Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kim była księżna Daisy?



fotografia księżnej Daisy



Zdecydowałem się powrócić do tematu Księżnej Daisy z Książa, choć wydawałoby się wszystko już o niej zostało powiedziane. Działająca od kilku lat  na zamku Książ niezwykle prężna i skuteczna Fundacja Księżnej Daisy pod przewodem Mateusza Mykytyszyna uczyniła z niej osobę niezwykle ważną i przydatną dla promocji całego Wałbrzycha. Księżna stała się patronką miasta i corocznie skupia wokół siebie tysiące Wałbrzyszan przy okazji organizowanych przez Fundację Dni Księżnej Daisy. Brakowało nam w Wałbrzychu takiego autorytetu z przeszłości, a Księżna nie dość że sympatyczna i urodziwa, to  w dodatku Angielka z zacnego walijskiego rodu, dobrze odnosząca się do Polaków, a zarazem krytyczna wobec Niemców, włącznie ze swoim mężem, Hansem Hochbergiem, panem na zamku Książ i pałacu w Pszczynie, właścicielem większości  ziem i kopalni węgla wokół Wałbrzycha.

Warto powracać do biografii księżnej, bo wiele szczegółów wciąż umyka naszej uwadze, a przecież by szczycić się jej autorytetem, winniśmy jak najwięcej o niej wiedzieć.
Oto wybrane przeze mnie najciekawsze szczegóły z jej życiorysu

.
8 grudnia 1891 r. (po roku czasu od nawiązania znajomości) osiemnastoletnia donna Daisy poślubiła majętnego księcia pszczyńskiego Hansa Heinricha XV Hochberga, Ślub odbył się w londyńskim Opactwie Westminsterskim, a świadkiem był Edward, ks. Walii.
Rodzina Hochbergów była wówczas trzecią najbogatszą rodziną w Niemczech i siódmą najbogatszą w Europie. Przed I wojną światową Hochbergowie prowadzili bardzo wystawne życie. Na taki styl życia pozwalała im olbrzymia fortuna, byli bowiem właścicielami licznych kopalń, hut, elektrowni, cementowni, domów handlowych, zamków w Pszczynie (Pless) i Książu (Fürstenstein), dworków na Riwierze, w Berlinie, lasów, pól, cegielni, młynów i hoteli. Co prawda, ojciec Jana Henryka wybrał mu na żonę inną posażną pannę, ale cóż było robić, skoro syn zakochał się od pierwszego wejrzenia w walijskiej Stokrotce. Ona też uległa czarowi dystyngowanego arystokraty, choć uczucie z jej strony nie było tak silne. To raczej jej rodzina – biorąc pod uwagę majątek Hochbergów - zadecydowała o tym zamążpójściu. Było to małżeństwo bardziej z rozsądku niż z miłości. Jak pisała w swoich pamiętnikach, jej przyszły mąż pouczał ją, iż prawdziwa miłość przyjdzie z czasem. Jednak nigdy nie doczekała się tej chwili.
Ślub był niezwykle okazały, odbił się echem w szerokim świecie, zjechała się na niego elita polityczna i arystokratyczna ze wszystkich stron Europy. Po uroczystościach weselnych Daisy wraz ze swoim mężem przybyła do Książa. Poczuła się w tym miejscu jak księżniczka z bajki: miała swój zamek, swoją służbę, przepiękne stroje i... strasznie daleko do swojego ojczystego domu w Anglii.

Masywny zamek w otoczeniu parkowym nad urwiskiem bystrego potoku nie był azylem dla młodej damy, która potrzebowała towarzystwa bliskich sobie osób. Dlatego też intensywnie podróżowała z mężem po Europie. Nie było chyba takiego państwa europejskiego, którego by wspólnie nie odwiedzili. Nic więc dziwnego że księżna rzadko przebywała w domu, w którym czuła się jak intruz. Najczęściej odwiedzała swoją ukochaną Anglię, bywała także w Berlinie, Paryżu, Petersburgu, Rzymie i w Sztokholmie, dotarła do Egiptu, Indii i na Malaje. Grała w ruletkę w Monte Carlo i polowała na lwy w Afryce. Wzbudzała zachwyt i podziw wielu mężczyzn.
W czasie jednej z takich podróży Jan Henryk ofiarował pięknej Daisy naszyjnik z pereł. Nie były to byle jakie perły, ale specjalnie dobierane wielkie perły wyławiane na zamówienie z Morza Czerwonego. Sam zaś naszyjnik był „nader skromny”, miał tylko… sześć metrów długości. Był to czas, kiedy wydawało się, że między nimi coś zaiskrzyło.


Z czasem jednak skończyły się i podróże, i prezenty. Księżna wróciła do Pszczyny, drugiego majątku Hochbergów, a książę zajął się sprawami państwa i poświęcał jej coraz mniej czasu. W majątku pszczyńskim Daisy nie czuła się dobrze, krępowała ją wszechobecna służba. Księżna nigdzie nie mogła pójść sama, n.p. w czasie przejażdżki konnej musiało jej towarzyszyć co najmniej pięć osób. Pomimo wielu zakazów i sztywnej etykiety utrzymywała kontakty z pisarzem Bernardem Shaw, darzyła sympatią potępianego wówczas Oscara Wilde'a oraz przyjaźniła się z cesarzem Niemiec, co wzbudzało zazdrość męża i podejrzenia pałacowej kamaryli.

 Księżna pszczyńska Maria Teresa von Pless, zwana również Daisy, pani na zamku Książ, budziła emocje już za życia. Jedni ją kochali, wręcz ubóstwiali, podziwiali nie tylko jej urodę, ale także talent polityczny. U innych jednak wywoływała niechęć, a nawet nienawiść. Szokowała współczesnych nietypowym zachowaniem, posądzano ją o intrygi polityczne, a w czasie wojny oskarżono nawet o szpiegostwo.
Cóż życie nie jest usłane różami, okazuje się, że dotyczy to nie tylko zwykłych szaraków, borykających się na co dzień z biedą i brakiem perspektyw. Jak się wkrótce przekonamy, także osoby, którym szczęśliwy traf wydawałoby się przyniósł w darze wszystko, co dusza zapragnie, napotykają na te same problemy związane z brakiem zrozumienia, aprobaty, tolerancji innych, a nawet odchodzą z tego świata, w samotności i zapomnieniu.
Podczas trwania małżeństwa Daisy i księcia na świat przyszło czworo dzieci: córeczka, która zmarła jako niemowlę i trzech synów: Jan Henryk XVII (Hensel), Aleksander ( Lexel, przeszedł na katolicyzm, przyjął obywatelstwo polskie, a podczas II wojny światowej był oficerem u boku generała Sikorskiego w armii Andersa), Konrad, zwany Bolkiem, sympatyzujący z Polakami, zgładzony przez gestapo Adolfa Hitlera.
Jak już wspomniałem początkowo życie rodzinne księżnej von Pless układało się pomyślnie, ale szczęście małżeńskie nie trwało długo. Nadszedł okres pierwszej wojny światowej i w Pszczynie była główna kwatera cesarza Wilhelma II, a Jan Henryk był jego osobistym adiutantem. Tymczasem Daisy wraz z synami, ze względów bezpieczeństwa, przebywała w Berlinie. Prasa oskarżyła ją o szpiegostwo na rzecz Anglii, a mąż nie ujął się za swoją angielską żoną.
I wojna światowa wywarła duże wrażenie na księżnej, która nie mogła się pogodzić, że jej najbliżsi znaleźli się po obu stronach frontu. Stała się zdecydowaną pacyfistką, wysyłała dramatyczne apele do rządów o ludzkie traktowanie jeńców wojennych. Pracowała w pociągach sanitarnych na frontach serbskim, francuskim i austriackim, a także w szpitalu. Zwróćmy na to uwagę, księżniczka otoczona od rana do wieczora służbą, której w pałacu pszczyńskim nie wolno było samej nawet otworzyć okna, teraz z własnej woli pracuje jako sanitariuszka. To godna podziwu i uznania forma poświęcenia się dla ojczyzny.
Po I wojnie światowej w 1923 roku Daisy ostatecznie rozwiodła się z mężem. Miała wówczas 50 lat. Książę Jan Henryk ożenił się z młodą arystokratką hiszpańską Klotyldą Silva y Candanamo.
Pełne pruderii i zakłamania życie rodzinne Hochbergów w pałacu pszczyńskim poznajemy w niezwykle sugestywnym filmie Filipa Bajona p.t. „Magnat”, ze znakomitymi rolami Grażyny Szapołowskiej, Jana Nowickiego, Bogusława Lindy. Film przeniesiony został na ekran telewizyjny jako serial p.t. „Biała wizytówka”.

Podobieństwo urody, poglądów i kolei losów sprawia, że dziś ludzie porównują Daisy do księżnej Diany. Ale to nie jedyne wspólne cechy . Obie potrafiły sobie zjednywać sympatię ludzi całkowicie im oddanych, totumfackich i adoratorów. Obie błyszczały jak gwiazdy na firmamencie w zakompleksionym i sformalizowanym świecie życia dworskiego. Daisy romansowała i trudno się dziwić osobie tak urodziwej, której mąż zdawał się z biegiem czasu tego nie dostrzegać. Plotka o jej burzliwym związku z cesarzem Wilhelmem II zniszczyła jej małżeństwo.
Nad życiem Daisy pojawiły się czarne chmury. Gniazdo rodzinne uschło skutkiem burzliwych wydarzeń wojennych i zawirowań politycznych Z byłym mężem nic ją nie łączyło poza sprawami majątkowymi. Znaczną część swego uposażenia przeznacza na działalność charytatywną Coraz bardziej czuje się osamotniona, stroni od towarzystwa, rezygnuje z podróży. W dodatku podupada na zdrowiu. W Książu otacza ją garstka wiernej służby.
W 1938 roku umiera Jan Henryk XV. Rok później nadchodzi okrutny okres drugiej wojny światowej. Wybuch wojny zastał księżnę Daisy w zamku Książ. Chorowała prawdopodobnie na stwardnienie rozsiane. Najbliżsi ją opuścili. Zdana była na pomoc oddanej służącej Dolly. Księżna po dojściu do władzy nazistów i Hitlera nie akceptowała jego polityki. Wraz ze swoimi synami przeciwstawiała się totalitaryzmowi Hitlera, co przyniosło za sobą tragiczne skutki. Między innymi, Księżna Daisy straciła najmłodszego z synów, Bolka, w wyniku okrutnych przesłuchań.

Pod koniec wojny, zgodnie ze swoim antywojennym nastawieniem starała się pomagać więźniom  dostarczając im paczki żywnościowe. W 1941 roku władze III Rzeszy podjęły decyzję o skonfiskowaniu posiadłości, na której ciążył ogromny dług. Księżna musiała opuścić zamek.

„To był upalny początek lata, pamiętam jak wynoszono księżnę na noszach do ambulansu – wspomina Dorota Stempowska, wówczas 5-letnia córka stajennego Hochbergów. Pracownicy właścicieli Książa utworzyli szpaler, a dzieci, wśród których byłam, wręczały księżnej kwiaty. Daliśmy jej bukiety nagietków”.

Wysiedlona z zamku przez nazistów zmarła 29 czerwca 1943 roku w willi przy pałacu Czetritzów w Wałbrzychu. Jako przyczynę zgonu podano zatrzymanie krążenia. Tak więc odeszła w wieku 70 lat.  Do niedawna nie była znana dokładna data śmierci księżnej, jednak udało się odnaleźć w archiwach wałbrzyskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego autentyczny akt zgonu. Znajdował się on pośród dokumentów pozostałych po zlikwidowanej parafii ewangelickiej w Szczawienku, do której należała księżna.

Według relacji córki stajennego Hochbergów, Daisy została pochowana w mauzoleum rodzinnym znajdującym się w parku zamkowym. Po splądrowaniu grobowca przez żołnierzy Armii Czerwonej (trumnę księżnej rozłupano), służący postanowili przenieść jej szczątki w bezpieczniejsze miejsce. Księżna początkowo spoczęła w parku, niedaleko mauzoleum, jednak świeży grób na tyle zwracał uwagę czerwonoarmistów, że ostatecznie, pod osłoną nocy, przeniesiono zwłoki na parafialny cmentarz ewangelicki w Szczawienku (Nieder Salzbrunn). W latach osiemdziesiątych XX w. podzielił on losy wielu innych niemieckich nekropolii z terenu Dolnego Śląska: został zrównany z ziemią, bez przeniesienia znajdujących się na nim szczątków, a później wybudowano tam osiedle domów jednorodzinnych.
Pamięć o księżnej Daisy przetrwała w opowieściach mieszkańców i nielicznych publikacjach na jej temat. Jej imieniem nazwane zostało urokliwe jeziorko położone w lasach koło Lubiechowa. Na dziedzińcu pałacu Czettritzów przy ul. Zamkowej w Wałbrzychu postawiono w 2007 roku postument upamiętniający księżną, która zmarła obok w sąsiedniej willi. Dopiero teraz, po upadku systemu komunistycznego zaczęto z pewną nieśmiałością podkreślać jej zasługi dla Wałbrzycha. Ogromnym wydarzeniem była przeniesiona z pałacu w Pszczynie i umieszczona na jakiś czas w Książu wystawa 42 fotografii Daisy, sfotografowanej podczas jej pobytu w Anglii w październiku 1901 roku, w czasie którego odwiedziła studio Lafayette‘a i pozowała mu do serii portretów.

Przetrwała legenda o księżniczce Daisy jako „dobrym duchu” zamku Książ i miejmy nadzieję, że tak pozostanie. Obecnie znalazła miejsce w panteonie gwiazd naszego regionu, a nasi rajcowie miasta czczą z szacunkiem księżnę Daisy Hochberg von Ples, panią na Książu i Pszczynie, osobę tak znaczącą w dziejach zamku Książ i wyjątkową w trudnych czasach światowych zawieruch wojennych.

I tak oto przedstawia się wzruszająca historia walijskiej księżnej, która ośmieliła się być nie tylko piękną, ale i mądrą. Okazuje się, że ani uroda, ani książęce pochodzenie, ani wielki majątek, nie potrafiły jej ustrzec na stare lata przed chorobą, opuszczeniem i samotnością. Ale pozostała w naszej pamięci. To dobrze, że możemy z jej życiorysu czerpać doświadczenia i wzory,

2 komentarze:

  1. Myślałam że budowanie osiedli domków na terenach dawnych cmantarzy to wymysł amerykańskich horrorów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, mamy wiele przykładów na to, że polscy osadnicy na tych ziemiach zachowywali się jak barbarzyńcy. Niszczenie poniemieckich cmentarzy to tylko drobny fragment polityki zacierania wszelkich śladów po Niemcach na Ziemiach Zachodnich. Dobrze, że dziś potrafimy się przynajmniej do tego przyznać.
    Dziękuję za komentarz, Pani Różo, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń