Pisze te słowa 13 grudnia Anno
Domini 2017 pełen niepokoju. Wciąż mam w pamięci tamten 13 grudnia pamiętnego 1981
roku, kiedy to za granicą w szwedzkim Geteborgu dowiedziałem się, że w Polsce
ogłoszono stan wojenny. Telewizja szwedzka pokazała mapę Polski otoczoną drutem
kolczastym. Okazało się, że granice państwa są zamknięte, wszelka łączność z
krajem przerwana, mają miejsce masowe aresztowania, na ulicach Warszawy i
dużych miast dzieją się dantejskie sceny. Nie wiedziałem wtedy co mam z sobą
robić dalej. Wydawało mi się, że mój plan powrotu przed świętami do domu spalił
na panewce. A chciałem wracać jak najszybciej, bo miałem przywieź na święta
kawę, herbatę, cukier, pomarańcze i słodycze, przecież w kraju w sklepach nie
było już nic. To był szczytowy okres kryzysu, jaki dziś trudno sobie wyobrazić.
Pamiętam, że straciłem apetyt i chęć do zwiedzania miasta. Mój znajomy z
Polski, zadomowiony już w Geteborgu od dziesięciu lat, u którego gościłem,
mówił pół żartem, pół serio, że jak zechcę
- idziemy na policję i z mety dostanę umeblowane mieszkanie i zasiłek na
pół roku jako emigrant polityczny. Oczywiście, nie przeszło mi to przez głowę.
W domu czekała na mnie żona z dwojgiem dzieci, a ponadto praca.
Cała moja uwaga była
skoncentrowana na poszukiwaniu łączności radiowej z krajem i śledzeniu
informacji o Polsce w szwedzkiej telewizji. Oczywiście, korzystałem z pomocy
moich znajomych. Bałem się o rodzinę i o Polskę, czy w niej nie dojdzie do
wojny domowej lub nie wkroczą Rosjanie, tak jak to miało miejsce na Węgrzech i
w Czechosłowacji. Dopiero po trzech dniach okazało się, że powrót do kraju jest
możliwy. Prom z Ystad do Szczecina kursuje nadal i obywatele polscy mogą wracać
bez przeszkód. I tak się też stało. W
kilka dni po ogłoszeniu stanu wojennego znalazłem się na ojczystej ziemi,
podobnie jak w tamtą stronę, wróciłem promem, a następnie pociągiem,
kontrolowany na przejściu granicznym i na stacjach kolejowych w Poznaniu,
Wrocławiu i Wałbrzychu. W domu byłem witany ze łzami w oczach, ale były to łzy
radości, bo wróciłem cały i zdrowy, no i udało mi się przywieź na święta
rzeczy, które u nas były dostępne jedynie w Peweksie.
No dobrze, ale to wszystko działo
się 36 lat temu. Tamten niepokój był uzasadniony, bo kraj znalazł się nad przepaścią. Sytuacja
była napięta, brakowało pieniędzy i żywności, cały kraj strajkował. Rosło
zagrożenie ze strony naszych sąsiadów podporządkowanych Moskwie.
Ale dziś kiedy zbliżają się
święta w wolnej i demokratycznej Polsce, z marketami wypełnionymi przepychem, w
kraju należącym do Unii Europejskiej, czego się bać, co wzbudza ponownie
niepokój? Dlaczego gdzieś tam w głębi
duszy odzywa się znów alarmowy dzwon na trwogę?
Otóż to, byłoby cicho i
bezstresowo, gdyby wyłączyć nasze media, nie ruszać się z domu i korzystać w
spokoju w gronie rodzinnym z atmosfery zbliżających się świąt. A tymczasem ze
wszystkich możliwych stron, gdzie się tylko nie odwrócić wieje niepokojem.
Czy w oczach młodych ludzi, dla
których grudzień 1981 roku jest równie odległy jak wojny punickie, rocznica stanu
wojennego zasługuje na chwilę zadumy. Czy nie jest to najwłaściwsza okazja, aby
zadać sobie pytanie: po co była
"Solidarność", po co ofiara górników z Wujka, po co Jan Paweł II
chciał "odmienić oblicze tej ziemi"?
Jeden z przywódców dawnej
"Solidarności" Władysław Frasyniuk powiedział, że Kaczyński bardziej
skłócił Polaków niż Jaruzelski. Jest gorzej, swoimi działaniami wprowadza
zupełny zamęt pojęciowy. Za kilka lat nikt już nie będzie wiedział, kto stał tu,
gdzie stał, a gdzie stało ZOMO. Generale Jaruzelski, ty słyszysz chichot
historii?
Robienie ludziom wody z mózgu i
posługiwanie się fałszywymi historycznymi analogiami ma swoje konsekwencje.
Ktoś złośliwy mógłby zadać pytanie, czy przypadkiem po latach idee Jarosława
Kaczyńskiego i PiS niepokojąco nie zbliżyły się do pomysłów schyłkowego
komunizmu, którego Jaruzelski bronił?...Jak inaczej wytłumaczyć sobie zamach na
Konstytucję, na Trybunał Konstytucyjny, na Sąd Najwyższy, na całą prokuraturę i
wymiar sprawiedliwości, a jak się teraz okazuje na wolną telewizję TVN.
Wszystkie nadzieje związane z „Solidarnością”, marzenia
o tym, że tak jak wtedy, gdy zrodził się ten ruch, będziemy razem wspólnie, w
zgodzie i harmonii budować nowy dom, prysły jak „bańka mydlana”. Czy my Polacy
rzeczywiście nie potrafimy się rządzić ? Czy
nie jesteśmy w stanie przewidzieć, że to co czynimy może nas doprowadzić
znów do katastrofy?
To przykre, że w taki dzień jak
13 grudnia Polacy „ostrzą kosy” jedni przeciwko drugim, a dziennikarze piszą z
przekąsem o nowym stanie wojennym 2017 roku. Tylko że teraz nie ma odważnego polityka, który by to oficjalnie ogłosił
w telewizji, a wszystko odbywa się zakulisowo, przy pomocy kłamliwej propagandy rządowej i wprowadzaniu na siłę rzekomych reform, które
mają być odpowiednikiem tzw. „dobrej zmiany”.
To jest coraz bardziej wyraźne i
niepokojące nie tylko dla polityków opozycji i dla szerokich kręgów inteligencji,
ale wydaje się, że dla coraz to większej masy zwykłych, prostych, myślących
ludzi w Polsce?
Czy rzeczywiście musimy w ten
sposób potwierdzać maksymę, która mówi o tym, że historia kołem się toczy?
I jeszcze jedno - nieszczęściem jest to ,że historia niczego nas nie nauczyła,pomimo,że każdy zna łacińską maksymę "Historia est magistra vitae".Nic więcej nie będę pisał bo mój komentarz do wczorajszego postu nie ukazał się.Chyba służby działają.A poza tym Twój tekst b.dobry szczególnie ten dotyczący Twojego powrotu ze Szwecji,gdy w Polsce był stan wojenny.Kilka razy mi to opowiadałeś ale czytałem tą część z wielką uwagą. A ponadto zrozumieniem Twojego strachu oraz niepewności czy będzie możliwy powrót do kraju i rodziny.To co dzieje się teraz to też nie wróży nic dobrego.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Bronku za komentarz, który na szczęście się ukazał. Nie wiem kto może robić takie "porządki", na pewno nie ja. Czyżby w internetowych blogach była cenzura?
UsuńMyślę,że jak intensywnie myślę,to mądrego coś wymyślę...
OdpowiedzUsuńhttps://nesbook.pl/2017/12/12/czy-za-zmiana-polskiego-premiera-stoi-zydowski-lobbysta/
Zawsze byłem przeciwny przyjmowaniu nachodźców.Teraz możemy spokojnie uznać Jerozolimę za stolicę Izraela.A tak mielibyśmy w Polsce wojnę domową(Szwecja).
Tego też nie rozumiem.
W Bukareszcie,Cluji,Timisoara,Iasi,Galati,Sibiu,Brasow i wielu innych miastach Rumunii,mimo niskich temperatur,tysiące osób wyszło na ulice
aby zaprotestować przeciwko kontrowersyjnej reformie sądownictwa.
Ludzie wznosili okrzyki:"Sprawiedliwości!Nie korupcji!Złodzieje!Czerwona plaga!"Wzywali do odejścia rządu i przeprowadzenia wyborów.
Pomimo protestów społeczeństwa rząd pokazał opozycji środkowy palec i przyjął wszystkie ustawy.
Co na to United States of Europe?Cisza!
Ukaże się?
Niszczenie lasów(nie w Polsce)w Rumunii jest największym dramatem ekologicznym w Europie!Większość prastarych,dziewiczych lasów UE znajduje się w Rumunii.Jednak są one zagrożone przez korupcje firm rumuńskich,niemieckich i austriackich.Nawet w 13 Parkach narodowych i obszarach Natura 2000 trwa brutalne wylesianie prastarych lasów.
OdpowiedzUsuńZniszczenie pierwotnych lasów w Rumunii jest dziś największym dramatem przyrody w UE,ale nikt tego nie zauważa-wszystkie oczy w UE zwrócone są na Puszcze Białowieską,bo wycięto 93 tys drzew.
Jeśli nic się nie zrobi teraz,lasy Rumunii znikną w ciągu kilku lat.
Jest to świadome niszczenie rumuńskich lasów w Parkach Narodowych.
Wylesianie sięga już ostatnich dziewiczych dolin w Parkach Narodowych.Powstają nowe drogi leśne na dużych obszarach byłego dziewiczego lasu.Chaos!Ogromne 250 letnie pnie bukowe powalone.Żałoba wśród starszego pokolenia.
"Całe życie strzegliśmy tych lasów,a teraz żyję w UE,aby je zniszczyć".
Wszystkie rumuńskie Parki Narodowe są obszarami chronionymi na mocy prawodawstwa UE.Niemnie jednak prastare lasy są wycinane w pień wbrew wytycznym UE dotyczącymi ochrony przyrody.Dlaczego Komisja Europejska nie podejmuje pilnie-tak jak w Polsce,działań w celu egzekwowania dyrektyw Natura 2000 i UNESCO w Rumunii i nie zapewni skutecznej walki z przestępstwami przeciwko ochronie przyrody?
Szacuje się,że 50% drewna przemyca się nielegalnie.80% ściętego drewna nigdy nie pojawiło się na papierze.Wszyscy biorą łapówki.Kiedy firmy zajmujące się wylesianiem wejdą do lasu wycinają wszystko,co chcą.Jest to spowodowane chciwością i korupcją inwestorów rumuńskich,niemieckich,austriackich,brakiem kontroli władz i UE.Mafia kontroluje w Rumunii sektor leśnictwa.
Austriacka firma Holzindustrie Schweighofer,to czołowy beneficjent nielegalnych praktyk mafijnych.
Schweighofer jest jedną z największych firm drzewnych w Europie i jednym z największych czynników nielegalnego pozyskiwania drewna w Rumunii(Kronospan i LOSAN także).Jego cały model biznesowy obraca się wokół nielegalnego drewna.Schweighofer jest powiązana z podejrzanymi firmami i ludźmi,powiązanymi z korupcją i nielegalnym biznesem w Rumunii,Ukrainie.
W lasach Rumunii,Europa doświadcza jednej z najgorszych strat naturalnego dziedzictwa.Zniszczenie lasów jest napędzane przez chciwość,korupcję i siatki przestępcze.Istnieją próby lobbowania przez grupy przestępcze w celu zmniejszenia kar za nielegalne pozyskanie drewna,aby ułatwić niszczenie dziewiczych lasów.
Czas ucieka!Zniszczenie lasów postępuje,nawet w tej chwili.
Dlatego my-ludzie z całego świata wzywamy rząd Rumunii,biurokracje w UE do natychmiastowego podjęcia działań w celu ochrony pierwotnych lasów!
Film o drewnianej mafii:
https://www.youtube.com/watch?v=aiSoYfPWuV8
Polska meblarstwem stoi(4 miejsce na świecie).To się bardzo nie podoba naszemu zachodniemu sąsiadowi.
Pozdrawiam
Napiszę krótko: Boję się.
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś zawiera wszystko. Przyszło do tego, że znów musimy się bać, tylko ze tym razem zaborca jest swój. Dlatego dobrze, że są święta. Odetchniemy na parę dni. Oby było tak jak dawniej - święta jednoczyły ludzi. Ale w tej chwili nie jest to możliwe. Serdecznie ozdrawiam !
Usuń