Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 3 listopada 2014

11 listopada - świętujemy !

tak to się zwykle odbywa
 
Dzisiejszy post związany ze zbliżającym się Świętem Niepodległości zacznę od rzeczy niewątpliwie zaskakującej, od apologii Anglika, Normana Daviesa. Nie będę mówił zbyt szczegółowo kim jest Norman Davies. Z jego biografią możemy się zapoznać z łatwością w Internecie. Najważniejszym jest, że ten wybitny angielski historyk nauczył się języka polskiego (m. in. z powodu żony, Polki), stał się autorem kilku najgłośniejszych książek związanych z historią Polski, a cały świat naukowy uważa go za jednego z najwybitniejszych znawców naszej historii. Wszystkie jego książki to dzieła wysokiego lotu, cieszą się też ogromnym zainteresowaniem, wśród nas Dolnoślązaków, szczególnie książka o Wrocławiu – „Mikrokosmos”. Największy rozgłos zdobyła kilkusetstronicowa historia Polski „Boże Igrzyska”, stając się absolutnym bestsellerem (przeszło 150 000 egzemplarzy).
Tytuł książki wywodzi się z fraszki Jana Kochanowskiego „Człowiek boże igrzysko”. Dla Normana Daviesa takim miejscem igrzysk bożych była Polska, której los często płatał złośliwe figle, ale żywe poczucie humoru towarzyszyło zawsze Polakom w ich walce o narodowe przetrwanie. O książce tej pisał Stanisław Barańczyk, co następuje:
„To dzieło jest doprawdy wspaniałe i bez wątpienia stanowi najlepsze dostępne wprowadzenie do nieprawdopodobnie zagmatwanej historii Polski. I nie chodzi tu tylko o jego zalety naukowe i badawcze, Ani o to, że książkę czyta się znakomicie dzięki niezwykle barwnemu stylowi autora, trafnemu wyborowi źródeł historycznych i ogromnemu poczuciu humoru. Najważniejsze, że profesor Davies zdołał zachować równowagę pomiędzy wyrozumiałością i obiektywnością, współczuciem i krytyką”
Dla mnie osobiście wyjątkowość tej książki wynika z niebywałego talentu Normana Daviesa w pisaniu historii językiem literackim, w sposób taki, że chce się ją czytać. Każda jego książka wciąga jak powieść sensacyjna i zaskakuje znajomością nie tylko historii, ale i literatury. Autor z ogromnym wyczuciem wybiera teksty pisane, wiersze i anegdoty, bardzo często dowcipne i humorystyczne, ubarwiając w ten sposób tok interpretacji wydarzeń historycznych.. To jest po prostu zadziwiająca komasacja ciekawostek, które zgromadził Norman Davies w trakcie pracy twórczej, przy czym można odnieść wrażenie, że wszystkie one były tak samo interesujące i intrygujące dla autora jak stają się dla czytelnika.


Otóż to, kocham Daviesa za jego „policentryzm”. Gdyby nie jego nazwisko i to, że już wcześniej dowiedziałem się, że jest Anglikiem, mógłbym sądzić, że jest to autentyczny Polak-patriota. Zdumiewa mnie także niepospolity ogrom wiedzy historycznej Normana Daviesa, zdolność oglądu polskiej historii w kontekście tego wszystkiego, co się działo wcześniej i później na Wschodzie i Zachodzie kraju, który znalazł się z upływem czasu w kleszczach dwóch rosnących w potęgę mocarstw – Rosji i Prus (a następnie Niemiec). Doszła do tego monarchia austriacka, uznawana za „więzienie narodów”.


Trudno się dziwić, że I wojna światowa stała się dla mądrych Polaków grą o wszystko. Po raz pierwszy w tej wojnie starli się ze sobą zaborcy Polski, dotychczas zgodnie tłumiący wszystkie zrywy niepodległościowe Polaków. W dodatku stała się rzecz nieprawdopodobna. Wszyscy trzej zaborcy ponieśli w tej wojnie klęskę. Upadł carat rosyjski w wyniku Rewolucji Październikowej. Klęskę w starciu z entantą ponieśli Austro-Węgry i Niemcy. Ziemie polskie stały się sceną igrzysk zbrojnych pomiędzy zwaśnionymi stronami, ale także miejscem przetargu w pozyskaniu Polaków do wojny po jednej lub drugiej stronie.
Jak pisze Norman Davies w takiej właśnie sytuacji we wrześniu 1914 roku Edward Słoński napisał najlepiej może znany wiersz lat wojny:


Rozdzielił nas, mój bracie,
zły los i trzyma straż –
w dwóch wrogich sobie szańcach
patrzymy śmierci w twarz.
W okopach pełnych jęku
wsłuchani w armat huk
stoimy na wprost siebie –
Ja – wróg twój, ty - mój wróg !


A gdy mnie z dala ujrzysz,
od razu bierz na cel
i do polskiego serca
moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę
i co noc mi się śni,
że ta co nie zginęła
wyrośnie z naszej krwi.


Zaiste trzeba było proroczej wizji, by już na początku wojny przewidzieć jej nieprawdopodobny finał.
Trzeba też było rozsądku politycznego i odwagi Józefa Piłsudskiego, by odmówić w odpowiednim momencie współpracy z Niemcami, a następnie zdecydować się na objęcie władzy na zdruzgotanym wojną obszarze rodzącej się do życia Rzeczpospolitej.
Norman Davies przytacza bardzo ważny i nie pozostawiający żadnych złudzeń co do postawy Józefa Piłsudskiego dokument z 21 lipca 1917 roku. Jego rozmowa z von Beslerem, niemieckim generał-gubernatorem Warszawy, miała przebieg absolutnie bezkompromisowy:


-„Czy sądzi Pan, Ekscelencjo – powiedział Piłsudski- że Naród da się oszukać frazesem lub obietnicą? Czy myśli Pan, że jeżeli nalepicie orła polskiego na każdy palec u ręki, która nas dławi, to przez to Polacy zaczną uważać morderczy uścisk tej ręki za wyraz miłości i przyjaźni?
Von Besler zrywa się, staje przed brygadierem czerwony z uniesienia.
-Herr von Piłsudski! – krzyczy – krótko i węzłowato. W tym wielkim historycznym momencie Polsce potrzeba wielkich ludzie. Pan jest jedynym jakiego znam, jakiego odkryłem. Niech Pan pójdzie z nami. Damy Panu wszystko, siłę, sławę, pieniądze. Pan zaś odda olbrzymią przysługę swojej ojczyźnie.
Piłsudski słucha, bębniąc palcami po stole.
-Pan mnie nie rozumie, Ekscelencjo – odpowiada spokojnie – Pan nie chce mnie zrozumieć. Gdybym przyjął Pańską propozycję, wy Niemcy, zyskalibyście jednego człowieka, ja zaś straciłbym cały Naród.


To była właśnie gra o wszystko. Pójście na współpracę z Niemcami mogło zniweczyć cały dotychczasowy trud i poświęcenie Legionów Polskich. Piłsudski nie dał się kupić Niemcom. Ten moment zaważył na przyszłości Polski. Cytowałem niedawno „złotą myśl” Pawła Jasienicy o tym, że bardzo często umysły i charaktery pojedynczych osób wpływają na dzieje państw, a nieraz rozstrzygają o nich. Tak było w tym niezmiernie ważnym momencie dziejowym.
Mam nadzieję, że te rozważania stanowią dobry przyczynek do naszego narodowego Święta Niepodległości. Obchodzimy je co roku, ale niestety, tak jakby to wynikało z narzuconego nam przez władze obowiązku, a nie z potrzeby serca i duszy. Wciąż jeszcze funkcjonują wśród organizatorów dawne nawyki – jak jest święto, to musi być pompatyczna akademia, a zarazem patos przemówień i celebra. Warto pomyśleć nad tym co zrobić, by to święto nie było wykorzystywane dla doraźnych celów politycznych, nie dzieliło nas Polaków, lecz łączyło, żeby stało się świętem dumy narodowej z powodu odzyskania w 1918 roku niepodległości, ale zarazem świętem radości i młodzieńczego entuzjazmu, żebyśmy mogli w tym dniu się cieszyć, zabawić i zrelaksować. Co zrobić by tak jak Boże Narodzenie lub Wielkanoc zagościło ono na stałe w naszych domach, nie tylko poprzez wywieszenie biało-czerwonej flagi?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz