fasada zamku Książ |
Takie odnoszę wrażenie,
że nasze wałbrzyskie środowisko kulturalne i dziennikarskie
potraktowało zbyt poważnie przesłanie wynikające z tytułu
książki Daisy von Pless - „Lepiej przemilczeć”. Wydarzenie,
które powinno być gromem z jasnego nieba i wywołać głośne,
nieprzebrzmiewające echa, ucichło wkrótce po jego zaistnieniu Nie
potrafię sobie tego wytłumaczyć, że tak świetnie wydana,
intrygująca i mądra książka, w dodatku rzecz tak ściśle
związana z nieodległą historią zamku Książ i jego niezwykłą
pierwszą damą, księżną Daisy, stała się podrzędnym
egzemplarzem wydawniczym do ułożenia na ozdobnej półce. Trudno
sądzić, że została przez wielu nabywców przeczytana od deski do
deski, bo wtedy książka wywołałaby żywszą reakcję, skłoniła
do podzielenia się wrażeniami, obojętnie jakie by nie były,
przyczyniła do szerszego nagłośnienia i promocji. Nie można
takiego wydarzenia przemilczeć i przejść spokojnie do porządku
dziennego.
Mówię o tym powodowany zachwytem i wzruszeniem wywołanym książką, być może dlatego, że księżna Daisy jest mi bliska już po lekturze pierwszej części jej pamiętnika „Taniec na wulkanie”, a losy zamku-pałacu Hochbergów w Książu interesowały mnie od dawna. A teraz mamy drugą część wciągającą w pompatyczny świat życia wyższych sfer jak bajki z tysiąca i jednej nocy. Ale ten świat jest prawdziwy, realny, a w nim ważą się losy wielu narodów i krajów ówczesnej Europy. Warto dodać, że rodzina Hochbergów była jedną z najbogatszych w ówczesnych Niemczech, a mąż Daisy książę Hans Heinrich XV von Pless, bliskim doradcą i totumfackim cesarza niemieckiego.
Obie części pamiętnika
pisanego przez osobę obracającą się w wysokich kręgach wladzy, na
dworach monarszych i w najświetniejszych salonach, to wierna kopia
tego wszystkiego, co się działo w okresie ćwierćwiecza, przed
wybuchem I wojny światowej.
Książka „Lepiej przemilczeć. Prywatne pamiętniki Księżnej Daisy von Pless z lat 1895-1914” przełożona z angielskiego przez Barbarę Borkowy jest dużym osiągnięciem wydawniczym młodej jeszcze Fundacji Księżnej Daisy von Pless, działającej przy zamku Książ. Ukazała się pod koniec 2013 roku, była zaprezentowana na spotkaniach promocyjnych w Książu, pojawiły się o tym wydarzeniu pozytywne informacje i recenzje w lokalnych mediach, a potem sprawa jakby przycichła. A szkoda, bo książka jest niewątpliwie osiągnięciem wydawniczym, do czego przyczynił się wydatnie prezes Fundacji Księżnej Daisy von Pless, a zarazem redaktor prowadzący Mateusz Mykytyszyn wraz z prezesem spółki Zamek Książ, Krzysztofem Urbańskim. Książka dużego formatu w twardej oprawie jest wzbogacona w cenne fotografie i przypisy oraz indeks miejsc i nazwisk jak przystało na solidne opracowanie o charakterze historycznym.
O swojej książce sama
Daisy napisała, co następuje:
„Jeżeli
nie mogę się pochwalić, że żyłam w samym środku wielkich
wydarzeń, to z pewnością mogę stwierdzić, że przebywałam w ich
orbicie. Dlatego może to, co myślałam i powiedziałam było
więcej niż prywatnym zdaniem. Wszyscy żywimy nadzieję lub ułudę,
że to, kim jesteśmy i co robimy ma znaczenie. Pragniemy pozostawić
po sobie pewien, jakkolwiek skromny, memoriał, który przetrwa próbę
czasu i utrzyma o nas pamięć żywą i pachnącą jak kwiat, kiedy
nie będzie już na ziemi tych, których znaliśmy i kochaliśmy.
Jest to jeden z powodów publikacji mojej następnej książki.”
A
jeszcze dalej księżna Daisy von Pless tak oto uzasadnia motywy
parafrazy własnego pamiętnika w formie książkowej: „Jedną
ze znamiennych i niepodważalnych wartości prowadzonego przeze mnie
dziennika, którego kartki przewracam, jest możliwość osądzenia
samej siebie na podstawie własnego rejestru wydarzeń” .
O walorach książki pisze Barbara Borkowy we wstępie:
„Wraz ze śmiercią wybitnych osób żyjących w tamtych czasach
historycy piszący ich biografie odkryli na nowo pamiętniki księżnej
Daisy von Pless, znajdując w nich bezcenne źródło informacji. Jej
książki dały im i ciągle dostarczają unikalną wiedzę na temat
życia i charakteru ich bohaterów, nie mówiąc o możliwościach
przytoczenia anegdot i odtworzenia kolorytu epoki o której wszyscy
mamy przeświadczenie, że była niepowtarzalną. To że księżna
Daisy, będąc naocznym świadkiem tamtych czasów, pozostawiła nam
ich bogatą dokumentację, jest chyba największą po niej
spuścizną”.
Przemienione w książki pamiętniki Daisy von Pless znajdowały (
zwłaszcza w Anglii) i znajdują czytelników, którzy czytają je
jednym tchem. Obok barwnych opisów życia na zamku Książ i w
europejskim świecie arystokratycznym niezwykle interesujące
okazują się znakomite relacje z podróży po nieomal całym globie,
a także ciekawe próbki literackie dotyczące zwłaszcza opisów
egzotycznej przyrody.
O swojej pasji podróżniczej pisze Daisy, co następuje:
„Moją
życiową potrzebą były zawsze podróże. Pragnęłam ich tak
bardzo, jak mężczyzna pragnie wina. Uwielbiałam przemieszczanie
się na piechotę, koniem, automobilem, samolotem, ale chyba
najbardziej statkiem. Ciągle tęskniłam za nieznanymi scenami,
ludźmi i przeżyciami...”
Pociągały
ją niezwykłe zjawiska przyrody i krajobrazów i to zarówno te
wywołujące zachwyt w czasie poznawania wielkiego świata, jak i te
w najbliższym otoczeniu Książa:
„Lubię
swój ogród, ponieważ przypomina mi dzieciństwo, a poza tym wiem
doskonale gdzie rośnie w nim każdy kwiatek. Ale ku prawdziwej
radości i upojeniu, proszę mi dać przestrzeń i nieskończoność;
nie płoty, lecz wolność, w jakiej moje myśli zabłądzą do
przepięknych ogrodów wyobraźni”.
„Najbardziej ulubionym artykułem, który napisała w kilka lat po
ślubie i przesiedleniu się z rodzinnej Walii do zamku Hochbergów,
był „Mój ogród w Książu”, opublikowany w „Księdze Piękna”
z 1902 roku. Oto próbka jej talentu literackiego, a zarazem
autentyczny dowód bystrej obserwacji i jej podziwu dla piękna
przyrody:
„Potem
przychodziła jesień, z cudownymi odcieniami złota. Każda ściana
i każdy balkon pokryte były liśćmi dzikiego wina:
żółtymi,purpurowymi i brązowymi, harmonizującymi z czerwienią
zachodzącego słońca i pomarszczoną poświatą, jaką rzucało ono
na dolinę poniżej. Zamek wyglądał wtedy jak zbudowany ze ścian
ognia, z jarzącymi się niczym małe, jasne płomienie oknami”.
A oto próbka refleksji na temat przyrody o charakterze
filozoficznym:
„Kiedykolwiek
żywię jakieś wątpliwości, mam w zwyczaju zwracać się do natury
po pomoc i wskazówki i prawie zawsze je tam znajduję. Drzewa i
kwiaty mają swoje korzenie głęboko w ziemi, ale żeby przeżyć
muszą posiadać własną wrodzoną siłę, bez względu na
pochodzenie. Wyskakują z gruntu i natychmiast odwracają się w
kierunku słońca po światło i życie tego dnia i tej godziny nie
oczekując, że dawne promienie słoneczne, które grzały ich
gatunek, będą częścią ich pokarmu.
Przytaczam urywki z książki Daisy von Pless „Lepiej przemilczeć”
z cichą nadzieją, że potrafią one zachęcić do jej nabycia i
przeczytania znacznie bardziej, niż jakiekolwiek moje osobiste
peany. A jest to książka wyjątkowa na naszym lokalnym rynku
wydawniczym, bo wciąż mamy za mało książek tak mocno związanych
z historią ziemi wałbrzyskiej. I dlatego tej książki nie wolno
przemilczeć.
P.S. Książka jest do nabycia na zamku „Książ”.
Drogi Panie Stanisławie, bardzo się cieszę z Pana oceny książki "Lepiej przemilczeć", jak również z uwag na temat niezadawalającej dystrybucji, co prawdopodobnie wynika z braku doświadczenia wydawcy, który nigdy wcześniej nie opublikował książki na rynek ogólnopolski. Od znajomych w Krakowie i Warszawie wiem, że bezsilnie poszukują jej w tamtejszych księgarniach. Polska księgarnia w Londynie też chciałaby mieć ją na swoim składzie. Mam nadzieję, że problem ten zostanie wkrótce pozytywnie zaadresowany - Barbara Borkowy
OdpowiedzUsuńMiło mi, że mój post trafił do rąk osoby kompetentnej, bo któż może lepiej znać książkę, niż jej tłumacz. Bardzo cenię sobie Pani dzieło, wiem że przy wydatnej pomocy Mateusza. Moim postem zaanonsowanym na facebooku może uda mi się zainteresować książką parę osób, a w ogóle mam zamiar jeszcze nie raz do niej powracać.To znakomita i bardzo potrzebna książka, podobnie jak w ogółe osoba księżnej Daisy. Dziękuję za ten wpis do mojego blogu. Zapraszam do kolejnego tekstu o Daisy.
OdpowiedzUsuńMam fajne fotki Książa ,bo te zamieszczone przez pana są słabej jakości, mogę udostępnić, ,jak mam panu je podesłać?
OdpowiedzUsuńWitam,dotyczy posta z dnia 24 luty 2014 ,09:44 ,jak z udostępnieniem panu fotek "Książa"?
OdpowiedzUsuńJurek M.