Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 6 kwietnia 2013

Śpiewająca Eurydyka z Wrocławia



Orfeusz i Eurydyka

„W kawiarence na rogu
każdej nocy jest koncert.
Zatrzymajcie się w progu,
Eurydyki tańczące.
Zanim świt pierwszy promień
rzuci smugą na ściany,
niech was tulą w ramionach
Orfeusze pijani.”…

Domyślamy się o kim będzie mowa. Mamy przecież w tej chwili renesans popularności i  zainteresowania osobą wybitnej piosenkarki lat 60-tych i 70-tych zamieszkałej w tym czasie we Wrocławiu – Anny German. A stało się to dzięki emisji telewizyjnego serialu biograficznego „Anna German”, bijącego rekordy oglądalności. Film i serial podbiły serca milionów widzów w Rosji, na Ukrainie, w Chorwacji i w Polsce, bo jest to wspólna produkcja, ale można się spodziewać, że znajdzie zainteresowanie w całej Europie.
Oznacza to, że sława naszej autentycznej gwiazdy piosenkarskiej odżyje jak feniks z popiołów i nabierze nowych blasków.
Dla przypomnienia i lepszej orientacji dwa słowa o Annie German:
Anna German, od 1972 r. Anna Wiktoria German-Tucholska (ur. 14 lutego 1936  w Urgenczu w Uzbeckiej SRR (ZSRR), zm. 26 sierpnia 1982 w Warszawie) – polska piosenkarka i kompozytorka, aktorka, z wykształcenia geolog. Śpiewała w siedmiu językach. Występowała w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Australii, Francji, Portugalii, Włoszech, na Węgrzech, w Mongolii, NRD, RFN, CSRS oraz ZSRR.
Laureatka festiwali m.in. w Monte Carlo, Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Viareggio, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu, Kołobrzegu, Zielonej Górze. Dwukrotnie uznana za najpopularniejszą polską piosenkarkę wśród Polonii amerykańskiej (1966, 1969). Zdobywczyni złotej płyty za longplay „Człowieczy los” (1972 r.).
Z Anną German łączą mnie wspomnienia z lat młodości. Jej fantastyczny głos i nastrojowe piosenki budziły mój największy zachwyt. Obok Czesława Niemena jej płyta zajmowała najwyższą półkę w naszym pokoju, dziś leży gdzieś na strychu na pamiątkę tych czasów, kiedy można było w każdym momencie posłuchać ulubionych piosenkarzy  na domowym gramofonie. Czasy się zmieniły, dawni idole odeszli w dal i trzeba wyjątkowych zdarzeń, by do nich powrócić i przekonać się ponownie, że ich talent i sława są nieprzemijające.
Właśnie wczoraj, w piątkowy wieczór w „jedynce” odżyły moje dawne wzruszenia, bo w kolejnym odcinku serialu można było posłuchać fenomenalnego nagrania „Tańczących Eurydyk” Anny German, można też było się zachwycić urodą polskiej aktorki, Joanny  Moro, grającej główną rolę w serialu.
„Tańczące Eurydyki” to piosenka łącząca w sobie wszystkie najwyższe wartości: poetycki tekst dwojga autorów, Ewy Krzemienieckiej i Aleksandra Wojciechowskiego, znakomita muzyka Katarzyny Gaertner i wyjątkowe wykonanie Anny German, piosenkarki o niepowtarzalnym, anielskim głosie.
To właśnie są przyczyny, że przebój ten można słuchać nieskończoną ilość razy, przez wiele lat i ciągle z tą samą ekspresją i wzruszeniem.

Niezwykle romantyczny, a zarazem przejmujący mit o Eurydyce i Orfeuszu był wielokrotnie wykorzystywany w kulturze, upodobała go sobie zwłaszcza opera. Warto więc przy tej okazji przypomnieć najciekawsze szczegóły tego mitu.

Orfeusz był pięknym i młodym królem Tracji. Gdy grał na lutni i harfie, wszystko wkoło niego mu wtórowało: drzewa, ptaki, zwierzęta. Jego żoną była równie urodziwa Eurydyka – nimfa drzewna hamadriada Obydwoje bardzo się kochali i byli szczęścili.

Niestety, ich sielanka nie trwała długo. Uroda Eurydyki miała potężną moc. Ktokolwiek ją ujrzał, zakochiwał się w niej od razu. Gdy syn Apollina i nimfy Kyreny – lekarz, bartnik i właściciel winnic Aristajos ujrzał ją w dolinie Tempe, uległ czarowi jej urody. Nie wiedząc, że Eurydyka jest żoną Orfeusza, zaczął ją gonić. Był do tego stopnia nieustępliwy, że przerażona nimfa biegła, nie patrząc pod nogi. W takich okolicznościach stanęła na żmiję i wkrótce zmarła od ukąszenia. Po jej śmierci Orfeusz bardzo cierpiał. Z rozpaczy przestał grać i śpiewać, błąkał się po łąkach ciągle wołając imię ukochanej. Był zdesperowany do tego stopnia, że wybrał się do Hadesu. Charon słysząc jego grę na zaczarowanym flecie przewiózł go na drugi brzeg Styksu za darmo. Orfeusz wzruszył tak mocno wszystkich swoim śpiewem i grą, że Hades postanowił oddać mu żonę. Postawił jednak warunek – nie wolno mu wychodząc z krainy ciemności oglądnąć się za siebie, gdzie miała podążać jego ukochana. Ofeusz nie wytrzymał, odwrócił się i spojrzał na Eurydykę. I w tym momencie stracił ją na zawsze. Orfeusz sam wrócił na ziemię, gdzie błąkał się bez celu tak długo aż natrafił na pochód Dionizosa. Obłąkane kobiety, meandy, zabiły go rozszarpując na strzępy. Głowa wpadła do rzeki i dopłynęła aż do wyspy Lesbos. Pochowano ją i zbudowano na niej wyrocznię. Muzy pozbierały resztę jego ciała i pochowały u podnóża Olimpu.
Nic w tym dziwnego, że tragiczna historia miłosna jednego z ciekawszych mitów starogreckich inspirowała twórców podobnie jak szekspirowskie perypetie Romea i Julii. Stała się głównym wątkiem opery Jacopo Perie – „Eurydyka”, również Claudio Monteverdiego – „Orfeusz”, Christopha Wilibaldiego Glucka „Orfeusz i Eurydyka” i wreszcie Jacquesa Offenbacha „Orfeusz w piekle”.
Do tego mitu nawiązali autorzy przejmującego wiersza  „Tańczące Eurydyki”, a cudowna muzyka Katarzyny Gertner znalazła swój niepowtarzalny wyraz w interpretacji piosenkarskiej  Anny German.

Jest coś urzekającego w bliskości tragicznych losów mitycznej pary Orfeusza i Eurydyki z burzliwą i pełną tragizmu drogą życiową piosenkarki, Anny German, perypetiami miłosnymi z jej mężem. Na ten temat, jak również jej związków z maleńkim miasteczkiem – Głuszycą  – a w ogóle na temat tego, co niesie ze sobą "człowieczy los",  parę słów w następnym poście. Zapraszam

4 komentarze:

  1. Wspaniale Pan to opisał,czekam na cd.Emitowany w telewizji serial o Annie German spowodował,że biznesmeni i lokalne władze w Nowej Rudzie przypomniały sobie,że Anna German mieszkała i uczyła się w ich mieście.Podobna historia miała miejsce kilka lat temu,kiedy do drzwi wiceburmistrz Nowej Rudy zapukał młody Japończyk i poinformował,że szuka pamiątek po kompozytorze hymnu japońskiego-Franzu Eckercie.Zdziwienie wśród urzędnikow,kto to jest Franz Eckert?F.Eckert skomponował także hymn koreański.Link:http://www.youtube.com/watch?v=Ya9iPEa9ucc"
    Anna German to piękna kobieta,przecudny głos.Piosenki Anny trzeba ocalić od zapomnienia,bo głosu Anioła nie można zapomnieć.Lubię też piosenki A.G.w jęz.włoskim.
    "LA MAMMA ANNA GERMAN.wmv-youtube"
    "Anna German(Non ho I'eta)--Nie wolno mi-youtube"
    --*--*--*--*--*--*--*--*--*--*--*--*--*--*
    Jutro o godz.13-tej na Eurosporcie"Piekło Północy".Paryż-Roubaix-254,5km,1/3 po bruku.Jedzie Maciej Bodnar,faworyt to Szwajcar Fabian Cancellara.Pozdrawiam.WRC.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawniej artyści w wierszach, piosenkach często odwoływali się do mitologii. Dzisiaj jest to prawie niespotykane. A przecież te stare greckie mity są wpisane w tożsamość nas wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się bardzo, że mogłam przeczytać tak ciekawe i piękne słowa o artystce, której piosenki pamiętam z dzieciństwa - moi rodzice Jej słuchali. Dla mnie odżyła wraz z pierwszym odcinkiem serialu. Odsłuchałam prawie Jej wszystkie utwory jakie znajdują się na youtoube. Śpiew Anny sprawia, że naprawdę odnosi się wrażenie, iż to Anioł ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za wszystkie komentarze. Miło mi, że wspomnienia o Annie German cieszą się zainteresowaniem również Czytelników mojego blogu. Nie dziwię się, bi jest to osobowość fascynująca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń