Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 25 marca 2014

Piąte przez dziesiąte


z lekka się zachmurzyło

no i mamy wiosnę w ogrodku
 W złocistej, wiosennej aurze chwila przerwy. To taki antrakt w teatrze klimatycznym, bardzo potrzebny moment ostudzenia, uspokojenia, oddechu. Deszcz jest zbawienny dla budzącej się z zimowego uśpienia przyrody, a nam uzmysławia jak potrzebne są chmury na niebie, zdolne na jakiś czas zasłonić promieniejącą tarczę słońca, aby potem zamienić się w ścianę płaczu. Kiedy słońce wyjrzy ponownie zza chmur okaże się, że to już inny świat, pełen soczystej zieleni i kwiatów. Dlatego właśnie nazwano w naszym kalendarzu zbliżający się, wiosenny miesiąc - kwietniem, a stare przysłowie mówi: kwiecień plecień wciąż przeplata, trochę zimy, trochę lata. Chcielibyśmy by tej wiosny było lata jak najwięcej, nawet w tym wyjątkowym roku, kiedy zima okazała się dla nas na ziemi wałbrzyskiej niezwykle łaskawa.

Korzystam więc z wolnego czasu w cieple skwierczącego kominka i jak zwykle przy takiej okazji oglądam kolorowe portale internetowe. A tam roi się od newsów mrożących krew w żyłach. Pomijam te wszystkie, które można zmieścić pod wspólnym tytułem – co dalej z Ukrainą? Zostawiam to dla ekspertów, wśród nich jak się okazuje, także komentatorów mojego blogu.

Moją uwagę koncentruję na informacjach, które są w stanie pokazać, że świat jest zagadkowy i zaskakujący.
Oto właśnie jedna z pierwszych rewelacji, która rzuciła mi się w oczy.


Suknia ślubna to najważniejszy strój w życiu każdej kobiety – czytam na którymś z portali. Celebrytki wzięły to sobie do serca i ścigają się o tytuł najdroższej kreacji. Kim Kardashian przygotowała trzy różne suknie, warte łącznie 75 000 dolarów. Niestety, jej pierwsze małżeństwo przetrwało tylko 72 dni. Suknię Madonny za 80 000 dolarów zaprojektowała jej bliska koleżanka Stella McCartney. Kreacja za 100 000 dolarów przyniosła szczęście Victorii Beckham. Para do dziś cieszy się szczęśliwym życiem rodzinnym. Jedną z najbardziej znanych sukni w historii miała na sobie księżna Diana. Przyozdobiona ponad dziesięcioma tysiącami pereł i cekinów suknia, miała tren o długości aż 7 metrów i kosztowała 115 000 dolarów. Przy ślubie, który kosztował ponad 1,5 miliona dolarów, suknia projektu Christiana Lacroix warta 140 000 dolarów nie była tak wielkim wydatkiem dla Catheriny Zeta Jones i Michaela Douglasa. Jednak najdroższą i najbardziej wyczekaną przez publikę kreacją może pochwalić się Kate Middleton. Ta piękna suknia kosztowała aż 400 000 dolarów.

Przechodzę nad tą sensacją do porządku dziennego, bo wcale mi nie imponuje koszt sukni angielskiej księżnej, nawet gdyby była o połowę droższa. Dwór królewski w Londynie, to dla mnie taka sama abstrakcja jak życie na Marsie.

O wiele ciekawsza wydaje się kolejna wiadomość, tym razem o francuskim aktorze, słynnym Gerardzie Depardieu, który na początku stycznia br. otrzymał rosyjskie obywatelstwo. Otóż porównał on w wywiadzie prezydenta Władimira Putina do papieża Jana Pawła II. Ten panegiryk ukazał się w „Komsomolskiej Prawdzie”:
- Chcę powiedzieć, co myślę o Putinie: rosyjski naród potrzebuje kogoś takiego - z rosyjskim temperamentem. Putin chce przywrócić ludziom trochę godności - powiedział Depardieu. - Dla mnie jest jak Francois Mitterrand, czy Jan Paweł II - dodał, nie rozwijając dalej tego wątku.

Różne rzeczy mogą się dziać w głowach ludzi uznawanych powszechnie za wybitnych, ale są jednak granice rozsądku. Ten filmowy gwiazdor wywołuje moje współczucie. Myślę, że to rodzaj infekcji, którą wywołuje sława i pieniądze. Zaciemniają one realne widzenie świata i właściwą ocenę ludzi.
Porównywanie despotycznego władcy, Putina, do łagodnego i powszechnie szanowanego papieża, uznanego przez kościół katolicki za osobę świętą, to po prostu szczyt wazeliniarstwa, a dosadniej można by powiedzieć głupoty.

A co możemy wobec tego powiedzieć o kolejnej sensacji, a dotyczy ona znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi wiceprzewodniczącego rosyjskiej Dumy Państwowej, Władymira Żyrinowskiego, Proponuje on, by Polska domagała się referendum w sprawie przyłączenia do naszego kraju pięciu zachodnich obwodów Ukrainy: wołyńskiego, lwowskiego, iwanofrankowskiego, tarnopolskiego i rówieńskiego.
Według „Wiadomości” TVP1, podobną "ofertę" dostały Węgry i Rumunia ws. obwodów zakarpackiego i czerniowieckiego. W granicach Ukrainy miałaby pozostać tylko jej środkowa część.
Polskie MSZ ocenia pismo jako "kuriozalne". Władimir Żyrinowski dostanie kurtuazyjną odpowiedź, bez odniesienia się do treści swojego listu.


Autorzy materiału przypominają, że rosyjski polityk-skandalista już wcześniej nawoływał do rozbioru Ukrainy z trybuny Dumy Państwowej. Żyrinowski podkreślał, że próby zbudowania przez Ukrainę państwa zawsze kończyły się fiaskiem. Zaznaczał, iż "Łuck, Lwów, Tarnopol to polskie ziemie".
Nie będę tego ukrywał. Rozmarzyłem się na moment o naszej Rzeczpospolitej obojga narodów, gdy sięgaliśmy granicami od Bałtyku do Morza Czarnego. Pomyślałem o Polsce międzywojennej z Lwowem i Wilnem. Pięknie by to było, gdybyśmy mogli wskrzesić dawne tradycje. Tylko że od tamtych czasów wiele się zmieniło. Ukraina, to nie jest postaw płótna, którym możemy się dzielić, jak w powieściach sienkiewiczowskich. To nie te czasy. Ukraińcy mają takie samo prawo do stanowienia własnego państwa jak Polacy. Dziś widzę Europę jako nasz wspólny dom, w którym możemy się przemieszczać z miejsca na miejsce i korzystać do woli z jego uroków. Czy to nie wystarczy? Czy potrzeba nam zmieniać granice?



Dlatego ucieszyła mnie wiadomość, że po 72 latach emigracji legendarna wódka Baczewskich wraca do Polski. Już prawie zapomnieliśmy o jej istnieniu. Nic dziwnego - wywodzi się ze Lwowa, gdzie przed wojną była ulubionym trunkiem mieszkańców. Wszystko zaczęło się tam w 1782 roku, gdy rodzina Baczewskich otworzyła pierwszą destylarnię. Niewielki z początku zakład szybko pokazał swoje ambicje - 30 lat od otwarcia dostał tytuł „Cesarskiego i Królewskiego Dostawcy Dworu”. Wszystko urwało się jednak we wrześniu 1939 roku. Lwowska fabryka została zbombardowana przez Luftwaffe, a potem rozgrabiona przez Sowietów. W 1956 roku rodzina odzyskała prawa do znaku towarowego i wspólnie z krewnym Eduardem Gesslerem wznowiła produkcję w Wiedniu, gdzie prowadzona jest do dziś. Teraz otwarły się dla niej wrota do polskich sklepów. Miło będzie poznać jej walory, wspominając dawne dobre czasy.


I jeszcze o jednej ciekawostce opowiem z entuzjazmem, bo wiąże się ściśle z moim afektem do bibliotek. W dodatku rzecz wywodzi się z Lublina, a miasto to budzi mój sentyment, tak samo jak pobliski Lubin, obydwa mają w swej nazwie to co lubię.
Tym razem Lublin okazał się nowatorem w niezwykle atrakcyjnej i oryginalnej formie promocji bibliotecznej. Do czytania książek zachęcają internautów modelowe dziewczynki w pomysłowych strojach, w różnych pozach, wśród regałów bibliotecznych z barwnymi okładkami książek. Trudno się więc dziwić, że internetowe fotogramy cieszą się ogromnym zainteresowaniem.



Internauci w komentarzach chwalili: "Gratuluję pomysłu"; "Fantastyczne zdjęcia. Wasza aranżacja doskonała, niepowtarzalna z tymi modelami. Gratulacje"; "Brawo dziewczyny!"; "Świetne. Bardzo twórcze. Zachęcające do czytania. BRAWO!"; "Nareszcie powiew świeżości i wyobraźni!

"Lajkujcie, udostępniajcie! I jak u nas może być nudno?" - zachęcają w tym samym wpisie bibliotekarki z Lublina. I rzeczywiście - jeżeli podobny dystans, poczucie humoru i pomysłowość towarzyszą im każdego dnia, to lektura książek w Filii nr 2 Biblioteki Miejskiej w Lublinie musi być po prostu czystą przyjemnością.

Ale mimo wszystko moim Czytelnikom proponuję. Nie sięgajcie tak daleko. W wałbrzyskich bibliotekach (w mieście i powiecie) mamy też modelowe dziewczyny. To one tworzą uroczą aurę ciepła i życzliwości. Im też nie brakuje świeżości i wyobraźni. I wcale nie potrzebują królewskiej sukni za 400 000 dolarów. Potrafią zaimponować wiedzą. I mamy tak samo fascynujące książki. Wystarczy tylko zajrzeć do biblioteki i świat stanie się piękniejszy na wiosnę.

P.S.
Gaszę monitor z jego internetowymi rewelacjami. Resztę wolnego czasu zostawiam dla książki.
Pozdrawiam urocze Panie z naszej biblioteki !


8 komentarzy:

  1. ***ŻEGNAJCIE MUFLONY***
    Las uśpiony w srebrnym szronie
    białych płatkach ciszy bezbronny
    i ufny ostoje spokoju rozcina
    krzyk przeraźliwy
    ryk jęk skowyt wołanie
    o pomoc
    nisko nad drzewami
    śmierć przeleciała jak pies
    dziki bezdomny
    idę po tropach swych braci
    wbijam w nozdrza
    ostrą woń ciepłej krwi
    widzę paśnik
    rozszarpane na strzępy
    ciała muflonów
    drgają w ostatnich konwulsjach
    samice ciężarne i
    młode zagryzione na oczach
    swych matek
    samce silniejsze zdołały
    uciec
    kilka wychudzonych kundli
    z rozjuszonej watahy kończy
    krwawą ucztę
    nażarte leniwe nie agresywne
    nie zwracają na nic uwagi
    bez cienia skruchy wstydu i żalu
    krwią świeżą wpisane
    w księgę
    bezwzględnych praw natury
    **(rymierz)**

    "Wg.danych DAISIE(Europejski wykaz INWAZYJNYCH gatunków OBCYCH) i rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie listy roślin i zwierząt gatunków obcych,które w przypadku uwolnienia do środowiska przyrodniczego mogą ZAGROZIĆ gatunkom rodzimym lub siedliskom
    przyrodniczym,zakłada dopisanie do listy nowych pięciu gatunków,w tym 2 gatunków roślin i 3 zwierząt,a wśród nich MUFLONA(Ovis aries musimon)"

    Wg.publikacji Pana Głowackiego,muflon KONKURUJE z gatunkiem rodzimym sarną.
    Muflony doprowadzają do PROCESÓW EROZYJNYCH NA STOKACH(rozwalają góry) :))
    Muflony doprowadzają do CAŁKOWITEGO ZANIKU ROŚLINNOŚCI ZIELNEJ I ZATRZYMANIA ODNOWIEŃ GATUNKÓW DRZEWIASTYCH :))
    Te wszystkie zarzuty nie są poparte żadnymi badaniami,wszystkie te brednie(inaczej tego nie można nazwać) są wyssane z palca przez urzędników w Brukseli i Warszawie.
    Nadleśnictwa Jugów i Świdnica tych bredni nie potwierdzają z powodu jednoznacznych badań
    i nie zgadzają się z rozporządzeniem.Czy to wystarczy żeby uchronić muflony?





    OdpowiedzUsuń
  2. Jest Pan niesamowity! Ten wpis to prawdziwy kalejdoskop informacji skrzący dowcipem, fantazją i jakże miłą dla nas bibliotekarek puentą! Pozdrawiam serdecznie! R.
    P.S. Ruszajcie do bibliotek – tam może na was czekać niejedna niespodzianka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję moim miss z biblioteki za te słowa. Jeśli byłyście w stanie to wszystko przeczytać i dobrnąć do końca, to sukces. Rzeczywiście - u Was zawsze można liczyć na miłą niespodziankę.

      Usuń
  3. Muflony zostały sprowadzone w Góry Sowie w 1901 roku przez hrabiego Seidlitz-Sandreczki.
    Ponad 110 lat nikomu nie przeszkadzały i nagle jakiś idiota z UE postanowił wystrzelać akurat muflony w G.Sowich.
    W rejestrze IOP PAN w Krakowie jest już ok.1239 gat.stanowiących dziś dla rodzimej fauny ogromne zagrożenie.Norka amerykańska,szop i jenot-ze wzgl.na ekspansywność,tempo przyrostu populacji i typową dla drapieżników agresję-są najgroźniejsze.Roznoszą wiele groźnych chorób,w tymwściekliznę.
    Są to urodzeni mordercy,sieją spustoszenie wśród ptactwa,drobnych gryzoni,
    A Góry Sowie rozwalają nie muflony,ale MOTOCROSOWCY.Rozjeżdżają je wzdłuż i wszerz,od Bielawy po Głuszycę,w każdy weekend,nawet w miejscach gdzie jeszcze ludzka stopa nie stanęła,zabijają już nawet bezkarnie turystów na szlaku,tych którzy przyjechali w góry, żeby spotkać na szlaku muflona,sarnę,jelenia,a nie ryczące motory.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś niesamowitego, jestem zaskoczony. Muflony, to nieomal symbol naszych gór. W Wałbrzychu najważniejszy konkurs gospodarczy nosi nazwę "Muflony". Zdarzylo mi się parę razy podziwiać niewielkie stadka muflonów w naszych lasach, to było cudowne przeżycie. Komu moeż zależeć na ich wytępieniu. Coś się dzieje niedobrego. Nie ma już zajęcy, teraz kolej na muflony. Ciekawe co o tym myślą leśnicy? Dziękuję WRC za poruszenie tej sprawy.

      Usuń
  4. oho ho... no że o Lublinie przeczytam na blogu: "Tu jest mój dom" to tego się nie spodziewałem :) miłe to... dziękuję i pozdrawiam z Lublina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mój post dotarł do Lublina, to jestem w siódmym niebie. Dziękuję Sebo. To m. in. Twoja zasługa, że interesuję się Lublinem i podziwiam to miasto. Pozdrawiam !

      Usuń
  5. Dopadł mnie ostatnio kiepski nastrój... Córcia kolejny raz zwichnęła kolano i mamy kłopot, a i z każdej strony tylko okropne newsy słychać i żeby jeszcze pomarudzić dodam, że nie ogarniam zmiany czasu i wiosennego przesilenia... I co wtedy robię? Zaglądam tutaj !
    Nigdy nie jestem zawiedziona, nawet trudne tematy mogą rozbawić serdecznie.
    Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń