Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 20 sierpnia 2017

O "Weselu" refleksje niezbyt wesołe




„Lalki, szopka, podłe maski,
farbowany fałsz, obrazki;
niegdyś, gdzieś tam, tęgie pyski
i do szabli, i do miski;
kiedyś, gdzieś tam tęgie dusze,
półwariackie animusze;
kogoś zbawić, kogoś siekać;
dzisiaj nie ma na co czekać.

Nastrój? Macie ot nastroje:
w pysk wam mówię litość moję…”

Oto gorzkie słowa z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, w których ukryte jest jego rozczarowanie do ówczesnej inteligencji polskiej, niezdolnej do zbrojnego czynu, mogącego za sobą przynieść tak upragnioną niepodległość. Wyspiański okazał się twórcą zbuntowanym przeciwko pozorom, frazesom i kłamstwu panoszącemu się w życiu umysłowym świata krakowskiej bohemy. Działo się to w Polsce porozbiorowej na przełomie XIX i XX wieku, a więc ponad sto lat od utraty niepodległości.

Dramat Wyspiańskiego wystawiony został na deskach teatru krakowskiego w 1901 roku i stał się ważnym wydarzeniem w kulturze polskiej.

2 września 2017 roku fragmenty „Wesela” odświeżymy sobie w pamięci  w  corocznej akcji „Narodowego Czytania”  największych dzieł literatury polskiej, zainicjowanej w 2012 roku przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Tegorocznemu „czytaniu” patronuje Prezydent Andrzej Duda.

Myślę, że warto przy tej okazji przypomnieć sobie niezwykle barwne i ciekawe okoliczności związane z genezą tej cieszącej się do dziś powszechnym uznaniem sztuki teatralnej. Jak się okazuje jej idea przewodnia nie straciła wcale na swej aktualności.

Ale zacznijmy od początku. Przyjrzyjmy się wydarzeniom, które stały się impulsem do powstania dramatu.
Oto co napisał  w „Plotce o „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego” ówczesny krytyk literacki, publicysta i pisarz, Tadeusz Boy-Żeleński. Wspomina on najpierw wesele o dziesięć lat wcześniejsze, Włodzimierza Tetmajera:

„Orszak ślubny przejechał przez Kraków w lecie 1890 roku i na całe miasto gruchnęła wieść: Włodzio Tetmajer ożenił się z wiejską dziewczyną. My, ludzie dzisiejsi, nie odczuwamy już dostatecznie zgrozy, jaką fakt ten musiał  przejąć ówczesny Kraków. Młody i pełen przyszłości malarz, piękny i świadomy młodzieniec z „dobrej rodziny” – z chłopką!

Okazało się, że to był dopiero pierwszy ze spektakularnych przykładów rozwijającej się wówczas w środowisku inteligencji krakowskiej idei chłopomaństwa, czyli bezpośredniego zbliżenia się wielkiego miasta do wsi, w kulturze której widzieli ostoję bezcennych tradycji staropolskich.
W dziesięć lat później na ślubnym kobiercu stanął kolejny luminarz krakowskiej socjety, młody, początkujący poeta, Lucjan Rydel, a jego wybranką stała się dziewczyna z podkrakowskiej wsi Bronowice, córka wójta tej wsi, Jadwiga Mikołajczykówna.

A oto co pisze o tym weselu, które stało się bezpośrednią inspiracją dzieła Wyspiańskiego, T. Boy Żeleński:

„Wesele Rydla odbywało się w domu Tetmajera, było huczne, trwało o ile pamiętam, wraz z czepinami ze dwa, trzy dni. Niejeden z gości przespał się wśród tego na stosie paltotów, potem znów wstał i hulał dalej. Wieś była oczywiście zaproszona cała, z miasta kilka osób z rodziny i przyjaciół Rydla, cały prawie światek malarski z Krakowa i Wyspiański. Pamiętam jak dziś, jak szczelnie zapięty w swój czarny tużurek stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc swoimi stalowymi , niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu do tej izby raz po raz wchodziło parę osób, raz po raz dolatywał jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę.

„Wesele” Wyspiańskiego okazało się wielką satyrą i bolesnym obrachunkiem ideowym poety ze współczesnością. Tak zresztą zrozumieli tę sztukę teatralną jej piersi odbiorcy. Oto, co napisał o „Weselu” w roku 1901, brat Włodzimierza, znany pisarz i poeta, Kazimierz Przerwa Tetmajer :

„Pojechał Wyspiański na wesele Lucjana Rydla, na niewinne wesele Lucjana Rydla z dziewczyną z Bronowic Małych, Jagą Mikołajczykówną: był tam kilka godzin i przywiózł stamtąd „Wesele”, jedną z najkrwawszych i najsilniejszych satyr, jakie kiedykolwiek w ogóle napisano, satyrę tym dotkliwszą, że autor nie od siebie mówi i wymyśla, ale pokazuje nam ludzi. I tak pierwsze dzieło naszej epoki, które nam najszerzej i najgłębiej pokazało współczesnego człowieka, straszną i krwawą jest satyrą, jest „weselem” upiorów, tańczących na grobie.”

Rzeczywiście, jak napisał Kazimierz Przerwa Tetmajer, Poeta z „Wesela”, autor sztuki pokazuje nam ludzi. Nieomal każda osoba dramatu ma swojego odpowiednika w konkretnych osobach. Dowiadujemy się, że Gospodarz – to Włodzimierz Tetmajer, Pan Młody – to Lucjan Rydel, Dziennikarz – to Rudolf Starzewski, redaktor konserwatywnego dziennika „Czas”, Radczyni – to Antonina Domańska, żona profesora uniwersytetu, autorka popularnych książek dla dzieci i młodzieży, Rachela – to córka bronowickiego kramarza Singera, itd.

Ale zastanówmy się teraz, jak Wyspiański przetworzył rzeczywistość w dzieło literackie. Jak należy rozumieć zdanie Boya, że poeta w chacie bronowickiej „ujrzał i usłyszał swoją sztukę”? Przecież „Wesele” nie jest tylko relacją z autentycznego zdarzenia i wiernym opisem gości biorących w nim udział.

Właśnie na tym polega wielkość tego dramatu. Wyspiański dostrzegł w tej weselnej zabawie jej niedorzeczność, komizm i oderwanie od rzeczywistości. Ta rzeczywistość wymagała od Polaków wielkich poświęceń i konkretnych czynów, a tymczasem inteligencja Krakowa znalazła uspokojenie w ucieczce na wieś. Postanowił więc swą sztuką pokazać bezsens, nieskuteczność  „zabawy w chłopomaństwo”, a zarazem  pobudzić ją do wielkich czynów.
Temu celowi służy mistyczna strona dramatu, jego wątek fantastyczno-symboliczny z udzialem „osób dramatu”: Chochoła, Widma, Stańczyka, Hetmana, Rycerza, Upiora i Wernychory.
I akt dramatu jest realistyczną komedią obyczajową, ukazującą z humorem odrębność myślenia dwóch środowisk społecznych i trudności w ich porozumieniu się ze sobą. To są dwa inne światy. Doskonale to Wyspiański spuentował w rozmowie Radczyni z Kliminą, która na koniec orzekła:

„Wyście sobie, a my sobie,
Każden sobie rzepkę skrobie”.

Ale już w I akcie pojawia się wątek niewoli zaborczej, a w nastrój weselny, beztroski i pełen humoru wdzierają się echa historii. Poeta mówi o tęsknocie do wielkiego czynu i zarazem jest świadomy swoje słabości. A zaś Czepiec mówi o sile chłopów, widocznej już w Powstaniu Kościuszkowskim.  „Z takich jak my był Głowacki” – przypomina Czepiec, a Gospodarz potwierdza to słowami: „Chłop potęgą jest i basta”.

Prawdziwie wielka sztuka ma miejsce w kolejnych dwóch aktach o charakterze fantastyczno- mistycznym. Tu właśnie pojawia się w całej swej okazałości genialność „Wesela”. Widoczna jest ona nie tylko w treści rozmów i symbolice tego co się dzieje na scenie, ale ogromnej roli tzw. didaskalii odautorskiej, w której pierwszorzędną rolę odgrywa wizja sceniczna, muzyka, rekwizyty umieszczone na scenie, potęgowanie nastroju do swego końcowego apogeum.

Trzeba by temu zagadnieniu poświęcić więcej miejsca, ale nie da się tego zrobić w krótkim poście blogowym, zwłaszcza że analiza sztuki teatralnej nie jest łatwa. Można znaleźć na ten temat wiele interesujących materiałów m. in. w internetowych goglach. Moim postem chcę tylko  do tego zachęcić. Traktuję też to, co napisałem jako najkrótsze wprowadzenie do czekającej nas akcji „Narodowego Czytania”.

 „Wesele” Wyspiańskiego nie jest łatwe do czytania. Sam tekst bez wizji teatralnej, a więc tego wszystkiego co się dzieje na scenie, może się wydawać mało interesujący. Trzeba dobrze zrozumieć intencje autora, a najlepiej mieć w oczach oglądaną wcześniej sztukę w teatrze, bądź też film A. Wajdy,  by czuć się usatysfakcjonowanym słuchaniem tekstu dramatu.

Wybór „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego w tegorocznym czytaniu może się okazać szczególnie trafnym, bo jak wspomniałem na wstępie nie straciło ono w swej wymowie ideowej aktualności. Jesteśmy w  trudnej sytuacji podziału społeczeństwa na dwa zwalczające się obozy. Nie ma zgody narodowej. Zagrożone są fundamenty ustrojowe, łamana konstytucja i podstawy państwa prawa. Po sukcesie „Solidarności” otrzymaliśmy w darze „złoty róg”. Czy nie stało się z nim to samo, co w „Weselu” Wyspiańskiego, a co zostało przez niego z sarkazmem podsumowane:

„Miałeś chamie złoty róg, został ci się ino sznur”!

Czy nie ma już ratunku tak, jak to wyraził Dziennikarz w „Weselu”:

„Nie chcę żadnych więcej prób.
Serce miałem kiedyś młode,
porwałeś mi serce młode,
wlałeś jad goryczy w krew.
Nie widzę, nie widzę dróg”

Zostałem zaproszony przez Burmistrza Miasta i kierownictwo Centrum Kultury wraz z Miejską Biblioteką Publiczną w Głuszycy do odczytania fragmentu „Wesela” w dniu 2 września b.r., co z satysfakcją przyjmuję. Dobrze, że będzie to połączone z dodatkową częścią artystyczną tak więc sobotni wieczór zapowiada się ciekawie.

Marzy mi się, by tegoroczna akcja narodowego czytania wstrząsnęła sumieniami Polaków i pozwoliła na jedyną, sensowną refleksję: dosyć tej wojny politycznej między Polakami, spróbujmy zakopać rowy i poszukać zgody, tak jak to było przy „okrągłym stole”.

Oto właśnie wciąż aktualne przesłanie sztuki Stanisława Wyspiańskiego.

Ale moja refleksja nie jest wesoła, bo czuję, że będzie jak z „Weselem” Wyspiańskiego: sztuka niczego sobie, a my Polacy mamy to wszystko gdzieś…


Fot. Zbigniew Dawidowicz

8 komentarzy:

  1. Pamiętam,że po raz pierwszy oglądałem "Wesele" w Teatrze w Kaliszu jesienią 1959 r.Było to o tyle dla nas ważne,bo była to obowiązkowa lektura w XI klasie.A więc oglądanie było obowiązkiem i przyczynkiem do analizy,którą we fragmencie zrobiłeś.Wiem tylko,że w klasie odgrywaliśmy jakieś scenki z tej sztuki,co pozwoliła dokładniej poznać zamiar Wyspiańskiego.Tak jak piszesz ta sztuka i tak Polaków niczego nie nauczy.Dalej będą dwa sorty,dalej będą kłótnie i dalej będzie niszczenie państwa.Historia nie nauczyła rządzących niczego.Oby ten chocholi taniec jak najszybciej się skończył.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Bronku, to co napisałeś w komentarzu, to najlepsze podsumowanie mojego postu. Niestety, bardzo smutne. Ale ktoś powiedział: Niech żywi nie tracą nadziei!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw napiszę, że "Wesele" to najwspanialszy według mnie polski dramat.
    Potem, że Stanisława Wyspiańskiego uważam za jeszcze jednego Wieszcza.
    Następnie, ze zgadzam się z każdym słowem przez Ciebie napisanym.
    A jeśli się nie pogniewasz, to zaproszę Cię do przeczytania mojego tekstu o "Weselu".
    http://stokrotkastories.blog.pl/2017/03/16/muzeum/
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Stokrotko!Przeczytałem Pani tekst z 17 marca br na temat "Wesela" St.Wyspiańskiego i muszę stwierdzić,że równie pięknie napisany jak ten dzisiejszy Staszka.Ponadto Pani oprócz wybranych - dobrze dobranych fragmentów Wesela oprowadza po Muzeum w Bronowicach.Ta wycieczka jest świetna ponieważ mnie osobiście zachęciła do odwiedzenia tego Muzeum,co uczynię jeszcze w tym roku.Ponadto zgadzam się z zakończeniem Pani postu Pozdrawiam

      Usuń
    2. Panie Bronisławie - bardzo Panu dziękuję za wizytę na moim blogu i za miłe słowa dotyczące tego o Muzeum w Bronowicach.
      I bardzo proszę o kontakt gdy już Pan odwiedzi MUZEUM.
      Pozdrawiam.
      Jadwiga Śmigiera

      Usuń
    3. Na stronie Muzeum jest zamieszczona informacja, że Rydlówka będzie nieczynna do odwołania (http://www.rydlowka.com/)

      Usuń
  4. Dziękuję Stokrotce i Bronkowi za komentarze. Refleksje Stokrotki z muzeum w Bronowicach są napisane po mistrzowsku, sam Wyspiański by się zachwycił. Bardzo dobrze, że teraz przed "narodowym czytaniem" "Wesela" można do nich powrócić. A ja zrobię to w moim blogu za pozwoleniem Stokrotki, bo warto. Serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. https;//www.youtube.com/watch/v=Kj--sCwgD_w
    :)

    OdpowiedzUsuń