Soboń - w kiściach głogu |
Proszę
sobie wyobrazić sytuację dwóch braci z żonami, którzy zdecydowali się spędzić bożonarodzeniowy
tydzień w oddalonej od świata i ludzi opuszczonej gajówce w Górach Izerskich, pozbawionej
światła i wody, wyposażonej w wysłużone meble, a w dodatku robiącej złe
wrażenie. Bliscy sobie młodzi poszukiwacze skarbów wiedzieli, co ich czeka, zaś
decyzję o tak egzotycznym spędzeniu świąt podjęli z uzasadnionych powodów.
Liczyli na to, że o tej porze roku i w czasie świątecznym mogą dotrzeć do podziemnej sztolni incognito. Nikt
ich nie będzie obserwował, nikt nie pójdzie ich śladem, by się dowiedzieć,
gdzie się faktycznie znajduje poszukiwana od lat tajemnicza „szczelina jeleniogórska”. A gdyby się udało spenetrować kryjówkę i odszukać ukryte
przez Niemców kosztowności i drogocenne dzieła sztuki, to mogłoby się to odbyć
w całkowitej konspiracji.
Już
sama podróż na odludzie terenową toyotą w „oku cyklonu”, bo takie wrażenie
zrobiła gwałtowna burza z piorunami i błyskawicami, mogła przerazić żony obydwu
frustratów, ogarniętych manią poszukiwawczą, a co dopiero pustelnia w
czeluściach nocy. Ale młodzi odkrywcy nie myśleli nawet o tym, by zrezygnować z
zaplanowanej przygody.
Oddaję
głos narratorce:
„Gdy
jednak wieczorem rozsiedli się wokół stołu, na ławach przykrytych miękkimi
skórami, z chłodu, który ich przywitał, nie pozostało nawet wspomnienie.
Zdążyli też zapomnieć o przerażeniu, które ich ogarnęło podczas burzy. Buzujący
pod blachą i w kominku ogień przywodził na myśl amerykańskie filmy o osadnikach
na Dzikim Zachodzie, wiodących pełen trudów, lecz szczęśliwy żywot. Żaden
komentator telewizyjny nie robił im papki z mózgu, ani żaden serial nie
przenosił ich w nierealny, przesłodzony świat. Ciepłe światło lamp naftowych
rzucało tajemnicze cienie na ściany, wokoło panowała błoga cisza, a za oknami
czaiła się najczarniejsza z czarnych nocy. Najdłuższa w roku.”
Oto
jeden z wątków sensacyjnej fabuły nowej
książki Jolanty Marii Kalety pt. „Pułapka”. Powieść obfituje w liczne wątki
wzajemnie się przeplatające i potęgujące napięcie do granic wytrzymałości. Podobnie
jak wcześniejsze jej książki nie da się
„Pułapki” czytać powoli. Pierwszy raz czyta się ją bez wytchnienia, a
dopiero potem od nowa by móc już bez pośpiechu delektować się kunsztem
pisarskim autorki. A jest czym się zachwycić, bo powieściopisarka potrafi
znakomicie wzbogacać wątki fabularne osobistymi dygresjami świadczącymi o znajomości
ludzi i życia, jest mistrzem dialogów i artystycznych opisów przyrody, a przede
wszystkim – kreatorem scen pełnych dramatyzmu i grozy.
„Pułapka”
mieści się w kategorii książek sensacyjnych i podobnie jak wszystkie inne
powieści Jolanty Marii Kalety dotyka zagadkowych historii i tajemniczych
wydarzeń związanych z historią powojenną, a dziejących się na Dolnym
Śląsku.
Tym
razem głównymi miejscami akcji są Lwówek Śląski i Świeradów-Zdrój i rzecz nie
dotyczy już trudnej sytuacji na tzw. „dzikim zachodzie” i okrytej tajemnicą
walki wywiadu niemieckiego z radzieckim
przy udziale polskiej milicji, jaka miała miejsce w pierwszych latach
powojennych, m. in. w Górach Sowich i Kamiennych. Autorkę książki zafascynowała
tocząca się w ukryciu rywalizacja grup poszukiwaczy skarbów, o których w
regionach górskich Dolnego Śląska powstała już prawdziwa legenda. Tak jest z
tzw. „szczeliną jeleniogórską”, gdzie rzekomo pod koniec wojny ukryte zostały
przez wycofujących się Niemców prawdziwe skarby. W „Pułapce”, dość obfitej
książce, bo liczącej sobie ponad 500 stron, obserwujemy z rosnącym napięciem
dramatyczne próby dotarcia do sedna sprawy. O tym, czy „szczelina
jeleniogórska” to prawda czy fikcja, dowiemy się z książki Jolanty Marii
Kalety. Ale wartość powieści polega na tym, że obok perypetii z odkryciem
tajemnicy „szczeliny jeleniogórskiej” rozgrywają się dramatyczne losy jej bohaterów i jak zwykle u wrocławskiej pisarki
mrożące krew w żyłach sceny, poczynając od tej na samym początku z
niewiarygodnym stworzeniem, które pojawiać się będzie przez cały ciąg powieści,
pozostawiając po sobie krwawe ślady, by wreszcie na koniec odkryć jego istotę.
Nic więc dziwnego, że tytułowa strona „Pułapki” uderza w oczy olbrzymią krwawą
plamą z tajemniczym napisem: „nic nie jest tym, czym się wydaje”.
Jestem
szczęśliwym posiadaczem książki dzięki naszej
Miejskiej Bibliotece w Głuszycy. Wiem, że pojawiła się ona właśnie
teraz, a pierwsze spotkanie promocyjne z pisarką miało miejsce w
Świeradowie-Zdroju.
My
zaś żyjemy zaplanowanym spotkaniem u nas
w głuszyckim CK MBP w niedzielne popołudnie 22 października. Wbrew temu co
można by sądzić nowa książka Jolanty Marii Kalety jest nam tak samo bliska jak
wcześniejsze „W cieniu Olbrzyma” i „Riese”, tam gdzie śmierć ma sowie oczy”. A
dlaczego? Otóż mamy w tej książce frapujące sceny związane z odkryciami w
głuszyckich podziemiach Gór Sowich. Tym razem dotyczą one zagadki Sobonia,
gdzie podobnie jak pod Osówką prowadzone były przez Niemców intensywne prace
budowlane podziemnych sztolni. Myślę, że dla wielu Czytelników to, co
dowiadujemy się z książki o pracach odkrywczych pod Soboniem, będzie swego
rodzaju rewelacją. A przecież nie jest to tylko plon fantazji autorki, ale fakt
potwierdzony w mediach.
Dla
nas nowa książka Jolanty Marii Kalety okazuje się prawdziwą pułapką, bo tymi
kartkami poświęconymi podziemiom Sobonia, przyciągnie nas jeszcze bardziej do
tego, by ją nabyć i przeczytać od deski
do deski, podobnie jak dwie poprzednie, bo cóż jest bardziej frapującego jak
książka, której akcja rozgrywa się w naszym miejscu zamieszkania.
Książka
jest już do nabycia w MBP w promocyjnej cenie – 30 zł., a w niedzielę 22
października o godz. 17.00 spotykamy się z naszą
wspaniałą powieściopisarką. Do zobaczenia !
Ta Głuszyca dzięki Tobie ma duże szczęście.Będziecie po raz drugi gościć Panią Jolantę Marię Kaletę na spotkaniu autorskim poświęconym Jej twórczości a szczególnie książki sensacyjnej "Pułapka".Fajnie,że wspólnie z MBP organizujecie takie spotkania przede wszystkim do powrotu do czytania książek.Bo przecież każde takie spotkanie autorskie to nic innego jak popularyzacja czytelnictwa,które w ostatnich latach zamiera.Ludzie mniej czytają a więcej oglądają TV.i słuchają bredni niedokształconych dziennikarzy. A TVpis robi ludziom wodę z mózgu.Jeszcze raz gratuluję kolejnego spotkania autorskiego z pisarką wrocławską JM Kaletą.
OdpowiedzUsuńDziekuję Bronku za to, że potrafisz docenić to co robimy dla popularyzacji czytelnictwa. P. Jolanta bardzo nam w tym pomaga, bo sam wiesz, że ksiązki o swojej miejscowości, czyta się zawsze z dużym zainteresowaniem.
UsuńPięknie piszesz o książkach Stanisławie.
OdpowiedzUsuńZachęciłeś mnie do przeczytania tej książki. Może moja biblioteka będzie ją miała w swoich zbiorach?
Na razie patrzę z przerażeniem na tę stertę książek zaczętych i nie skończonych. Mam bowiem zwyczaj czytania kilku książek jednocześnie. Tylko nie mogę robić za długich przerw, bo potem muszę każdą z nich czytać od początku.
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam.
Mam ten sam problem, wciąż nadrabiam zaległości z czytaniem, bo pokus w internecie i telewizji jest sporo, a do tego dochodzi zabawa w pisanie.
UsuńMiała być rozrywką i sposobem na wypełnienie wolnego czasu, a stała się obowiązkiem. Ale pokąd zdrowie pozwala, to próbuję. Dziękuję za Twój komentarz.Pozdrawiam !
Taka recenzja, to miód na serce pisarza, poza tym Wam na pewno miło było odkryć w powieści lokalne wątki. Jeśli do tego książka wciąga sensacją i narracja piękna, to przyjemność potrójna.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłych wrażeń po spotkaniu autorskim:-)
Dziękuję za kontakt z moim blogiem i tak profesjonalny komentarz. Wiadomo, dobra bibliotekarka potrafi to docenić. Serdecznie pozdrawiam !
UsuńDwie książki pani J.M.Kalety przeczytałem.
OdpowiedzUsuńDo każdej książki pani J.M.Kalety powinna być załączona płyta winylowa:
https://www.youtube.www.?v=XT68QNNfXm4
Dark Literature + Dark Music = Dark Tourism....
...https://www.facebook.com/riesetruppe/
Pozdrawiam.