wieża nie do zdobycia |
Powracam jeszcze
do tematu z ostatniego postu, bowiem mój stały komentator WRC
podrzucił mi adres ciekawego artykułu na stronie internetowej
„wyborcza. biz”.
Od kilku tygodni w ramach prowadzonej
akcji "Polska czyta umowy" przeglądane są urzędnicze
knoty przesyłane przez czytelników. Czytelnicy dzielą się z
redakcją ciekawymi zapisami w umowach, narzekając na urzędniczy
bełkot.
Oto jeden z ciekawszych przykładów "czarnego humoru umów".
Czytelniczka z Krakowa przesłała pismo, jakie dostała z Urzędu Miasta. Wyjaśnia ono (ale czy to najlepsze określenie?) zasady dokonywania opłat za wywóz odpadów komunalnych:
Podmiot wpłacający (zwany posłańcem czy wyręczycielem) działa w tym przypadku jako podmiot umocowany do zapłaty zobowiązanego (w sensie technicznym). Podmiot ten nie dokonuje wówczas zapłaty opłaty, lecz wpłaty kwoty tytułem opłaty. Zapłata kwoty opłaty ma w tym przypadku wyłącznie wymiar techniczny".
Oto jeden z ciekawszych przykładów "czarnego humoru umów".
Czytelniczka z Krakowa przesłała pismo, jakie dostała z Urzędu Miasta. Wyjaśnia ono (ale czy to najlepsze określenie?) zasady dokonywania opłat za wywóz odpadów komunalnych:
Podmiot wpłacający (zwany posłańcem czy wyręczycielem) działa w tym przypadku jako podmiot umocowany do zapłaty zobowiązanego (w sensie technicznym). Podmiot ten nie dokonuje wówczas zapłaty opłaty, lecz wpłaty kwoty tytułem opłaty. Zapłata kwoty opłaty ma w tym przypadku wyłącznie wymiar techniczny".
A dalej czytam na stronie internetowej :
„Mamy jednak i głos z drugiej strony "barykady". Napisała do nas pani Katarzyna, która pracuje w urzędzie i przyznaje, że próby przygotowywania urzędowych pism zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku i poprawnej polszczyzny spełzają na niczym. Przełożeni wymagają patosu, archaizmów i skomplikowanych struktur składniowych”.
Przełożeni wymagają
języka urzędniczego, zapominając o tym, że został on stworzony
tylko przez urzędników i dla urzędników, a nie dla prostego
człowieka. Podobnie jest, gdy mamy do czynienia z językiem
bankowym. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa podejrzewać, że
język ten został stworzony po to, by przeciętny klient bankowy nie
był w stanie się do reszty zorientować ile faktycznie będzie go
kosztowała usługa bankowa i jakie czyhają na niego „haczyki”.
Dotyczy to zresztą wielu innych umów, także tych z telekomunikacją
lub innymi świadczeniodawcami usług w gospodarstwie domowym.
Wciąż rodzi się więc
pytanie, czy w naszym kraju istnieje siła, które jest w stanie
wyeliminować te perfidne
praktyki urzędnicze z naszego codziennego życia ?
Myślę,że wystarczającą odpowiedzią na Pana pytanie będzie odpowiedź prof.Witolda Kieżunia.
OdpowiedzUsuńWarto jednak zapoznać się jaką wyboistą drogą potoczyło się życie prof.Witolda Kieżunia.
"ahm.1944.pl/Witold_Kiezun?lang=en"
Krótkie wywiady z Profesorem,w których omawia sytuację w Polsce prostymi,mądrymi słowami:
"www.youtube.com/watch?v=dHMcA0Ed-TU"
"www.youtube.com/watch?v=zDHGO4eB7Lc
Polecam książkę Profesora"Patologia transformacji",tutaj kilka tematów omawia prof.W.Kieżun:
"www.youtube.com/watch?v=lKUL8mV2KHM"
"www.youtube.com/watch?v=xk32Xlkj0AA"
"www.youtube.com/watch?v=XXlEpEJQ5ek"
Tą wypowiedź Profesora zostawiam na sam koniec dla wszystkich zaglądających na bloga Pana Stanisława:
"wmeritum.pl/prof-kiezun-umieram-nie-w-tej-polsce-o-ktora-walczylem"
"DUM SPIRO,SPERO"
Pozdrawiam.
Ps.Przepraszam za błędnie wpisane nazwisko prof.Witolda Kieżuna.
UsuńNiestety, wydaje się, że profesor ma we wszystkim rację, ale są to opinie i wnioski bardzo dołujące.
OdpowiedzUsuńCoraz trudniej myśleć z optymizmem o naszej Rzeczpospolitej. Dziękuję za komentarz.