„W kawiarence na rogu
każdej nocy jest koncert.
Zatrzymajcie się w progu,
Eurydyki tańczące.
każdej nocy jest koncert.
Zatrzymajcie się w progu,
Eurydyki tańczące.
Zanim świt pierwszy promień
rzuci smugą na ściany,
niech was tulą w ramionach
Orfeusze pijani.”…
Od niedawna mamy autentyczny renesans popularności i zainteresowania osobą wybitnej piosenkarki
lat 60-tych i 70-tych zamieszkałej w tym czasie we Wrocławiu – Anny German. A stało się to dzięki
emisji telewizyjnego serialu biograficznego „Anna German”, bijącego rekordy
oglądalności. Film i serial podbiły serca milionów widzów w Rosji, na Ukrainie,
w Chorwacji i w Polsce, bo jest to wspólna produkcja, znalazł też
zainteresowanie w całej Europie.
Tak więc sława naszej autentycznej
gwiazdy piosenkarskiej odżyła jak feniks z popiołów i nabrała nowych blasków.
Dla przypomnienia i lepszej
orientacji parę słów o Annie German:
Anna German, od 1972 r. Anna Wiktoria
German-Tucholska (ur. 14 lutego 1936
w Urgenczu w Uzbeckiej SRR (ZSRR), zm. 26 sierpnia 1982 w Warszawie) –
polska piosenkarka i kompozytorka, aktorka, z wykształcenia geolog. Śpiewała w
siedmiu językach. Występowała w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej
Brytanii, Australii, Francji, Portugalii, Włoszech, na Węgrzech, w Mongolii, NRD,
RFN, CSRS oraz ZSRR.
Laureatka festiwali m.in. w Monte Carlo,
Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Viareggio, Cannes, Ostendzie,
Sopocie, Opolu, Kołobrzegu, Zielonej Górze. Dwukrotnie uznana za
najpopularniejszą polską piosenkarkę wśród Polonii amerykańskiej (1966, 1969).
Zdobywczyni złotej płyty za longplay „Człowieczy los” (1972 r.).
Dwa lata temu w serialowej „jedynce” odżyły moje
dawne wzruszenia, bo można było posłuchać ponownie fenomenalnego nagrania
„Tańczących Eurydyk” Anny German, można też było się zachwycić urodą polskiej
aktorki, Joanny Moro, grającej główną
rolę w serialu.
Serial ten jest od środy 24 czerwca ponownie w
telewizji na antenie TV 1.
„Tańczące
Eurydyki” to piosenka łącząca w sobie wszystkie najwyższe wartości:
poetycki tekst dwojga autorów, Ewy Krzemienieckiej i Aleksandra
Wojciechowskiego, znakomita muzyka Katarzyny Gaertner i wyjątkowe wykonanie
Anny German, piosenkarki o niepowtarzalnym, anielskim głosie.
Można jej słuchać nieskończoną
ilość razy, przez wiele lat i ciągle z tą samą ekspresją i wzruszeniem.
|
Niezwykle romantyczny, a zarazem przejmujący mit o Eurydyce i Orfeuszu był
wielokrotnie wykorzystywany w kulturze, upodobała go sobie zwłaszcza opera.
Warto więc przy tej okazji przypomnieć najciekawsze szczegóły tego mitu.
Orfeusz był pięknym i młodym królem
Tracji. Gdy grał na lutni i harfie, wszystko wkoło niego mu wtórowało: drzewa,
ptaki, zwierzęta. Jego żoną była równie urodziwa Eurydyka – nimfa
drzewna hamadriada Obydwoje bardzo się kochali i byli szczęśliwi.
Niestety, ich sielanka nie trwała długo. Uroda Eurydyki miała potężną moc. Ktokolwiek ją ujrzał, zakochiwał się w niej od razu. Gdy syn Apollina i nimfy Kyreny – lekarz, bartnik i właściciel winnic Aristajos ujrzał ją w dolinie Tempe, uległ czarowi jej urody. Nie wiedząc, że Eurydyka jest żoną Orfeusza, zaczął ją gonić. Był do tego stopnia nieustępliwy, że przerażona nimfa biegła, nie patrząc pod nogi. W takich okolicznościach stanęła na żmiję i wkrótce zmarła od ukąszenia. Po jej śmierci Orfeusz bardzo cierpiał. Z rozpaczy przestał grać i śpiewać, błąkał się po łąkach ciągle wołając imię ukochanej. Był zdesperowany do tego stopnia, że wybrał się do Hadesu. Charon słysząc jego grę na zaczarowanym flecie przewiózł go na drugi brzeg Styksu za darmo. Orfeusz wzruszył tak mocno wszystkich swoim śpiewem i grą, że Hades postanowił oddać mu żonę. Postawił jednak warunek – nie wolno mu wychodząc z krainy ciemności oglądnąć się za siebie, gdzie miała podążać jego ukochana. Ofeusz nie wytrzymał, odwrócił się i spojrzał na Eurydykę. I w tym momencie stracił ją na zawsze. Orfeusz sam wrócił na ziemię, gdzie błąkał się bez celu tak długo aż natrafił na pochód Dionizosa. Obłąkane kobiety, meandy, zabiły go rozszarpując na strzępy. Głowa wpadła do rzeki i dopłynęła aż do wyspy Lesbos. Pochowano ją i zbudowano na niej wyrocznię. Muzy pozbierały resztę jego ciała i pochowały u podnóża Olimpu.
Niestety, ich sielanka nie trwała długo. Uroda Eurydyki miała potężną moc. Ktokolwiek ją ujrzał, zakochiwał się w niej od razu. Gdy syn Apollina i nimfy Kyreny – lekarz, bartnik i właściciel winnic Aristajos ujrzał ją w dolinie Tempe, uległ czarowi jej urody. Nie wiedząc, że Eurydyka jest żoną Orfeusza, zaczął ją gonić. Był do tego stopnia nieustępliwy, że przerażona nimfa biegła, nie patrząc pod nogi. W takich okolicznościach stanęła na żmiję i wkrótce zmarła od ukąszenia. Po jej śmierci Orfeusz bardzo cierpiał. Z rozpaczy przestał grać i śpiewać, błąkał się po łąkach ciągle wołając imię ukochanej. Był zdesperowany do tego stopnia, że wybrał się do Hadesu. Charon słysząc jego grę na zaczarowanym flecie przewiózł go na drugi brzeg Styksu za darmo. Orfeusz wzruszył tak mocno wszystkich swoim śpiewem i grą, że Hades postanowił oddać mu żonę. Postawił jednak warunek – nie wolno mu wychodząc z krainy ciemności oglądnąć się za siebie, gdzie miała podążać jego ukochana. Ofeusz nie wytrzymał, odwrócił się i spojrzał na Eurydykę. I w tym momencie stracił ją na zawsze. Orfeusz sam wrócił na ziemię, gdzie błąkał się bez celu tak długo aż natrafił na pochód Dionizosa. Obłąkane kobiety, meandy, zabiły go rozszarpując na strzępy. Głowa wpadła do rzeki i dopłynęła aż do wyspy Lesbos. Pochowano ją i zbudowano na niej wyrocznię. Muzy pozbierały resztę jego ciała i pochowały u podnóża Olimpu.
Nic w tym dziwnego, że tragiczna historia miłosna
jednego z ciekawszych mitów starogreckich inspirowała twórców podobnie jak
szekspirowskie perypetie Romea i Julii. Stała się głównym wątkiem opery Jacopo
Perie – „Eurydyka”, również Claudio Monteverdiego – „Orfeusz”, Christopha
Wilibaldiego Glucka „Orfeusz i Eurydyka” i wreszcie Jacquesa Offenbacha
„Orfeusz w piekle”.
Do tego mitu nawiązali autorzy przejmującego
wiersza „Tańczące Eurydyki”, a jak już
wspomniałem, cudowna muzyka Katarzyny Gertner znalazła swój niepowtarzalny
wyraz w interpretacji piosenkarskiej
Anny German.
Jest coś urzekającego w bliskości tragicznych
losów mitycznej pary Orfeusza i Eurydyki do burzliwej i pełnej tragizmu drogi
życiowej piosenkarki, Anny German, perypetii miłosnych z jej mężem.
Wiemy już, ze Anna German urodziła się w Uzbekistanie
w 1936 roku. A było to w Walentynki 14 lutego i może dlatego Anna całe życie
pozostawała niepoprawną romantyczką. Jej matka pochodziła z holenderskiej
rodziny, ojciec był Niemcem z pochodzenia zamieszkałym przez wiele lat w Łodzi.
To właśnie czas zaborów, migracji i nowych podziałów ziem stworzył unikalną
strukturę rodziny German. Z czasem znalazła się ona w Rosji, a potem po wybuchu
wojny na dalekim wschodzie w Uzbekistanie Lata dzieciństwa i młodości Anny nie
zapowiadały kariery piosenkarskiej, trudno było w ogóle o czymś takim myśleć,
choć już wtedy rodziła się często
ukrywana pasja śpiewania. To ona pociągnęła ją na ścieżkę koncertową, ale stało
się to w Polsce, we Wrocławiu, gdzie znalazła się przypadkowo po wojnie,
skutkiem emigracyjnego przesiedlenia z głębi Rosji.
Kariera Anny German załamała się
w 1967 roku, gdy wracając z koncertów we Włoszech uległa wypadkowi
samochodowemu, na Autostradzie Słońca. Wypadek był bardzo poważny, artystkę
znaleziono nieprzytomną kilkanaście metrów od miejsca zdarzenia. Liczne
operacje, długie miesiące w gipsie i bardzo bolesna rehabilitacja nie
zniechęciły Annę German. Po trzech latach rekonwalescencji w domu, podczas
której musiała na nowo uczyć się chodzić, gwiazda wróciła na scenę pełna
energii, z materiałem na płytę i przejmującą piosenką, która momentalnie stała
się przebojem - „Człowieczy los”:
Człowieczy los nie jest bajką ani snem.
Człowieczy los jest zwyczajnym, szarym dniem.
Człowieczy los niesie z sobą żal i łzy.
Pomimo to można los zmienić w dobry lub zły.
Uśmiechaj się,
do każdej chwili uśmiechaj,
na dzień szczęśliwy nie czekaj,
bo kresu nadejdzie czas,
nim uśmiechniesz się chociaż raz…
Człowieczy los jest zwyczajnym, szarym dniem.
Człowieczy los niesie z sobą żal i łzy.
Pomimo to można los zmienić w dobry lub zły.
Uśmiechaj się,
do każdej chwili uśmiechaj,
na dzień szczęśliwy nie czekaj,
bo kresu nadejdzie czas,
nim uśmiechniesz się chociaż raz…
Od tragicznego wypadku rozpoczyna
się wspomniany już serial telewizyjny o
Annie German, bo rzeczywiście było to zdarzenie przełomowe w jej życiu. Anna
German udowodniła, że nie jest w stanie zburzyć jej życia i zagasić pogody
ducha. A Zbigniew Tucholski, który dzielnie wspierał ją podczas powrotu do
zdrowia zdecydował się zadać wiadome pytanie, na które bez wahania
odpowiedziała „tak”.
Zbigniew
Tucholski to jej Orfeusz,
chociaż nie miał nic wspólnego z grą na instrumencie muzycznym lub śpiewaniem.
Te talenty stały się domeną Anny, jego Eurydyki
i jak się okazało zdeterminowały całe ich wspólne pożycie. Spotkali się w
upalny dzień na pływalni. On przy okazji wizyty służbowej we Wrocławiu, ona
opalająca się na kocu z książką. Poznali się i od razu nawiązała się między
nimi nic sympatii i wzajemnego oczarowania. Początkowo dzieliła ich odległość,
bo Zbigniew był asystentem na Politechnice Warszawskiej, a Anna zaczynała swoją międzynarodową karierę i
często wyjeżdżała do Włoch, Francji czy ZSRR, skąd powracała w glorii rosnącej
sławy i uwielbienia .przez tłumy miłośników piosenki.
Co ciekawe, Zbigniew początkowo nie zdawał sobie sprawy z wagi i znaczenia jej talentu. Dopiero pewnego dnia, gdy przyjechała do niego w odwiedziny i usiadła do fortepianu oczarowała go również swoim głosem, określanym mianem "słowikowego". Jej fani często zwracali się do niej „Jej Wysokość”. Po części przez szacunek, jaki powszechnie budziła, a po części przez jej posągowy wzrost – piosenkarka mierzyła 184 cm wzrostu. Do końca życia pozostało to jej kompleksem.
Co ciekawe, Zbigniew początkowo nie zdawał sobie sprawy z wagi i znaczenia jej talentu. Dopiero pewnego dnia, gdy przyjechała do niego w odwiedziny i usiadła do fortepianu oczarowała go również swoim głosem, określanym mianem "słowikowego". Jej fani często zwracali się do niej „Jej Wysokość”. Po części przez szacunek, jaki powszechnie budziła, a po części przez jej posągowy wzrost – piosenkarka mierzyła 184 cm wzrostu. Do końca życia pozostało to jej kompleksem.
Związek Zbigniewa i Anny przypomina do złudzenia
mityczne losy Orfeusza i Eurydyki, ale jak się okazuje lata dzieciństwa i młodości naszej Eurydyki
przypadły na czasy okrutnej II wojny światowej i w dodatku otarły się o
mechanizmy totalitarnego systemu stalinowskiego. Ucieczka z dalekiego
Uzbekistanu do Polski i uratowanie życia okazały się prawdziwym cudem.
Pierwsze odcinki serialu telewizyjnego odsłaniają
problemy „obcej” rodziny w prowincjonalnym miasteczku w głębi Rosji, brak
wieści o losach aresztowanego ojca,
prześladowania i brak środków do życia. Maleńka Anna tęskni za ojcem,
nie może tego zrozumieć, że nie wiadomo co się z nim dzieje, do końca wierzy,
że wróci z wojny, choć matka i babka mają świadomość, że został stracony przez
NKWD.
Po całej wojennej zawierusze młoda Anna German
wraz z matką i babką osiadła w poniemieckim Wrocławiu. Tam skończyła studia
geologiczne, z wyróżnieniem, po czym od razu zajęła się swoją pasją – muzyką.
Debiutowała w 1960 roku, by cztery lata później być już krajową gwiazdą estrady
z licznymi wyróżnieniami z festiwali w Sopocie czy Opolu.
Równolegle do uczucia rozwijało się jej życie
zawodowe. Coraz większe sukcesy, coraz większa publika, coraz dłuższe trasy.
Anna German lubiła występować, dzielić się z publiką swoją osobą. Śpiewała, a
właściwie czarowała, w siedmiu językach na czterech kontynentach. Była pierwszą
Polką, która wystąpiła w legendarnej paryskiej Olimpii i jedyną, która została
zaproszona na festiwale w San Remo i w Neapolu.
Trzy lata
później, w 1975 roku, urodził się ich syn Zbigniew junior i wszystko wydawało
się układać prawidłowo: domek na warszawskim Żoliborzu, ukochany mąż, synek i
muzyka, która grała od rana do nocy.
„Śpiew był
jej życiem. W jednym z wywiadów powiedziała: Myślę, że każdy z nas ma swoją
gwiazdę. Może nią być miłość, praca, macierzyństwo… Tylko trzeba zrobić
wszystko, żeby nie gasł jej blask. Moja gwiazda – to piosenka.
Niedługo
później nastąpił kolejny dramat. Na jednym z koncertów w Australii Anna German
poczuła bardzo silny ból nogi. Z trudem, ale zagrała koncert do końca i
wyczerpana zeszła ze sceny. Niedługo później okazało się, że ma zaawansowane
stadium raka kości. Odwołała zaplanowane koncerty, wróciła do domu. Wiara Anny
German w ostatnich latach życia, gdy cierpiąc leżała w łóżku w wymarzonym
żoliborskim domu, uległa pogłębieniu, a sama artystka nagrywała piosenki
religijne na magnetofon.
Zmarła w sierpniu 1982 roku w warszawskim szpitalu na Szaserów, pozostawiając siedmioletniego syna, męża i matkę. Miała 46 lat.
Zmarła w sierpniu 1982 roku w warszawskim szpitalu na Szaserów, pozostawiając siedmioletniego syna, męża i matkę. Miała 46 lat.
„Człowieczy
los nie okazał się dla niej zbyt łaskawy, ale jednego można jej pozazdrościć –
tysiące, setki tysięcy promiennych uśmiechów, którymi obdarzała miliony swych
wielbicieli na koncertach, w telewizji, wszędzie gdzie się znajdowała,
świadczących o pogodzie ducha i serdeczności.
Pamięć o
Annie German nie umarła, zwłaszcza w byłym bloku sowieckim. Jej fankluby ciągle
działają, a ostatnio rosyjska telewizja zaprezentowała serial biograficzny poświęcony artystce.
Główną rolę zagrała znana polskim widzom Joanna Moro („Barwy szczęścia”, „Na
Wspólnej”). Od śmierci „Jej Wysokości” minęło trzydzieści lat, lecz sława artystki jest tak wielka, że stacja
zdecydowała się na nadawanie jej codziennie w najlepszym czasie antenowym. Dla
wielu Rosjan, Ukraińców Anna German jest nie tylko gwiazdą piosenkarską, idolem
w fanklubach - jest czymś w rodzaju bogini. Dlatego nie waham się porównywać
jej do greckiej bogini, o której z takim pietyzmem wyśpiewała pieśń „Tańczące
Eurydyki”.
Można śmiało porównać ten przebój Anny German do nieśmiertelnego songu Czesława
Niemena – „Dziwny jest ten świat”.
Obydwa przeboje i ich wykonawcy nie mają sobie równych.
Myślę, że
bliższe poznanie biografii wrocławskiej piosenkarki pozwoli jeszcze mocniej
odczuwać urok i głębię filozoficzną jej piosenek.
Kto by nie zapragnął napić się kawy w kawiarence"Ciekawa"w Jedlinie Zdr.przy tej piosence:
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=H7Y7Tv4p4NE
A to,że muzyka ma ogromny wpływ na przyjemność picia kawy stwierdzone jest naukowo:
Tutaj przykład:
www.youtube.com/watch?v=CONe3iW-xww
Anna German nie śpiewała piosenek,śpiewała arcydzieła.Nie była piosenkarką,ale...pieśniarką.
Nazwanie Anny German aniołem nie jest przypadkowe i bezpodstawne,gdyż w Niemczech
do leczenia chorych za pomocą muzykoterapii wykorzystywano utwory A.German.
Katarzyna Gertner powiedziała o wykonaniach utworu"Eurydyki tańczące"przez inne polskie
artystki:Justynę Steczkowską i Edytę Górniak,że nie udźwignęły go,a ona sama nie słyszała
jeszcze takiej wersji,która mogłaby równać się z tą autorstwa A.German.
Jest ona bowiem nie do podrobienia.Można zaśpiewać to inaczej,ale nie tak samo.
Dla śp.Anny German
"ANNA"
CHOĆ WIDZIAŁEM CIĘ ANIU,
DROGA ANIU W TELEWIZJI.
USŁYSZAŁEM TWÓJ GŁOS,
TAKI PIĘKNY I CZYSTY.
OBEJRZAŁEM TWĄ HISTORIĘ,
ZARYS CIEKAWEGO ŻYCIA.
LOS WIROWAŁ,KRĘCIŁ DROGĄ.
ZMIENIAŁ RÓŻNE SWE OBLICZA.
SŁAWA TWOJA,POSTAĆ MIŁA,
PIĘKNO TWEGO GŁOSU.
JEST W TYM WSZYSTKIM JAKAŚ SIŁA,
TWEJ POKORY I PATOSU.
ŻYJESZ WCIĄŻ W PAMIĘCI NASZEJ,
TLI SIĘ POSTAĆ TWOJA.
MIAŁAŚ W SOBIE DAR MIŁOŚCI,
I ANIELSKIEJ CIERPLIWOŚCI.
RÓŻY CIERNIACH,RÓŻY PIĘKNIE,
W BARWACH JEJ OBLICZA.
BYŁAŚ I JESTEŚ,DROGA ANNO,
KWIATEM POLSKIM W RÓŻNYCH KRAJACH I STOLICACH.
/Jacek Dalkiewicz-Raciąż/
aniagerman.pl/index/
www.youtube.com/watch?v=R2m9u7EsCsA
Pozdrawiam i życzę błękitnego nieba na weekend:)
Pięknie dziękuję Henryku za to, co napisaleś o Annie German i za wierszyk, choć nie najlepszy, ale pisany z sercem. I dziękuję za życzenia błękitnego nieba. Również pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńPrzypadkowo znalazłem to stronę poświęconą Annie German.
OdpowiedzUsuńI mój wiersz, który dla niej napisałem jest w komentarzach.
Fajnie, że komuś się on podoba.Jest już nawet bardzo znany.
Ukazał się swego czasu w paru miejscach....
Oto link:
http://www.archeo.radioheynow.com/art/
Panie Stanisławie życzę wiele dobrego.
Doceniając dobro i pamięć, które ma Pan dla Niej.
Serdecznie pozdrawiam.
Jacek D.