Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 25 stycznia 2018

Ibn Batutta i Władimir Putin - dwa różne autorytety



„Usta odczuwają niezmierną słodycz przy całowaniu kamienia, tak iż chciałoby się całować go bez końca”, pisał w swojej książce Abu Abd Ajjah Mohammed  ibn Ibrahim al.-Lawati at-Tandżi, znany jako Ibn Battuta.

Dla ludzi Uzboju kamień był istotą boską. Jest to typowe dla mieszkańców pustyni, którzy oddają cześć wszystkiemu, co ich otacza  -  drzewom, studniom, kamieniom. Całowanie kamienia dawało ludziom nieomal zmysłową rozkosz.

Uzboj to rzeka wymarła. Nie ma już po niej śladu w pustynnej Turkmenii. Dawniej brała wody z Amu-Darii, przecinała pustynię Kara-Kum i wpadała do Morza Kaspijskiego. Była to piękna rzeka, długa jak Sekwana. Brzegi Uzboju  stanowiły kwitnącą i ludną oazę. Były tu liczne faktorie, pojawiły się plantacje i ogrody. Oto co może sprawić woda. Jest początkiem wszystkiego, pierwszym pokarmem, krwią ziemi. W wodzie żyją ryby, wyśmienity pokarm wioślarzy i przemieszczających się wzdłuż rzeki karawan. Ryba była symbolem szczęścia. Każdy starał się żyć jak najbliżej Uzboju.
Agonia rzeki miała miejsce czterysta lat temu. Uzboj zaczął wysychać, jego energia słabła, a prąd utracił siłę. Stało się to samo, co w potokach górskich w czasie suszy.  W parę miesięcy życie na przestrzeni kilkuset kilometrów wzdłuż rzeki całkowicie umarło. Exodus tysięcy turkmeńskich plemion, które w panice porzuciły swój dobytek i szukały ratunku, rzucając się w podróż przez pustynię, to makabryczna wyprawa śmierci.

Abu Abdullah Muhammad Ibn Battuta ( w takiej formie znajdujemy jego nazwisko w internetowych goglach),  urodzony w 1304, a zmarły w 1377 roku,  pochodził z Tangeru, dużego portowego miasta w Maroku. Tu odebrał wykształcenie z dziedziny prawa muzułmańskiego, stąd wyruszył zwiedzać świat, odbył kilka dalekich podróży, dzięki czemu zyskał sobie przydomek Rahhalat al.-asr (podróżnik epoki). W 1325 roku odbył pielgrzymkę do Mekki, w czasie której zwiedził Egipt, Syrię i Arabię. Następnie udał się do Zanzibaru i innych miejsc w Afryce, skąd drogą morską dotarł do Persji, a dalej przez Azję Mniejszą (Turcję) nad Morze Czarne. Ale to nie koniec jego podróży  po świecie. Dalsze miejsca, to rosyjskie stepy nad dolną Wołgą, Bułgaria, a dalej przez Bucharę, Samarkandę, Kabul do obecnej stolicy Indii, Delhi, gdzie przez pewien czas był sędzią (kadim). Następnie rok przebywał na Malediwach, gdzie chciał zostać sułtanem. Stąd udał się na Sumatrę, a dalej do Wietnamu, Chin, Cejlonu, Persji, i ponownie Egiptu. Tu zakończył na jakiś czas podróżowanie w roku 1349. Kolejny etap jego podróży prowadził do arabskiej Hiszpanii, na Sardynię, a dalej znów do Afryki, przez Saharę dotarł aż do Timbuktu, skąd powrócił do Fezu w Egipcie.

Jego wędrówki trwały w sumie ćwierć wieku (1325-1353), według współczesnych obliczeń przemierzył 750 000 mil, czyli 120 000 kilometrów jadąc i idąc. Owocem tych podróży była książka „Podarunek dla patrzących na osobliwości miast i dziwy podróży” zredagowana w 1355 roku. Dzieło daje pełny obraz społeczności muzułmańskiej XIV wieku. Zostało też przetłumaczone na język polski w 1962 roku pod tytułem „Osobliwości miast i dziwy podróży 1325-1354”.
Ale to nie wszystko, co wywołuje zdumienie. Drugą stronę medalu wypełnia jego sława w całym świecie arabskim, nie mająca sobie równej, nie licząc oczywiście Mahometa. Jest ona potwierdzeniem ogromnej potrzeby autorytetów we wszystkich społecznościach niezależnie od języka, kultury, religii.

Ibn Battuta stał się arabskim idolem po wsze czasy.

Jego imieniem nazywane są ulice i place. We wszystkich krajach arabskich, w większych miastach, można znaleźć jego pomniki. W bibliotekach znakomite wydania dzienników z podróży, dzieło jego życia. W Egipcie jest jednym z najwyższych autorytetów, czemu trudno się dziwić. W Dubaju wybudowano olbrzymi Hotel Ibn Battuta Gate by Mőrenpick, 10 minut od plaży, z siedmioma restauracjami w stylu marokańskim, z 20-metrowym basenem na dachu, zaś obok hotelu Centrum Handlowe Ibn Battuta. Jego imieniem nazwano krater na Księżycu.

To właśnie z jego książki pochodzi cytowane na wstępie zdanie na temat kultu kamienia u turkmeńskich osadników znad Uzboju.

Pisze o tym wszystkim z przejęciem i zafrasowaniem Ryszard Kapuściński w znakomitej książce „Imperium”. Jak łatwo się domyśleć treść książki dotyczy Wielkiej Rosji, olbrzymiego pod względem  obszaru imperium w czasach komunistycznych, kiedy nazywała się Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jakie to było imperium, jak niezwykle przypadkowe, jak absurdalne pod każdym względem  - ustrojowym, cywilizacyjnym, narodowościowym, kulturalnym, religijnym, rasowym pokazuje nasz wybitny reporter i pisarz Ryszard Kapuściński, relacjonując swoje wielomiesięczne podróże po tej rozległej przestrzeni.

Osoba Ibn Battuta, autora  najsłynniejszych w świecie arabskim dzienników, wielkiego podróżnika i geografa, drugiego po Marco Polo odkrywcy nieznanych ziem i ludów w Afryce i Azji, to dowód na potrzebę autorytetów. Potrzeba autorytetów jest uniwersalna, znana od pradziejów i dotyczy całego świata. Jednak znajomość realiów życia i  historii wskazuje, że ma ona różne korzenie i jest odczuwalna z różną siłą. 

W wielkiej Rosji od czasów Iwana Groźnego miała ona korzenie imperialne i służyła wzmacnianiu autorytarnego sposobu sprawowania władzy. Świat się zmienił. Możemy dziś mówić o demokracji i wolności w wielu krajach na świecie, ale despotyzm i tyrania święcą nadal trumfy i wydają się niezniszczalne.

Temat ten stał się szczególnie aktualny w związku z aktywnością przywódcy mocarstwowej Rosji, Władimira Putina, w jego ekspansji terytorialnej na Ukrainie. Okazało się, że wszystkie znane dotąd przyjazne z jego strony poczynania i gesty wobec Zachodu, to tylko i wyłącznie gra pozorów.

Autentyczne jest jednak to, że Putin cieszy się ogromnym autorytetem w całej Rosji, podobnie jak północnokoreański przywódca Kim Dżon, a jest to autorytet zbudowany na perfidnym oszustwie, na permanentnym okłamywaniu narodu przez opanowane bez reszty i całkowicie podporządkowane władzy środki przekazu. 
 
Niezależnie od tego jaka jest prawda o  imperialnych zakusach Putina  zupełnie poważnym jest fakt, że akceptuje to społeczeństwo Rosji, choć wywołuje nerwowe reakcje na całym świecie, bo obecny prezydent stał się opoką stworzonego przez niego, tak jak w carskiej Rosji, autorytarnego systemu sprawowania władzy. 

Trudno się dziwić, że kazus Putina skłania do głębszych rozważań dotyczących autorytetów.
Zupełnie czym innym jest Ibn Battuta, którego sława, autorytet i uznanie były skutkiem  doświadczeń z podróży po nieomal całym świecie, głębokiej wiedzy, a także dokonań literackich, a zupełnie czym innym autorytet despotycznego władcy zbudowany na zbiorowym oszustwie i  mistyfikacji, na kłamstwie i politycznej manipulacji.

Najbardziej interesującym jest jedno: czy naród rosyjski się kiedyś obudzi? A przecież ma wielu wybitnych ludzi nauki, kultury i sztuki godnych wynoszenia na piedestał.

Ale Polacy juz się obudzili. Mamy autorytety, których dokonania nie budzą zadnych wątpliwości, więc wznosimy im pomniki tak jak kiedyś rosyjskiemu Leninowi, zmieniamy nazwy ulic i placów,
piszemy wiersze i śpiewamy hymny, jeszcze trochę wzniesiemy ich na ołtarze. Samo zycie !

8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję,że czas tych naszych pseudo autorytetów niedługo się skończy.Być może po ostatnim programie o ONR w TVN ludzie zrozumieją jaką opcję popierają.Chociaż do końca sam w to nie wierzę co napisałem.Ale dla mnie żadnym autorytetem nie jest ani Lech ani Jarosław.Za kilka lat będą pomniki wywalone i ulice zmienione na innych pseudo bohaterów.Wracając do jednych z ostatnich zdań w tym poście Polacy wcale się nie obudzili tylko w dalszym ciągu są uśpieni i nie wiadomo na co czekają.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Bronku, to "obudzenie" powinienem napisać w cudzysłowie, a dotyczy obecnie rządzących, natomiast "uśpienie" dotyczy tych, którzy ich popierają. To własciwe obudzenie na pewno kiedyś nastąpi, tylko że trudno przewidzieć kiedy i ile nas to bedzie kosztowało. Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Boję się, że na prawdziwe obudzenie będziemy musieli długo czekać.
    O ile ono nastąpi, bo wygląda na to że ten sen jest bardzo mocny. A po mocnym śnie też nie od razu wraca przytomność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś straciłem wiarę w to, że PRL może się skończyć za mojego życia, teraz mam te same obawy co do rządów PiS_u. Doszedłem do wniosku, że chyba nie zasłużyłem na to, żeby umrzeć w normalnym kraju.
      Ale pocieszam się, że nie jestem sam i że moi najbliźsi myślą tak samo. To się musi skończyć jak najszybciej. Dziękuję Stokrotko za Twój niezbyt optymistyczny komentarz. Pozdrawiam !

      Usuń
    2. Smutek mnie ogarnia gdy patrzę na to co dzieje się w moim kraju.
      I gdy pomyślę, że historia lubi się powtarzać - to ciarki mnie przechodzą.
      I cóż z tego że staram się nie interesować i nie żyć polityką ... jak ona i tak bezczelnie wchodzi w moje życie.

      Usuń
  3. https://www.youtube.com/watch?v=q2goeGAVhVk
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzałem i może dlatego nie mogę powiedzieć, aby ten dzień był taki miły.Myślę Henryku, że Ty znjdujesz równowagę duchową kiedy chodzisz po górach. Ja już tego nie robię, bo skutkiem zwyrodnienia stawów pozostały mi tylko małe spacery nad rzekę z pieskiem. Dziękuję za pobudzającego do refleksji linka.

      Usuń