Mamy
to szczęście, że polskie lasy są otwarte dla każdego i możemy po nich swobodnie
wędrować. Wystarczy nawet godzinny spacer, by odczuć korzystny wpływ przyrody
na nasze zdrowie - mówi Małgorzata Anna Charyton, antropolog medyczny i
przyrodnik, która w ramach festiwalu Podlasie Slow Fest prowadzi m.in.
warsztaty leczenia lasem.
W
dzieciństwie mieszkałam z rodzicami w drewnianej chatce w głębi Puszczy
Knyszyńskiej na Podlasiu. Żyliśmy w pewnym oddaleniu od niewielkiej wioski, na
którą składało się kilkanaście gospodarstw. Cisza, spokój.
Bywały
przerwy w dostawie prądu czy wody, które wciąż jeszcze zdarzają się w Supraślu,
gdzie dziś mieszkam, są atrakcją. Przypominają mi dzieciństwo w dziczy.
Jako
dziecko nie słyszałam ujadania wioskowych psów, tylko wycie szczeniąt wilków na
bagnach za stodołą. Którejś zimy przez nasze podwórko przeszła cała wataha.
Uczyłam się świata przyrody poprzez doświadczenie - rysia po raz pierwszy
widziałam, kiedy wspinał się na nasz płot. Rykowisko też odbywało się tuż za
tym płotem. Żubry widywałam częściej niż gospodarskie krowy.
Dorastanie
w otoczeniu lasu i dzikich zwierząt nauczyło mnie uważności na przyrodę i
szczególnego sposobu bycia w przestrzeni. Zauważyłam to dopiero na studiach,
kiedy mieszkałam w wielkim mieście. Dzisiaj wykorzystuję swoje doświadczenia,
prowadząc warsztaty z leczenia lasem.
Mieszkaniec
miasta może nauczyć się podobnej uważności na przyrodę?
W
mieście jesteśmy bombardowani ogromem bodźców. Uczymy się je selekcjonować,
żeby przetrwać i czuć się dobrze. Odcinamy się od większości, wybieramy tylko
te, które są nam potrzebne. Kiedy trafiłam do miasta, nie potrafiłam jeszcze
tego robić. Zauważyłam, że bardzo szybko się męczę. W lesie jest dokładnie odwrotnie
- najmniejszy szelest, cień czy zapach niosą ze sobą ważne informacje o
stworzeniach, które się tam chowają. Żeby je zauważać, trzeba wyostrzyć zmysły.
Dla osób, które biorą udział w moich warsztatach leczenia lasem po raz
pierwszy, przestawianie percepcji z jednego trybu na drugi to cały proces.
Wchodzą do lasu, jakby maszerowali gdzieś chodnikiem i dyskutują o czymś
odległym, co nie jest tu i teraz. Proponuję wtedy wyciszenie i proste ćwiczenia
pomagające zwiększyć uważność na otoczenie, do którego właśnie trafili. Wtedy
zaczynają dostrzegać, jak wiele dzieje się tuż obok nich - jakby znaleźli się
na innej planecie.
Na
czym polega leczenie lasem?
Terapia
lasem, znana jako forest therapy albo silwoterapia, to nie tylko przebywanie w
otoczeniu lasu, uczenie się siebie i trenowanie swojej uważności na bodźce
wysyłane przez przyrodę. To terapeutyczne doświadczenie kontaktu z żywymi
stworzeniami. Wystarczy nawet godzinny spacer, by odczuć korzystny wpływ
przyrody na nasze zdrowie. Przebywanie w otoczeniu drzew pobudza nasze ciało do
regeneracji, czyli zastępowania martwych komórek młodymi, jednocześnie
mobilizuje organizm do produkcji przeciwciał, poprawiając naszą odporność.
Przynosi ulgę w wielu chorobach ciała i zaburzeniach psychiki. W Polsce
silwoterapia na razie jednak wydaje się być czymś niepoważnym i chyba bardziej
kojarzy się z ruchem New Age i ezoteryką.
To
jednak coś więcej niż tylko moda. Za silwoterapią stoi solidna podbudowa
naukowa sięgająca lat 80. ubiegłego wieku.
Dlatego
nie musimy wierzyć w niewyjaśnioną leczniczą moc lasu. Mamy naukowe dowody na
to, że to po prostu działa.
Las
liściasty też tak na nas działa?
Każdy
las wpływa na nas tak samo pozytywnie, ale oczywiście różne gatunki drzew żyją
w różnych warunkach. Rosną na podłożu o innym składzie chemicznym, wilgotności
i strukturze gleby, w związku z tym produkują odmienne substancje, żeby
dostosować to środowisko do swoich potrzeb. Pobyt w otoczeniu drzew liściastych
będzie nas pobudzał fizycznie i intelektualnie. Tu wyniki badań naukowych
mieszają się z dawnymi wierzeniami ludowymi, na przykład takimi, że kobiety
planujące zajście w ciążę powinny siadywać pod jabłonią lub gruszą - bo są
płodne i wydają dorodne owoce.
Czego
jeszcze nie wiemy o właściwościach lasu?
Czasem
mamy skłonność postrzegać drzewa jako nieruchome, obojętne obiekty, podobne do
przedmiotów, które nas otaczają. Tymczasem naukowcy mają coraz więcej dowodów
na to, że drzewa nie tylko konkurują ze sobą o światło, ale wykonują aktywne i
celowe ruchy. To istoty, które potrafią się komunikować, uczyć i w przyszłości
korzystać ze swych dawnych doświadczeń, a nawet współpracować ze sobą i dbać o
swoich bliskich.
Drzewa
ze sobą rozmawiają?
Rośliny
komunikują się nad ziemią poprzez zapachy, czyli rozpylanie w powietrzu
odpowiednich substancji, które są czytelną informacją dla innych roślin i
zwierząt w lesie. Rozmawiają także pod ziemią, używając własnych korzeni. Tą
drogą chore lub niedożywione drzewo może nawet otrzymać pomoc od otaczających
je zdrowszych osobników - zwykle tych, z którymi jest blisko spokrewnione.
Dodatkowo
rośliny, a szczególnie drzewa, wykorzystują niezwykle gęstą i wszechobecną sieć
strzępków grzybów, czyli grzybnię, która oplata cały las. Przez setki lat
grzyby uważano za pasożyty i źródło chorób roślin. Tymczasem niedawno
udowodniono, że wiele gatunków grzybów współpracuje z drzewami nawet bardziej,
niż sądzono, stając się ich narzędziem komunikacji. Naukowcy potwierdzili, że
przez grzybnię przechodzą impulsy elektryczne, podobne do tych w ludzkim
układzie nerwowym.
Brzmi
jak scenariusz filmu science fiction.
Niestety,
ten scenariusz jest absolutnie obcy tym, którzy powinni stać na straży i otoczyć
przyrodę płaszczem ochronnym – mam tu na
uwadze instytucję o nazwie - Lasy
Państwowe.
Ta instytucja jest nagradzana premiami za sukcesywne wycinanie drzew. A jej emblematem
na skalę światową stał się ostatnio – grabarz Puszczy Białowieskiej, PiS-owski
minister Jan Szyszko, zaufany Ojca Rydzyka, biznesmena w sutannie z Torunia.
Przepraszam
moich Czytelników, nie zabieram już im więcej czasu. Idę do resztek lasu na
bliskim mi Gomólniku !
Moja działka jest właściwie w lesie. To znaczy nie tylko ona, ale także 105 działek, pod które kiedyś wykupiła ziemię firma w której pracowałam. Działki były na dużej polanie otoczonej drzewami. A że było to prawie 30 lat temu, więc i ta polana stała się już lasem.
OdpowiedzUsuńZawsze jak idę na swoją działkę ze stacyjki kolejowej to idę przez las. Podobnie jak idę do sklepu we wsi.
Nie wyobrażam sobie życia bez lasu.
Niestety... lasy są coraz bardziej zaśmiecane.
Może o tym kiedyś napiszę u siebie.... chociaż pewnie bardzo się przy tym zdenerwuję.
Pozdrawiam i jak zawsze dziękuję za wartościowy tekst.
A ja dziękuję za komentarz...
UsuńChcę powiedzieć,że właśnie wróciłem z lasu a dokładnie z Przełęczy Wolborskiej. Temperatura niższa o co najmniej 4 stopnie od tej na nizinie. A ponadto błoga cisza i ten wspaniały zapach lasu.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń25 lat temu,do lasu miałem ok.800 metrów,dzisiaj jest to już tylko 50 metrów...las przyszedł do Makbeta:)Powierzchnia lasu w Polsce się zwiększa.
OdpowiedzUsuńTo ten"Szyszko"wyciął las na Gomólniku:
https://www.youtube.com/watch?v=UKJMR4rbWw4
Gdy nudziłem się na emeryturze,to budowałem z kolegami w okolicach Hobienii takie domki:
https://www.youtube.com/watch?v=Siy3H9u2JRs
Drewno sosnowe na budowę pochodziło z Borów Dolnośląskich.Na takiego kanadyjczyka potrzeba drewna z jednego zbocza Gomólnika:)Nie ma,to tamto,trzeba ciąć:)Z nieba drewno nie spadnie.
:)