Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Żywa historia miasta


dom w którym mieszka w Głuszycy F. Mraczek


Anonimowy komentator mojego blogu WRC z Nowej Rudy w ostatnim poście „Prośba o normalność” wspomniał ciepło osobę doktora Franciszka Mraczka z Głuszycy, wieloletniego lekarza szpitala w Nowej Rudzie. Okazuje się, że jak pisze WRC: „pierwszego "klapsa" w życiu dostałem od dr Mraczka, bo urodziłem się w Głuszycy i dzięki temu "klapsowi" mogę się tu wymądrzać”. WRC wspomina też, że lekarz ten w wieku 90 lat na pól etatu pełnił jeszcze nie tak dawno w noworudzkim szpitalu swe obowiązki, bo brakowało i brakuje nadal w tym szpitalu młodych lekarzy.

Pana Franciszka Mraczka znają wszyscy długoletni mieszkańcy Głuszycy. Niestety, jest ich coraz mniej. Zdecydowana większość pożegnała się z tym padołem ziemskim. Pan Franciszek trwa. Mało tego jeszcze nie tak dawno był zawodowo czynnym, sprawnym fizycznie, aktywnym lekarzem i obywatelem miasta Głuszycy. .
Pan Franciszek liczy już sobie, bagatela, 98 lat, ale to jeszcze nie wszystko.
Franciszek Mraczek mieszka w Głuszycy dokładnie 66 lat.

Już te dwa fakty mogłyby wystarczyć, aby ze zdumienia przetrzeć oczy. Skąd się wziął taki fenomen zdrowia, pracowitości, witalności, nienagannej postawy, wierności lekarskiemu posłannictwu. Bo o panu Franciszku wszyscy, którzy go znają, mówią  tylko dobrze.  

Pan Franciszek urodził się 15. O9. 1915 roku w Czerniowcach na Bukowinie, wówczas przynależnej do Austrii jako kraj koronny. Oczywiście w rodzinie polskiej, a Polacy w Czerniowcach stanowili znaczną kolonię.

Było to więc w czasie I wojny światowej na trzy lata przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę? Ale tu nie sięgnęła Polska. Już w 1916 roku miasto przeszło w ręce rosyjskie, a od 1918 do  1940 znalazło się w granicach Rumunii. Potem przyszły burzliwe czasy II wojny światowej, miasto przechodziło z rąk do rąk, na jakiś czas zawładnęli nim  Ukraińcy, a następnie prohitlerowscy Węgrzy, których na koniec wojny  w 1944 roku przepędziła Armia Czerwona.
Szkołę podstawową i gimnazjum pan Franciszek ukończył w Czerniowcach w 1933 roku. Następnie studiował nauki medyczne w Jassach  (Mołdawia). Był stypendystą funduszu króla rumuńskiego Karola II.  Pracę doktorską ze specjalnością chirurg-położnik obronił 16 grudnia 1939 roku. Od stycznia 1940 roku był lekarzem gminnym w miejscowości Uści-Putina  na  Huculszczyznie. ( „Tam szum Prutu, Czeremuszu, Hucułom przygrywa” – wszyscy pamietamy znany wers pieśni biesiadnej „Czerwony pas”) Później został przeniesiony do miasta powiatowego Radowiec, a w 1945 roku do miejscowości Midiasz w Siedmiogrodzie. Miał tam gabinet prywatny i praktykę lekarską w szpitalu.

Jak więc trafił do Polski?
Otóż w maju 1947 roku udało mu się wraz z bratem drugim transportem wywożącym Polaków do ojczyzny dotrzeć aż do Aleksandrowa Łódzkiego. Z Urzędu Repatriacyjnego w Łodzi otrzymał skierowanie do pracy na Ziemiach Odzyskanych. W maju 1947 roku otrzymał obywatelstwo polskie. Przez Warszawę, Wrocław, Legnicę, Kłodzko trafił do Wałbrzycha, gdzie lekarz powiatowy skierował go do pracy w Głuszycy.
Zamieszkał więc w szpitalu, którego dyrektorem był doktor T. Cytron. W czasie wojny był on lekarzem w tutejszym obozie. W 1946 roku zorganizował prewentorium dla dzieci żydowskich. Był wśród nich Janusz Weiss, który wyjechał do Izraela. Do Polski wrócił jako ambasador tego kraju. Odwiedził wówczas doktora Mraczka w Głuszycy. Cóż to było za spotkanie? Pełne miłych wspomnień i wyrazów wdzięczności ze strony wysokiego przedstawiciela rządu Izraela.
Franciszek Mraczek w Głuszycy był dyrektorem szpitala kilkanaście lat aż do 1961 roku. Miał  wszystkie potrzebne do pełnego lecznictwa oddziały: wewnętrzny, zakaźny, chirurgiczny i ginekologiczno-położniczy.

Co spowodowało, że przeniósł się do pracy w Nowej Rudzie ?
Otóż  w wyniku reorganizacji szpitala w Głuszycy oddział chirurgiczny został zlikwidowany i dlatego z całą ekipą został przeniesiony do szpitala powiatowego w Nowej Rudzie. Od 1963 roku do dnia dzisiejszego pełnił tam funkcję konsultanta, dojeżdżał do pracy środkami komunikacji publicznej, a uzbierało się tego niespełna 50 lat.

A jak układało się życie rodzinne ?
Otóż w 1940 roku jeszcze wtedy na Huculszczyźnie ożenił się z Polką, Jadwigą, z domu Nitecką. Syn urodził się w 1941 r. w Bukareszcie. Jest filologiem języków angielskiego i szwedzkiego, wykładowcą w Politechnice Wrocławskiej i tłumaczem przysięgłym

Franciszek Mraczek już teraz bardzo rzadko pokazuje się w mieście, któremu jest wierny i tak już pozostanie chyba do końca. I trudno się dziwić, liczy sobie 98 lat. W swoim pracowitym życiu dosłużył się odznaczenia lekarskiego prof. Mikulicza Radeckiego i listu gratulacyjnego starosty kłodzkiego. Głuszyca nadała mi zaszczytny tytuł „Honorowego Obywatela Miasta”.

A swoją drogą zaskakuje mnie tak skromny indeks wyróżnień pana Franciszka Mraczka. To klasyczny przykład jak umyka z pola widzenia  osoba, której ideą-fix jest zwykła, codzienna, sumienna praca, bez rozpychania się łokciami, bez fajerwerków i bez politycznych układów.


Dawniej mówiło się, że się takich ludzi szuka ze świeczką w ręce, dziś czasy się zmieniły i robi się to w światłach jupiterów. Ale tacy ludzie jak Franciszek Mraczek nie pasują na celebrytów, unikają jupiterów jak ognia, więc i kamerzyści wolą skoncentrować się na sukcesach, np.  sławy Boguszowa-Gorc,  Natalii Siwiec. A ponadto już dawno przestaliśmy doceniać codzienną, mrówczą pracę nie przynoszącą wielkich pieniędzy.

 


P.S. Dziękuję WRC za inspirację do napisania tekstu, co zrobiłem w oparciu o rozmowę zamieszczoną w "Głosie Głuszycy" z marca 2007 roku .


10 komentarzy:

  1. Piękna historia. Z przyjemnością przeczytałam o zasłużonym lekarzu, o którym Pan wspomina. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Obecnie Pan Franciszek czyta"Homera"w.....języku niemieckim.Obok odznaczeń które Pan wymienił,to jeszcze,Srebrny Krzyż Zasługi i odznaka"Za Zasługi dla woj.Wałbrzyskiego"(1997r).Pan Franciszek był kibicem KS"Włókniarz",służył pomocą medyczną piłkarzom.

    Konwent naukowy-15.03.2011,godz.18.45
    "F!dr Franciszek Mraczek i F!Antoni Mraczek-filistrzy K!Lechia z Czerniowic-
    filistrami honoris causa K!Surma"
    "Z radością informujemy,że ostatni żyjący filistrzy Korporacji Akademickiej Lechia z Czerniowic zgodzili się zostać filistrami honoris causa naszej Korporacji"
    --Nowi Filistrzy honoris causa!!Vivant!!Vivant!!Vivant!!---

    Linki:"Nowa Ruda-reportaż-wersja 2.04.11"
    "Kresy"redemptoryści-KWORUM-Polsko-Polonijna Gazeta"
    "www.archiwumkorporacyjne.pl/index.php/muzeum-korporacyjne/czerniowice/k-lechia/"

    Piosenka dla Pana Franciszka"Anna German & Człowieczy los-YouTube"
    Pozdrawiam.WRC>

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi w pierwszej klasie szkoły podstawowej Pan Mraczek składał połamaną rękę i teraz po przeczytaniu tego tekstu jestem wdzięczny losowi , że złamał mi ją gdyż miałem osobisty kontakt z tym jakże wybitnym człowiekiem .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ance J. dziękuję za to, ze pamięta o moim blogu.
    WRC za cenne uzupełnienie biografii Franciszka Mraczka.
    Obydwojga komentatorom dziękuję za pozdrowienia i odwzajemniam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Robertowi życzę, by mógł jak najczęściej poznawać na swej drodze życiowej uczynnych i przyjaznych ludzi, niekoniecznie przy okazji odnoszonych kontuzji. Dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już kilku poznałem i nie zawsze z kontuzjami , przykład takiego człowieka to choćby TY Staszku

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję, moja samoocena jest bardziej krytyczna, ale cieszę się, że mam w Tobie przyjazną duszę. Dowody tego znajdują co rusz oglądacze fotografii w moim blogu. Dziękuję za współpracę i polecam się na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  8. SpeadyGonzales12 lipca 2013 17:55

    NAJWYŻSZE WYRAZY SZACUNKU DLA PANA DR FRANCISZKA MRACZKA.
    Jego historia życia jest niesamowita!!!
    Niestety dziś (12.7.2013r.) przyszła wiadomość o śmierci i pogrzebie pana dra FRANCISZKA MRACZKA:
    "Uroczystości pogrzebowe odbędą się 16 lipca br. (wtorek) we Wrocławiu:
    Godz. 11,30–Msza Święta w Kościele Św.Faustyny, ul. Jackowskiego (Biskupin)
    Godz. 12,30–pogrzeb – cmentarz Św. Rodziny, ul. Smętna (Sępolno).
    Delegatura DIL w Wałbrzychu".
    RIP.
    PS. Dobrze, że na świecie są jeszcze ludzie, którzy opisują historie innych dla potomnych - WRC - SZACUNEK!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem szczęściarzem,że tak wspaniały człowiek pomógł mi przyjść na ten świat.
    Chciałem podziękować jeszcze raz Panu Franciszkowi za niezwykłą opiekę nad moją ciężko chorą mamą,za wielogodzinne czuwanie przy Jej łóżku.Moja mama wspomina o tym do dzisiaj,a to już ponad 60 lat temu.
    Odszedł pełnić wieczny dyżur.WRC.

    OdpowiedzUsuń
  10. Odszedł na wieczny dyżur.Cześć jego Pamięci!WRC.

    OdpowiedzUsuń