Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 21 stycznia 2018

By nie tracić wiary



Niedziela, to taki dzień tygodnia, w którym mamy więcej czasu na głębszą refleksję. To właśnie wtedy zadajemy sobie  częściej niż zwykle pytanie o sens życia. Mimo woli próbujemy w gąszczu myśli o naszym życiu codziennym  znaleźć sens naszego bytowania na tej ziemi naszej maleńkiej w makrokosmosie wszechświata. Swego czasu niektóre informacje prasowe zasiały kompletny niepokój, elektryzując naszą wyobraźnię magicznym odkryciem DNA i wszystko, co mieliśmy już jako tako poskładane nagle się przewróciło do góry nogami. Nie oznacza to, abyśmy upadali na duchu. Cóż z tego, że najnowsze odkrycia naukowe  dają nam do zrozumienia, że nie ma czegoś takiego, jak mityczny Stwórca, który dał ludziom wolność, wskazując jednocześnie drogę do nieba,  bo przecież istnieją tajemnicze DNA i one decydują o świecie i człowieku, a w ich powstaniu kryje się zagadka istnienia, naukowa odpowiedź na pytanie, skąd się wzięło życie. Cóż z tego, skoro nie wiemy, po co to wszystko i dlaczego?


Osoby głęboko religijne pragnę w tym momencie uspokoić. Naprawdę wszyscy jesteśmy wierzącymi. Jedni wierzą, że Bóg jest, a drudzy że go nie ma. Jedni przyjmują, że Bóg stworzył człowieka, a drudzy, że człowiek stworzył Boga. Ateista broni się przed atakami osób religijnych: jeśli istnieje Bóg wszechmocny, to nie kto inny jak on uczynił mnie ateistą, kim jesteś, żeby kwestionować jego decyzję? Wierzący stają na głowie by znaleźć dowody na istnienie Boga zapominając, że takie dowody, to przecież zaprzeczenie istoty wiary. Wierzymy tylko wtedy, kiedy nie da się czegoś  udowodnić. Uczeni, wynalazcy DNA usiłują dowieść, że wszystko odbywa się drogą samoistnego, ewolucyjnego rozwoju. Ale żaden z nich nie jest w stanie przekonywująco odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: po co człowiek żyje na świecie, jaki to ma sens?


Nie mam innego wyjścia, jak szukać remedium dla naszych porażonych głów. Nie wiem, czy to co proponuję, to wystarczy, ale może choć odrobinę złagodzi nasze skołotane umysły i serca. Taki cel miał zapewne poeta, niezastąpiony w trudnych momentach życia  -  Konstanty Ildefons Gałczyński, a oto, co napisał :


„Ileż to lat, ileż to lat trzeba chodzić
po dniach, po nocach, po piętrach,
do ilu łomotać drzwi, w ilu szukać
książkach, światłach, muzycznych instrumentach,
po jakich drogach, co się w deszczu mylą,
zaplątują w niebieskich zachmurzeniach,
w ilu miastach z latarniami ! O, i w ilu
nieskończonych próbach, oczekiwaniach, doświadczeniach –

ażeby znaleźć jakieś jedno zdanie,
które do serca komuś wejdzie i zostanie,

parę słów ułożonych w dziecinny gwiazdozbiór,

a ten nad czyimś oknem będzie sunął świecąc
w noc zimową i powie ktoś: „Cóż noc niebrzydka!”

Bo trudno jest za włosy chwycić treść wzburzoną,
rytm odmienny jak księżyc, ten sam księżyc który
Beethoven z nieba zerwał i w sonatę wepchnął…

Nad tym oknem, nad tą lampą nie zagasłą,
rozgadane jak jesienna plucha  - 
jakich „Trenów”, jakich „Ballad i romansów”
można by się jeszcze w nas dosłuchać ?”


Żywię  nadzieję, że mimo takich czy innych osiągnięć nauki nie upadniemy na duchu i nie stracimy wiary. Będziemy głosić wszem i wobec, że życie ma jednak sens, zwłaszcza życie, w którym istnieje poezja, sztuka i kultura, a obok niej cudowny świat natury i ludzie wrażliwi na piękno i dobro. I pokąd stać nas na miłość, przyjaźń, współczucie,  pokąd „nad tą lampą nie zagasłą” możemy jeszcze posłuchać sonaty Beethovena lub pobłądzić z zafascynowania w tajemniczym świecie „Ballad i Romansów”, potąd jesteśmy wolni od jakichkolwiek naukowych zaszufladkowań.  Tak nam dopomóż Bóg (Twórco DNA) i Wszyscy Święci!

P.S.
A nasz dowcipny Burmistrz wymyślił znakomite antidotum na ogarniającą nas niechęć do tradycyjnego świętowania. Otrzymałem właśnie zaproszenie na cytuję:
Sowiogórskie Kolędowanie z Zespołem Sygnalistów Myśliwskich „Odgłosy Kniei
 i „Durlakowych Rogów”
Kolędowanie odbędzie się w dniu 21 stycznia od godz. 16:00 do 18:00 w Kościele Parafialnym pw. NMP Królowej Polski w Głuszycy.


Oczywiście wybieram się aby pokolędować w kościele, a zarazem poprzeć najbardziej sensowne moim zdaniem zajęcie dla myśliwych – dęcie w rogi, zamiast strzelania do bezbronnych zwierząt.



6 komentarzy:

  1. Przepiękny tekst Stanisławie.
    I prawdziwy do bólu.
    Bardzo serdecznie Ci za niego dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za ten tak sympatyczny komentarz. Serdecznie pozdrawiam i przy niedzieli poczytam Twoje "warszawskie zwariowanie".

      Usuń
  2. Przed chwilą napisałem komentarz ale ponownie nie ukazał się.Brak mi słów,ale to chyba działanie jakiś sił nie czystych lub służb odpowiednich za kontrolę tekstów.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Bronku co się dzieje, podejrzewam że jakaś "siła nieczysta" cenzuruje teksty komentarzy. Zwróciłem uwagę na to, że obecnie po napiasniu przeze mnie odpowiedzi muszę dobrą chwilę poczekać, aż się ukaże. Dawniej odbywało się to natychmiast. Być może dosięgła nas "dobra zmiana".

      Usuń
  3. Sens życia?
    Muzyka od kołyski aż po grób.
    Światowej sławy naukowiec Michio Kaku opisał Boga jako"muzykę kosmiczną".
    "Uważam,że umysł Boga jest muzyką kosmiczną.Muzyka strun rezonujących w 11 wymiarowej hiperprzestrzeni."

    Ze wszystkich form sztuki,które mają upiększać intelekt i błogosławić nasze życie,aby pomóc nam zapomnieć i przebaczyć trudy i udręki istnienia,żadna nie jest tak ściśle związana z naszym każdym doświadczeniem,jak muzyka.Bogowie mogą powstać i upaść,ale muzyka pozostaje,przeżywając ich wszystkich.
    Kaznodzieje mogą oczerniać i bluźnić Bogu,któremu rzekomo służą,ale muzyka pozostaje wierna.
    Kiedy już zbliżamy się do końca naszych dni,muzyka zapewnia nam ostatnie"wygody"...dzwonki i stłumiony marsz pogrzebowy towarzyszą nam do ostatniego spoczynku.
    Tak więc muzyka jest pierwsza,ostatnia,najlepsza,najbardziej stała wśród naszych przyjaciół,wśród sztuk pięknych.
    Spotyka nas na progu życia łagodnymi i pieszczotliwymi głosami,a potem opuszcza niechętnie,w końcu słychać tylko delikatny,stłumiony szczęk żelaznych portali grobowca.
    Czy muzyka nas opuściła?We wszystkich snach i obrazach życia wiecznego muzyka jest sztuką,która ma swoje miejsce w życiu wiecznym.W życiu wiecznym słyszymy o harfie,która jest symbolem muzyki instrumentalnej i chóralnych harmonii aniołów.
    Zostało powiedziane:
    "Muzyka jest jedyną rzeczą w Niebie,którą mamy na Ziemi,jedyną rzeczą,jaką przyjmujemy w Nieba."

    Cieszmy się z ekscytujących emocji wyrażanych przez innych w światowej muzyce w"1000 wymiarach":)
    https://www.youtube.com/watch?v=N6t1q4b26fg

    Dużo muzyki w Dniu Dziadka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciw temu by Bóg był "kosmiczną muzyką", a także poezją i sztuką, ale byłoby lepiej, gdyby swą mocą niepojętą uwolnił świat od głodu, ognia i wojny, bysmy mogli w spokoju ducha zachwycać się muzyką i innymi darami natury. No cóż, w Dniu Dziadka pomarzyć można. Dziękuję za życzenia z tej okazji i pozdrawiam !

      Usuń