Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Świebodzice - miasto piwne. Od Virburka - do Freiburga, wyimki z historii miasta.




Świebodzice - kościół św. Piotra i Pawła

Virburc lub Virburk, to pierwotna nazwa dzisiejszych Świebodzic. Przechodziła ona różne metamorfozy przekształcając się w połowie XIV wieku we Fryburg, by w 1727 roku stać się Freiburgiem. W 1946 roku miasto uzyskało polską nazwę – Świebodzice.

Zacznijmy jednak od samego początku.
niemiecki herb miasta

Słowiańska osada nad wartkim potokiem Pełcznicy, u stóp wzgórza, na którym zbudowano później zamek Książ, powstała zapewne w pierwszej połowie XIII wieku. Prawdopodobnie biskup wrocławski Wawrzyniec już w 1228 roku konsekrował tu kościół św. Mikołaja. Z 1279 roku pochodzi przywilej księcia Henryka Probusa, zezwalający mieszczanom na produkcję piwa, co dowodzi, że Świebodzice były już miastem. Datę tę przyjmuje się jako początkową dla miasta, które liczy więc sobie już  734 lata. Świebodzice były częścią księstwa świdnicko-jaworskiego. Na jakiś czas utraciły prawa miejskie, ale przywrócił je w 1337 roku książę świdnicko-jaworski Bolko II Mały. W 1392 roku po śmierci Agnieszki, wdowy po Bolku II, Świebodzice, podobnie jak całe księstwo świdnicko-jaworskie, przeszły pod panowanie króla czeskiego. Piastowskie panowanie na tej ziemi mieści się w czasookresie czterech stuleci (od początków państwa polskiego), ale nie oznacza to, że osadnikami byli tu tylko i wyłącznie ludzie pochodzenia słowiańskiego. Już wtedy miastotwórczym był przede wszystkim żywioł germański. Świadczy o tym też niemiecka nazwa miasta - Virburc   
Podstawę bytu mieszkańców w tym miejscu  stanowiło głównie tkactwo i piwowarstwo, rozwijało się rzemiosło skierowane głównie na potrzeby zamku Książ. Z początkiem XV wieku miasto i pobliski zamek Książ stają się własnością starosty Hermanna von Czetterasa (Czettritza). Wkrótce potem w 1427 roku trzykrotnie oblegają je wojska husyckich taborytów, co przynosi ze sobą zniszczenie i wyludnienie. Powoli w miarę upływu lat miasto się odradza. W 1492 roku król czeski Władysław Jagiellończyk nadał mu przywilej organizowania „ciepłych jarmarków” w dzień św. Mateusza, zaś w 1509 roku ten sam król  sprzedał je wraz z zamkiem Książ Konradowi Hochbergowi, późniejszemu staroście, uwaga - za 10 tysięcy kóp groszy. Wprawdzie kóp było aż 10 tysięcy, ale groszy. Nasz NBP by się obruszył. skoro koszty produkcji współczesnego grosza są większe od jego nominalnej wartości. Ale grosz groszowi nierówny. Niestety, nie funkcjonowała wtedy zabawa w przetargi publiczne, trudno więc ocenić, czy ta sprzedaż nie miała znamion korupcyjnych.
We władaniu rodziny Hochbergów pozostawało miasto aż do 1830 roku, zaś sam zamek Książ do końca II wojny światowej. I zamek i miasto wyszły na tym nienajgorzej, bo Hochbergowie byli dobrymi gospodarzami i sprzyjali rozwojowi miasta jako ośrodka rzemieślniczo-handlowego. Pod koniec XVI wieku Świebodzice liczyły 275 domów i blisko 40 cechów rzemieślniczych. Najwięcej było płócienników i karczmarzy. Odbywały się znane targi na len i płótno lniane. Zaczęto także wydobywać pod miastem wapienie i wypalać je w miejscowych wapiennikach przy użyciu węgla kamiennego. Miasto było już wówczas zamieszkałe głównie przez ewangelików, którzy przejęli kościół parafialny.
Rozwój Świebodzic przerwała wojna trzydziestoletnia (1618-1648). Miasto zostało złupione przez Szwedów, zrujnowane kontrybucjami i zaanektowane zarazą, która pochłonęła ponad 2 tysiące mieszkańców. Po wojnie spośród 337 domów tylko 98 było zamieszkałych. Odbudowa Świebodzic trwała długo. Przez ponad wiek było to biedne miasto. Nadal podstawę bytu stanowiło tkactwo lniane i produkcja piwa. W wieku XVIII miały miejsce wojny prusko-austriackie, zwane wojnami śląskimi. Towarzyszyły im  kontrybucje, pożary i zarazy. W 1745 roku nastąpiła stabilizacja z chwilą przejęcia Śląska przez Prusy i miasto znalazło się na dobrej drodze rozwoju. To właśnie wówczas przyjęła się nowa nazwa miasta – Freiburg, co po niemiecku oznacza wolną, swobodną górę. Niestety,  wkrótce na miasto spadła kolejna apokalipsa. W 1774 roku tragiczny pożar pochłonął ratusz i 16 budynków publicznych oraz 309 domów mieszkalnych, a więc praktycznie całe miasto. Odbudowa przekraczała możliwości Hochbergów, z pomocą pośpieszył rząd pruski. W 1778 odbudowano kościół ewangelicki, a w 1781 ratusz, potem szpital i inne budynki publiczne. Domy mieszkalne trzeba było restaurować we własnym zakresie.

Miasto otoczone było murami obronnymi z trzema bramami: Świdnicką, Strzegomską i Kamiennogórską. Wśród budynków publicznych był kościół parafialny katolicki, kościół szpitalny, kościół ewangeliczny, dwie szkoły, szpital oraz 245 budynków mieszkalnych. W 91 budynkach warzono piwo. Były dwa jarmarki – na św. Pawła i św. Macieja. Wśród mieszkańców przeważali rzemieślnicy. Było m. in. 12 masarzy, 10 piekarzy, 9 kuśnierzy, 8 sukienników, po 7 kowali i gorzelników, po kilku garncarzy, bednarzy, kołodziejów, stelmachów, rymarzy, grabarzy, garncarzy, siodlarzy, liniarzy, pończoszników, szklarzy, ślusarzy, kapeluszników i rękawiczników. Nie będę już dalej wymieniał, choć jeszcze sporo specjalizacji rzemieślniczych by się znalazło, chociażby taka jak złotnictwo, introligatorstwo, cukrownictwo i wiele, wiele innych. Już ta litania wskazuje dobitnie na wszechstronność rzemieślniczą miasta piwnego u stóp monumentalnego zamku Książ. Jeśli dziś zadajemy sobie pytanie, skąd się wzięły tradycje rzemieślniczo-handlowe miasta nad środkowym biegiem Pełcznicy, odpowiedź jest jasna. To tradycje historyczne. Wprawdzie po II wojnie światowej napłynął tu żywioł narodowościowy znacznie odmienny od dotychczasowych gospodarzy, ale coś ważnego i cennego po nich zostało i procentuje do dziś, znacznie wyraźniej niż warzone tu przez wieki świebodzickie piwo. Domniemywam, że nie miało ono takiej mocy, aby zwalić piwosza z nóg. Świadczą o tym dobitnie dalsze nader interesujące dzieje miasta nad wartkim nurtem Pełcznicy. Ale o nich, nie tak już odległych losach Świebodzic -  w następnym odcinku.

2 komentarze:

  1. Przyznaję,że Świebodzic nie znam,nie wiedziałem też,że tak dobrze radzi sobie to miasto w obecnym kryzysie.Historia miasta też bardzo interesująca.
    Jeszcze kilka słów o Annie German.Protest przeciwko wycięciu z serialu wątków o latach spędzonych w Rzeszowie zgłosił prezydent tego miasta.Oburzenie także w Nowej Rudzie.W Nowej Rudzie zabraknie wkrótce ulic gdzie to podobno Anna German miała mieszkać.
    Coraz realniejsze stają się plany ponownego uruchomienia kopalni w Ludwikowicach Kł.i w Nowej Rudzie.Ponowne uruchomienie kopalni jest sprawą priorytetową,bezrobocie sięga 30proc.Inwestor złożył wniosek o koncesję na odwierty próbne.Inwestor będzie się kierować rachunkiem ekonomicznym-biznesplanem,czy ta inwestycja będzie opłacalna.Minusem jest wysokie zagazowanie pokładów i przebicie się przez"warszawkę".Pozdrawiam:)WRC.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z dużą ciekawością czytam o inicjatywie powrotu do tradycji górniczych w Nowej Rudzie. Oby się udało przełamać nasze bariery polityczne i biurokratyczne. Byłby to ratunek dla wielu rodzin i dla miasta.Protest Rzeszowa jest irytujący. Nie da się w żadnym filmie biograficznym pokazać wszystkiego. Obok Rzeszowa Anna German stawiała pierwsze kroki także w Olsztynie i jeszcze w innych miastach. Wrocław też nie jest w serialu szczególnie pokazany, tak samo jak i Warszawa. A Nowa Ruda też jest pokrzywdzona. Myślę, że serial osiągnął cel najważniejszy - spowodował ponowne zainteresowanie piosenkami Anny German. I to jest to.
    A ja mam takiego "Galla Anonima", który zachęca mnie do lepszego poznania Gór Sowich w okolicach Nowej Rudy. Nie znam adresu, więc mogę tylko podziękować w komentarzu. Bardzo, bardzo dziękuję !

    OdpowiedzUsuń