„Usta odczuwają
niezmierną słodycz przy całowaniu kamienia, tak iż chciałoby się całować go bez
końca”, pisał w swojej książce Abu Abd Ajjah Mohammed ibn Ibrahim al.-Lawati at-Tandżi, znany jako Ibn Battuta.
Dla ludzi Uzboju kamień
był istotą boską. Jest to typowe dla mieszkańców pustyni, którzy oddają cześć
wszystkiemu, co ich otacza - drzewom, studniom, kamieniom. Całowanie
kamienia dawało ludziom nieomal zmysłową rozkosz.
Uzboj to rzeka wymarła.
Nie ma już po niej śladu w pustynnej
Turkmenii. Dawniej brała wody z Amu-Darii, przecinała pustynię Kara-Kum i
wpadała do Morza Kaspijskiego. Była to piękna rzeka, długa jak Sekwana. Brzegi
Uzboju stanowiły kwitnącą i ludną oazę.
Były tu liczne faktorie, pojawiły się plantacje i ogrody. Oto co może sprawić
woda. Jest początkiem wszystkiego, pierwszym pokarmem, krwią ziemi. W wodzie
żyją ryby, wyśmienity pokarm wioślarzy i przemieszczających się wzdłuż rzeki
karawan. Ryba była symbolem szczęścia. Każdy starał się żyć jak najbliżej
Uzboju.
Agonia rzeki miała
miejsce czterysta lat temu. Uzboj zaczął wysychać, jego energia słabła, a prąd
utracił siłę. Stało się to samo, co w potokach górskich w czasie suszy. W parę miesięcy życie na przestrzeni kilkuset
kilometrów wzdłuż rzeki całkowicie umarło. Exodus tysięcy turkmeńskich plemion,
które w panice porzuciły swój dobytek i szukały ratunku, rzucając się w podróż
przez pustynię, to makabryczna wyprawa śmierci.
Abu
Abdullah Muhammad Ibn Battuta ( w takiej formie
znajdujemy jego nazwisko w internetowych goglach), urodzony w 1304, a zmarły w 1377
roku, pochodził z Tangeru, dużego
portowego miasta w Maroku. Tu odebrał wykształcenie z dziedziny prawa
muzułmańskiego, stąd wyruszył zwiedzać świat, odbył kilka dalekich podróży,
dzięki czemu zyskał sobie przydomek Rahhalat al.-asr (podróżnik epoki). W 1325 roku odbył pielgrzymkę do Mekki, w czasie
której zwiedził Egipt, Syrię i Arabię. Następnie udał się do Zanzibaru i innych
miejsc w Afryce, skąd drogą morską dotarł do Persji, a dalej przez Azję
Mniejszą (Turcję) nad Morze Czarne. Ale to nie koniec jego podróży po świecie. Dalsze miejsca, to rosyjskie
stepy nad dolną Wołgą, Bułgaria, a dalej przez Bucharę, Samarkandę, Kabul do
obecnej stolicy Indii, Delhi, gdzie przez pewien czas był sędzią (kadim).
Następnie rok przebywał na Malediwach, gdzie chciał zostać sułtanem. Stąd udał
się na Sumatrę, a dalej do Wietnamu, Chin, Cejlonu, Persji, i ponownie Egiptu.
Tu zakończył na jakiś czas podróżowanie w roku 1349. Kolejny etap jego podróży
prowadził do arabskiej Hiszpanii, na Sardynię, a dalej znów do Afryki, przez
Saharę dotarł aż do Timbuktu, skąd powrócił do Fezu w Egipcie.
Jego wędrówki trwały w
sumie ćwierć wieku (1325-1353), według współczesnych obliczeń przemierzył 750 000 mil, czyli 120 000 kilometrów
jadąc i idąc. Owocem tych podróży była książka „Podarunek dla patrzących na osobliwości miast i dziwy podróży”
zredagowana w 1355 roku. Dzieło daje
pełny obraz społeczności muzułmańskiej XIV wieku. Zostało też przetłumaczone na
język polski w 1962 roku pod tytułem
„Osobliwości miast i dziwy podróży 1325-1354”.
Ale to nie wszystko, co
wywołuje zdumienie. Drugą stronę medalu wypełnia jego sława w całym świecie
arabskim, nie mająca sobie równej, nie licząc oczywiście Mahometa. Jest ona potwierdzeniem ogromnej potrzeby
autorytetów we wszystkich społecznościach niezależnie od języka, kultury,
religii.
Ibn
Battuta stał się arabskim idolem po wsze czasy.
Jego imieniem nazywane są ulice i place. We
wszystkich krajach arabskich, w większych miastach, można znaleźć jego pomniki.
W bibliotekach znakomite wydania dzienników z podróży, dzieło jego życia. W
Egipcie jest jednym z najwyższych autorytetów, czemu trudno się dziwić. W
Dubaju wybudowano olbrzymi Hotel Ibn Battuta Gate by Mőrenpick, 10 minut od
plaży, z siedmioma restauracjami w stylu marokańskim, z 20-metrowym basenem na
dachu, zaś obok hotelu Centrum Handlowe Ibn Battuta. Jego imieniem nazwano
krater na Księżycu.
To właśnie z jego
książki pochodzi cytowane na wstępie zdanie na temat kultu kamienia u
turkmeńskich osadników znad Uzboju.
Pisze o tym wszystkim z
przejęciem i zafrasowaniem Ryszard
Kapuściński w znakomitej książce „Imperium”.
Jak łatwo się domyśleć treść książki dotyczy Wielkiej Rosji, olbrzymiego pod
względem obszaru imperium w czasach
komunistycznych, kiedy nazywała się Związkiem Socjalistycznych Republik
Radzieckich. Jakie to było imperium, jak niezwykle przypadkowe, jak absurdalne
pod każdym względem - ustrojowym,
cywilizacyjnym, narodowościowym, kulturalnym, religijnym, rasowym pokazuje nasz
wybitny reporter i pisarz Ryszard Kapuściński, relacjonując swoje
wielomiesięczne podróże po tej rozległej przestrzeni.
Osoba Ibn Battuta, autora najsłynniejszych w świecie arabskim
dzienników, wielkiego podróżnika i geografa, drugiego po Marco Polo odkrywcy
nieznanych ziem i ludów w Afryce i Azji, to dowód na potrzebę autorytetów.
Potrzeba autorytetów jest uniwersalna, znana od pradziejów i dotyczy całego
świata. Jednak znajomość realiów życia i
historii wskazuje, że ma ona różne korzenie i jest odczuwalna z różną
siłą.
W wielkiej Rosji od
czasów Iwana Groźnego miała ona korzenie imperialne i służyła wzmacnianiu
autorytarnego sposobu sprawowania władzy. Świat się zmienił. Możemy dziś mówić
o demokracji i wolności w wielu krajach na świecie, ale despotyzm i tyrania
święcą nadal trumfy i wydają się niezniszczalne.
Temat ten stał się
szczególnie aktualny w związku z aktywnością przywódcy mocarstwowej Rosji,
Władimira Putina, w jego ekspansji terytorialnej na Ukrainie. Okazało się, że
wszystkie znane dotąd przyjazne z jego strony poczynania i gesty wobec Zachodu,
to tylko i wyłącznie gra pozorów.
Autentyczne jest jednak
to, że Putin cieszy się ogromnym autorytetem w całej Rosji, podobnie jak
północnokoreański przywódca Kim Dżon, a jest to autorytet zbudowany na
perfidnym oszustwie, na permanentnym okłamywaniu narodu przez opanowane bez
reszty i całkowicie podporządkowane władzy środki przekazu.
Niezależnie od tego jaka
jest prawda o imperialnych zakusach Putina
zupełnie poważnym jest fakt, że akceptuje
to społeczeństwo Rosji, choć wywołuje nerwowe reakcje na całym świecie, bo
obecny prezydent stał się opoką stworzonego przez niego, tak jak w carskiej
Rosji, autorytarnego systemu sprawowania władzy.
Trudno się dziwić, że
kazus Putina skłania do głębszych rozważań dotyczących autorytetów.
Zupełnie czym innym
jest Ibn Battuta, którego sława, autorytet i uznanie były skutkiem doświadczeń z podróży po nieomal całym świecie,
głębokiej wiedzy, a także dokonań literackich, a zupełnie czym innym autorytet
despotycznego władcy zbudowany na zbiorowym oszustwie i mistyfikacji, na kłamstwie i politycznej
manipulacji.
Najbardziej
interesującym jest jedno: czy naród rosyjski się kiedyś obudzi? A przecież ma
wielu wybitnych ludzi nauki, kultury i sztuki godnych wynoszenia na piedestał.
Ale Polacy juz się obudzili. Mamy autorytety, których dokonania nie budzą zadnych wątpliwości, więc wznosimy im pomniki tak jak kiedyś rosyjskiemu Leninowi, zmieniamy nazwy ulic i placów,
piszemy wiersze i śpiewamy hymny, jeszcze trochę wzniesiemy ich na ołtarze. Samo zycie !
Ale Polacy juz się obudzili. Mamy autorytety, których dokonania nie budzą zadnych wątpliwości, więc wznosimy im pomniki tak jak kiedyś rosyjskiemu Leninowi, zmieniamy nazwy ulic i placów,
piszemy wiersze i śpiewamy hymny, jeszcze trochę wzniesiemy ich na ołtarze. Samo zycie !
Mam nadzieję,że czas tych naszych pseudo autorytetów niedługo się skończy.Być może po ostatnim programie o ONR w TVN ludzie zrozumieją jaką opcję popierają.Chociaż do końca sam w to nie wierzę co napisałem.Ale dla mnie żadnym autorytetem nie jest ani Lech ani Jarosław.Za kilka lat będą pomniki wywalone i ulice zmienione na innych pseudo bohaterów.Wracając do jednych z ostatnich zdań w tym poście Polacy wcale się nie obudzili tylko w dalszym ciągu są uśpieni i nie wiadomo na co czekają.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczywiście Bronku, to "obudzenie" powinienem napisać w cudzysłowie, a dotyczy obecnie rządzących, natomiast "uśpienie" dotyczy tych, którzy ich popierają. To własciwe obudzenie na pewno kiedyś nastąpi, tylko że trudno przewidzieć kiedy i ile nas to bedzie kosztowało. Dziękuję za komentarz.
UsuńBoję się, że na prawdziwe obudzenie będziemy musieli długo czekać.
OdpowiedzUsuńO ile ono nastąpi, bo wygląda na to że ten sen jest bardzo mocny. A po mocnym śnie też nie od razu wraca przytomność.
Kiedyś straciłem wiarę w to, że PRL może się skończyć za mojego życia, teraz mam te same obawy co do rządów PiS_u. Doszedłem do wniosku, że chyba nie zasłużyłem na to, żeby umrzeć w normalnym kraju.
UsuńAle pocieszam się, że nie jestem sam i że moi najbliźsi myślą tak samo. To się musi skończyć jak najszybciej. Dziękuję Stokrotko za Twój niezbyt optymistyczny komentarz. Pozdrawiam !
Smutek mnie ogarnia gdy patrzę na to co dzieje się w moim kraju.
UsuńI gdy pomyślę, że historia lubi się powtarzać - to ciarki mnie przechodzą.
I cóż z tego że staram się nie interesować i nie żyć polityką ... jak ona i tak bezczelnie wchodzi w moje życie.
https://www.youtube.com/watch?v=q2goeGAVhVk
OdpowiedzUsuńMiłego dnia:)
Obejrzałem i może dlatego nie mogę powiedzieć, aby ten dzień był taki miły.Myślę Henryku, że Ty znjdujesz równowagę duchową kiedy chodzisz po górach. Ja już tego nie robię, bo skutkiem zwyrodnienia stawów pozostały mi tylko małe spacery nad rzekę z pieskiem. Dziękuję za pobudzającego do refleksji linka.
Usuńgarść pozdrowień :)
OdpowiedzUsuń