Jest
takie miasto Szydłowiec w
południowej części województwa mazowieckiego, siedziba władz powiatu i gminy
miejsko-wiejskiej. Położone na Przedgórzu Iłżeckim nad rzeką Korzeniówką. 30
czerwca 2013 miejscowość liczyła 12 087 mieszkańców. Miasto stare, historyczne,
gościnne, ale takich miasteczek jest sporo w centralnej Polsce. Szydłowiec ma
tę przewagę nad innymi, bo słynie z niezwykłego muzeum. I pewnie nie
wiedzielibyśmy o tym, gdyby nie „Stokrotka”.
O „Stokrotce”
wspomniałem już w moim blogu, gdy mieliśmy „narodowe czytanie” i skutkiem tego powróciliśmy
od nowa do szkolnej lektury – „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego.
Warszawska
pisarka i blogerka, Jadwiga Śmigiera, o pseudonimie „Stokrotka” wzbogaciła
wówczas moje zachwyty nad „Weselem” interesującą relacją z pobytu w muzeum Wyspiańskiego
w podkrakowskich Bronowicach.
Dziś
mam dla moich Czytelników kolejną niespodziankę. Stokrotka zgodziła się na to,
by zamieścić w moim blogu jej ostatni (bardzo miły dla mnie) post o muzeum szydłowieckim,
zatytułowany – „ Zbłócoki, dudy, mazanki i burczybasy”, będący rozwinięciem tematu
o „ginącej kulturze ludowej”. A oto jej sympatyczne dzieło:
„Tekst ten, który w
zamierzchłych czasach umieściłam na pierwszym blogu – „odkopałam” i dedykuję Stanowi, który prowadzi blog https://tujestmojdom.blogspot.com/.
Jest to blog na najwyższym
poziomie. W jednym z ostatnich tekstów autor pisał o ginącej sztuce ludowej i
wymarłych zawodach. Jest to tekst z 27 września pt: „Kto z nas smakował
szczodraki. ” Autor tego bloga jest pisarzem.
Złóbcoki to są 3 albo 4 strunowe gęśle charakterystyczne dla
Podhala. Jest to instrument smyczkowy. Na takich gęślach grał słynny góral Jan
Sabała. Ze swoimi złóbcokami został uwieczniony na fotografii i na pomniku w
Zakopanem. Z tego pomnika na którym Sabała siedzi u stóp Tytusa Chałubińskiego
i trzyma złóbcoki w rękach – kilka już razy nie wiadomo dlaczego kradziono
smyczek. A melodie Sabały zwane Sabałowymi nutami są do dzisiaj wykonywane
przez kapele góralskie. Bajał i grał te swoje smętne nuty przede wszystkim
królowi Tatr, czyli Chałubińskiemu a także Stanisławowi Witkiewiczowi. I
dlatego Witkiewicz nazwał go „Homerem Tatr” i poprosił na ojca chrzestnego dla
swojego syna Stanisława, zwanego Witkacym./matką chrzestną została Helena
Modrzejewska/
Dudy zwane są także kozłem, gajdami lub kozą. Jest to
drewniany instrument dęty. Występują na Podhalu i na północ od niego, a przede
wszystkim w Wielkopolsce. Dudy były zawsze instrumentem powszechnie używanym.
Grała na nich głównie szlachta, ale też chłopi.
Dudy to także kobza, ale ta
nazwa kojarzy się głównie z grającymi na niej Szkotami. Bo też najlepsi
kobziarze to Szkoci. W lutym 2011 r. miałam szczęście słuchać prawdziwych
szkockich kobziarzy na zamku w Edynburgu. Byli oczywiście w swoich klanowych
kiltach. Była wśród nich jedna młoda Szkotka, właściwie jeszcze dziewczynka. I
ona zdobyła największe uznanie.
Mazanki to rodzaj małych skrzypiec. To 3-strunowy instrument
smyczkowy. Charakteryzują się bardzo piskliwym, wysokim brzmieniem. Na takich
małych skrzypeczkach grano często do tańca na salonach.
Burczybas to kaszubski instrument ludowy. Jest zbudowany z
beczki bez dna, a na jego otwór nałożona jest skóra zwierzęcia. Istnieje
burczybas włosowy i łańcuchowy.
Skrzypce diabelskie mają kształt kija z osadzoną na nim głową jakiegoś
potwora lub chochoła w kapeluszu. Spod kapelusza wystaje słoma, a na nim
przymocowane są różnego rodzaju blaszki. Skrzypce takie to właściwie cała
orkiestra, bo brzęczą, piszczą, dzwonią, grzechoczą….
Są jeszcze trąby
pasterskie na Mazowszu zwane ligawkami a na Kaszubach bazunami.
I wiele innych – np.
przypominająca skrzypce suka biłgorajska.
Na zamku w Szydłowcu znajduje się Muzeum Ludowych
Instrumentów Muzycznych. Jest to
jedyne tego rodzaju muzeum w Europie.
Stała ekspozycja podzielona
jest na dwie części. Pierwsza – to podstawowe typy kapel, najbardziej
charakterystyczne dla polskiej muzyki ludowej. Są one wystawione w gablotach. A
więc jest kapela szamotulska, koźlarska z pogranicza Ziemi Zbąszyńskiej i
Lubuskiej, kapela rzeszowska, „muzyka” góralska z Podhala i kapela łowicka.
Każdej kapeli towarzyszy nagranie dźwiękowe najbardziej dla niej
charakterystycznych utworów.
Wrażenie jest niesamowite….
Bo gdy podchodzi się do kolejnej gabloty… zaczyna grać następna kapela. Mnie
oczywiście już od lat oczarowuje: „Muzyka, muzyka, góralsko muzyka całych świat
obesedł, ni mo takoj nika….” czyli kapela góralska…
Druga część ekspozycji – to
przegląd przez poszczególne rodzaje instrumentów funkcjonujących w polskiej
muzyce ludowej, usystematyzowany według sposobu wytwarzania dźwięku. A tych
instrumentów jest w muzeum ponad 2 tysiące.
Sam zamek jest pięknie
położony na sztucznie usypanej i otoczonej fosą wyspie. Został zbudowany przez
rodzinę Szydłowieckich w latach 1470-1530. Dorównywał wtedy wspaniałością
architektury najokazalszym renesansowym rezydencjom. Wnętrza wyposażone były w
bogate portale z miejscowego kamienia, polichromowane stropy kasetonowe, malowane
fryzy, piece z wielobarwnych kafli i ozdobne posadzki. Była to
wczesnorenesansowa rezydencja magnacka.
Poprzez małżeństwo córki
Krzysztofa Szydłowieckiego z Mikołajem Radziwiłłem Czarnym w 1548 r. zamek
przeszedł na własność litewskiego rodu Radziwiłłów i pozostawał w jego
posiadaniu do 1802 roku. Zarówno za czasów Radziwiłłów, jak i ostatniej
właścicielki Szydłowca – Anny Sapieżyny z Zamojskich – zamek był cały czas
rozbudowywany i upiększany.
Poza Muzeum Ludowych Instrumentów
Muzycznych mieści się w nim Szydłowiecki Ośrodek Kultury wraz z bogatą w zbiory
biblioteką miejską.
Szydłowiec położony jest
między Radomiem a Skarżyskiem-Kamienną.
W mieście tym znajduje się
przepiękny, późnorenesansowy ratusz, a także gotycki kościół farny.
Ale nie będę Wam opisywać
urody tego miasta i jego zabytków. Może kiedyś przekonacie się sami”.
„Stokrotka” z Warszawy
prowadzi od paru lat niezwykle interesujący, cieszący się dużym
zainteresowaniem, imponujący wiedzą i talentem literackim blog „Ciągle
wspominam”.
Jest także autorką dwóch
książek o przekornych tytułach: „Zwariowałam” i „Nadal wariuję”, a jak się
dowiedziałem – pracuje już nad trzecią.
Jest też od paru miesięcy
moim internetowym odkryciem, choć to „Stokrotka” szczęśliwym dla mnie trafem
odkryła mój blog i zamieściła w nim komentarz. Ja zaś znalazłem w tym co pisze „bratnią
duszę”, bo jak mi się wydaje, mamy podobny sposób pisania i wspólne
zainteresowania. Ale „Stokrotka” zna nie
tylko Polskę, ale świat z autopsji, bo wiele podróżowała po świecie, toteż jej
książki i posty blogowe, to prawdziwe dzieła sztuki.
Zachęcam więc bardzo
szczerze do jej książek i do blogu „Ciągle
wspominam”, który jest kontynuacją wcześniejszego blogu: prawiewszystkiepodróze.blog.onet.pl
Blog zarówno Twój jak również Stokrotki to bardzo ciekawe opisy historyczne,krajoznawcze oraz ostatnio wycieczki muzealne. Dla mnie "muzyko-historyka" oraz mini podróżnika te opisy są szczególnie ciekawe.Mam możliwość porównania swojej wiedzy z tym co czytam na Waszych blogach.Zacytowany przez Ciebie post p.Stokrotki o Muzeum Instrumentów Ludowych w Szydłowcu przypomniał mi o podobnym muzeum w Poznaniu a mianowicie Muzeum Instrumentów Muzycznych w jednej z zabytkowych kamieniczek w Rynku.Jest tam ekspozycja instrumentów :lutniczych,klawiszowych,blaszanych,drewnianych.Instrumenty pochodzące z całego świata niektóre bardzo egzotyczne.Pierwszy raz byłem w tym Muzeum w 1953 r.Na mnie na jedenastoletnim chłopcu zrobiły bardzo duże wrażenie te różnorodne instrumenty. Póżniej w dorosłym życiu kilkanaście razy byłem w tym Muzeum i zawsze odnajduję coś dla mnie ciekawego.Niestety w tym roku nie byłem ponieważ do 31 pażdziernika jest zamknięte.Czas od kwietnia do pażdziernika jest przeznaczony na konserwację instrumentów.A szkoda,ponieważ w okresie tym jest sporo organizowanych wycieczek i wyjazdów indywidualnych.Wracając do Szydłowca.Muzeum Szydłowieckie to rzeczywiście ewenement na skalę europejską i godne polecenia do zwiedzania. A ponadto blog p. Stokrotki zawsze to bardzo ciekawe wspomnienia z podróży po kraju i świecie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten komentarz, czytam go z zainteresowaniem nie mniejszym niż znakomity post Stokrotki. Dzięki temu znacznie poszerzyłem swoją wiedzę o muzealnych instrumentach muzycznych. Aż mi szkoda, że nie mogę zagrać hymnu dziękczynnego na buczybasach, a przynajmniej na dudach, zwanymi inaczej z kozłem (broń Boże, nie mylić z osobą rezydującą teraz w Pałacu Prezydenckim). Ale zrobię to na moich zabytkowych organkach po ojcu, które chronię jak eksponat muzealny. Pozdrawiam !
UsuńPozdrawiam serdecznie autora bloga i wszystkich Jego gości.
OdpowiedzUsuń:-)
Wzajemnie + serdeczne podziękowanie !
UsuńStokrotkę znam, jej książki także, a dzięki blogowi trafiłam także tutaj i pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że trafiłaś na mój blog, to chyba dzięki Stokrotce, ale to dobrze, że mam pozdrowienia aż z Inowrocławia i to od profesjonalnej czytelniczki, bo bibliotekarki, a zarazem blogerki.
UsuńOdwzajemniam pozdrowiebia i mam nadzieję, że ten pierwszy kontakt między nami nie będzie ostatnim. Wszystkiego miłego !