dom w którym mieszka w Głuszycy F. Mraczek |
Anonimowy komentator mojego blogu
WRC z Nowej Rudy w ostatnim poście
„Prośba o normalność” wspomniał ciepło osobę doktora Franciszka Mraczka z Głuszycy, wieloletniego lekarza szpitala w
Nowej Rudzie. Okazuje się, że jak pisze WRC: „pierwszego "klapsa" w życiu
dostałem od dr Mraczka, bo urodziłem się w Głuszycy i dzięki temu "klapsowi"
mogę się tu wymądrzać”. WRC wspomina też, że lekarz ten w wieku 90 lat na pól
etatu pełnił jeszcze nie tak dawno w noworudzkim szpitalu swe obowiązki, bo brakowało i
brakuje nadal w tym szpitalu młodych lekarzy.
Pana Franciszka Mraczka znają wszyscy długoletni mieszkańcy Głuszycy.
Niestety, jest ich coraz mniej. Zdecydowana większość pożegnała się z tym
padołem ziemskim. Pan Franciszek trwa. Mało tego jeszcze nie tak dawno był zawodowo
czynnym, sprawnym fizycznie, aktywnym lekarzem i obywatelem miasta Głuszycy. .
Pan Franciszek liczy już sobie, bagatela, 98 lat, ale to jeszcze
nie wszystko.
Franciszek Mraczek mieszka w Głuszycy dokładnie 66 lat.
Już te dwa fakty mogłyby
wystarczyć, aby ze zdumienia przetrzeć oczy. Skąd się wziął taki fenomen
zdrowia, pracowitości, witalności, nienagannej postawy, wierności lekarskiemu
posłannictwu. Bo o panu Franciszku wszyscy, którzy go znają, mówią tylko dobrze.
Pan Franciszek urodził się 15.
O9. 1915 roku w Czerniowcach na Bukowinie, wówczas przynależnej do Austrii jako
kraj koronny. Oczywiście w rodzinie polskiej, a Polacy w Czerniowcach stanowili
znaczną kolonię.
Było to więc w czasie I wojny
światowej na trzy lata przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę? Ale tu
nie sięgnęła Polska. Już w 1916 roku miasto przeszło w ręce rosyjskie, a od
1918 do 1940 znalazło się w granicach
Rumunii. Potem przyszły burzliwe czasy II wojny światowej, miasto przechodziło
z rąk do rąk, na jakiś czas zawładnęli nim
Ukraińcy, a następnie prohitlerowscy Węgrzy, których na koniec
wojny w 1944 roku przepędziła Armia
Czerwona.
Szkołę podstawową i gimnazjum pan
Franciszek ukończył w Czerniowcach w 1933 roku. Następnie studiował nauki medyczne
w Jassach (Mołdawia). Był stypendystą
funduszu króla rumuńskiego Karola II.
Pracę doktorską ze specjalnością chirurg-położnik obronił 16 grudnia
1939 roku. Od stycznia 1940 roku był lekarzem gminnym w miejscowości
Uści-Putina na Huculszczyznie. ( „Tam szum Prutu, Czeremuszu, Hucułom przygrywa” – wszyscy pamietamy
znany wers pieśni biesiadnej „Czerwony pas”) Później został przeniesiony do
miasta powiatowego Radowiec, a w 1945 roku do miejscowości Midiasz w
Siedmiogrodzie. Miał tam gabinet prywatny i praktykę lekarską w szpitalu.
Jak więc trafił do Polski?
Otóż w maju 1947 roku udało mu się
wraz z bratem drugim transportem wywożącym Polaków do ojczyzny dotrzeć aż do
Aleksandrowa Łódzkiego. Z Urzędu Repatriacyjnego w Łodzi otrzymał skierowanie
do pracy na Ziemiach Odzyskanych. W maju 1947 roku otrzymał obywatelstwo
polskie. Przez Warszawę, Wrocław, Legnicę, Kłodzko trafił do Wałbrzycha, gdzie
lekarz powiatowy skierował go do pracy w Głuszycy.
Zamieszkał więc w szpitalu,
którego dyrektorem był doktor T. Cytron. W czasie wojny był on lekarzem w
tutejszym obozie. W 1946 roku zorganizował prewentorium dla dzieci żydowskich.
Był wśród nich Janusz Weiss, który wyjechał do Izraela. Do Polski wrócił jako
ambasador tego kraju. Odwiedził wówczas doktora Mraczka w Głuszycy. Cóż to było
za spotkanie? Pełne miłych wspomnień i wyrazów wdzięczności ze strony wysokiego
przedstawiciela rządu Izraela.
Franciszek Mraczek w Głuszycy był
dyrektorem szpitala kilkanaście lat aż do 1961 roku. Miał wszystkie potrzebne do pełnego lecznictwa
oddziały: wewnętrzny, zakaźny, chirurgiczny i ginekologiczno-położniczy.
Co spowodowało, że przeniósł się
do pracy w Nowej Rudzie ?
Otóż w wyniku reorganizacji szpitala w Głuszycy
oddział chirurgiczny został zlikwidowany i dlatego z całą ekipą został
przeniesiony do szpitala powiatowego w Nowej Rudzie. Od 1963 roku do dnia
dzisiejszego pełnił tam funkcję konsultanta, dojeżdżał do pracy środkami
komunikacji publicznej, a uzbierało się tego niespełna 50 lat.
A jak układało się życie rodzinne
?
Otóż w 1940 roku jeszcze wtedy na
Huculszczyźnie ożenił się z Polką, Jadwigą, z domu Nitecką. Syn urodził się w
1941 r. w Bukareszcie. Jest filologiem języków angielskiego i szwedzkiego,
wykładowcą w Politechnice Wrocławskiej i tłumaczem przysięgłym
Franciszek Mraczek już teraz
bardzo rzadko pokazuje się w mieście, któremu jest wierny i tak już pozostanie
chyba do końca. I trudno się dziwić, liczy sobie 98 lat. W swoim pracowitym życiu
dosłużył się odznaczenia lekarskiego prof. Mikulicza Radeckiego i listu
gratulacyjnego starosty kłodzkiego. Głuszyca nadała mi zaszczytny tytuł „Honorowego
Obywatela Miasta”.
A swoją drogą zaskakuje mnie tak
skromny indeks wyróżnień pana Franciszka Mraczka. To klasyczny przykład jak
umyka z pola widzenia osoba, której
ideą-fix jest zwykła, codzienna, sumienna praca, bez rozpychania się łokciami,
bez fajerwerków i bez politycznych układów.
Dawniej mówiło się, że się takich
ludzi szuka ze świeczką w ręce, dziś czasy się zmieniły i robi się to w
światłach jupiterów. Ale tacy ludzie jak Franciszek Mraczek nie pasują na
celebrytów, unikają jupiterów jak ognia, więc i kamerzyści wolą skoncentrować
się na sukcesach, np. sławy
Boguszowa-Gorc, Natalii Siwiec. A
ponadto już dawno przestaliśmy doceniać codzienną, mrówczą pracę nie
przynoszącą wielkich pieniędzy.
P.S. Dziękuję WRC za inspirację do napisania tekstu, co zrobiłem w oparciu o rozmowę zamieszczoną w "Głosie Głuszycy" z marca 2007 roku .
Piękna historia. Z przyjemnością przeczytałam o zasłużonym lekarzu, o którym Pan wspomina. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńObecnie Pan Franciszek czyta"Homera"w.....języku niemieckim.Obok odznaczeń które Pan wymienił,to jeszcze,Srebrny Krzyż Zasługi i odznaka"Za Zasługi dla woj.Wałbrzyskiego"(1997r).Pan Franciszek był kibicem KS"Włókniarz",służył pomocą medyczną piłkarzom.
OdpowiedzUsuńKonwent naukowy-15.03.2011,godz.18.45
"F!dr Franciszek Mraczek i F!Antoni Mraczek-filistrzy K!Lechia z Czerniowic-
filistrami honoris causa K!Surma"
"Z radością informujemy,że ostatni żyjący filistrzy Korporacji Akademickiej Lechia z Czerniowic zgodzili się zostać filistrami honoris causa naszej Korporacji"
--Nowi Filistrzy honoris causa!!Vivant!!Vivant!!Vivant!!---
Linki:"Nowa Ruda-reportaż-wersja 2.04.11"
"Kresy"redemptoryści-KWORUM-Polsko-Polonijna Gazeta"
"www.archiwumkorporacyjne.pl/index.php/muzeum-korporacyjne/czerniowice/k-lechia/"
Piosenka dla Pana Franciszka"Anna German & Człowieczy los-YouTube"
Pozdrawiam.WRC>
Mi w pierwszej klasie szkoły podstawowej Pan Mraczek składał połamaną rękę i teraz po przeczytaniu tego tekstu jestem wdzięczny losowi , że złamał mi ją gdyż miałem osobisty kontakt z tym jakże wybitnym człowiekiem .
OdpowiedzUsuńAnce J. dziękuję za to, ze pamięta o moim blogu.
OdpowiedzUsuńWRC za cenne uzupełnienie biografii Franciszka Mraczka.
Obydwojga komentatorom dziękuję za pozdrowienia i odwzajemniam !
Robertowi życzę, by mógł jak najczęściej poznawać na swej drodze życiowej uczynnych i przyjaznych ludzi, niekoniecznie przy okazji odnoszonych kontuzji. Dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńJuż kilku poznałem i nie zawsze z kontuzjami , przykład takiego człowieka to choćby TY Staszku
OdpowiedzUsuńDziękuję, moja samoocena jest bardziej krytyczna, ale cieszę się, że mam w Tobie przyjazną duszę. Dowody tego znajdują co rusz oglądacze fotografii w moim blogu. Dziękuję za współpracę i polecam się na przyszłość.
OdpowiedzUsuńNAJWYŻSZE WYRAZY SZACUNKU DLA PANA DR FRANCISZKA MRACZKA.
OdpowiedzUsuńJego historia życia jest niesamowita!!!
Niestety dziś (12.7.2013r.) przyszła wiadomość o śmierci i pogrzebie pana dra FRANCISZKA MRACZKA:
"Uroczystości pogrzebowe odbędą się 16 lipca br. (wtorek) we Wrocławiu:
Godz. 11,30–Msza Święta w Kościele Św.Faustyny, ul. Jackowskiego (Biskupin)
Godz. 12,30–pogrzeb – cmentarz Św. Rodziny, ul. Smętna (Sępolno).
Delegatura DIL w Wałbrzychu".
RIP.
PS. Dobrze, że na świecie są jeszcze ludzie, którzy opisują historie innych dla potomnych - WRC - SZACUNEK!
Jestem szczęściarzem,że tak wspaniały człowiek pomógł mi przyjść na ten świat.
OdpowiedzUsuńChciałem podziękować jeszcze raz Panu Franciszkowi za niezwykłą opiekę nad moją ciężko chorą mamą,za wielogodzinne czuwanie przy Jej łóżku.Moja mama wspomina o tym do dzisiaj,a to już ponad 60 lat temu.
Odszedł pełnić wieczny dyżur.WRC.
Odszedł na wieczny dyżur.Cześć jego Pamięci!WRC.
OdpowiedzUsuń