„Mam tak samo jak ty,
Miasto moje a w nim:
Najpiękniejszy mój świat
Najpiękniejsze dni
Zostawiłem tam kolorowe sny”…
„Gdybyś ujrzeć chciał
Nadwiślański świt
Już dziś wyruszaj ze mną tam
Zobaczysz, jak
Przywita pięknie nas
Warszawski dzień”…
Miasto moje a w nim:
Najpiękniejszy mój świat
Najpiękniejsze dni
Zostawiłem tam kolorowe sny”…
„Gdybyś ujrzeć chciał
Nadwiślański świt
Już dziś wyruszaj ze mną tam
Zobaczysz, jak
Przywita pięknie nas
Warszawski dzień”…
Znamy ją wszyscy, piosenkę
nieśmiertelnego Czesława Niemena o Warszawie, mieście jego kolorowych snów.
Okazuje się, że Warszawa jest takim samym jak u piosenkarza sennym marzeniem
milionów Polaków. Skąd to się bierze? Dlaczego w mojej głowie normalnego
„zjadacza chleba”, gdzieś tam w kotlinie sudeckiej u źródeł Bystrzycy, sama
myśl o wycieczce do Warszawy powoduje kilka nieprzespanych nocy?
Uczeni socjologowie
wytłumaczą to zjawisko „syndromem stolicy”, wielkiego, historycznego miasta,
którego dziecięcy kult jest wyssany nieomal z mlekiem matki. I chyba mają
rację. Zanim zachwyciliśmy się piosenką Niemena, Warszawa znacznie wcześniej
była dla nas ucieleśnieniem mistycznych snów o potędze. Miasto spalone i
zrujnowane do reszty przez hitlerowców pod koniec wojny odrodziło się jak
feniks z popiołów. Słyszeliśmy o tym wszędzie jak się wzbogaca i rośnie w siłę,
jak wciąż powstają nowe dzielnice mieszkaniowe, jak śródmieście wypełnia się
niebotycznymi wieżowcami, jak pojawiają się nowe rozwiązania komunikacyjne:
trasa łazienkowska, Wisłostrada, metro, a Warszawa zachwyca przyjeżdżających do
niej gości z całego świata. Dziś
dowiadujemy się o Warszawie jako mieście na europejskim poziomie, super
nowoczesnym, ale zarazem pełnym zabytków i pomników, które albo udało się
uratować z pożogi wojennej, albo po prostu restaurować po to, by pamięć o
dumnej przeszłości kraju nie zagasła.
W Warszawie miałem okazję być
już parę razy. Za pierwszym razem, dawno, dawno temu. Najważniejszym celem wycieczki
szkolnej był wtedy Pałac Kultury i widok na Warszawę z wieży pałacowej. Potem
dworzec centralny z pobliskim hotelem Mariot i Aleje Ujazdowskie, a jeszcze
potem już inaczej, bo przy różnych okazjach był czas na dłuższe pobyty i
bliższe poznanie miasta, zwłaszcza
Śródmieścia, a nawet gmachu sejmowego. Ale od ostatniego mojego wyjazdu
do stolicy minęło 15 lat.
Gdy pojawiła się taka okazja
by po tylu latach ujrzeć w Warszawie „nadwiślański świt” mogłem pomyśleć, że
spełniło się moje najskrytsze marzenie.
To była dwudniowa wycieczka
autokarowa (11 i 12 października) dla rówieśników, bo seniorów Uniwersytetu III
Wieku w Głuszycy, a więc pomyślana tak, by nie zamęczyć osób słusznego wieku, a
zarazem pokazać co się da w stolicy.
Już sama podróż budziła moje
zainteresowanie, bo jechaliśmy w nocnym mroku wrocławską obwodnicą, a zarówno
tęczowy most nad Odrą jak i nowy stadion sportowy we Wrocławiu mogliśmy oglądać
w bajecznie kolorowych iluminacjach.
Warszawa powitała nas
kroplami deszczu, ale potraktowaliśmy je jako łzy wzruszenia, a pani przewodnik
powiodła nas alejkami cudownego, jesiennego Parku Wilanowskiego. Dowiedzieliśmy
się od niej, że powstał on w II połowie XVII wieku i
stanowi integralną część założenia pałacowo-ogrodowego w Wilanowie. Obecny
widok parku zawdzięczamy rekonstrukcji z lat 50. XX wieku. Dwupoziomowy ogród
(zajmujący powierzchnię ok.45 ha ) przedzielony jest ceglanym murem i połączony
schodkami usytuowanymi na głównej osi pałacu. Łączy zróżnicowane stylowo
części: ogród barokowy, neorenesansowy ogródek różany, angielski ogród
krajobrazowy oraz park krajobrazowy angielsko-chiński. Częścią ogrodu jest
również jezioro Wilanowskie.
Oczywiście to
było dopiero preludium do właściwego koncertu, a był nim Pałac Wilanowski, Jeden
z najcenniejszych zabytków polskiego baroku, dawna rezydencja króla Jana III
Sobieskiego i jego żony Marysieńki. Wyjątkową wartość pałacu stanowi oryginalna
architektura oraz bogate zdobienie elewacji. Należy on do nielicznych
warszawskich zabytków, które w niezmienionej postaci przetrwały okres II wojny
światowej. Mogliśmy się pozachwycać zarówno odnowioną elewacją budynku jak i
zabytkowym wystrojem wnętrz oraz galerią rzeźb i obrazów.
Z Wilanowa
przemieściliśmy się do Śródmieścia. Naszym celem stało się Centrum Kopernika.
Po drodze zwiedziliśmy parter Biblioteki Uniwersyteckiej, gdzie znajdują się
liczne punkty gastronomiczne dla studentów i osób korzystających ze zbiorów
bibliotecznych. Było tam rojno i gwarno. Ale to nic wobec tego, co się działo w
Centrum Kopernika. Było ono wypełnione rozentuzjazmowaną dzieciarnią, dla
której kolejne stanowiska nowinek techniki stanowiły okazję do zabawy i
wyładowania swojej energii. Wielu uczestników wycieczki skorzystało więc z projekcji
filmowej w planetarium, gdzie można było w ciszy i skupieniu poznać bliżej nasz
układ słoneczny. W „Koperniku” zjedliśmy obiad, by pod wieczór dojechać do
hotelu „Roco” w peryferyjnej dzielnicy Warszawy na nocleg.
Drugiego dnia
pobytu w Warszawie już tak nie kapało więc mogliśmy z powodzeniem zrealizować
drugi ważny punkt wycieczki, a mianowicie Łazienki. Największy i najpiękniejszy
obok Ogrodu Saskiego park Warszawy, a także jeden z najpiękniejszych zespołów
pałacowo-parkowych w Europie, wywarł na nas duże wrażenie. Dzisiejszy kompleks
powstawał w latach 1774 - 1784 z inicjatywy króla Stanisława Augusta
Poniatowskiego, który spędzał tu wiosenno – letnie miesiące. Zajmuje on
powierzchnię 76 ha. Łączy w sobie elementy regularnego ogrodu francuskiego z
krajobrazowym parkiem angielskim. Znajduje się tu jeden z symboli Warszawy
– Pomnik Fryderyka Chopina, u stóp którego w letnie weekendy, od maja do
września, odbywają się koncerty „na żywo” muzyki wielkiego kompozytora. W
sąsiedztwie parku znajduje się również Belweder, którego najsłynniejszym
gospodarzem był Józef Piłsudski. Przy pomniku Marszałka robiliśmy
pamiątkowe zdjęcia. Na terenie parku
mieści się wiele zabytkowych budowli, które zobaczyliśmy w czasie naszego
wspólnego spaceru z panią przewodnik, np. Starą Pomarańczarnię, Teatr na
Wyspie, Biały Domek, Świątynię Diany czy Starą i Nową Kordegardę.
Z dużym
zainteresowaniem obejrzeliśmy Pałac na Wyspie. To dawna Łaźnia marszałka koronnego Stanisława
Herakliusza Lubomirskiego, a po wieloletniej przebudowie( 30 lat) letnia
rezydencja króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. To tu król zapraszał
ówczesną elitę na słynne obiady czwartkowe. Dowiedzieliśmy się, że król na
koniec obiadu podawał gościom tacę ze śliwkami. Był to umowny znak, że czas się
pożegnać.
Pawilon Stara Pomarańczarnia (Oranżeria)
służył niegdyś do zimowania donicowych roślin cytrusowych. Mieści się tam
obecnie galeria rzeźby. Natomiast we wschodnim skrzydle znajduje się wspaniałe
wnętrze, zaliczane do nielicznych na świecie przykładów autentycznego teatru
dworskiego. Wnętrze wykonane jest z drewna, a widownia, złożona z parteru i
lóż, ma przepiękną dekorację malarską.
W Łazienkach chętnie byśmy
zabawili dłużej, ale czas naglił, a na nas czekało apogeum wycieczki –
Krakowskie Przedmieście z pałacem prezydenckim, Plac Zamkowy z Kolumną
Zygmunta, Zamek Królewski i Starówka – wszystko wypełnione zabytkami i
pamiątkami z historii, każdy turysta znajdzie tu coś
dla siebie.
Stare Miasto - historyczne centrum i najstarsza część miasta. Założone w
XIII wieku jako gród książęcy i osada otoczona murami ( dziś budzący duże
zainteresowanie – Barbakan). Podczas II wojny światowej zniszczone w 90%.
Dzięki doskonałej i precyzyjnej odbudowie w 1980 roku wpisane zostało na Listę
Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Z jednej strony dostojne stare
kościoły, malownicze kamieniczki, historyczne pomniki, nastrojowe zaułki,
tajemnicze uliczki, zielone skwery i przytulne kawiarenki tworzą atmosferę
relaksu i pozwalają odpocząć od wielkomiejskiego gwaru. Z drugiej strony
turyści z całego świata, tłumy młodzieży, biegające dzieci, uliczni grajkowie,
artyści wystawiający swoje prace, modne galerie, restauracje, kolorowe parasole
ogródków, a w sezonie letnim miejsce występów muzycznych i teatralnych pod
gołym niebem. Zimą Rynek Starego Miasta zmienia się w wielkie lodowisko.
Starówka od lat nieprzerwanie tętni swoim własnym, niepowtarzalnym życiem.
Poniżej Barbakanu
mogliśmy podziwiać rozległą Wisłę i biegnące wzdłuż niej warszawskie bulwary, a
w oddali nowoczesny wiszący Most Siekierkowski i kopułę Stadionu Narodowego.
Organizatorzy
zapewnili nam smaczny obiad w „Honoratce”, w której lubił korzystać swego czasu
z darów kuchni 16-letni Fryderyk Chopin.
Niestety, wszystko co dobre na ogół szybko się
kończy. Może właśnie ten żal, że musimy już stąd odjeżdżać był powodem
absolutnej ciszy i zadumy wśród wycieczkowiczów w autokarze. To było popołudnie
z chwilowymi przebłyskami słońca. Warszawa z okien autokaru budziła podziw i
zdumienie. Przede wszystkim ogrom miasta, przytłaczający ruch, nowoczesne
rozwiązania komunikacyjne, ale także to co mnie zaskoczyło – spora ilość
terenów zielonych. Warszawa budzi zachwyt, a jej historyczne pamiątki prawdziwe
wzruszenie. Pomyślałem sobie, jak byłoby cudownie śnić o Warszawie, będącej
stolicą Polaków żyjących ze sobą w zgodzie i harmonii, a nie zarzewiem
bezsensownej wojny politycznej.
Na szczęście nie
ma takiej „wojny” w naszej małej Głuszycy, w której znaleźliśmy się o 22-ej
wieczorem. Spotkała nas cisza i chłód jesiennego wieczoru, ale w światłach lamp
ulicznych i sklepowych neonów miasto otoczone górami i lasami też jest piękne.
Ma rację stare powiedzenie: wszędzie dobrze, a najlepiej w domu !
P.S. Wypada mi złożyć
podziękowanie organizatorom wycieczki z Uniwersytetu III Wieku w Głuszycy, niezawodnej firmie transportowej „Górnicki” z
Jedliny-Zdroju, burmistrzowi miasta Głuszyca wspierającemu takie
przedsięwzięcia. To już trzecia stolica obok Pragi i Berlina, którą mogliśmy
odwiedzić dzięki inicjatywie i pracowitości wielu osób z Uniwersytetu i miasta.
Serdeczne dzięki !
Fot. Zbigniew Dawidowicz z Warszawy
Pięknie,że tyle zwiedziliście mimo nie najlepszej pogody.My tzn. moja żona i ja lubimy Warszawę zwiedzać w okresie letnim. Brat i jego żona są przewodnikami stąd nie ma problemu,że jakieś ciekawe miejsca zostaną przeoczone.Ale najbliższy wyjazd planujemy po zakończeniu rządów pisiorów.Tym czasem jutro wyruszamy do Drezna.Ostatnio byliśmy tam około 30 lat temu a więc będziemy mieli porównanie jakie miasto zanotowało postępy-chodzi o wygląd budynków.Przed laty to szarzyzna a dzisiaj z pewnością luksus.No i oczywiście Zwinger ze wspaniałymi zbiorami Sasów w tym dwóch królów Polski.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się Bronku, że podzielasz moją opinię, ze Warszawa jest piękna. Oczywiście najlepiej jest, gdy ma się czas i dobrego przewodnika, by oglądać ją powoli. Do Drezna oferuje jednidniowe kursy firma "Górnicki", teraz przed świętami Bożego Narodzenie kilka razy. Miałem okazję być w Dreźniew i Zwingerze. To duże przeżycie.Pozdrawiam !
UsuńJako osoba urodzona w Warszawie i całe życie w niej mieszkająca bardzo Ci dziękuję za tak pięknie opisane wrażenia z dwu-dniowego pobytu w moim mieście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Spacerując po Parku Łazienkowskim cały czas myślałem o Stokrotce, która tak pieknie opisała bliskie jej sercu Łazienki, m. in. dlatego, ze mieszka w pobliżu. Szkoda, że nie było czasu, by się razem spotkać "na kawie". A może się tak ułoży, ze przyjedziesz do Jedliny lub Szczawna-Zdroju. Dziękuję za miły komentarz. Pozdrawiam !
UsuńCzas to może by się znalazł, tylko że ja od tygodnia przeziębiona nie opuszczam domu.
UsuńBardzo się cieszę że spodobało Ci się moje miasto.
Wszystkiego dobrego.
Dodam jeszcze, że nie jest łatwo żyć i mieszkać w Warszawie. Ciągłe protesty, które "przewalają" się głównym ulicami miasta. słynne "miesięcznice", które doprowadzają mieszkańców Krakowskiego Przedmieścia do rozpaczy, niesamowite korki komunikacyjne, hałas do granic wytrzymałości, zanieczyszczone powietrze, niesamowita ilość psów po których prawie nikt nie sprząta, alarmy w metrze /bo ktoś coś zostawił na peronie/.
UsuńWielką radością dla rodowitych warszawiaków są grupy wycieczkowe poza sezonem, których uczestnicy w ciszy i skupieniu słuchają co opowiada przewodnik. Na przykład o tym, że Warszawy prawie wcale nie było, bo po upadku Powstania Warszawskiego została zburzona i spalona prawie całkowicie, a rdzenni warszawiacy wygnani do obozów. Bo Warszawa to także miejsce tragiczne. Gdy uda Ci wrócić do Warszawy, to koniecznie idż do Muzeum Powstania Warszawskiego. Wtedy zobaczysz że stolica Polski jest miastem bohaterskim ale też i tragicznym.
I masz rację- w Warszawie jest bardzo dużo parków i skwerów, dużo pięknych drzew i kwiatów. Wiosną i jesienią są one najpiękniejsze.
Dla mnie Warszawa to przede wszystkim "Maleńki znak".Śpiewałam tę piosenkę jako kilkuletnia dziewczynka:
https://www.youtube.com/watch?v=mIqGEbIBa-Y
Pozdrawiam najserdeczniej.
P.S. Niestety, nie mieszkam już od dawna przy Łazienkach Królewskich. Mieszkałam tuż przy nich do 29-go roku życia, a teraz tylko bywam w nich co najmniej raz w tygodniu.
Dziękuję za "Maleńki znak" Ireny Santor, wysłuchałem ponownie ze wzruszeniem. I dziekuję za to wszystko, co dodałaś od siebie o Warszawie. Wracaj jak najszybciej do zdrowia, by moć się pocieszyć złotą polską jesienią w Łazienkach...
UsuńCzas na stolicę Europy-Paryż!Paryż 13 października piątek...
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=OayN4u58ROU
W 2018 noworudzki Uniwersytet III Wieku organizuje wycieczki do Portugalii,Francji,Norwegii,Bułgarii,Chorwacji,Puszczy Białowieskiej i coś tam,coś tam.Żona już żąda ode mnie reparacji wojennych za ponad czterdziestoletnią wojnę domową:(
Pozdrawiam.
Niestety, nie mieszkam w Nowej Rudzie, a noworudzki Uniwersytet III Wieku może służyć jako wzór pracy, która przynosi efekty. Wybieram się za parę dni na spotkanie z Michałem Ogórkiem na zaproszenie Nowej Rudy, z którą nasz Uniwersytet się przyjaźni.
UsuńPodzielam zdanie Żony, że agresor powinien ponosić konsekwencje, tylko że w związkach małżeńskich trudno osądzić kto jest agresorem. Teraz po "dobrej zmianie" w sądownictwie nie będzie problemu, bo osądzi to w mgnieniu oka nadinspektor Ziobro ! Trzeba się więć z tym liczyć. Nejlepiej zawrzeć kompromis - pół na pół. Pozdrawiam !