Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 13 kwietnia 2014

"In aqua salus est" (w wodzie jest zdrowie)

Dom Zdrojowy "Gigant" w Szczawnie-Zdroju


W jubileuszowym 1966 roku z okazji 1000-lecia Polski na frontonie Zakładu Przyrodniczego w Szczawnie-Zdroju wmurowano tablicę upamiętniającą zasłużonych dla kultury i nauki Polaków, którzy przebywali w tym uzdrowisku i korzystali z jego wód leczniczych. Wśród 32 osób znajduje się nazwisko Józefa Korzeniowskiego.

Józef Korzeniowski, wywodził się z Galicji Wschodniej, urodzony w 1797 roku w Brodach, był absolwentem, a później pedagogiem i profesorem literatury polskiej w słynnym Liceum Krzemienieckim, wykładał filologię klasyczną na uniwersytecie w Kijowie, by następnie osiąść na 8 lat w Charkowie jako dyrektor gimnazjum. Będąc rdzennym Polonusem czuł się tam jak zesłaniec, osamotniony i zagubiony, z dala od Polski. Z radością i nadzieją przeniósł się w 1846 roku do Warszawy, gdzie otrzymał posadę dyrektora gimnazjum, a następnie wizytatora szkół i reformatora warszawskiej Szkoły Głównej. Mógł się poświęcić z większą pasją i rzetelnością twórczości literackiej.
Do Bad Salzbrunn przybył w 1855 roku z powodu pogarszającego się stanu zdrowia i zamieszkał wraz z pięcioosobową rodziną w hotelu „Kometa” (późniejsze Sanatorium Kolejowe). Wprawdzie w księdze gości zapisany został jako radca, ale w rzeczywistości był na ziemiach polskich znanym działaczem oświatowym, zasłużonym dla warszawskiej Szkoły Głównej, a przede wszystkim literatem, autorem napisanych w stylu balzakowskim powieści - „Spekulant” i „Kollokacja”, a także nieprzeciętnego dramatu „Karpaccy górale”. Utwór ten napisany znacznie wcześniej, bo w 1840 roku, stał się symbolem hartu ducha i tężyzny fizycznej karpackich Hucułów oraz ich przywiązania do gór. To właśnie stąd pochodzi znana pieśń biesiadna, śpiewana do dziś przy różnych okazjach:

Czerwony płaszcz, za pasem broń
i topór co błyszczy z dala,
wesoła myśl, swobodna dłoń,
to strój, to życie górala.

Tam szum Prutu, Czeremuszu,
Hucułom przygrywa
i wesołą kołomyjkę
do tańca przygrywa,

dla Hucuła nie ma życia
jak na połoninie,
gdy go losy w doły rzucą
wnet z tęsknoty zginie ...”

Dramat wystawiony po raz pierwszy we Lwowie w 1844 roku cieszył się dużym powodzeniem w teatrach polskich i tak jest do dziś. Wprawdzie sztukę „Karpaccy górale” oglądamy od dużego dzwonu, ale zawsze stanowi to doniosłe wydarzenie teatralne i przyciąga widzów.

Powieści Józefa Korzeniowskiego oceniane są dzisiaj jako najbardziej wartościowa część jego dorobku, ale zwrot pisarza w stronę prozy spotkał się z ostrą krytyką niektórych ówczesnych kręgów intelektualnych, zarzucających Korzeniowskiemu porzucenie potrzebnego narodowi idealizmu na rzecz badania zwykłej codzienności. Zarzucano mu konserwatyzm oraz hołdowanie patriarchalnemu modelowi rodziny. Mimo iż Korzeniowski objawił się jako baczny obserwator życia społecznego oraz realista ukazujący wyzysk i niesprawiedliwość, to jednak ogromną rolę przypisywał działaniu Boga w życiu ludzkim, zaś wiarę pojmował jako niezbędną cnotę.
Uważany za wybitnego kontynuatora powieści biedermeierowskiej oraz mistrza narracji, a także inicjatora balzakowskiej powieści na gruncie polskim, szczególną sławę zyskał jako twórca rodzimego dramatu romantycznego, uważany obok Aleksandra Fredry za najwybitniejszego komediopisarza epoki romantyzmu.


Deptak w Parku Zdrojowym

Pobyt Józefa Korzeniowskiego w podwałbrzyskim uzdrowisku stanowi niewątpliwie rzecz godną uwagi, zwłaszcza że pozostawił w swej twórczości liczne ślady swych szczawieńskich doświadczeń. Wprawdzie narzekał na niezbyt komfortowe warunki i drożyznę, ale za to mógł zachwycać się do woli widokami krajobrazów i przyrody, które były w stanie zawrócić w głowie niejednemu wielbicielowi kresów wschodnich.

Podziwiał zwłaszcza Wzgórze Giedymina, miejsce spacerów i ciszy, ale przede wszystkim miejsce widokowe. Pisze o tym wszystkim w odrębnym opowiadaniu „Spotkanie w Salbrunn”, stanowiącym reasumpcję jego wrażeń i refleksji ze szczawieńskiej kuracji:

Kto po raz pierwszy z miejsca tego rzuci okiem wokoło, uczuje się aż nadto wynagrodzony za trud nużącej cokolwiek przechadzki... zatopi wzrok daleko aż do miasta Strzegom …
Piękności natury cisną się tam zewsząd do naszego oka. I pozazdrościć ludowi, który tam osiadł, który tak czynnie, tak pracowicie, z takim trudem, przemysłem i wytrwaniem, korzystając ze skarbów złożonych tam w ziemi i jej łonie, każdy załamek gruntu, każdą dolinkę, którą zamieszkuje, stara się użyźnić, ulepszyć i ozdobić”.

Zdaniem Korzeniewskiego „człowiek zwiedzający to miejsce i kontemplujący otaczające go piękno natury jest skłonny zwrócić się myślą do Twórcy, który tak cudowną rozmaitością zakątek ten ubogacił”. I oto kwintesencja ideowa galicyjskiego pisarza, który jak to widać z króciutkiej notki biograficznej, miał okazję poznać trochę świata i zdobyć sporo doświadczeń. Niestety, lata ciężkiej harówki pedagogicznej na dalekiej Ukrainie, zwłaszcza w Charkowie, dały o sobie znać w pogarszającym się stanie zdrowia. Nie pomogła ożywcza woda z Salzbrunn, ani też z innych zdrojów na Huculszczyźnie. W kilka lat po kuracji szczawieńskiej Józef Korzeniewski zmarł w 1863 roku w Dreźnie, gdzie szukał schronienia po wybuchu na ziemiach polskich powstania styczniowego.


Szczawno-Zdrój  -  panorama

W przebogatej plejadzie gwiazd polskiej kultury i nauki, w otoczeniu chociażby takich znakomitości, jak Zygmunt Krasiński, Henryk Wieniawski, Tytus Chałubiński, Hipolit Cegielski, Ludwik Niemojewski, księżna Izabela Czartoryska, galicyjski pisarz Józef Korzeniewski błyszczy jak srebrzysty diament. Lista Polaków, którzy do cieszącego się coraz większą sławą Bad Salzbrunn, przybywali ławą, czyniąc z niego nieomal centrum polskości w tym regionie, jest zresztą znacznie większa niż na pamiątkowej tablicy. Obok nowoczesności leczniczej przyciągało ono bliskim położeniem i właśnie atrakcyjnością górskich krajobrazów.

Warto pamiętać o Józefie Korzeniowskim zwłaszcza teraz, gdy tak mocno odżyły wspomnienia z przeszłości Polski Piastów i Jagiellonów, a także z czasów naszej niewoli zaborczej, a następnie okupacji niemieckiej i sowieckiej. A to wszystko w kontekście tego, co się dzieje w sąsiedniej Ukrainie. Autor „Karpackich górali” jest symbolem łączności i jedności narodowościowej Polaków dla których Polska nigdy nie zginęła ... i nie zginie !

P.S 
A ponieważ mamy właśnie cudowne Święta Wielkanocne symbolizujące w całej swej religijnej obrzędowości Zmartwychwstania Pańskiego ostateczne zwycięstwo Dobra nad Złem, życia nad śmiercią, wolności nad tyranią, składam wszystkim moim Czytelnikom tradycyjne życzenia: Wesołych Świąt!

4 komentarze:


  1. "Opis staropolskich święconych"
    "Stało cztery przeogromnych dzików-to jest tyle,ile części roku;każdy dzik miał w sobie wieprzowinę,alias szynki,kiełbasy,prosiątka.Kuchmistrz zasię najcudowniejszą pokazywał sztukę w upieczeniu całkowitem tych odyńców.Stało tandem dwanaście jeleni także całkowicie upieczonych,ze złocistemi rogami,ale jeno do admirowania-nadziane były rozmaitą zwierzyną,alias zjącami,cietrzewiami,drobiami,pardwami.Te jelenie imaginowały 12 miesięcy.Naokoło były ciasta sążniste,tyle,ile tygodni w roku-zatem pięćdziesiąt i dwa,całe cudne placki,mazury,żmudzkie pierogi,a wszystko wysadzane bakalią turecką.
    Za tem było 365 babek-ile dni w roku.Każde było adorowane inskrypcjami,floresami,że niejeden tylko czytał,a nie jadł.
    Co zasię do bibendy:były cztery puhary,exemplum czterech pór roku,napełnione winem jeszcze od króla Stefana.Tandem dwanaście konewek srebrnych z winem po królu Zygmuncie-te konewki exemplum 12 miesięcy.Tandem 52 baryłek także srebrnych in gratiam 52 tygodni,a było w nich wino cypryjskie,hiszpańskie i włoskie.Dalej 365 gąsiorków ile dni w roku"
    (Lucjan Siemieński)

    "Powinszowania Wielkanocy"
    "Orator:My boskie i waszecine sługi przyszliśmy świąt wielkanocnych waszeci powinszować....
    A gromada:I jejmości waszecinej i dziatkom waszecinym.
    Orator:Życzymy waszeci zdrowia i najdłuższych lat życia...
    A gromada:I jej mości waszecinej i dziatkom waszecim.
    ******
    Kiedy rankiem rozweseliła się kompanija,panowie i dworzany,leli jedni drugich wszelkimi statkami,
    kompanija dystyngowana,hajducy i lokaje,wszyscy zmoczeni byli,jakby z jakowegoś wyszli potopu...."
    (ks.Karol Żery w książce"Silva rerum"czyli"Las rzeczy"-dziś encyklopedyja)
    Przepraszam,że nie na temat,ale.....:))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Temat Świat Wielkanocnych jest jak najbardziej aktualny, a teksty staropolskie okazują się nadal młode i rozbrajające, zwłaszcza ten dyngusowy lany poniedziałek. Dziękuję WRC za to ubarwienie świątecznych powinszowań, tandem śpieszę życzyć Waszeci zdrowia i najdłuższych lat życia, takoż ichmości Waszecinej Białoglowie i dziatkom, i wnukom. Alleluja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za wspaniałe"BIAŁE KRUKI"-niespodzianka na"Dzień Włókniarza":))

    Mimo że przemysł górniczy na naszym terenie"zrestrukturyzowano"górnicy nadal świętują"Barbórkę",leją się strumienie piwa podczas uroczystych"Karczm Piwnych".
    Szkoda,że w ślady górników nie idą włókniarze,może"zatańczyła by igła z nitką,a czółenko z krosnem":)
    Pięknie by było,nieprawdaż?Więc chociaż uśmiechnijmy się,i cieszmy razem z górnikami,choć raz w tym dniu przestańmy narzekać na zdrowie,sąsiada,żonę,dzieci,psa,sejm,senat,prezydenta i cały ten świat,który od zawsze sprzysiągł się przeciw nam.
    Wciągnijmy łyk świeżego,górskiego powietrza i spójrzmy wokół.Wiosna pełną gębą!!
    Ptaszki śpiewają,kwiaty kwitną,świat robi się zielony!
    To nic,że potencja szwankuje,mięsień piwny rośnie,kasy na piwko brakuje,bo żona zachęcona medialnymi reklamami zaaplikowała sobie kurację odmładzającą.
    Nic to!!Szable w dłoń!Życie wszak przed nami z wszystkimi rozkoszami tego świata:)

    "Żeby ocaleć,czasami piję,a czasami porównuję.Wielu rzeczy nie pamiętam i muszę je wymyślać od nowa."(Andrzej Stasiuk)

    Polecam:"facet.onet.pl/malemen/andrzej-stasiuk-tam-dalej-jest-bialostockie/y0g6y"
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie potrafię tego wysłowić - nostalgia do potegi . Po pierwsze - za niemilknącym poszumem tkalni i przędzalni 24 godziny na dobę, cos podobnego jak mój stary komputer, pracuje więc żyje. Ale tego szmeru fabrycznego brakuje. To co w zamian, to nie ten świat. Po drugie - urokliwość świata Andrzeja Stasiuka, jego pasja podróżowania, fascynaccja niezmierzonymi przestrzeniami Mongolii, i miejsce zakotwiczenia gdzieś na krańcu Polski. Ale w tym wszystkim widzę niejakiego Henryka z Jugowic, globtrotera który potrafi godzinami obserwować w ukryciu siedlisko muflonow w pustkowiu leśnym. Nie potrafię wysałowić podziwu i szacunku dla takich ludzi. I wstyd mi, że im nie sięgam do pięt. Próbuję odpowiedzieć na zew; "Szable w dłoń", kiedy nie mam szabli. Dobrze, że święta tuż, tuż. Ich aura złagodzi nostalgię. Dziękuję WRC za ucztę duchową.

    OdpowiedzUsuń