Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 18 grudnia 2014

O Krzeszowie słów kilka






Bardzo blisko, bo zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Wałbrzycha mamy nie tylko słynne na Dolnym Śląsku miejsce kultu religijnego, ale także niezwykłą atrakcję turystyczną, bezcenny klejnot architektury, zabytkowy zespół klasztorny cystersów. Złożony z wielu obiektów tworzy jeden z najpiękniejszych i najcenniejszych zespołów barokowych w kraju.

To oczywiście Krzeszów, niedaleko Kamiennej Góry maleńka wioska z Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, kościołem  Św. Józefa i potężnymi budowlami opactwa Ojców Cystersów i Sióstr Niepokalanek. Jest to zabytek klasy zerowej, a teraz po iście benedyktyńskiej, kilkuletniej pracy renowacyjnej konserwatorów, ratującej i odsłaniającej piękno fresków, rzeźb, obrazów, stiuków i złoceń, rzecz bezcenna. 

Bywałem tu wiele razy i za każdym z nich odkrywałem nowe walory, przekonując się do tego, że jest to miejsce wyjątkowe. Ostatni mój pobyt w Krzeszowie w 2005 roku wrył mi się mocno w pamięć, bo byłem tam z delegacją samorządową Jedliny-Zdroju na zaproszenie wywodzącego się z tego miasta, wówczas jeszcze biskupa pomocniczego w Legnicy, Stefana Regmunta. Biskup zaprosił nas do odbudowanego nieomal z ruiny obiektu gospodarczego, gdzie znajduje się teraz Dom Opata, miejsce przyjmowania gości z apartamentami, kuchnią, jadalnią , salką konferencyjną. Tam byliśmy przyjęci kolacją. Ale posiłek stanowił tylko okazję do niezwykle ciepłej, serdecznej rozmowy o Jedlinie, jej perspektywach rozwoju, jej mieszkańcach. Biskup wracał wspomnieniami do lat dzieciństwa, młodości, wymieniał po nazwisku ludzi bliskich mu, sąsiadów, nauczycieli, sypał dowcipami, błyszczał inteligencją i głęboką wiedzą. Przyznał też, że Krzeszów stanowi w jego służbie biskupiej najważniejsze wyzwanie, przedmiot troski, wysiłków i zabiegów mających na celu ratowanie bezcennego dobra architektury i sztuki.   Krzeszów obok wartości religijnych stanowi ważny dowód polskości tych ziem, a mauzoleum Piastów Śląskich w krypcie głównej świątyni  bije na łeb i szyję  osławioną Kaplicę Zygmuntowską na Wawelu zarówno architekturą jak i wystrojem wnętrz. 


Krzeszów ma niezwykle bogatą i barwną historię. Podobnie jak cały Śląsk przechodził różne koleje losu. Odcisnęły na nim swoje piętno i wojny husyckie w XV wieku, i wojna trzydziestoletnia w XVII wieku, aż do całkowitej kasacji klasztoru na początku XIX wieku. Dopiero w latach dwudziestych XX wieku, gdy klasztor przejęli benedyktyni rozpoczął się sukcesywny proces odnowy kościołów i obiektów klasztornych. W czasie II wojny światowej urządzono tu obóz dla przesiedleńców. W 1943 roku zdeponowano w klasztorze najcenniejsze zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej z Berlina i Biblioteki Miejskiej z Wrocławia. Los większości z nich po wojnie jest nieznany. W 1946 roku klasztor przejęły w zarząd siostry benedyktynki ze Lwowa. Przez wiele lat prowadziły tu prace konserwatorskie, wspomagane przez grupę braci cystersów, a potem także sióstr elżbietanek. Jednocześnie funkcjonowała  stacja turystyczna i noclegownia. Do zwiększenia popularności Krzeszowa przyczyniły się zakrojone na szeroką skalę obchody 750-lecia klasztoru w roku 1992 z licznym udziałem duchowieństwa i wiernych, także z Zachodu. Od tego momentu można mówić o renesansie budowlanym i konserwatorskim klasztoru. 


Ta nie zawsze optymistyczna lecz interesująca historia i osiągnięta z wielkim trudem i poświęceniem rekonstrukcja zabytku, a także rozbudowa otaczającej go wsi spowodowały, że jest to obecnie najbardziej atrakcyjna miejscowość turystyczna w regionie podsudeckim i cieszące się rosnącą sławą miejsce kultu religijnego.


Krzeszów od paru lat sukcesywnie zmienia się w tętniącą życiem wieś letniskową. Z roku na rok wzbogaca się o nowe budowle, domki letniskowe, obiekty handlowe i gastronomiczne, jednym słowem pięknieje. Zwiedzanie obiektów sakralnych z przewodnikiem może przyprawić o ból głowy. Każda rzecz ma swoją bogatą historię, a interesujących rekwizytów jest co niemiara. Największy zachwyt wzbudzają malowidła ścienne i obrazy wielkiego artysty Michała.Willmanna, a także innych słynnych artystów wiedeńskich, czeskich i śląskich  w obydwu świątyniach (Matki Boskiej Łaskawej i Św. Józefa), a głęboką refleksję historyczną w Mauzoleum Piastów Śląskich wzbogacają bogato zdobione sarkofagi zasłużonego rodu ostatnich książąt świdnicko-jaworskich. O samym Willmannie można by napisać sążnistą książkę, bo był to artysta wybitny, ale dość niezrównoważony, skłonny do bitki i wypitki. Mieli więc ojcowie cystersi z nim wiele kłopotów. Nic dziwnego, że w PRL-u jedyny w tej wsi hotel - restauracja tuż przy klasztorze, otwarty w 1970 roku miał dowcipną nazwę  -  „Willmannowa Pokusa”.


Zespół klasztorny ma to do siebie, że jego budowle otacza rozległy park ze starodrzewem. Wyzwoleni spod opiekuńczych skrzydeł przewodnika turyści mogą więc odetchnąć świeżym powietrzem wśród niebosiężnych platanów, rozejrzeć się wokół i spokojnie oddać się kontemplacjom nad przemijającym czasem i nicością życia ludzkiego.A dla relaksu można wybrać się jeszcze na drogę krzyżową w kierunku Betlejem.

Zachęcam do odwiedzenia Krzeszowskiego Betlejem, to bardzo ciekawe miejsce, wprawdzie nie tak okazałe jak Sanktuarium Matki Boskiej Łaskawej, ale potwierdzające tezę, że małe może być też  piękne.

3 komentarze:

  1. Myślę,że teraz po przeczytaniu tego postu oprócz mnie znajdzie się wielu chętnych do odwiedzenia tego wspaniałego pod względem architektonicznym,historycznym i miejscem kultu Matkt Boskiej Łaskawej.A ja tak jak obiecywałem w poprzednim komentarzu na pewno tam będę zabierając po drodze Kazię i Ciebie jak tylko wyrazicie zgodę.To dopiero będzie uczta umysłowa z takim przewodnikiem jak TY.Serdecznie pozdrawiam Bronek

    OdpowiedzUsuń
  2. Przejeżdżałam obok tej świątyni, ale wnętrz nie obejrzałam. Podobnie jak w Wambierzycach. Chyba wolę otoczenie kościołów, aniżeli ich wnętrza. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bronku, już się cieszę na myśl o takiej wspólnej eskapadzie. Wprawdzie to nie Ateny, ale i my nie wczorajsi globtroterzy. Trzymam Cię za słowo.
    A Annie gorąco dziękuję za wierność dla mojego blogu. Zapewniam, że wewnątrz kościołów w Krzeszowie jest co podziwiać, odnowione freski i polichromie są rewelacyjne. Życzę miłych i refleksyjnych świąt (i koniecznie bez dziergania). Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń