Swego czasu trafiłem w facebooku na dowcipne w swym
zamyśle hasło: „Nie róbmy polityki –
lepmy pierogi”, a udostępnił je
znany mi internauta Krzysztof Kotowicz z Ząbkowic Śląskich. By wziąć się za
pierogi zachęcał obrazkiem porcelanowej misy wypełnionej ręcznie lepionymi
eksponatami „kulinarnej sztuki stosowanej” z dodatkowym napisem: „Nie ufaj
ludziom, którzy nie lubią pierogów”. Zasmuciłem się bardzo, że mój
sympatyczny znajomy zajmie się teraz publikowaniem przepisów na dobre pierogi i
nie poczytam już więcej jego politycznych deklaracji, ale zobaczyłem w tym
także pozytyw, bo przecież uwielbiamy obaj pierogi, jesteśmy więc ludźmi godnymi zaufania.
Ten drobny szczegół powrócił, gdy przypadkowo
natknąłem na jeden z wcześniejszych postów w moim blogu pt. „Uczeń prześcignął
mistrza”, w którym pisałem o kulcie turkmeńskiego despoty Nijazowa z książki
Ryszarda Kapuścińskiego „Imperium”. Dało mi to asumpt do szerszej nieco
refleksji, z której wynika, że trudno będzie zająć się bez reszty lepieniem
pierogów z odrzuceniem ich politycznej otoczki. Oto bardziej szczegółowe
uzasadnienie tej refleksji.
Parę lat temu Saparmurad Nijazow wydał
kolejny tomik wierszy i zaprezentował go na żywo we wszystkich kanałach
turkmeńskiej telewizji. Zbiór nosi nazwę „Wiosna natchnienia” i stał się
kolejną lekturą szkolną, swego rodzaju katechizmem, elementem tworzonej od
kilkunastu lat kuriozalnej biblii.
„Mój ukochany narodzie! Wybiła godzina Rahnamy”... -
tak rozpoczyna się poetycki monolog Turkmenbaszy, Ojca wszystkich
Turkmenów, prezydenta środkowoazjatyckiego państwa leżącego głównie na
bezkresnych połaciach pustyni Kara-kum. Prawie pięciomilionowy naród już w
latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku stał się zakładnikiem satrapy i jego
rodziny. Nijazow początkowo pełnił funkcję przywódcy partyjnego Turkmeńskiej
SRR a w 1990 roku chytrze wykorzystał moment rozpadu ZSRR i wygrał wybory
prezydenckie. Od tego czasu był niepodzielnym władcą ziemi, jej wszystkich
bogactw a także materialnych dóbr wytworzonych przez lud na przestrzeni
dziejów. Decydował o dniu powszednim i świętach mieszkańców kraju, ustalał
normę pudru do kosmetyki lic, długość męskich włosów, określał gatunek muzyki w
mediach a także ilość kotów i psów na jedną rodzinę. Zaproponował likwidację
opery, baletu i określił preferencje żywieniowe. Zalecił także wymianę złotych
zębów na białe i eksponowanie naturalnej cery Turkmenów, która jego zdaniem
powinna mieć barwę pszenicy..
.
Nijazow okazał się niezwykle zdolnym uczniem i
nieodrodnym kontynuatorem tradycji, wykształconych w Rosji Radzieckiej przez
Lenina i Stalina, a ugruntowanych w po wojnie w jej republikach, odważył się
osobiście sięgnąć po władzę i sprawować ją w sposób dobrze już przećwiczony i
już wcześniej znany w Turkmenii.
Władza radziecka
nie patyczkowała się z podbitymi środkowoazjatyckimi narodami.
Prześladowano każdą wolną myśl, zsyłano i więziono nieposłusznych, prano mózgi
inteligencji. Cudzoziemcom pokazywano zaimprowizowane widowiska, zapraszano ich
do kilku wypieszczonych obiektów albo pod kontrolą pojono alkoholem. W Aszchabadzie,
stolicy Turkmenii, był jeden tylko hotel, w którym mogli mieszkać obcokrajowcy.
Jego obsługę stanowił wyselekcjonowany personel a wiele funkcji sprawowali po
prostu etatowi pracownicy służb specjalnych. Jeśli czasem do hotelu trafił na
nocleg jakiś miejscowy partyjny notabl to siedział cichutko w numerze bo nie
mógł kontaktować się z inostrancami. Każde piętro gmachu miało specjalną
opiekunkę, która siedząc w głównym ciągu komunikacyjnym, miała na oku wszystkie
ruchy hotelowych gości. Jeśli mieszkający na jej piętrze turysta z polskiej
grupy chciał niepostrzeżenie udać się na inne piętro, dokąd zaprosiły go
rumuńskie „przedszkolanki”, musiał mieć przygotowany haracz w postaci
kosmetyku, ciuszka lub jakiejś błyskotki. Poderwane w mieście Turkmenki nie
miały szans towarzyszyć swym zagranicznym amantom w wieczornych hotelowych imprezkach
bo bezbłędnie wyłuskiwano je już przy próbie zbliżenia się do budynku.
Każde
piętro tego socrealistycznego gmachu miało u swego zwieńczenia zakamarek,
niewielki kameralny bufecik o orientalnym wystroju wnętrza, obsługiwany przez
egzotycznej urody krasawice. Epikurejski wprost przybytek absolutnie nie
pasujący do ascetycznej atmosfery otoczenia. Co tam się wtedy podawało! Otóż
kondygnacje miały swoją kulinarną specyfikę poświęconą innemu regionowi Azji
Centralnej, a oprócz tego Republikom Kaukazu i Mołdawii. Do dań podawano
alkohole z odpowiednich regionów, tradycyjne wypieki, a czas posiłków okraszano
muzyką związaną z danym folklorem. Po
obłaskawieniu etażnych można było odkryć intrygujące tajniki lokalików na
innych piętrach. W głowie mieszało się potem od zapamiętywania: kebabów,
pilawów, pirożkow, czieburieków, bakław, uch. Głowa zaś bolała po
degustacjach nastojki, araratu, calvadosu, biełogo aista, palinki i
pszenicznoj. Ale cóż to! Wszak poznawanie kultur poprzez gruczoły smakowe to
jedna z najprzyjemniejszych cech wędrowania po świecie.
Tradycyjna turkmeńska kuchnia jest nad wyraz prosta. Społeczności związane z pustynią jadały zazwyczaj mięso i pijały mleko. Plemiona żyjące w oazach, dolinach rzek i w rejonach upraw rolnych urozmaicały menu pieczywem, rybami i owocami. Namiastkę alkoholu otrzymywano w procesach fermentacji wielbłądziego mleka a winem mogli się raczyć jedynie mieszkańcy niewielkiego obszaru upraw winorośli. Narodowe dania Turkmenów swymi recepturami zbliżone są do tradycji Persji, Afganistanu i Turcji. Podobne menu mają Uzbecy, Tadżycy i Kazachowie a także islamskie ludy Kaukazu. Za typowe turkmeńskie danie można uznać kiufta-szurpa - ryżową zupę na baranich kościach z warzywami i pływającymi w niej podłużnymi pulpecikami z jagnięciny. Innym przysmakiem jest lula-kebab - mielone kotleciki z jagnięcia i cebuli duszone w dużej ilości warzyw, wśród których także przeważa cebula. Jagnięcinę w tym daniu często zastępowano mięsem dżejrany, pięknej wyżynnej gazeli, ale przetrzebione zwierzę na szczęście objęto ścisłą ochroną. Wykorzystuje się także mięso młodych nieużytkowych wielbłądów, hodowlanych kóz, dziczyzny i rzadziej domowego ptactwa. Obecnie w Turkmenii popularne są również mączne dania, ciasta, pierogi i paszteciki nadziewane miejscowymi owocami. W barku serwującym miejscową kuchnię na pierwszym planie znajdują się pirożki s churmoj - drożdżowe rogaliki nadziane miąższem owocu churmy /hurmy?/, dużej jagody krzewu, czasem drzewa, z rodziny hebankowatych.
Czytelnikom zafascynowanym supozycją, żeby zamiast
polityki zająć się lepieniem pierogów, podaję dokładny przepis na turkmeński
przysmak, zwłaszcza że nie jest on zbyt wymyślny i trudny w realizacji, a z
pewnością przyniesie więcej korzyści niż deliberowanie nad rozmiarami
kompromitacji turkmeńskiego sposobu sprawowania władzy, skoro i nasza obecna
scena polityczna okazuje się wcale nie lepsza.
Oto przepis na „pierożki s churmoj”:
Drożdżowe ciasto po wyrośnięciu dzielimy na placuszki i na każdy z nich nakładamy nadzienie z przepuszczonej przez maszynkę churmy, wymieszanej z wodą i odrobiną mąki. Placuszki po złożeniu zlepiamy na brzegach i formujemy. Układamy je na natłuszczonej brytfance, lekko smarujemy ich powierzchnię olejem i zapiekamy w umiarkowanej temperaturze do uzyskania złotawego koloru i niewielkich spękań. /Owoce churmy trudno się przechowują i ciężko je dostać w Polsce. Mają smak moreli i dobrze dojrzałego pomidora hodowanego w naturalnych warunkach - można je więc zastąpić jakąś naszą namiastką./
Osobiście nie wypróbowałem
tego przysmaku, gdy starałem się przekonać do niego żonę usłyszałem, a nie
wystarczą ci ruskie. No dobrze, ale ja chciałbym „zamiast polityki”,
zostało więc na tym, że lepimy
rdzennie polskie danie - pierogi leniwe.
Witam!Myślę,że możesz mnie zaliczyć do ludzi zaufanych bo też lubię pierogi.Nie lepię ich bo to jest dla mnie skomplikowane,ale lubię jeść.Najbardziej odpowiadają mi "pierogi ruskie",ze względu na doskonałe walory smakowe,a ponadto okraszone skwareczkami. Niebo w "gębie".Jak powiedziała moja wnuczka,najlepsze na świecie robi babcia Irenka czyli moja żona.Ale do rzeczy czyli ad rem.Dzisiejszy post doskonały opisujący Turkmenię.Czytałem przed laty Imperium i znowu będę musiał zagłębić się w tą lekturę.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI pamiętaj Bronku, ze najlepiej smakuje "Imperium" podane z miseczką pełną pierożków babci Irenki. I wcale nie muszą być leniwe.
UsuńNajlepsze na świecie pierogi robiła moja Mama.
OdpowiedzUsuńA ja nigdy sobie nie daruję tego, że nie nauczyłam się od niej ich robić. Po prostu nie wierzyłam, że przyjdzie czas, że ona już ich nie zrobi....
I tym sposobem w niedzielny poranek dzieki Tobie powóciłam do wspomnień...
A jeśli chodzi o panie etażne to mam niesamowite wspomnienie z hotelu Ukraina w Moskwie. Będę musiała kiedys o tym napisać.
Koniecznie, napisz o tym, zwłaszcza że Ukraina jest nam znacznie bliższa niż daleka Turkmenia. A pierożki ruskie to moja specjalność, lubię je nie tylko jeść, ale i robić.Tak więc Stokrotko możesz być pewna, zż jestem czowiekiem godnym zaufania.
Usuńa mnie wydawało się że wdrapuje się na malutką drabinkę czy schodki...hmm a tu taki cokół ;)
OdpowiedzUsuń.. a w końcu cokół adekwatny do zasług . Konstantyn miał zbroję i konia a tu skromnie , bardzo skromnie ...............
UsuńIrku przecież wiesz, że Polakami kieruję odwieczna zasada: właściwy człowiek na właściwym miejscu. Lechu na Wawelu, Jaruś na cokole, a naród będzie o nich śpiewał; orle - sokole, a wszystko przez Smoleńsk.
UsuńTrochę mi się rymnęło, ale to z nadmiaru uczuć. Pozdrawiam !
Prezes J.Kaczyński recytuje na cokole wiersz"Wąż".
OdpowiedzUsuń150 milionów zjadaczy pierogów przybędzie do Europy z Afryki...klejcie pierogi!:)
Jak pierogi dotarły za Atlantyk...
metrocosm.com/us-immigration-history-map.html
Polskie pierogi w polskiej restauracji w USA...
https://www.youtube.com/watch?v=lDFuNXJjVas
Czy to przez pierogi?:)
metrocosm.com/map-world-obesity/
Saparmurad Nijazow pisze wiersze,prezydent D.Trump recytuje wiersz"Wąż"którego autorem jest Al Wilson...
https://www.youtube.com/watch?v=7ndhdZtLXiU
Pozdrawiam
Dobrze że to niedziela, a więc więcej czasu, bo podesłałeś mi Henryku kilka linków, a zwłaszcza ten z pierogami w USA był symptomatyczny, a recytujący "Węża" prezydent wbudził moje współczucie dla narodu amerykańskiego. Dziękuję !
Usuń