Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 16 sierpnia 2014

Świętująca Polska


planujmy weekend na łonie przyrody



Nawet się dobrze nie obejrzałem i świąteczny piątek prysnął jak bańka mydlana. Dzięki TV spędziłem go z pielgrzymami na Jasnej Górze składając w pokorze serdeczne dzięki NMP za to, że przez lata roztacza parasol ochronny nad Polską, a zaraz potem przeniosłem się do Warszawy, by cieszyć się potęgą naszej armii, gotowej w każdej chwili stanąć w obronie jej bezpieczeństwa. Jesteśmy silni, zwarci i gotowi, nie będzie Putin „pluł nam w twarz” i rzucał w naszych sadowników polskimi jabłkami. Wieczorem było jeszcze lepiej. Podniosłem się na duchu, że jestem Polakiem, gdy Anita i Joanna rzucały w Zurichu młotem tak, że dech zapierało w piersi, a jeszcze wcześniej nasi chłopcy polecieli najszybciej na 800 metrów.
Oj, jak to dobrze się stało, że mieliśmy w piątek święto, a dzisiaj jest wolna sobota, a jutro niedziella, tak, tak - niedziella przez dwa „l”. Mój komputer już mi to podkreśla czerwonym wężykiem, ale nie będę mojej wyłącznie osobistej niedzielli wprowadzał do słownika. Dla dobra młodego pokolenia, mając na względzie polską ortografię. Już widzę jak „ostatni Mohikanie” czystości polskiego języka, profesorowie Bralczyk i Miodek biją brawo. Oni stróżują, by naszemu polskiemu językowi nie stała się krzywda. A ja chcę tylko o to jedno „l” przedłużyć to święto. To ostatni dzień tygodnia, który sprawia człowiekowi niewysłowioną rozkosz. Po niedzieli przychodzi niestety poniedziałek i sprawa jest jasna jak słońce. Nawet film o tym powstał - „Nie lubię poniedziałków”. Ja też, bo zaczyna się znów powszedniość dnia codziennego. Ale nie na długo. Wszystko dzięki wspaniałej „Solidarności” i Lechowi Wałęsie. To oni uczynili, że dziś w piątek jest już sobota. W piątek kończy się tydzień pracy. W piątek cały dzień od rana rozmyślamy, jak spędzić weekend. Nie podoba mi się za bardzo ten implant językowy - weekend, ale jest w nim dwa „e”, przedłużające w sposób naturalny czasookres trwania „wolnych dni”. Jak to brzmi miło dla ucha - wolna sobota, a potem świąteczna niedziela, słowem weekend.

Piątek jest niezwykle ważny. Nie można go przegapić, bo wtedy klapa na całej linii. Z samego rana muszę kupić „GW” (nie piszę pełnymi literami, by nie narazić się „prawdziwym Polakom - katolikom”), ale gazetę kupuję tylko i wyłącznie dla programu TV. Oczywiście wiem, że to nie fair, bo prawdziwy program można znaleźć tylko w „Gazecie Polskiej Codziennej”, to program TV „Trwam”. Ale moi współdomownicy upierają się, że oni chcą trwać przy starym, a więc TVP jedynka i dwójka, no może jeszcze TVN (bez Durczoka) i Polsat (bo nie ma już w niej Lis-Smoktunowicz).


Ale nie o tym chcę napisać. Wspomniałem już, dzięki kochanemu „nie chcę, ale muszę”, mamy już w piątek sobotę. Jaka piękna perspektywa. Już dziś w godzinach pracy możemy sobie spokojnie zaplanować weekendowy odpoczynek po ciężkim tygodniu pracy. Trzeba przecież to bezwzględnie wykorzystać - wolna sobota, niedziela. Nawet gdybyśmy w niedzielny wieczór zabalowali, to przecież wiadomo, poniedziałek jest normalnie do odreagowania weekendu. A ponadto trzeba mieć też na uwadze zbliżające się co rusz „długie weekendy”. Nasi cudowni przebierańcy w „biskupich” togach uznali, że nawet jeśli święto kościelne przypadnie w wolną sobotę, to możemy sobie ją odebrać w dowolny dzień pracy. Potwierdzili to nasi kochani, prawdziwi bracia sędziowie z Trybunału. Z logiką mają tyle wspólnego, co „zielone ludki” zakręcające spirale w łanach zbóż. Dla nich liczy się litera prawa. Prawa, które sami stanowili, oczywiście za pośrednictwem naszych reprezentantów w organach ustawodawczych. Teraz rozumiecie, dlaczego dla mnie liczy się też tak bardzo litera „l” dodana do niedzieli.

Przepraszam, coś mnie zakręciło. A chciałem dziś pisać pogodnie, optymistycznie. Bo przecież mamy wolną sobotę, po niej pobożną niedzielę, dalej nielubiany poniedziałek, refleksyjny wtorek, a potem trochę popracujemy, by w piątek oddać się łagodnym kontemplacjom nad zbliżającym się weekendem.

Pamiętajmy jeszcze o jednym. Odrzućmy w kąt jakiekolwiek informacje medialne o zbliżającym się kryzysie, o rosnącym bezrobociu, o groźnej dla naszej gospodarki deflacji, o upadających firmach i parszywych parabankach, które żerują na naszej kieszeni, to wszystko wyeliminujmy z naszej świadomości. Dajmy też sobie spokój z Ruskimi i Ukrainą. Liczy się tylko to, ile będziemy mieli jeszcze w tym i w nowym roku „długich weekendów” i dni urlopowych. Liczy się to, kiedy sobie zrobimy święto za święto w wolną sobotę. Liczy się tylko i wyłącznie atrakcyjny weekend

.
A dziś jest wolna sobota, najwyższy czas, by o tym pogłówkować. Niech żyje świętująca Polska ! Kurdesz, kurdesz, nad kurdeszami !


3 komentarze:

  1. Ciekawy wywód my Polacy bardzo lubimy święta to prawda ,a my emeryci to mamy już święta cały rok bo kto pracował to zapracował sobie na święta .Teraz tylko by się przydało trochę więcej pieniążków bo czasu nie brakuje ,i w Polskę Ruszamy Panie Panowie .i to bez różnicy czy jest niedziella czy poniedziałek .Pozdrawiam Świątecznie .Teresa N.

    OdpowiedzUsuń
  2. A świętować można na coraz to więcej sposobów-choćby tak:
    "www.youtube.com/watch?v=FQEfx_tVcmM"
    -można korzystać z 500 km tras MTB:
    "www.youtube.com/watch?v=0wOksXSnGlo"
    -wkrótce można będzie wyskoczyć gondolą na Wielką Sowę:
    "www.youtube.com/watch?v=k9PmpKp2VPA"
    Planuje się też gondolę z Kamionek na Kozie Siodło i dalej dwa krzesełkowe,które połączą
    Przeł.Jugowską do wyciągu Jugów Park(Zygmuntówka,Chata Bukowa).
    Następny z Koziego Siodła na Wielką Sowę.
    W planach jest też gondola z Bielawy z okolic zalewu"Sudety"lub "Leśnego Dworku' w Ciemnym Jarze.
    No to moje stare nogi trochę odetchną,bo będziemy tylko wozić"cztery litery"po górach.
    A bronić tego będzie nasza stutysięczna armia pod dowództwem trzystu bystrych generałów.
    Chiny mają 2,5 mln armię dowodzoną przez...300 generałów.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały tekst.Zbieraj skrzętnie wszystkie zapiski bo one nadają się na kolejne wydanie książkowe.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń