Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 2 września 2017

Et tu Bru kontra me !



 Znamy to ze szkoły podstawowej, a potem gimnazjum lub liceum,  powtarzana jest wciąż od wieków w książkach i we wszystkich mediach sentencja -  historia jest nauczycielką życia, albo też przestroga  - historia lubi się powtarzać.

I co z tego  - i nic. Nauka swoje, a życie swoje. Czyżby rzeczywiście  naszym istnieniem kierowało niepojęte fatum,  jak to nazwał nasz narodowy wieszcz, Juliusz Słowacki, - „ ta siła fatalna, co mnie żywemu na nic, tylko czoła zdobi, lecz po śmierci was będzie wiodła niewidzialna, aż was zjadacze chleba w aniołów w przerobi”.

Mimo wszystko nie tracę nadziei i nie chcę byśmy czekali na pośmiertne uduchowienie. Od nas zależy, czy  za naszego życia staniemy się aniołami, tu na ziemi, a nie w niebiosach.

Przytoczyłem w moim ostatnim poście lekcję historii Romana Giertycha. Dotyczy ona nie tak znów odległych, a już mało znanych lub zapomnianych lat dwudzioestolecia międzywojennego. Nasza kochana ojczyzna po ponad wiekowej niewoli zaborczej, wymazana z map Europy, odzyskała wtedy wysiłkiem i ofiarami krwi wielu Polaków, ale  także cudownym zrządzeniem losu,  tak upragnioną niepodległość.  W  I wojnie światowej klęskę ponieśli wszyscy trzej zaborcy Polski i tym sposobem nasz kraj stał się wolny, odzyskał znaczną część utraconych ziem i mógł się rządzić własnymi prawami. Na ziemiach tych wciąż żyli Polacy, którzy nigdy nie zapomnieli swego języka, religii i poczucia narodowości.
Niestety, nie potrzeba było zbyt wiele czasu, by Polacy w walce o władzę i apanaże z niej płynące, nie skoczyli sobie do gardła. O tym co się działo w elitach władzy przed  przewrotem majowym wstyd jest wspominać, tak samo jak o rządach sanacji, która usiłowała wprowadzić w kraju ład i porządek, czerpiąc wzory z rodzącego się faszyzmu w Europie. Pisze o tym wszystkim w swym felietonie Roman Giertych. Okazuje się, że jest tak jakbyśmy wrócili do tego samego.

Podobnych analogii do dzisiejszej rzeczywistości  znajdziemy w naszej historii więcej, zwłaszcza w ostatnich latach Polski przedrozbiorowej. Pisałem już o tym w moim blogu. Mogę powiedzieć na pocieszenie, że to nie jest tylko i włącznie nasza specyfika.

Dlatego dziś postanowiłem posłużyć się żałosną nauką płynącą z dalekiej i jak sądzę, mało znanej, albo zapomnianej historii starożytnego Rzymu. A piszę o tym, by potwierdzić płynącą z niej przestrogę, że żadnemu politykowi nie można bezgranicznie ufać, że w walce o władzę jakiekolwiek hamulce etyczno-moralne i ideologiczne biorą w łeb, a liczą się tylko doraźne, osobiste interesy polityczne.

Przyjrzyjmy się zatem, jak z ruin republiki ukształtowało się cesarstwo rzymskie, a rzecz dotyczy sławetnej postaci historycznej Juliusza Cezara i jego wielkiej przyjaźni z Markiem Brutusem.

Gaius Julius Cezar, arystokrata rzymski zdobył sławę jako wódz rzymskich legionów w podbojach Hiszpanii.
Po powrocie z Kadyksu do Rzymu w 59 r. p. n. e. wybrano go konsulem, a był to wtedy najważniejszy urząd w republice rzymskiej. Wraz z Pompejuszem i Krassusem zawarł triumwirat – trzyosobowy układ zapewniający pełnię władzy w Rzymie. Cezara mianowano prokonsulem, czyli namiestnikiem Galii i zarazem dowódcą wielkiej armii. Na jej czele w latach 58-49 p.n.e.  dokonał niesamowitych podbojów w krajach za Alpami. Wyniósł się tym sposobem na szczyty triumfu i sławy. Senat rzymski w obawie przed jego dyktatorskimi wpływami zawezwał go do powrotu z Galii by pozbawić go dowództwa nad wojskiem. Urażony tym Cezar zdecydował się na wojnę domową.

10 stycznia 49 r. p.n.e. wypowiedział słynne słowa „kości zostały rzucone” i  przekroczył z wojskami graniczną rzeczkę Rubikon, opływającą z północy miasto Arminium (obecnie Rumini), w ten sposób wkraczając do Italii, by następnie odbyć triumfalny pochód do Rzymu.

W samym Rzymie nie odbyło się to bez sprzeciwu wielu oponentów, ale Cezar miał za sobą armię, mógł więc czynić co mu się podoba. Oczywiście cały czas starał się zachować pozory republiki pozwalając na funkcjonowanie senatu. Po cichu wbrew senatowi i Pompejuszowi (trzeci z triumwiratu, Krassus zginął wcześniej w bitwie) postanowił zostać samowładnym. W miarę upływu czasu narastało w Rzymie niezadowolenie z dyktatorskich rządów Cezara, ograniczających rolę senatu.

Urodzony ok. 85 r. p.n.e. Marek Brutus był 17 lat młodszy od Cezara. Po wkroczeniu Cezara do Rzymu przeszedł na jego stronę i stał się bliskim protegowanym. Z Cezarem łączyły go też związki rodzinne. I jak to w rodzinie bywa narastała w nim  nieufność do jedynowładcy. Obawa wzrosła w 47 r. p.n.e. kiedy to Cezar przez miesiąc organizował  w Rzymie triumfalne obchody i pochody. Przyznano mu wtedy władzę dyktatorską i nadano tytuł Pater Patriae – Ojciec Ojczyzny.

Sprawa dojrzała 15 lutego 44 r. p.n.e. Zawiązano tajny spisek. Ustalono datę zabójstwa Cezara, za miesiąc w czasie id marcowych. To właśnie Brutus zaprosił Cezara do senatu. Juliusz Cezar nie przewidział tego, co go może spotkać. Osaczony przez sprzysiężonych senatorów nie miał szans na ucieczkę. Uzbrojeni zabójcy kolejno wbijali weń sztylety, a ciosów było 23. Cezar osunął się pod posągiem Pompejusza – i skulił z przerażenia, że wśród zadających ciosy jest jego najwierniejszy przyjaciel. To wtedy padły z ust Cezara jego ostatnie słowa: Et tu Bru kontra me! (I ty Brutusie przeciwko mnie).

Jako typowy przesądny Rzymianin Cezar nie powinien był tego dnia udawać się do senatu. Pewien wróżbita, jak powiada Szekspir, uprzedził go: „Strzeż się id marcowych (to znaczy piętnastego dnia tego miesiąca)”. Ale stało się. Niezbadane są wyroki niebios.

Wieść o mordzie w senacie rozeszła się lotem błyskawicy po całym Rzymie. Zabójcy powalonego w senacie Juliusza Cezara postrzegali go jako przyszłego tyrana – inni widzieli w nim wielkiego patriotę i reformatora.
W obronie dobrego imienia Cezara stanął  Marek Antoniusz, czołowy stronnik Cezara, pokazawszy tłumowi jego zwłoki i odczytawszy jego testament, w którym polecił by każdemu z obywateli wypłacić ze spadku po nim pewną sumę i wydzielić tereny na parki publiczne. Wśród zebranej tłuszczy wywołało to uczucie wściekłości. Pisząc o tym przypominam sobie słynny szturm bolszewików z Leninem na czele w 1917 roku na Pałac Zimowy w Petersburgu.  Tu w Rzymie tak samo tłum wtargnął do senatu po to by go zniszczyć doszczętnie a następnie podpalić.  Spłonęły też inne budynki związane z osobami zabójców. Tak oto od płonących pod niebem Rzymu cennych budynków i przedmiotów pośmiertna sława Cezara zaczęła się rozszerzać na całą Italię i przetrwała do dziś.

Julius Cezar padł pod ciosami jak się wtedy wydawało obrońców republiki. Należało się spodziewać tego, że jego zabójcy obronią funkcjonujący przez wieki demokratyczny ustrój. Nasuwa się więc pytanie: co było dalej?

Można się tego domyślić. Spiskowcy nie byli w stanie przewidzieć reakcji tłumów. Ich idolem stał się  Marek Antoniusz. Dla zachowania pozorów zawarto nowy triumwirat, a jego celem było pozbycie się przeciwników i  zemsta na spiskowcach za śmierć Cezara. Miały więc miejsce masowe egzekucje i wygnania.

Brutus i Kassjusz uciekli z miasta i utworzyli armię gotową walczyć w obronie republiki. Ponieśli  jednak klęskę w bitwie pod Filippi w Macedonii w 42 r. p.n.e. i obaj popełnili samobójstwo.

Nowy triumwirat w Rzymie rozpadł się wkrótce, w wyniku konfliktu i zaciekłej rywalizacji pomiędzy Markiem Antoniuszem, a Oktawianem. Jej rozstrzygnięcie nastąpiło w bitwie pod Akcjum w 31 r. p.n.e. Pokonany Antoniusz odebrał sobie życie. Trumfował wielki Oktawian.

Cezar Oktawian przybrał tytuł augustus i aż do śmierci w 14 r. p.n.e. sprawował absolutną władzę militarną i religijną.
To on, a nie Julius Cezar był pierwszym cesarzem Rzymian, a cesarska sukcesja, której dał początek, przetrwała ponad 400 lat.

 Oczywiście Oktawian, to fascynujący temat do kolejnego postu. Ale o tym napiszę poemat, gdy będziemy mieli w naszym kraju rodzimego Oktawiana. A wydaje się, że może to nastąpić szybko.

Z przytoczonych w jak największym skrócie wydarzeń z historii starożytnego Rzymu powinniśmy dziś po tylu latach wyciągać wnioski. Pierwszy, który mi się nasuwa, to ten, że czasy się zmieniają, świat pędzi z postępem,a my w takiej sferze jak sprawowanie władzy jesteśmy wciąż w starożytności. Nie próbuję nawet wskazywać analogii do tego, co się dzieje obecnie w Polsce, bo one nasuwają się same.  Polska szczyci się nazwą Republiki, bo tak możemy tłumaczyć sobie nazwę Rzeczpospolita. Uwierzyliśmy w prawdziwą demokrację po przykrych doświadczeniach PRL-u. Wydawało się, że będzie lepiej, że idea demokracji obywatelskiej, a nie partyjnej, a także wolności i praw człowieka może się ziścić w naszej odrodzonej po sierpniu 1980 roku ojczyźnie. I co ? Strach o tym pomyśleć, co się stało.

Dziś zamiast jednej, mamy dwie Polski w tym samym kraju. Każda z nich osobno obchodzi rocznicę sierpnia 1980 roku. Okazuje się, że mamy zupełnie innych bohaterów tych czasów, dla jednych był nim Wałęsa, dla drugich bracia Kaczyńscy. Dziś już nie potrafiłbym napisać, kto z nich zburzył mur berliński, Chyba Lech i Jaruś, bo było ich dwóch, a nie Lech o kryptonimie „Bolek”. A może jednak on  przy pomocy SB i NRD-owskiej Stasi.
Mało tego mamy kilka wersji tragedii smoleńskiej, mamy też trzy historie Polski ( tą pierwszą pisali historycy na usługach komunistów, drugą historycy z radia Wolna Europa na obczyźnie w czasach PRL-u, tą trzecią, PiS-owska sekta usługodawców o nazwie IPN).  I co najdziwniejsze mamy tylko dwóch największych Polaków, leżących obok siebie na Wawelu, ale to chyba dlatego, że faktycznie tym krajem rządzi  nie rozwaga  i sprawiedliwość, ale interes siły wyższej, czyli – KK, bo przecież ona decyduje kogo będziemy czcili i wynosili na ołtarze.

Na szczęście jest coś, co nas jednoczy:

„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy” (Zwróćmy baczną uwagę na dwuznaczne słowo: jeszcze !)

A także :

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród…
Tak nam dopomóż Bóg!

 Szkoda, że nie jest to dewizą co najmniej miliona Polaków poza granicami kraju. Według pani premier Szydło, takich samych uchodźców, jak Ukraińcy w Polsce. „Dla chleba, panie, dla chleba!”

Fot. Zbigniew Dawidowicz

5 komentarzy:

  1. WITAM!Bardzo dobrze napisany w skrócie obraz Cezara.Kiedy przekraczał Rubikon i wypowiedział słynne słowa"Alea iacta est"/nasz łacinnik żartobliwie interpretował "ale jak tam jest"/ jeszcze nie miał pewności jaki będzie finał walk o władzę.Ale mial za sobą armię.Dzisiaj też rządzący mają swoją armię Wojska Obrony Terytorialnej oraz Narodowców na których mogą liczyć.Nie wiem tylko,czy gdyby doszło do czegoś poważniejszego czego naszemu narodowi nie życzę, ci pseudo żołnierze i narodowcy kogokolwiek by obronili.A tak poważnie to mam dość pisiorów i ich dalszych rządów.Co oni z tą Polską wyprawiają.Jeden z wielkich ludzi zastanawiał się czy oni coś nie biorą, kiedy słyszy ich wypowiedzi pod adresem UE i przywódców innych państw.A więc cierpliwie musimy czekać na jakiegoś mocnego przywódcę opozycji,którzy będzie w stanie merytorycznie przeciwstawić się dzisiejszej władzy.Na to liczę " tak nam dopomóż Bóg"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wszyscy święci, a jest ich coraz więcej. Tylko obawiam się, że im ta Polska PiS-owska służy, przynajmniej duchownym purpuratom, bo znów poczuli się panami. To miłe jak przed nimi lud pada na kolana i całuje po rękach, a jaki zaszczyt gdy to czyni prezydent z panią premier i plejadą ministrów. Szkoda, że nie chcą posłuchać tych duchownych, którzy nawołują do zgody.
      A tegoroczna jesień jeśli nawet nie będzie złota, to na pewno będzie gorąca. bo na to się zanosi. "Nie ma spokoju pod oliwkami" Pozdrawiam Cię Bronku !

      Usuń
    2. Trochę teorii"spiskowych"dla Panów w rocznicę napaści Niemiec na Polskę:
      https://www.salon24.pl/u/alpejski/806143,najciemniej-pod-latarnia
      detektywprawdy.pl/2017/08/29/camorra-zlikwidowala-juz-120-uchodzcow-dokad-to-zmierza/

      U nas już jest"kilku"tych pasożytów,domagają się 1000 euro na dziecko,a Wam nie podoba się 500+.

      Usuń
  2. "Ten kraj jest zgubiony,oszalał!Bez przywrócenia Ducha Świętego...
    jesteśmy zgubieni."

    To komentarz Jankesa na wiadomość o tym,że w USA Dzień Kolumba zostanie zlikwidowany na rzecz Narodowego Dnia Indian:)

    Edwin Bendyk:
    antymatrix.blog.polityka.pl/2017/09/02/uwaga-granica/#more-3409

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze z zainteresowaniem czytam Twoje teksty Stanisławie. Są bardzo mądre i pisane pięknym językiem.
    Jeśli pozwolisz to zaproszę Ciebie i Twoich gości do przeczytania tego mojego tekstu:
    http://stokrotkastories.blog.pl/2017/07/05/o-przeszlosci/
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń