Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 10 lipca 2014

O przypadkowośći, czyli - rzecz o Mundialu

Trzeba mieźć fart


Człowiek nie musi rozumieć świata, wystarczy że znajduje w nim swoją drogę - powiedział Albert Einstein. Nikt tak jak on nie mógł powiedzieć, że wie coś więcej o tym świecie, na którym przyszło nam żyć. Ale niemiecki uczony mimo głębokiej wiedzy i osiągnięć w badaniach naukowych potwierdzał to, co dostrzegł znacznie wcześniej starogrecki myśliciel Sokrates - „wiem, że nic nie wiem”.

Skoro nie da się wyjaśnić nawet przez największych uczonych zagadki sensu istnienia, to rzeczywiście wskazanym jest pokusić się przynajmniej o odnalezienie w życiu swojej drogi.
Okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Rzecz w tym, że życie ludzkie determinuje w znacznej mierze przypadkowość zdarzeń i sytuacji. Nie zdajemy sobie z tego sprawy na co dzień, jak kolosalną rolę w naszym bytowaniu ziemskim odgrywa element przypadkowości. Przypadek decyduje o życiu nie tylko jednostek, ale całych społeczeństw.

Mógłbym wynajdować i mnożyć przykłady z historii, ale także z biografii wielu znanych osobistości, w których jak na dłoni wyłania się rola przypadku w losach ludzkich. Z przypadkowością stykamy się nieomal na co dzień chociażby w komunikacji drogowej. Co rusz docierają do nas informacje o wypadkach drogowych, w których wiele, a często wszystko zależy od przypadku.

Refleksja o przypadkowości w życiu ludzkim nasunęła mi się w kontekście tego, co się stało na Mundialu w półfinałowym meczu Brazylia - Niemcy. Wystarczyło 30 minut tego meczu, by cała nasza wiedza i wyobraźnia o walorach piłkarzy gospodarza mistrzostw świata, Brazylii, runęła w gruzy. Wcześniej byliśmy pewni, że w tym meczu grają ze sobą równorzędne drużyny, a o wyniku meczu może zadecydować przysłowiowy łut szczęścia. To co się stało było po prostu nie do pomyślenia. To przypadek zadecydował o tak szybko strzelonej przez Niemców pierwszej bramce, a w chwilę potem - drugiej. Spadło to na nas, widzów, jak grom z jasnego nieba. Sparaliżowało do reszty piłkarzy brazylijskich, którzy nie byli w stanie się otrząsnąć. Popełniali kolejne błędy w obronie, a skutek był taki, że po paru minutach padły dalsze bramki, a na tablicy po pierwszej połowie meczu widniał wynik 0 : 5.

Druga połowa meczu rozpoczęła się od huraganowych ataków Brazylijczyków. Gdyby ktoś nie oglądał pierwszej połowy i nie znał jej wyniku, mógłby sądzić, że w tym meczu lepsi są piłkarze „canarinhos. To oni nadawali ton grze, ale tylko do czasu. Wystarczyły dwa kolejne zrywy niemieckich napastników, by strzelić kolejne dwie bramki i definitywnie pogrążyć wielką Brazylię. Ostateczny wynik 1:7, to nie tylko fatalna klęska faworyta tych mistrzostw, ale także obalenie mitu o wyższości futbolu południowoamerykańskiego nad europejskim i sromotna kompromitacja gospodarza Mundialu.
 
Takie opinie pojawiają się we wszystkich mediach, ale dla mnie to co się stało, to tylko dzieło przypadku. Nie znaczy to wcale, że brazylijska piłka nożna jest gorsza od niemieckiej. Jeden mecz nie świadczy o wszystkim. Nie przesądza o tym, że Brazylijczycy nie umieją grać w piłkę nożną, że nagle stracili to wszystko, czym zachwycali kibiców od wielu wielu lat. Być może, że gdyby nie dwie tak szybko zdobyte bramki przez Niemców, losy meczu byłyby podobne do kolejnego meczu półfinałowego Argentyny z Holandią. Tylko że ten mecz był nudny jak flaki z olejem, wlókł się ponad dwie godziny i ostatecznie o zwycięstwie Argentyny zadecydowały rzuty karne.

W ogóle o wynikach meczów mundialowych bardzo często decydował przypadek. Być może to jest właśnie urok tego sportu, choć nie wiadomo do końca, co się jeszcze kryje w zanadrzu tej gigantycznej imprezy. Wiadomo, że nie tylko piłka jest w tej grze ważna, że chodzi w niej o olbrzymie pieniądze i wpływy.

Niestety, sport współczesny, to gra o wielkie pieniądze. Do tej gry wciąga się miliony kibiców, bo przecież oni nabijają kasę. By pozyskać udziałowców tej gry najlepszym sposobem jest wykorzystanie poczucia więzi patriotycznych i narodowościowych. Przed każdym meczem międzynarodowym odbywa się spektakl patriotyczny, odgrywane są hymny państwowe, a potem chłopcy ruszają do boju w imię obrony honoru ojczyzny. Gdy walczą ze sobą Polacy z Ruskimi, obojętnie w jakiej dyscyplinie sportu, to przecież traktujemy to nieomal jak wojnę polsko-rosyjską. Mamy okazję się odegrać za wszystkie klęski i nieszczęścia, choć dość rzadko nam się to udaje.
Tym razem jeśli chodzi o Mundial mamy spokój. Polaków tam nie było wcale, a Ruscy odpadli w eliminacjach. Kibicujemy Niemcom, bo jak wygrają Mundial, to i tak będziemy się cieszyć, że jednym z najlepszych piłkarzy w ich lidze jest nasz Janusz Lewandowski , od teraz „dziewiątka” w Bayernie Monachium.
A przecież najlepszym „strzelcem” mundialowym wszech czasów jest nie kto inny, ale chłopak z Opola, zawłaszczony przez Niemców, Miroslav Klose. I to nie jest żaden przypadek, ale dowód, że my Polacy jesteśmy kimś i trzeba się z nami liczyć.

Mistrzostwa Europy 2012 przegraliśmy przez przypadek. Najwyższy czas by to właśnie przypadek zadecydował o awansie do następnych Euro, a wtedy pokażemy światu, gdzie raki zimują. Zaczynajmy od 7 : 1 z Gibraltarem, a dalej pójdzie jak po maśle. Jesteśmy coraz lepsi w niemieckiej lidze, a Niemcy - to jest to .

P.S.  W najnowszym piątkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" czytam w  felietonie Daruisza Wolowskiego  "Okrągły obłęd" co następuje:
"Nie mam wrażenia, że Brazylia zwariowała. To swiat dostał kompletnego kręćka... Patrzę od miesiąca na skalę igrzysk - piłkarski mundial - i nawet mnie, dziennikarzowi sportowemu, który kocha tę dyscyplinę, zaczyna wydawać się to wariactwem. Tym 11 ludziom, którzy wychodzą śpiewać hymn, a potem toczą wojnę na boisku w imieniu swych rodaków, zaczęliśmy nadawać taki prestiż, że część z nich zapomina, na jakim świecie żyjemy. My chcemy zapomnieć razem z nimi. Przeżyć z nimi zwycięską batalię. Te złudzenia nie są mi  obce... Ten obłęd jest międzynarodowy, daleko stąd, daleko od Sao Paulo, można zobaczyć dokładnie to samo."

2 komentarze:

  1. Kibicowałem Belgii,ale odpadli.Mecze z udziałem Brazylii są dla wielu kibiców"sensem życia".
    To nie przypadek,że Brazylia przegrała,Brazylia przegrywała już kilka razy ważne mecze.
    "Najstraszliwsza cisza w dziejach futbolu"-rok 1950-stadion Maracana.
    Ciszę tą spowodował Urugwajczyk-Alcides Ghigaia-swoim golem na 2:1 w meczu Urugwaj-Brazylia.

    Brazylijską piłkę nożną niszczy korupcja,biurokracja,zbyt wiele partii politycznych,"chora"służba
    zdrowia,szkolnictwo.(Skąd ja to znam?)

    W blisko 100 letniej historii polskiej piłki nożnej,sukcesy nasza reprezentacja odnosiła tylko
    w latach 1972-1982-reszta historii to"chłopcy do bicia".

    "Na koniec meczu,co piłkarze mają do powiedzenia tłumom,które fundują im brawa na stojąco?
    Żeby zrobili sobie irokeza na głowie?Żeby nosili opaski na skroniach?
    Żeby kupili jak najwięcej importowanych samochodów,aby zatrzeć ślady swojego skromnego
    pochodzenia?
    Czy może,żeby porwali flagi,pomyśleli i walczyli o lepszy,bardziej równy,ludzki świat?
    Żeby weszli w dialog jak równy z równym,z możnymi,dziennikarzami,władzą."(Socrates)

    "Można grać najpiękniej na świecie,a mimo to nie zdobyć mistrzostwa"(Socrates)

    Socrates"Doctor"...był rzeczywiście myślicielem,filozofem,skończył uniwersytet,został lekarzem.
    Był jednym z najlepszych pomocników w historii futbolu.
    FIFA zaliczyła go do grona 125 najlepszych piłkarzy świata.
    Nazywano Socratesa"Golden Heel"czyli"złota pięta",jego zagrania piętą były jego znaczkiem
    firmowym."Lepiej gra tyłem niż przodem"-tak mówił Pele.
    W reprezentacji wystąpił 60 razy,strzelił 22 gole.
    "www.youtube.com/watch?v=I4a8BtvGTR4"
    "pl.wikipedia.org.wiki/Socrates

    W wyścigu kolarskim Tour de France też główni faworyci odpadają.
    Wyścig w tym roku jest pełen niespodzianek i emocji,a jednym z głównych rozgrywających jest
    wspaniale jadący"Kwiatek".
    Komentują jak zwykle z humorem i wszechstronną znajomością tematu:Krzysztof Wyrzykowski
    i Tomasz Jaroszyński!

    "www.youtube.com/watch?v=CNMCFrQOsNU"
    Może nasze elity wrócą do"honorowych" pojedynków na pistolety i białą broń:)
    Po co się kłócić w Sejmie i Senacie,okładać się po obrzydłych już dla Polaków"policzkach",lepiej rzucić rękawicę i jednego buraka mniej na świecie-a może i dwóch:)Białej broni mogę użyczyć:)
    Przy okazji powstaną nowe miejsca pracy:)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ten pomysł z białą bronią, tylko do tego potrzeba ludzi z honorem. Trudno ich znaleźć wśrod naszych "wybrańców" w Sejmie. Tam się l;iczą tylko pieniądze, wpływy i kolejna kadencja. A Tour de France był i jest imponujacy. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń