Niedziela 22 października 2017 roku zapisze się
niewątpliwie na trwałe w pamięci tych osób, które uczestniczyły w spotkaniu z
pisarką Jolantą Marią Kaletą w głuszyckim CK MBP, a piszę o tym z nadzieją, że
w ten sposób zachęcę Czytelników mojego blogu do kontaktu bezpośredniego z jej
książkami.
Można się
domyślić, że to właśnie panią Jolantę próbuję określić mianem tytana.
To być może zaskakujące skojarzenie drobniutkiej
postaci z mitologicznym olbrzymem pojawiło się w mojej głowie, gdy trafiła do
moich rąk puszczona w obieg omszała księga - album z genealogią rodową pisarki
i jej męża. Wiem, że była ongiś taka tradycja by dokumentować genealogie rodów
magnackich, szlacheckich, że towarzyszyły jej herby i nazwania, ale należy to
do czasów minionych. Dla ludzi wyrosłych w PRL-u oglądanie się wstecz i
poszukiwanie swoich korzeni wyglądało jak fanaberia. Z różnych powodów nie było
klimatu na pielęgnowanie rodowej przeszłości i odtwarzanie sagi rodzinnej. To,
że p. Jolanta podjęła się tego trudu budzi do niej szacunek i podziw.
Jolanta
Maria Kaleta pokazała nam plon swego dziesięcioletniego mozołu nad
odtworzeniem korzeni rodzinnych i potrafiła o tym opowiedzieć, potęgując
napięcie, podobnie jak robi to w swoich
książkach. Okazuje się, że jest to jej pierwsza księga – wzruszająca saga
rodzinna z fotokopiami dokumentów i fotografiami. I nie mam wątpliwości, że
praca nad nią była tytaniczna. Jeśli
dodamy do tego fakt, ze od 2012 roku napisała i wydała już 12 książek, a każda
z nich to plon nie tylko fantazji, ale przede wszystkim mrówczego dochodzenia do
sedna poruszanych tematów, bo jej powieści opierają się na faktach i pozwalają
lepiej poznać historię pierwszych lat powojennych na Dolnym Śląsku, to wtedy dostrzegamy
jaki to jest tytaniczny ogrom pracy.
I właśnie dlatego pomyślałem o p. Jolancie jak o tytanie, człowieku silnym fizycznie,
moralnie i psychicznie, niezmordowanym i konsekwentnie dążącym do celu Z greckiej mitologii pamiętamy, że tytanami
były dzieci Urana (boga nieba) i Goi (bogini ziemi), ale przegrały one rodzinną wojnę i zostały strącone do Tartaru.
Moje skojarzenie z tytanem ma jeszcze inną
proweniencję. Jest nią pierwiastek
chemiczny – tytan,
srebrzystobiały, lekki, trwały, trudno topliwy.
Tak, pierwiastek tytan to bez wątpienia uosobienie tej filigranowej postaci,
sympatycznej, uśmiechniętej, pełnej optymizmu i zapału, która odwiedziła nas po
raz drugi w Głuszycy, tym razem z okazji promocji kolejnej, dwunastej już
książki pt. „Pułapka”.
Zamierzałem napisać o tym ważnym wydarzeniu
kulturalnym od siebie, ale trafiłem na stronie internetowej Centrum Kultury w
Głuszycy na znakomitą relację ze spotkania. Doszedłem do wniosku, ze nie
potrafię doścignąć jej autorki i dlatego zamieszczam ją w odpisie:
Jolanta Maria Kaleta – mieszkanka Wrocławia, z wykształcenia
historyk i politolog, autorka powieści sensacyjnych, których akcja rozgrywa się
głównie na Dolnym Śląsku była gościem niedzielnego spotkania w Centrum Kultury
– Miejskiej Bibliotece Publicznej w Głuszycy. Treść jej książek łączy
autentyczne wydarzenia historyczne i nieodkryte dotąd tajemnice z fabułą, która
w sposób wręcz niewiarygodny przykuwa uwagę czytelnika. Książki Jolanty Kalety
otrzymują bardzo pochlebne opinie krytyków i cieszą się ogromną popularnością
wśród czytelników.
Akcja
dwóch, spośród 12 dotychczas wydanych powieści, rozgrywa się w powojennej
rzeczywistości Głuszycy i Jedliny-Zdroju („W cieniu Olbrzyma”, „Riese. Tam
gdzie śmierć ma sowie oczy”).
Głównym
pretekstem do zorganizowania spotkania z pisarką było wydanie nowej powieści
zatytułowanej „Pułapka. Nic nie jest tym, czym się wydaje” (tu także wspomniana
jest Głuszyca, Soboń i Osówka).
Na
spotkanie z pisarką przybyli głuszyccy miłośnicy książek pani Jolanty Kalety, a
także przyjaciele naszego miasta – poeci Romana Więczaszek z Brzegu i Marek
Juszczak z Knurowa. Nie zabrakło także specjalisty ds. regionu, blogera i
pisarza pana Stanisława Michalika.
Spotkanie
moderowane przez Renatę Sokołowską z Miejskiej Biblioteki Publicznej przybrało
formę gawędy, podczas której uczestnicy poznali frapującą historię rodzinną
państwa Kaletów, obejrzeli księgę genealogiczną stworzoną przez bohaterkę
spotkania, zawierającą unikalne fotografie, mapy i dokumenty dotyczące kilku
pokoleń przodków. Poznali także wiele zabawnych, a niekiedy niebezpiecznych
zdarzeń z okresu dzieciństwa i młodości pisarki, które później znalazły swe
odzwierciedlenie w powieściach. Była również mowa o inspiracjach twórczych i
autentycznych postaciach występujących w powieściach.
Pani
Jolanta w niezwykle interesujący sposób opowiedziała o procesie towarzyszącym
powstawaniu książki. Każda jej powieść nieodłącznie wiąże się ze studiowaniem
niezliczonej ilości literatury i dokumentów dotyczących podejmowanych tematów.
Niełatwym zadaniem jest także stworzenie sylwetek bohaterów, którzy wpleceni w
wir autentycznych, historycznych wydarzeń w atrakcyjny, a zarazem logiczny
sposób będą funkcjonować na kartach powieści. Ta momentami mozolna praca przynosi
jednak autorce ogromną satysfakcję.
W
najnowszej powieści Jolanta Kaleta zabiera czytelnika w Góry Izerskie i wraz z
bohaterami powieści próbuje odnaleźć najbogatszy poniemiecki schowek zwany
„Szczeliną Jeleniogórską”. Podczas spotkania autorka nie zdradziła treści
książki, nakreśliła natomiast jej główny wątek, przybliżając obecnym historię
poszukiwań tego miejsca i kojarzoną z nim śmiercią romskiej rodziny trudniącej
się sprzedażą precjozów wydobytych ze schowka.
„Jolanta
Maria Kaleta łącząc ze sobą przygodę, grozę, sensację i historię, zaprasza do
świata pełnych niebezpieczeństw Gór Izerskich, w których pasja przeradzająca
się w chorą fascynację, buduje klimat pełen napięcia. Nie sądziłam, że
literackie rozwiązywanie zagadek z przeszłości może być aż tak wciągające i
przy tym niebezpieczne. Ta książka to prawdziwa pułapka emocji, które musicie
poczuć.” To fragment opinii nt. najnowszej książki Jolanty Kalety zawartej w
blogu Wiolety Sadowskiej „Subiektywnie o książkach”.
Równie
pochlebne opinie pisarka usłyszała z ust naszego rodzimego recenzenta, pana
Michalika, a także obecnych na spotkaniu osób, które lekturę książki miały już
za sobą.
Podczas
spotkania była możliwość zakupienia książek pani Jolanty oraz uzyskania
autografu. Indywidualne rozmowy, fotografie z autorką, a także słodki
poczęstunek dopełniły wspólnie spędzony czas.
Miło było
nam usłyszeć z ust pani Jolanty Kalety, że czuje się z nami w Głuszycy jak w
rodzinie!
Książka
pt.: „Pułapka. Nic nie jest tym, czym się wydaje” jest dostępna w głuszyckiej
księgarni. Można ją również wypożyczyć w bibliotece.
Tekst:
R.Sokołowska, fot. M.Nyga, R Sokołowska, S.Jelewska
O
spotkaniu napisała też od serca przybyła do nas z Brzegu nad Odrą Romana Więczaszek, wywodząca się z
Głuszycy autorka kilku tomików wierszy:
JOLANTA
MARIA KALETA - niezwykłe spotkanie w Górach Sowich...
W mojej rodzinnej GŁUSZYCY k/ Wałbrzycha było niedawno spotkanie autorskie z Jolantą Marią KALETĄ – powieściopisarką z Wrocławia, panią historyk i politolog, która pracowała we wrocławskim Muzeum Historycznym i Muzeum Sztuki Medalierskiej, była nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie. Jest autorką dwunastu powieści.
W mojej rodzinnej GŁUSZYCY k/ Wałbrzycha było niedawno spotkanie autorskie z Jolantą Marią KALETĄ – powieściopisarką z Wrocławia, panią historyk i politolog, która pracowała we wrocławskim Muzeum Historycznym i Muzeum Sztuki Medalierskiej, była nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie. Jest autorką dwunastu powieści.
Dlaczego
spotkanie miało miejsce w małej Głuszycy na Dolnym Śląsku? Właśnie z tego
powodu jestem dumna… pani Jolanta jest autorką powieści
sensacyjno-przygodowo-kryminalnych, których akcja w większości rozgrywa się na
terenach mi bliskich. Autorkę fascynują ślady tajemnic z przeszłości,
związanych także z kompleksem RIESE w Górach Sowich. Powieści czyta się „w jedną
noc” (są dość grubawe), jak przyznał czytelnik na wieczorze w Centrum Kultury.
Oparte są na dokumentach historycznych, ale są świetną beletrystyką. Wieczór
prowadziła Renata SOKOŁOWSKA – kierowniczka biblioteki.
- Kochamy
Panią, ponieważ kocha Pani nasze strony rodzinne – powiedziałam w dyskusji. –
Posiada pani niesamowity talent literacki, inspirujący do porywania czytelnika
w ciekawą podróż. Podziwiam język, pełen zaskakujących zwrotów. Jestem
wzruszona, ponieważ tu za ścianą jest mój dom rodzinny i kiedy bohater książki
wędrując, widzi parkan Ogrodu Jordanowskiego z czerwonej cegły… to on naprawdę
jest. Dzięki powieści „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy” zrozumiałam
trudne życie moich rodziców i wielu innych, szykanowanych przez nową
socjalistyczną władzę, przez NKWD, Urząd Bezpieczeństwa, niemieckie służby
specjalne – dodałam.
Do wartości
książek pisarki odniósł się również znawca-regionalista Stanisław MICHALIK oraz
górnik-poeta, pasjonat zwiedzania świata na rowerze - Marek JUSZCZAK.
.
Autorka zafascynowała słuchaczy ciekawostkami ze swojego życia, wiedzą historyczną i uśmiechem. Prezentowała nowa powieść „ Pułapka. Nic nie jest tym, czym się wydaje” (Psychoskok, Konin 2017).
.
Autorka zafascynowała słuchaczy ciekawostkami ze swojego życia, wiedzą historyczną i uśmiechem. Prezentowała nowa powieść „ Pułapka. Nic nie jest tym, czym się wydaje” (Psychoskok, Konin 2017).
Mam ją w
ręku z ładną dedykacją. Przede mną noc… nie przeszkadzać…
Tekst:
Romana Więczaszek
Dodam
jeszcze od siebie, że spotkanie upłynęło w ciepłej, serdecznej atmosferze co
najlepiej ilustruje kolekcja zdjęć na stronie internetowej CK w Głuszycy, z
których trzy zamieszczam w moim blogu Można też trafić na nie na stronach facebooku.
O
powieści J. M. Kalety pisałem nie tak dawno w moim blogu. Renacie i Romanie dziękuje bardzo, że mogłem
skorzystać z ich znakomitych tekstów.
Pierwsza myśl jaka mi się nasunęła po przeczytaniu tekstu to ta, że mieszkańcy niewielkiej Głuszycy mają niesłychane szczęście do spotkań z ludźmi utalentowanymi.
OdpowiedzUsuńDruga ta taka, że sami są wyjątkowi, skoro interesują się tak bardzo wszelkimi wydarzeniami kulturalnymi w swojej Małej Ojczyźnie.
A to, że Pani Jolanta Kaleta jest Tytanem to prawda najprawdziwsza.
Pozdrawiam najserdeczniej.
Pochlebiasz nam bardzo Stokrotko, ale to lepsze od krytyki, bo zachęca, a nie zniechęca. Myślę, że tak też odbierze Twoją pozytywną opinię p. Jolanta i dzięki Ci za to.
UsuńA ja wciąż powracam do Twoich książek, bo mogę z nich tak wiele dowiedzieć się o świecie, a w dodatku robisz to pięknie. Wczoraj podziwiałem ponownie to co napisałaś o swoich reflkeksjach z pobytu w Moskwie, a potem na Litwie, a mialem okazję też tam być i mam podobne wrażenia. Dziękuję za komenyarz !
Spotkanie z pewnością bardzo interesujące.Wszak Pani J.M.Kaleta to bardzo pracowita autorka wielu bo aż 12 książek.Jedną z nich przeczytałem,na pozostałe przeznaczam czas na okres zimowy.Jak widać z dzisiejszego Twojego przekazu Wasza Biblioteka robi bardzo dużo w sprawie popularyzacji czytelnictwa i nie tylko.Pani dyrektor Biblioteki Miejskiej też podobnie jak Ty zasługuje na laury za organizowanie spotkań z wybitnymi postaciami naszej kultury.Pytanie; Dlaczego na rodzinnym zdjęciu z Panią J.M.Kaletą brak naszego wspaniałego blogera Staszka?Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem na fotce siedzącej, a ta stojąca z p. Jolantą była zrobiona na koniec, ale nie objęła nas wszystkich. Na stonie internetowej CK jest ich ok 40, na kilku z nich też się załapałem. Dziękuję Bronku za pochwałę dobrej roboty naszej MBP. Pozdrawiam !
UsuńNiezmiernie się cieszę z tak pozytywnego odbioru spotkania autorskiego z panią Jolantą Kaletą!
OdpowiedzUsuńPochwały płynące spod pióra znawcy przedmiotu i znakomitego blogera – to miód na moje serce! Dziękuję!
R. Sokołowska
Opowiadanie przy"kominku":
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=LBd58zLL43w
Pozdrawiam.