Motto:
Z „Księgi Jakubowej” Olgi
Tokarczuk:
Gdyby
ludzie czytali te same książki, żyliby w tym samym świecie, tymczasem żyją w
innych, jak ci Chińczycy, o których pisał Kircher. A są tacy, całe mnóstwo, co
nie czytają wcale, ci mają umysł uśpiony, myśli proste, zwierzęce, jak owi
chłopi o pustych oczach. Gdyby on, ksiądz, był królem, nakazałby jeden dzień
pańszczyzny na czytanie przeznaczyć, cały stan chłopski zagoniłby do ksiąg i od
razu inaczej wyglądałaby Rzeczpospolita.
(
Mowa o księdzu Benedykcie Chmielewskim , autorze ksiąg o charakterze
encyklopedycznym pt. „Nowe Ateny”).
O
roli i znaczeniu książki w naszym życiu mówi się i pisze od dawien dawna i
temat ten jest wciąż aktualny. Z zachętą do czytania książek spotykamy się na
każdym kroku, poczynając od szkoły, a potem w latach młodości, bo książka
pozwala nam pełniej przeżywać emocje związane z przyjaźnią, miłością i urządzaniem
się w życiu dorosłych. A potem już jako dojrzali ludzie szukamy w książkach
uzupełnienia własnych zainteresowań i zamiłowań.
Bywa
też tak, że sięgamy po tomiki wierszy, gdy sprzyja temu wyjątkowy nastrój
refleksji i zadumy, o czym możemy przeczytać w moim wierszu:
O
czymże dumać w deszczowym staccato,
gdy
jak kamfora rozpływa się lato,
a
krople z nieba jak srebrzyste łzy,
zdobiące
lica - spływające perły.
Był
upał, prysnął jak bańka mydlana,
słońce
zasnute jak gwiazda zaranna,
nic
nie pomoże cieszenie się chwilą,
gdy
błyśnie słońce – wołamy:
trwaj chwilo!
Lecz
czas jak rzeka, jak rzeka płynie,
lato
się topi w deszczowej malignie,
ratując resztki słonecznej finezji,
sięgam
z nadzieją - po tomik poezji…
O
dziwo, czytam i oczom nie wierzę,
sypią
się zwrotki jak ranne pacierze,
każda skąpana w porannej rosie,
śpiewa
pieśń rzewną o ludzkim losie…
I
z tej lektury wiem tylko jedno,
liczy
się prawda, liczy się piękno,
niech
sobie niebo chmurkami kląska
moim
balsamem - jest
książka !
Tak
sobie myślę, że byłoby pięknie, gdyby u nas w kraju rozpowszechnił się
hiszpański zwyczaj obdarowywania osób miłych sercu zamiast kwiatów - książkami.
Niechby to było i na Walentynki, i Dzień Kobiet, i na święta Bożego Narodzenia
pod choinkę, na imieniny lub urodziny. Lubię kogoś, więc zrobię mu przyjemność,
podaruję książkę.
A
książek mamy prawdziwe bogactwo w handlu, wprost nieprawdopodobne. A przecież
one aż się proszą, by je wziąć do ręki i przeczytać. Nasze placówki kultury,
biblioteki i księgarnie potrafią rozpowszechnić tę tradycję, podobnie jak
powszechne czytanie dzieł naszych klasyków.
Szczególne
miejsce wśród książek i to jest zrozumiałe, zajmują książki związane
tematycznie z naszym miejscem zamieszkania. Wiadomo, że koszula jest najbliższa
ciału. Okazuje się, że mamy takich książek coraz to więcej, a Wałbrzych dzięki
Oldze Tokarczuk i Joannie Bator stał się miastem znanym na świcie nie tylko z
powodu „złotego pociągu”.
Nie
pamiętamy o tym, że niemiecki Waldenburg był jednym z najpiękniejszych miast
pod względem położenia krajobrazowego i architektury kilku dzielnic, a z wojny
wyszedł bez uszczerbku, bo uniknął bombardowań i zmasowanej obrony ze strony
Niemców. Faktem jest, że rozłożenie na łopatki w latach dziewięćdziesiątych
przemysłu wydobywczego pociągnęło za
sobą w miejsce rozwoju – katastrofę, z której ciężko było się podźwignąć.
Potrzeba wielu lat, by się z tego upadku podnieść i odbudować. Sprzyjały temu
możliwości jakie stworzyło wejście Polski do Unii Europejskiej.
Od
paru lat Wałbrzych nie schodzi z ust poszukiwaczy skarbów, dziennikarzy, a
nawet polityków na całym ziemskim globie. A stało się to skutkiem medialnej
sensacji o domniemanym odkryciu miejsca, gdzie został pod koniec wojny ukryty przez hitlerowców „złoty pociąg” z
Wrocławia.
Historia
„złotego pociągu z Wrocławia” spędza sen z oczu nie tylko poszukiwaczom skarbów
lub badaczom wojennej i powojennej historii. To jak się okazuje fascynujący
temat do napisania książki.
Wydawałoby
się – wystarczy pomysł. Reszta zrobi się sama, bo materiałów na temat „złotego
pociągu” jest bez liku, aż trudno to ogarnąć, a do tego szczypta fantazji – i
już mamy książkę.
Tak
się może wydawać adeptowi sztuki pisarskiej. Ale żeby napisać dobrą książkę,
nie wystarczy sam zamiar, trzeba się wcześniej nad tym dobrze napracować.
Mówiła
o tym Jolanta Maria Kaleta,
wrocławska pisarka, autorka kilkunastu książek, specjalizująca się w odkrywaniu
tajemnic Dolnego Śląska, obok Joanny Lamparskiej filar niekończącego się mostu
prawdy i fantazji budowanego na kanwie niezbadanych do końca i nieodkrytych
tajemnic z czasów wojennych i powojennych.
A
miało to miejsce w prawdziwym skarbcu wałbrzyskiej kultury, w Bibliotece pod
Atlantami, na spotkaniu z autorką jedenastu książek obracających się w
zagadkowym kręgu tego co mogłoby przeminąć bez echa, gdyby nie wnikliwe oko
literata i pasjonata historii
współczesnej.
Miałem
okazję uczestniczyć w tym spotkaniu na zaproszenie Agaty Czajor z „Biblioteki
pod Atlantami”, co spowodowało moje jeszcze większe niż dotąd zainteresowanie
twórczością Jolanty Kalety. Już wcześniej poznałem jej książkę wydaną w 2013 roku pt. „W cieniu Olbrzyma”.
Trudno się dziwić, skoro akcja tej książki toczy się w miejscach najbliższych
mojemu sercu, w Jedlinie-Zdroju i Głuszycy. Książkę czytałem z zapartym tchem,
bo żyję tym tematem odkąd udało nam się w Głuszycy w 1996 roku zagospodarować i
uruchomić do zwiedzania podziemną trasę turystyczną pod Osówką, jedną z
najciekawszych w kompleksie „Olbrzyma”, a Jedlina- Zdrój, to moja „druga
ojczyzna”, gdzie było drugie miejsce mojej pracy nauczycielskiej.
Wcześniej
niż „W cieniu Olbrzyma” napisała Jolanta „Testament Templariusza” rozgrywający
się w magicznym klimacie starego opactwa w Henrykowie, a następnie „Duchy
Inków” – barwną, pełną zagadkowych i dramatycznych zdarzeń powieść rozgrywająca
się na Podhalu, w zamku Nidzica, jak się
okazuje mającym coś wspólnego z Wyspą Słońca na jeziorze Titicaca, w kolebce
Inków. A potem przyszły kolejne książki, „Wrocławska Madonna”, „Kolekcja
Hankego”, „Lawina”, „Obcy w Antykwariacie”, „Operacja Kustosz”, no i książka,
która wydaje się nam szczególnie interesująca, bo dotyczy „Złota Wrocławia”. To
jest istotnie książka szczególna, powieść sensacyjno-przygodowa świadcząca o
wysokiej klasie autorki, mającej za sobą doświadczenie i dojrzały warsztat
pisarski. Powieść która potrafi wzbudzić emocje wspomnień, łzy i nostalgię oraz
rzecz rzadką, w miarę czytania chce się ją czytać jeszcze bardziej, bo napięcie
wzrasta z każdą kartką, a przecież chcemy się dowiedzieć wreszcie, gdzie się
podziało złoto Wrocławia.
Ja
oczywiście nie czuję się upoważniony, by odpowiedzieć na to pytanie. Nie dam
też wskazówki, gdzie szukać bursztynowej komnaty. Robi to Jolanta Kaleta w
kolejnej książce „Strażnik Bursztynowej Komnaty”, gdzie wątek kryminalny
przeplata się z przygodą i sensacją. Tak jest zresztą we wszystkich powieściach
Jolanty Kalety, bo w odróżnieniu od wspomnianej Joanny Lamparskiej nie pisze
ona książek typowo popularno-naukowych, ale realistyczne wątki historyczne
ubarwia konwencją fikcyjną, beletrystyczną. Jest wielu Czytelników, którzy
chętniej sięgają po takie książki.
Nie
tak dawno z emocją przywitaliśmy nową książkę Jolanty Kalety, w której
powróciliśmy do wydarzeń związanych z podziemnym kompleksem „Riese”, poznaliśmy
dalsze losy bohaterów powieści „W cieniu Olbrzyma”, a akcja tej książki pt. „Riese
– śmierć ma sowie oczy” toczy się w
niezwykle zagadkowym miasteczku – w Głuszycy.
A
ja jestem teraz pod wrażeniem Jej najnowszej książki -„Pułapka”, z której nabrałem przekonania, że
„nic nie jest tym, czym się wydaje”, ale dzięki temu mogłem się przenieść w
fascynujący świat poszukiwaczy skarbów ukrytych tym razem w legendarnej „szczelinie
jeleniogórskiej”.
Jolanta
Maria Kaleta nie ustaje w biegu. Już wkrótce pojawi się na naszym rynku kolejna książka. Nie znam jeszcze jej tytułu i tematu. Mogę tylko obiecać, że jak
tylko to się stanie – napiszę o tym w moim blogu, bo wiem że do książek J.M. Kalety mogę zachęcać Czytelników
w ciemno.
Dzięki temu, że czytam przekonuję się, że żyję i to życie wydaje mi się sensowniejsze i bogatsze.
Warto czytać !
Pieknie piszesz Stanisławie o książkach i o ich autorach. A właściwie to głównie o autorkach.
OdpowiedzUsuńTo wielka radość mieć takiego recenzenta.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Jadwigo, cieszę się że mam tak sympatycznych Czytelników jak Ty, a w sztuce pisania jesteś super więc z największą przyjemnością odwiedzam Twój blog i Twoje książki. pozdrawiam !
Usuń