Nie rzucim ziemi skąd nasz
ród!
Nie damy pogrześć mowy
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy
Nie damy, by nas gnębił wróg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy ducha,
Aż się rozpadnie w proch i w pył
Krzyżacka zawierucha
Twierdzą nam będzie każdy próg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Ni dzieci nam germanił,
Orężny wstanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił
Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie damy pogrześć mowy
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy
Nie damy, by nas gnębił wróg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy ducha,
Aż się rozpadnie w proch i w pył
Krzyżacka zawierucha
Twierdzą nam będzie każdy próg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Ni dzieci nam germanił,
Orężny wstanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił
Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
(Maria Konopnicka - „Rota”)
Pieśni
patriotyczne powstawały w przeszłości, w warunkach niewoli zaborczej. To są
piękne pieśni, słuchamy ich i śpiewamy ze wzruszeniem. Ale to są pieśni
historyczne. Pamiętamy je częściej z powodu wpadającej w ucho melodii, mniej
zaś ze względu na treść. A ich treść budzi dziś refleksję. Czy powinno się
używać ich jako idei przewodniej politycznych programów, jako celów
wychowawczych społeczeństwa. Co z nich wynika?
Nie
ma większej wartości jak to, by za ojczyznę przelać krew. Tylko ten Polak jest
patriotą, który na każde wezwanie: Bagnet na broń ! - jest gotów stanąć w jej
obronie. Wzorcem ideowym są legioniści Dąbrowskiego lub Piłsudskiego, albo
Polacy, którzy ginęli w powstaniach przeciw zaborcom.
To
oczywiście jest ważne i godne szacunku, ale nie mniej ważnym jest żeby dla
ojczyzny żyć, żeby wspomagać ją solidną pracą, żeby dbać o jej dobre imię i
pokazać innym, że jesteśmy narodem gościnnym,
otwartym dla obcokrajowców, nowoczesnym. Mamy już za sobą komunistyczną
przeszłość, a dziś chcemy się rozwijać w przyjaźni i zgodzie z innymi narodami.
Niestety,
patriotyzm jest często traktowany przez polityków pompatycznie, hasłowo, ma
służyć jak papierek lakmusowy zupełnie innym celom. Dlatego każdy z polityków
czyni wszystko by pokazać jak wielkim jest patriotą, jak ceni sobie miłość do
ojczyzny i gotów jest w każdym momencie
bronić jej dobrego imienia. Z uroczystą emfazą śpiewa patriotyczne hymny, bądź
klęczy przed ołtarzami całując ręce purpuratów, wdzięcząc się za
Bogoojczyźniane homilie i przygarnięcie pokornej duszy pod opiekuńcze
skrzydełka Kościoła.
Jak napisał Orwell: „polityka została wymyślona
po to żeby KŁAMSTWO brzmiało jak PRAWDA". Okazuje się, że jest to
immanentna cecha naszego życia politycznego, a w okresach kampanii wyborczej
sięga ona niebotycznych Himalajów. Kłamstwo polityczne stało się już nieomal
dziedziną sztuki, a jej protagoniści zajmują poczesne miejsca w aparacie władzy
lub propagandy, czego klasycznym przykładem jest obecny szef telewizji zwanej
na ironię państwową.
Myślę, że nie muszę kontynuować tego wywodu, bo jest on jasny i zrozumiały. Są takie
siły polityczne i środowiska, które ideę patriotyzmu traktują instrumentalnie
po to, by w ten sposób pozyskiwać poparcie w wyborach. A skutki. Mieliśmy okazję
o nich słyszeć lub oglądać jeśli nie
osobiście, to w środkach przekazu. Mam tu na uwadze uliczne zadymy w stolicy
Polski, Warszawie, i w wielu innych miastach. Przy różnych okazjach, w różnych
miejscach pojawiają się na ulicach grupy
młodych „narodowców” z patriotycznymi hasłami i symbolami, ale w gruncie rzeczy
tylko po to, aby się wyszumieć. Bandy
„kiboli”, czyli naszej kochanej młodzieży i w Warszawie, i gdzie indziej w
Polsce, nie spadają z nieba. One wyrastają na naszej glebie, są karmione
odpowiednio dobraną strawą ideologiczną i emocjonalną. Agresja też nie wyrasta
znikąd. Rodzi się szybko i obficie, jeśli nie spotka się z powszechną
dezaprobatą i przeciwdziałaniem.
Niestety,
jestem nieodrodnym uosobieniem Polaka „drugiego sortu”. Nie potraktowałem
poważnie sygnału płynącego od najważniejszej osoby w państwie, zwanej
konfidencjonalnie „Broszką”, której pierwszą, najważniejszą czynnością po
wejściu do gabinetu premiera rządu było zerwanie ze ściany niebieskiej flagi
Unii Europejskiej. Nie potrafiłem się wyzwolić z brzmiących w moim uchu melodyjnych dźwięków hymnu UE -
„Ody do radości” z poematu Fryderyka Schillera do melodii z IX symfonii Ludwiga
van Bethowena. Mało tego, one powracają z coraz to większą natarczywością,
staram się je zagłuszyć patriotycznym - „ Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę, wolność racz nam wrócić Panie”, ale nic z tego, tamta melodia powraca
jak bumerang. Co mam robić? Myślę sobie, przecież powinniśmy się cieszyć, że
nie jesteśmy już w Europie krajem „trzeciego świata”, że Unia nam zapewnia
rozwój gospodarczy jakiego dotąd nie było i co najważniejsze – skakać z
radości, że mamy rząd „dobrej zmiany”, tak więc oda do radości powinna być O-key!
Skoro
jednak flaga unijna na szczeblu Jej Wysokości, byłej pani premier, jest na
indeksie, to ja jako posłuszny obywatel – patriota powinienem zrobić wszystko
by ją wykarczować z pamięci tak samo jak słowa pieśni, której w szkole uczyłem
się od dziecka – „My ze spalonych wsi, my z głodujących miast”, albo też
niechlubny hymn naszego najważniejszego wówczas sojusznika ze wschodu: "Niezłomny nasz
związek republik swobodnych, co wielka Ruś w bojach wydała na świat, niech żyje
stworzony nam z woli ludów, braterski, zwycięski, potężny Kraj Rad!"
Powinienem
z czcią i szacunkiem odnosić się do
ex-premier niepomny słów naszego wielkiego Reja z Nagłowic, który wprawdzie
wszem i wobec mówił, „iż Polacy nie gęsi, i swój język mają”, ale gdzie
indziej z bezkrytyczną otwartością głosił: „Nędza
z bidą z Polski idą, ale z Polski nie wynidą”. Dziś Mikołaj Rej miałby tu
na uwadze nie tyle biedę materialną, ile duchową, wynikającą z bezkrytycznego
przyjmowania przez masy społeczne propagandowych haseł PiS-u będących wierną kopią
rzekomych prawd wiary katolickiej, a w gruncie rzeczy wymyślonych przez Ojców
Kościoła po to, by sobie zapewnić władzę i dobrobyt, a więc to co się nazywa
- życiem ponad stan. I w tym sensie
słowa pisarza, reprezentanta polskiego Renesansu, okazują się nadal aktualne.
I
byłoby całkiem dobrze z PiS-owskim rozumieniem patriotyzmu, zamykającym się w
słowach: Bóg, honor i ojczyzna, gdyby
nie to, że PiS depcząc flagę unijną i
eliminując unijne zobowiązania Polski, zdecydował się jednak wystawić swoich kandydatów
do parlamentu europejskiego. Coś mi tu nie gra. Nie utożsamiamy się z
unijnymi zasadami wolności i demokracji, potępiamy Zachód za ideologię gender i
tzw. multikulti, ale pchamy się rękami i nogami, by znaleźć się tam, gdzie do
naszej kieszeni wpłynie szerokim strumieniem „judaszowe euro” i wszystkie
dodatkowe honory i apanaże. A pan prezes PiS-u, podkreślam to słowo - pan, traktuje nominowanie kandydatów
do Brukseli jako nagrodę za wierność i oddanie partii i jemu osobiście.
Czy można wyobrazić sobie jeszcze
większy szczyt zakłamania i obłudy?
Czy rzeczywiście my Polacy jesteśmy do tego stopnia ślepi i głusi? Co się z
nami dzieje? Co się dzieje ze zwykłym poczuciem uczciwości i moralności? Czy w
ferworze „ ustawicznej wojny”
prowadzonej odkąd tylko PiS pojawił się na naszej scenie politycznej,
zatraciliśmy resztki logicznego myślenia i etyki?
Najwyższy czas, aby postawić sobie
hamletowskie pytanie: Być albo nie być? Być patriotą takim jak to widzi PiS,
czy też nie być, a tym samym ratować Polskę przed grożącą jej utratą dobrej
opinii na świecie i pogłębiającą się
klerykalizacją. Warto poszukać odpowiedzi na to pytanie we własnym sumieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz