Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 29 lipca 2018

Najwyższy czas - na lasoterapię!



 Mamy to szczęście, że polskie lasy są otwarte dla każdego i możemy po nich swobodnie wędrować. Wystarczy nawet godzinny spacer, by odczuć korzystny wpływ przyrody na nasze zdrowie - mówi Małgorzata Anna Charyton, antropolog medyczny i przyrodnik, która w ramach festiwalu Podlasie Slow Fest prowadzi m.in. warsztaty leczenia lasem.

W dzieciństwie mieszkałam z rodzicami w drewnianej chatce w głębi Puszczy Knyszyńskiej na Podlasiu. Żyliśmy w pewnym oddaleniu od niewielkiej wioski, na którą składało się kilkanaście gospodarstw. Cisza, spokój.

Bywały przerwy w dostawie prądu czy wody, które wciąż jeszcze zdarzają się w Supraślu, gdzie dziś mieszkam, są atrakcją. Przypominają mi dzieciństwo w dziczy.

Jako dziecko nie słyszałam ujadania wioskowych psów, tylko wycie szczeniąt wilków na bagnach za stodołą. Którejś zimy przez nasze podwórko przeszła cała wataha. Uczyłam się świata przyrody poprzez doświadczenie - rysia po raz pierwszy widziałam, kiedy wspinał się na nasz płot. Rykowisko też odbywało się tuż za tym płotem. Żubry widywałam częściej niż gospodarskie krowy.

Dorastanie w otoczeniu lasu i dzikich zwierząt nauczyło mnie uważności na przyrodę i szczególnego sposobu bycia w przestrzeni. Zauważyłam to dopiero na studiach, kiedy mieszkałam w wielkim mieście. Dzisiaj wykorzystuję swoje doświadczenia, prowadząc warsztaty z leczenia lasem.

 
Mieszkaniec miasta może nauczyć się podobnej uważności na przyrodę?

W mieście jesteśmy bombardowani ogromem bodźców. Uczymy się je selekcjonować, żeby przetrwać i czuć się dobrze. Odcinamy się od większości, wybieramy tylko te, które są nam potrzebne. Kiedy trafiłam do miasta, nie potrafiłam jeszcze tego robić. Zauważyłam, że bardzo szybko się męczę. W lesie jest dokładnie odwrotnie - najmniejszy szelest, cień czy zapach niosą ze sobą ważne informacje o stworzeniach, które się tam chowają. Żeby je zauważać, trzeba wyostrzyć zmysły. Dla osób, które biorą udział w moich warsztatach leczenia lasem po raz pierwszy, przestawianie percepcji z jednego trybu na drugi to cały proces. Wchodzą do lasu, jakby maszerowali gdzieś chodnikiem i dyskutują o czymś odległym, co nie jest tu i teraz. Proponuję wtedy wyciszenie i proste ćwiczenia pomagające zwiększyć uważność na otoczenie, do którego właśnie trafili. Wtedy zaczynają dostrzegać, jak wiele dzieje się tuż obok nich - jakby znaleźli się na innej planecie.

Na czym polega leczenie lasem?

Terapia lasem, znana jako forest therapy albo silwoterapia, to nie tylko przebywanie w otoczeniu lasu, uczenie się siebie i trenowanie swojej uważności na bodźce wysyłane przez przyrodę. To terapeutyczne doświadczenie kontaktu z żywymi stworzeniami. Wystarczy nawet godzinny spacer, by odczuć korzystny wpływ przyrody na nasze zdrowie. Przebywanie w otoczeniu drzew pobudza nasze ciało do regeneracji, czyli zastępowania martwych komórek młodymi, jednocześnie mobilizuje organizm do produkcji przeciwciał, poprawiając naszą odporność. Przynosi ulgę w wielu chorobach ciała i zaburzeniach psychiki. W Polsce silwoterapia na razie jednak wydaje się być czymś niepoważnym i chyba bardziej kojarzy się z ruchem New Age i ezoteryką.

To jednak coś więcej niż tylko moda. Za silwoterapią stoi solidna podbudowa naukowa sięgająca lat 80. ubiegłego wieku.

Dlatego nie musimy wierzyć w niewyjaśnioną leczniczą moc lasu. Mamy naukowe dowody na to, że to po prostu działa.

Las liściasty też tak na nas działa?

Każdy las wpływa na nas tak samo pozytywnie, ale oczywiście różne gatunki drzew żyją w różnych warunkach. Rosną na podłożu o innym składzie chemicznym, wilgotności i strukturze gleby, w związku z tym produkują odmienne substancje, żeby dostosować to środowisko do swoich potrzeb. Pobyt w otoczeniu drzew liściastych będzie nas pobudzał fizycznie i intelektualnie. Tu wyniki badań naukowych mieszają się z dawnymi wierzeniami ludowymi, na przykład takimi, że kobiety planujące zajście w ciążę powinny siadywać pod jabłonią lub gruszą - bo są płodne i wydają dorodne owoce.

Czego jeszcze nie wiemy o właściwościach lasu?

Czasem mamy skłonność postrzegać drzewa jako nieruchome, obojętne obiekty, podobne do przedmiotów, które nas otaczają. Tymczasem naukowcy mają coraz więcej dowodów na to, że drzewa nie tylko konkurują ze sobą o światło, ale wykonują aktywne i celowe ruchy. To istoty, które potrafią się komunikować, uczyć i w przyszłości korzystać ze swych dawnych doświadczeń, a nawet współpracować ze sobą i dbać o swoich bliskich.

Drzewa ze sobą rozmawiają?

Rośliny komunikują się nad ziemią poprzez zapachy, czyli rozpylanie w powietrzu odpowiednich substancji, które są czytelną informacją dla innych roślin i zwierząt w lesie. Rozmawiają także pod ziemią, używając własnych korzeni. Tą drogą chore lub niedożywione drzewo może nawet otrzymać pomoc od otaczających je zdrowszych osobników - zwykle tych, z którymi jest blisko spokrewnione.

Dodatkowo rośliny, a szczególnie drzewa, wykorzystują niezwykle gęstą i wszechobecną sieć strzępków grzybów, czyli grzybnię, która oplata cały las. Przez setki lat grzyby uważano za pasożyty i źródło chorób roślin. Tymczasem niedawno udowodniono, że wiele gatunków grzybów współpracuje z drzewami nawet bardziej, niż sądzono, stając się ich narzędziem komunikacji. Naukowcy potwierdzili, że przez grzybnię przechodzą impulsy elektryczne, podobne do tych w ludzkim układzie nerwowym.

Brzmi jak scenariusz filmu science fiction.

Niestety, ten scenariusz jest absolutnie obcy tym, którzy powinni stać na straży i otoczyć przyrodę płaszczem ochronnym –  mam tu na uwadze instytucję o nazwie -  Lasy Państwowe.


Ta instytucja jest nagradzana premiami za sukcesywne wycinanie drzew. A jej emblematem na skalę światową stał się ostatnio – grabarz Puszczy Białowieskiej, PiS-owski minister Jan Szyszko, zaufany Ojca Rydzyka, biznesmena w sutannie z Torunia.


Przepraszam moich Czytelników, nie zabieram już im więcej czasu. Idę do resztek lasu na bliskim mi Gomólniku !

4 komentarze:

  1. Moja działka jest właściwie w lesie. To znaczy nie tylko ona, ale także 105 działek, pod które kiedyś wykupiła ziemię firma w której pracowałam. Działki były na dużej polanie otoczonej drzewami. A że było to prawie 30 lat temu, więc i ta polana stała się już lasem.
    Zawsze jak idę na swoją działkę ze stacyjki kolejowej to idę przez las. Podobnie jak idę do sklepu we wsi.
    Nie wyobrażam sobie życia bez lasu.
    Niestety... lasy są coraz bardziej zaśmiecane.
    Może o tym kiedyś napiszę u siebie.... chociaż pewnie bardzo się przy tym zdenerwuję.
    Pozdrawiam i jak zawsze dziękuję za wartościowy tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę powiedzieć,że właśnie wróciłem z lasu a dokładnie z Przełęczy Wolborskiej. Temperatura niższa o co najmniej 4 stopnie od tej na nizinie. A ponadto błoga cisza i ten wspaniały zapach lasu.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. 25 lat temu,do lasu miałem ok.800 metrów,dzisiaj jest to już tylko 50 metrów...las przyszedł do Makbeta:)Powierzchnia lasu w Polsce się zwiększa.

    To ten"Szyszko"wyciął las na Gomólniku:
    https://www.youtube.com/watch?v=UKJMR4rbWw4

    Gdy nudziłem się na emeryturze,to budowałem z kolegami w okolicach Hobienii takie domki:
    https://www.youtube.com/watch?v=Siy3H9u2JRs

    Drewno sosnowe na budowę pochodziło z Borów Dolnośląskich.Na takiego kanadyjczyka potrzeba drewna z jednego zbocza Gomólnika:)Nie ma,to tamto,trzeba ciąć:)Z nieba drewno nie spadnie.
    :)

    OdpowiedzUsuń