ławka porozumienia i zgody w Krzyżowej |
Na początek opowiem o
nietuzinkowym, zasługującym na najwyższy szacunek człowieku, którego niestety
już nie ma wśród żyjących, a który spaliłaby się ze wstydu patrząc na to, co
się dzieje w tej chwili w jego kraju ojczystym.
Był uosobieniem sztuki,
był jej alter ego. Był też natchnieniem niezliczonych mas Polaków, którzy
zjednoczeni pod sztandarem „Solidarności” znaleźli w tym ruchu swoje ideały.
Jego muzyka i Jego śpiewanie były jak balsam na skołotane serce, przynosiły
ulgę, ale też niezapomniane wzruszenie i najszczersze łzy. Tak samo jak Jacek Kaczmarski, ukochany przez
ówczesne młode pokolenie Polaków, odszedł od nas - Przemysław Gintrowski.
Pieśniarz i kompozytor,
współtwórca "Murów",
nieformalnego hymnu Solidarności - zmarł
w 2012 r. w wieku 61 lat.
„Każdy
człowiek, gdy przychodzi na świat, ma w sobie potrzebę pewnej estetyki, czegoś,
co nie jest li tylko biologią naszego życia. Jedni tę potrzebę rozwijają, a
drudzy wręcz przeciwnie - zabijają. Bez
sztuki żyć się nie da. Jestem o tym głęboko przekonany” – powiedział w niepublikowanej
dotąd rozmowie z Tomaszem Barańskim z PAP w 2003 roku.
W
tej rozmowie Przemysław Gintrowski czuł rozczarowanie do tego, co się w Polsce
dzieje:
„Myślałem,
że Polska jest krajem ludzi mądrzejszych. Dziś potrzeba nam solidnej klasy
politycznej. Nie stanowią jej na pewno ci pseudopolitycy, którzy uprawiają
prywatę kosztem Polski. 50 lat komunizmu zabiło też w nas etos pracy. Jako społeczeństwo nie potrafimy
pracować”.
Był
Gintrowski tytanem pracy, tak go wspominają ci wszyscy, którzy mieli zaszczyt z
nim się zetknąć i poznać bliżej. Dawał z siebie wszystko w czasie koncertów. To
nie było zwykle śpiewanie, to było wykładanie duszy i wyrywanie z serca
wszystkich najgłębszych uczuć.
Jego
twórczym ideałem był Zbigniew Herbert, najwybitniejszy nasz poeta współczesny.
Do jego tekstu dorabiał muzykę i śpiewał na koncertach.
O
Przemysławie Gintrowskim możemy dowiedzieć się więcej w internetowej Wikipedii
. Jest nas już coraz mniej żyjących, którzy nie zapomnieli patriotycznej
atmosfery i wzruszenia w czasie jego
koncertów.
Chcę
teraz przypomnieć jeszcze jedno nazwisko idola
czasów „Solidarności”, człowieka związanego z naszą ziemią wałbrzyską, a
ściślej z Głuszycą. Nazywa się Natan
Tenenbaum.
O Natanie miałem okazję
pisać już wiele razy. Ostatnio z powodu jego śmierci. Ale dobre wspomnienia o
Natanie to jest nasz głuszycki obowiązek. Dlatego pozwalam sobie po raz któryś
wypunktować kilka szczegółów jego życiorysu:
Natan
Tenenbaum - satyryk, poeta,
z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Dzieciństwo i młodość spędził w Głuszycy. W latach sześćdziesiatych
zasłynął jako autor tekstów
warszawskiego STS-u i „Hybryd”. Publikował utwory w „Szpilkach”. Kilka tekstów
związanych z „wydarzeniami marcowymi” ukazało się anonimowo w paryskiej
„Kulturze”. Od 1969 roku przebywał na emigracji w Szwecji, gdzie m.in.
prowadził w Sztokholmie polski kabarecik literacki „Krakowskie Przedmieście”. W
czasach „Solidarności” jego wiersz „Modlitwa. O wschodzie słońca”, z muzyką
Przemysława Gintrowskiego cieszył się dużą popularnością. Był śpiewany przez
samego Przemysława, a także Jacka Kaczmarskiego i Jacka Wójcickiego w
krakowskiej „Piwnicy pod Baranami”. Poza występami w Szwecji autor wielokrotnie
występował w Polsce, szczególnie po roku 1988,
m. in. w kabarecie Jana Pietrzaka „Egida”, w gdańskim klubie „Żaczek” i
w krakowskiej „Piwnicy”. Znane są dwa tomiki jego wierszy; „Chochoł i róża” z
1992 oraz „Imię Twoje Rzeczy Pospolitość” z 1997 roku.
Natan
Tenenbaum był gościem Centrum Kultury w
Głuszycy w 2002 roku. Miałem okazję z nim rozmawiać,
darował mi swój tomik wierszy „Imię Twoje Rzeczy Pospolitość” z autografem. To
jedno z moich najcenniejszych trofeów, z którego przytoczę głęboko
refleksyjny i liryczny wiersz naszego głuszyckiego barda, Natana Tenenbauma,
z tomiku p.t. „Chochoły i róża” z 1992 roku:
„Listopad”
Suita
jesienna na temacie z Ernesta Brylla
Żonie, w
dalekiej podróży
Jest czasem
w listopadzie, miła, taka chwila
Kiedy się
dzień jesienny łamie i przesila
Kiedy słońce
wybucha nagłym, krótkim spazmem
Nim zapadnie
w kulisy stalowo-żelazne
I tylko na
obrzeżu ciemnej, chmurnej ściany
Goreje żar
nieziemski, dziwny, poszarpany
Zda się – w
swojski krajobraz zmienia obcy teren
Jak pod ręką
owego Tylmana z Gameren
Który, choć
z ziemi obcej, obcej uczeń szkoły
Stawiał
Polsce pałace, zamki i kościoły
I dzisiaj,
gdy chcę uciec od kłótni i sporów
myśląc o
kraju – widzę Łańcut i Nieborów
...Stare
dęby jesiennym pożarem się złocą
Znów kolejną
dekadę kurant mi wydzwania
Wracają do
mnie ciągle te same pytania
Powracają
pytania ze zdwojoną mocą
Pytam siebie
– bo kogóż – gdy dzień gaśnie w blaskach -
Czemu smutny
Pan Jezus na świętych obrazkach?
Polskość –
czy to choroba, przekleństwo, czy łaska?
Dlaczegoż
się nie lubią dawni przyjaciele
Czy wolności
za mało ludziom , czy za wiele?
Kto nam znów
myśli mąci i słowa koślawi?
Czemu
krzyżyk na piersi, a w piersi nienawiść ?
Czy kadzidło
człowieka do Boga przybliża?
Czy starczy
w Polsce Żydów, by rozpiąć na krzyżach?
Jak mam
nazwać tę otchłań – niżej dna rozpaczy?
Czy w godzinie
ostatniej, człek Bogu przebaczy?
Kiedy
przyjdzie ta chwila? … I co będzie później?
Dlaczego –
zamiast wierzyć wątpię ? Czemu bluźnię?
...Jest,
miła, w listopadzie czasem taka chwila
Gdy wiatr
liście jesienne rozrzuca w badylach
Wiatr
zamorski, zaduszny wiatr z Polski mnie dopadł
Gdy za oknem
november, a w sercu listopad
No właśnie.
Wokół nas na co dzień wciąż toczy się walka – o władzę, o sławę, o pieniądze.
Gdzie się nie obejrzeć wszędzie ocean nienawiści, zazdrości, pazerności. Nie
umiemy się cieszyć tym co mamy. Nie możemy pogodzić się z tym, że inni maja
lepiej. Szukamy wrogów, by mieć na kim wieszać kołki i manifestować swoje
fobie. Zapominamy zupełnie o tym, że życie jest krótkie, że często gwałtownie
przerwane, że wszystkich nas czeka ten sam los. Dopiero tam nad grobami staje
się to szczególnie wyraźne. Czyż nie jest ważna, niezmiernie potrzebna ta
chwila zadumy?
Uroczystości pogrzebowe
Natana Tenenbauma miały miejsce 17 marca 2016 na cmentarzu Skogskyrkogården,
Heliga Korsets Kapell, w Sztokholmie i zgromadziły najwierniejszych jego
przyjaciół. Nie stały się powodem do oddania należytego szacunku i wdzięczności
ze strony polskich władz państwowych. Niewiele słychać było o tym w mediach. Dziś
mamy innych bohaterów, to są spadkobiercy tragedii smoleńskiej, która posłużyła
im do objęcia władzy państwowej.
Tak się składa, że nie
ma już wśród nas ani Przemysława Gintrowskiego, ani Jacka Kaczmarskiego, ani
Natana Tenenbauma. Nie słychać nic o jeszcze żyjącym innym bardzie
„Solidarności”, Andrzeju Garczarku. Dla współczesnych protagonistów „dojnej
zmiany” po prostu - byli i się zmyli.
I co najsmutniejsze, odnosimy wrażenie, że ich
trud, że ich wszystkie nadzieje, że ich życie
poszło na marne. Zdeptał je prezes wodzowskiej partii PiS, jak sam się
określił – „wielkie panisko” w stosunku do milionów Polaków „drugiego sortu”.
Zaciera się świadomie i perfidnie znaczenie
i rolę jaką odegrali w zwycięskim ruchu „Solidarności” jego prawdziwi
promotorzy i piewcy. Zaciera się ich ideały, bo nie służą obecnej klasie
politycznej, która uznała, że komunistyczne metody z czasów PRL-u są najlepszym
sposobem sprawowania władzy.
Niestety, sprawdza się
przysłowie, że „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”!
Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Asteroid(30 czerwca 1908-Asteroida Tunguska),a na blogu"wielka smuta":))Odpręż się!!
OdpowiedzUsuńGoogle Clips to aparat rozmiarów herbatnika.Clips zaprojektowano tak,żeby czekał na radosne wyrazy twarzy ludzi.Raczej nie uwiecznia osób smutnych,rozzłoszczonych,sennych,znudzonych,czy płaczących.Płaczących to szkoda,wszak życie małego dziecka obfituje w ulotne tragikomiczne chwile.Google planuje dodanie przycisku"Fotografuj smutek",ale na razie Clips będzie wybierał same szczęśliwe chwile-jeszcze skrupulatniej niż my-bo my już cenzurujemy pamiątkowe filmy i zdjęcia.
Trzy"asteroidy":
rafalbauer.pl/robert-brylewski/
https://www.youtube.com/watch?v=ZfCjTPHzFY8
rafalbauer.pl/czas-przelomu/
Jak mówi stare porzekadło:"pycha kroczy przed upadkiem".
Księga Przysłów ,rozdział 16,brzmi następująco:"Przed porażką-wyniosłość,duch pyszny poprzedza upadek"
Znaczne pokłady pychy przypuszczalnie odzwierciedlają bądź zwiększają poziom ogólnego subiektywnego dobrostanu,co ma związek ze zdrowiem fizycznym.Głowa do góry!Hej tam na dole uważajcie!:)
Następcy Beckenbauera,Podolskiego...Bundesligi:
https://www.youtube.com/watch?v=IQ_OnBz2GqM
Pozdrawiam.
Zachęcasz Henryku, żeby się odprężyć, bo mamy Dzień Asteroid, a Google Clips nie znoszą smutasów, a równocześnie wskazujesz na Niemców, których zgubiła pycha i wrócili z Mundialu tak samo jak nasi do domu. Sam widzisz, że nie ma zbyt wiele powodów do optymizmu. Ale mamy letni weekend, przestało padać, słonko się uśmiecha spoza chmur, premier Morawiecki pojednał się z Żydami, możemy znów liczyć na sztamę z USA, jest dobrze. Rośniemy w siłę. Mundial to małe piwo. Jesteśmy przecież lepsi od Japonii. Tak więc co nam pozostało; Radujmy się !
UsuńA ja dzisiaj na pikniku który miał miejsce w Parku Krasińskich a tak właściwie to był poświęcony Zbigniewowi Herbertowi posłuchalam sobie poezji tego wspaniałego poety. Recytowali znani aktorzy a także On sam, bo w takich altankach można było sobie usiąść i posłuchać jego głowu.
OdpowiedzUsuńA tekst Twój jak zwykle prawdziwy do bólu.
Pozdrawiam
Dziękuję Stokrotko, wiem że miałaś dziś "sądny dzień", bo przcież w Parku Kraińskich w W-wie podpisywałaś swoje książki. Myślę, że o tym napiszesz w swoim blogu. Miło mi, że jednak znalazłaś chwilę, by zagościć u mnie. Miłej niedzieli !
Usuń