Motto:
„Znałem pewnego ateistę. Poszedł z
przyjacielem na ryby. Przyjaciel zarzucił wędkę i wyciągnął kamień, na którym
było napisane: „Nie istnieję”. Podpisane: „Bóg”. Na to ateista mówi: „A
widzisz!”. Kiedy niedowiarstwo staje się
wiarą, głupsze jest od religii – powiedział Flaubert”
( Z
książkiTadeusza Boya Żeleńskiego z 1958 roku, p. t. „Obiad Literacki. Proust
i jego świat”.)
Chciałbym coś więcej wiedzieć
o Bogu, w którego wierzyłem od dziecka, bo tak zostałem wychowany. Właściwie
nie wiem o Nim nic. Wiem, że muszę Go kochać, bo On jest stwórcą wszystkiego. I
za tę miłość do Boga czeka mnie zbawienie wieczne. Ale to jeszcze nie wszystko.
Muszę żyć według przykazań Bożych. Co to są te przykazanie boskie i skąd one
się wzięły, dowiaduję się o tym w Kościele, na lekcjach religii, w katolickich
mediach. Bóg natchnął uczonych proroków, którzy spisali je w uczonych, świętych
księgach żydowskich – Starym i Nowym Testamencie. Ale księgi są stare, liczą sobie
tysiące lat, pisane wtedy, kiedy świat był zupełnie innym światem niż obecnie.
Żeby coś z tego zrozumieć potrzeba kolejnych tłumaczy i uczonych - objaśniaczy,
a uczeni za każdym razem tłumaczą i interpretują te
księgi po swojemu.
Wielki Bóg zdecydował
się zrobić porządek w Izraelu, więc wysłał na świat swego syna, Mesjasza,
Jezusa Chrystusa i pozwolił mu umrzeć śmiercią męczennika na krzyżu, by po tym
mógł jednak Zmartwychwstać (Są słowa tak wielkiej wagi, że piszę je dużą literą
). Dlaczego Bóg musiał ukrzyżować swego syna, by ludzie w niego uwierzyli, czy
nie mógł tego osiągnąć innym sposobem, przecież jest wszechmogący?
O Synu Bożym wiemy już
znacznie więcej niż o samym Bogu. Zastanawiam się nad tym, czy Bogiem jest On –
prawdziwy Bóg, czy Jego Syn. A w ogóle
czy Bóg jest jeden, czy dwóch. Okazuje się, że jest jeszcze Duch Święty, czyli
w sumie – Trójca Święta. Skąd i po co się znalazł ten Duch, to już sprawa
bardziej złożona. I jest też Maryja Dziewica i tajemnicze Niepokalane Poczęcie,
i jest Święty Józef, ojciec, nie ojciec Jezusa, i Maryja Magdalena, Oblubienica
Jezusa, świadek Zmartwychwstania. Jest do kogo się modlić.
O Bogu Ojcu wiemy, że to jest On, a dlaczego
nie Ona. Dlaczego musi być On. Chyba
tylko dlatego, że słowo Bóg jest rodzaju
męskiego - ten Bóg , a nie rodzaju żeńskiego -
ta Bóg. Ale co na to powiedzą
feministki?
W tej chwili zaczynam
rozumieć dlaczego tzw. ideologia gender spotkała się z tak gwałtowną i
spontaniczną reakcją kleru. Przecież to same chłopy rządzą światem
rzymskokatolickim od wieków, spijają wszystkie wynikające z tego splendory,
znoszą z pokorą oddawane im przez
niezliczone stada baranków Bożych hołdy i pokłony, rozkoszują się dostatkami
płynącymi z ogromnych, budowanych przez lata rezydencji, majątków i apanaży. A
tu nagle po tylu wiekach spokoju i „normalności” wciska się do stołu Bożego,
złożonego ongiś tylko i wyłącznie z dwunastu Apostołów – płeć niewieścia. To
przecież profanacja tego stołu, apostazja, nikczemne obrazoburstwo. I
rzeczywiście – przy stole Bożym zasiadali wyłącznie apostołowie, osoby płci
męskiej. A dlaczego ? Takie są zrządzenia Boskie. To właśnie Bóg stworzył w
raju Adama, a potem nie wiadomo dlaczego z jego żebra – osobę płci odmiennej –
Ewę. Nie przewidział, że to właśnie ona potrafi nakłonić Adama do popełnienia
największego grzechu, sięgnięcia po owoc z drzewa Mądrości.
Sprawa jest jasna jak
słońce (pokąd świeci). Winna za wszystko
zło, co nas spotyka na tym padole ziemskim jest kobieta. Mówienie o równości
płci to bluźnierstwo. Kobieta jest po to by służyła swemu panu. Tak było od
prawieków. Taki jest ład boży na tym świecie.
Nie powiem żebym tak
mocno buntował się przeciwko temu ładowi, ale gdybym był kobietą nie mógłbym
się z tym pogodzić. Ale to właśnie kobiety stanowią trzon wierzących i praktykujacych w łonie Kościoła rzymskokatolickiego.
Wiem. Odpowiedź na te
pytania daje wiara. Jeśli czegoś nie jesteśmy w stanie pojąć, wytłumaczyć
racjonalnie i naukowo, to po to jest religia. Trzeba uwierzyć w to, co mówi
ksiądz, a księża mają odpowiedź na wszystkie nurtujące nas pytania.
I wtedy życie staje się
proste i zrozumiałe. Tylko że tak trudno w to uwierzyć, że Bóg jest nieskończonym
miłosierdziem skoro tyle ludzi cierpi z różnych powodów, że Bóg wszystko może,
tylko trzeba go cierpliwie prosić, modlić się i przestrzegać jego przykazań,
chodzić do spowiedzi i pobierać komunię świętą, wrzucać „co łaska” na tacę i
nie szczędzić grosza na chrzty, śluby, pogrzeby
- słowem być „dobrym
chrześcijaninem”. Tylko wtedy możemy sobie zaskarbić jego łaskę i po śmierci
pójść do nieba. A jak nie – czeka nas „kara boska”, albo za życia, albo po
śmierci.
Nie mam wyjścia. Chcę
czy nie chcę muszę kochać Boga, choć naprawdę nic o nim nie wiem i się nie
dowiem, bo na tym polega wiara, by wierzyć w to, co mówią księża. Oni wiedzą o
Bogu wszystko, bo tego nauczyli się w seminarium duchownym. Chcesz być taki
mądry jak ksiądz - idź do seminarium, albo skorzystaj z drugiego
wyjścia - uwierz księdzu, co mówi na kazaniu, czyli
„błędne koło” - idem per idem.
Możesz jeszcze wybrać
trzecią drogę – być ateistą. Ale u nas w Polsce nie radzę. Być „czarną owcą” w
niezliczonej trzódce bielusieńkich owieczek i baranków posłusznych swemu
pasterzowi, to żadna przyjemność.
Najlepiej więc robić
to, co po kryjomu czyni miliony polskich katolików – udawać, że się jest
wierzącym. Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek. I za żadne skarby nie mów tego
głośno, nie przyznawaj się nawet na spowiedzi.
To nie jest grzechem, mieć wątpliwości, grzechem jest się do tego
przyznać, bo wtedy grzeszysz już nie tylko myślą, ale i słowem, a broń Boże,
gdyby jeszcze uczynkiem.
No i jeszcze rzecz
najważniejsza. Co niedzielę chodź do kościoła. Tam twój kapłan da ci najlepszą
polityczną wykładnię, np. - na kogo jako
prawdziwy chrześcijanin masz głosować, a kogo strzec się jak ognia. Jeśli
zagłosujesz „po Bożemu” masz to jak w banku, że „łaska boska” cię nie opuści, a
ponadto będziesz wierny swemu duszpasterzowi, co dla każdego parafianina jest
rzeczą świętą.
I to by było na tyle w
kwestii wiary. Chcesz to pogódź się z tym, że wiara nie potrafi ci nic
wytłumaczyć sensownie, a jak nie chcesz, to wierz w to co mówią duchowni. W obu
przypadkach możesz potwierdzić najprawdziwszą prawdę, że jesteś wierzący. Nawet
jak zaczniesz głosić, że jesteś ateistą, to wcale nie znaczy, że jesteś
niewierzący. Ateizm to też jest wiara, bo każe wierzyć, że Boga nie ma.
Chyba,
że wyłowisz taki magiczny kamień, na którym znajdziesz napis: Boga nie ma, z
podpisem Bóg. Wtedy będziesz mógł ogłosić wszem i wobec; Sam Bóg mi to
powiedział !
A to wszystko, co napisałem nazywa się w filozofii
relatywizmem myślenia.
Był taki filozof, który
napisał: cogito ergo sum - myślę więc jestem, a
nazywał się René Descartes (Kartezjusz). Według niego fakt
myślenia jest niepodważalny, a w
konsekwencji pewne jest
istnienie podmiotu myślącego. Przynajmniej co do tego nie mam żadnych
wątpliwości.
Ciekaw jestem jak Wy, moi znakomici Czytelnicy
?
Fot. Zbigniwe Dawidowicz
Podpisuję się pod każdym Twoim słowem.
OdpowiedzUsuńWiem, że jestem nudna ... ale co mam zrobić jak znowu masz rację...???
Milo mi, ze nie jestem sam, ze jest nas więcej tych, którzy nie moga odnaleźć sensu w tym wszuystkim, co się dzieje na świecie. Dziękuję Stokrotko za uznanie. Pozdrawiam "kustoszkę" muzeum w Kozłówce. Szkoda, że my się tam nie znajdziemy, ale tam jest miejsce dla lepszych grzeszników...
UsuńO godz.7.00 na liczniku pojawiło się 666.Dla wierzących to liczba szatańska:)
OdpowiedzUsuńBóg=26=G7+O15+D4
"Bóg,wielkie statki i mały świat."
"Jest lipiec,62 lata temu.Tej nocy nie mogąc spać na zatłoczonym statku,
wyszedłem na pokład zaczerpnąć powietrza.Noc była ciężka,gorąca,ciemna
i zamglona.Patrzyłem w ciemność.Płynęliśmy starym,poobijanym okrętem
z II w.św.,którego armia używała do transportu wojska.Na pokładzie znajdowało się 3 tys.osób,z których większość wracała z okupowanych Niemiec.
Nagle z mgły wynurzył się ogromny,dobrze oświetlony statek.Wychodząc z ciemności wyglądał nierealnie,jak coś ze snu.Był majestatyczny i elegancki,jakby nam coś chciał przekazać,poruszał się szybko,a potem zniknął w nocnej ciemności.
Poszedłem powiedzieć to moim kumplom,ale oni spali i nie byli zainteresowani.Wszystko na czym im zależało,to powrót do domu,do dzieci i żon.Ja też chciałem.
A jednak wizja tego wielkiego statku wynurzającego się w nocy z ciemności wbiła mi się w głowę-nadal to robi.
Godzinę po tym,jak go zobaczyłem...
https://www.youtube.com/watch?v=8RI8VChP0wU
Przez tydzień trzymano nas pod pokładem.Nikt nic nie wiedział.Po prostu wiedzieliśmy,że coś się stało,ale nie wiedzieliśmy co.Nawet w najlepszych czasach armia nic nie powiedziała."
Wiele lat po katastrofie,kapitan"Andrea Dorii"umierając zapytał:
"Czy wszyscy pasażerowie są bezpieczni?"
:)
Mam dla Ciebie Henryku dobrą wiadomość. Poczułem, że o godz. 7-mej rano wstąpił we mnie Szatan, bo przecież jestem wierzący, choć nie praktykującvy, a liczba 666 tysięcy mówi sama za siebie. Masz chyba świadomość tego, jak mocno się przyczyniłeś do takiego wyniku. A ponieważ od tej pory decydują o mnie moce piekielne, a więc możesz spodziewać się czegoś dobrego, zwłaszcza że wczoraj wieczorem oglądałem z przerażeniem krwawą łunę na księżcu, a skutkiem Twojej przepowiedni o mafijnej liczbie 666, wiem że już nie mogę liczyć na ponowne oglądanie tego samego, bo zdarza się to raz na 100 lat. Moje dni są już policzone, może zostało ich jeszcze 666, ale to optymistyczna mrzonka. Jest nadzieja, że już wcześnie przestanie się ukazywać ten szatański blog, który budzi u Ciebie tyle kontrowersji
UsuńPan się nie lęka...liczba 666 jest już"otrzaskana",nie działa,liczba 26 dotyczy ciekawszych zjawisk...choćby wczorajszych.
Usuń:)
Dziekuję Henryku, podniosłeś mnie na duchu. Od wszystkiego złego, wolę te zjawiska wczorajsze. Było minęło. Dziś księżyc znów będzie wabił swoim blaskiewm. Być może uznasz, że w mojej sytuacji nastąpiło zaćmienie umysłu, może dlatego nie mogłem dostrzec tego statku z okupowanch Miemiec. Ale wiem, że takie zjawiska są dostępne tylko osobom wybranym, "wyższego sortu/ .
UsuńMuszę przyznać,że mam problem z napisaniem jakiegokolwiek komentarza.Myślę Staszku,że sprawy wiary należy pozostawić każdemu aby robił tak jak uważa. Znam wielu ateistów bardzo dobrych ludzi i wierzących bardzo złych ludzi /takie jest moje zdanie o nich/.Ponadto tak jak piszesz wielu ludzi wierzy na pokaz,tak jak nasi rządzący,co innego pokazują klęcząc w kościele a co innego robią.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą od a do zet co do ostatniego zdania Twojego komentarza. Tak samo uważam, że i wśród wierzących, w tym księży i zakonników, jak i wśród stroniących od kościoła jest wielu wspaniałych ludzi. Zwróć uwagę,że we wszystkich moich postach blogowych nigdy nie próbowałem deprecjonować osób wierzących z prawdziwego przekonania. Mało tego mam szacunek do takich ludzi.
UsuńMoje krytyczne refleksje dotyczą tych, którzy z zagubienia i niepokoju wynikającego z niemożnośći wytłumaczenia sobie sensu istnienia, zrobili organizaję biznesową, pozwalającą im żyć ponad stan i czerpać różnego rodzaju satysfakcje. A jeszcze bardziej denerwuje mnie, że religię wykorzystuje się w sposób bezczelny do polityki. Moje zdumienie wywołuje to, że ci, którzy powinni stać na straży etyki i czystości religijnej stali się forpocztą partii politycznej i grabią pełnymi garściami pieniądze z bużetu państwa, czyli z podato od wszystkich obywateli, wierzących i niewierzących.
Dlatego Bronku zgadzam się z Tobą, by sprawy wiary pozostawić każdemu, aby robił to co uważa, ale nie mogę milczeć, gdy tę wiarę wykorzystuje się w niecny sposób do robienia polityki. Ewidentny przykład możesz znaleźć na facebooku w linkach z ostaniej maskarady na Jesnej Górze w Częstochowie. poseł Jaruś wygładzający homilię! Ręce skaładają się dco oklasków !
Drogi Staszku!Dobrze wiesz,że się z Tobą zgadzam.Podobnie jak Ty nie cierpię Rydzyka i jemu podobnych.Dziwię się ,że Episkopat na to nie reaguje.Oni twierdzą,że to powinien zrobić przeor Redemptorystów,a może Watykan. Mam kilku znajomych księży,którzy mają podobne zdanie do naszego. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli.
UsuńPanie Stanisławie,kolejne myśli, pod którymi mogę się podpisać. Trafiłam do Pana, bo kocham Głuszycę i pomiędzy zajmowaniem się moją chorą Mamą i wnukami, Wujostwem i psem :) trafiłam na Pana blog. "Trochę" jesteśmy sąsiadami, bo moi Rodzice 40+ lat temu kupili ze znajomymi chatkę w Głuszycy Górnej i regularnie w niej bywa już czwarte pokolenie:). Marzę, żeby w niej spędzać całe lato (jestem na emeryturze), ale życie mi pisze inny scenariusz. Pozdrawiam Pana serdecznie z upalnego Wrocławia i mam nadzieję, że uda nam się zaprosić Pana do naszej chatki na kawę i długie Polaków rozmowy... Anna
OdpowiedzUsuń