fakt, że narodzinom małego księcia Cambridge towarzyszyła cała seria mistyfikacji. Po dwóch występach sobowtórów książęcej pary - w niedzielę w Hyde Parku i w poniedziałek przed szpitalem St Mary, okazało się, że również miejski herold, ogłaszający narodziny przed szpitalem to oszust-parodysta.


Jak podał dziennik "The Daily Mail", nie był to żaden miejski herold, tylko niejaki Tony Appleton z Chelmsford pod Londynem, który po prostu lubi publiczne występy w tej roli. A występ przed szpitalem St Mary dał mu największą jak dotąd widownię - dziesiątki milionów telewidzów na całym świecie.

Martwi mnie, że w momencie ogólnoświatowej medialnej euforii i zafascynowania widokiem książęcej pary z maleńkim baby w zawiniątku po wyjściu z kliniki położniczej, znalazł się jakiś tam pojedynczy mizantrop, który ośmielił się w komentarzu pod tą rewelacyjną informacją napisać:
Narodziny kolejnego celebryty - "Royal Baby" przyjąłem ze spokojem, bo mają one znikomą wartość na nasze życie.
Jak to znikomą wartość, chyba autor komentarza nie otworzył w tych wielkich dniach okienka TVN24, tam od rana do wieczora, a także w godzinach nocnych można było śledzić non stop brzemienne wydarzenia (to słowo „brzemienne” jest tu szczególnie celne) związane z aktem narodzin prawdopodobnego przyszłego monarchy na Wyspach Brytyjskich, a więc dla nas z krwi i kości Londyńczyków rzecz szczególnej wagi, wobec której cała reszta dotycząca groteskowej połaci kraju nad Wisłą jest milczeniem.

Fot. Marzena Michalik

2 komentarze:

  1. Właśnie pytam się żony,jakiej płci jest to nowo-narodzone-prawdopodobnie chłopiec:)
    W piątek,mimo upału postanowiłem zdobyć górkę Garncarz(664m n.p.m.).Jest o niej ciekawa legenda,było grodzisko(studenci prowadzili wykopaliska)i są ciekawe skałki.Wyruszyłem z Jugowa przez dolinę między Lirnikiem i Wolicą dotarłem nad uroczą wieś Przygórze.Znajduje się tutaj,na małym obszarze 12 niewysokich(550-700m)górek.Swoim wyglądem przypominają Góry Kamienne.Z powodu stromych zboczy i upału zrezygnowałem z wejścia na szczyt.Ruszyłem do Woliborza,gdzie zwiedziłem"Leśny Dwór"i przepiękną aleję bukową.Są to ponad 200-letnie buki o przedziwnych kształtach.Do"Leśnego Dworu"dochodzi się drogą,wzdłuż której rośnie szpaler 200-letnich kasztanów.Z Woliborza asfaltową szosą na Przeł.Woliborską i czerwonym szlakiem do Przeł.Jugowskiej.Kiedyś,dochodząc do Polanki Wigancickiej szło się wzdłuż szpaleru ok.500 buków,zostało ich tylko ok.90.Czas powala każdego roku po kilka tych okazałych drzew.W lasach jest bardzo sucho,strumienie prawie wyschły.
    A dzisiaj mimo upału-"Muchołapka"i Włodyka.
    Pozdrawiam serdecznie-miłej niedzieli!WRC.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiło mi się gorąco, czuję jak wilgotnieje czoło i robi się mdło od nadmiaru wrażeń. W taki upał chodzić po górach: Garncarz, Przygórze, skąd wywodzić się ma ród Kopernika,Wolibórz, Przełęcze Woliborska i Jugowicka, a przy niedzieli jeszcze Włodyka. Tu człowiek czuje się wolny, świat medialny jest mu obcy, mało ważny. Właśnie o tym myślę i marzę, niestety na takie wyprawy jestem za stary, choć WRC wspominał, że na trasach spotyka nawet 80-ciolatkow.Próbuję robić to co mogę, zachęcać do wycieczek w nasze owiane tajemnicą góry młodszych od siebie, bo warto leczyć się w ten sposób od choroby medialnej. To dobrze, że mam wsparcie takiego turysty i przyrodnika jak WRC lub PzW . Jednostka zerem, a według dawnych milicyjnych reguł trzy osoby, to już zgromadzenie. Ślę pozdrowienia tetepatyczne na Włodykę !

    OdpowiedzUsuń