Pisałem niedawno o tym, że w Wałbrzychu i okolicach powstaje właśnie ekranizacja powieści Joanny Bator „Ciemno, prawie noc” w reżyserii Borysa Lankosza.
Scenariusz
filmu „Ciemno, prawie noc” to wspólne dzieło Magdaleny Lankosz i Borysa
Lankosza, które łączy elektryzującą historię kryminalną z elementami kina
grozy. Niektóre sceny do filmu realizowane były na wałbrzyskim Sobięcinie, ale
także w podziemiach głuszyckiej Osówki. Joanna Bator powróciła na jakiś czas do
Wałbrzycha, by czuwać osobiście nad ekranizacją swojej powieści. Ekranizacja
powieści Joanny Bator trafi do kin w styczniu 2019 roku.
Okazuje się, że Wałbrzych będzie miał swój film, tak
jak ma swoje znakomite powieściopisarki
- wcześniej Olgę Tokarczuk, potem
Joannę Bator, obie z nagrodami „Nike”. To wszystko dzieje się w ostatnich
latach w kulturze jakby na przekór lansowanej wcześniej w mediach opinii o
Wałbrzychu jako mieście nędzy i grozy, na krawędzi upadku, po likwidacji kopalń
węgla kamiennego.
Wałbrzych stał się głośny na całym świecie, kiedy
gruchnęła wieść o poszukiwaniach „złotego pociągu”. Pociągu nie udało się
odnaleźć, ale „złota passa” dla turystycznej promocji „Książa” i samego
Wałbrzycha trwa.
Ale nie o Wałbrzychu chcę dziś opowiedzieć, bo
okazuje się, że mamy urodzaj na podobne niespodzianki poza Wałbrzychem, tam
gdzie nikt by się nie spodziewał.
Coś
się dzieje szczególnie ważnego w naszej około wałbrzyskiej kulturze, ale my
traktujemy to jako rzecz normalną. Nie dziwi nas, że maleńki Krajanów utopiony
w górskich czeluściach, gdzieś tam na krańcach ziemi noworudzkiej, staje się nagle oczkiem w głowie tysięcy
kinomanów krajowych i zagranicznych, a zaś Walim, ongiś pulsujące życiem
włókiennicze osiedle, dziś z trudem budujący fundamenty dla rozwoju turystyki i
wypoczynku, odbija się głośnym echem w krajowych mediach po sukcesach w
międzynarodowych konkursach w Chicago i Cannes.
Myślę,
że warto temu tematowi poświęcić nieco uwagi.
W 2017 roku do polskich
kin wszedł najnowszy film Agnieszki
Holland „Pokot”. Jest
to adaptacja
powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Film ten nagrodzony
został Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu filmowym w Berlinie.
Znawcy
literatury, bywalcy księgarń i bibliotek, znają Olgę Tokarczuk nie tylko z
przekazów medialnych. Jeśli udało się trafić na którąkolwiek z jej głośnych już
w całym kraju powieści, takich jak „Prawiek i inne czasy”, „Dom dzienny, dom
nocny” , „Ostatnie historie”, trudno byłoby się nie zachwycić. Każda z tych
książek wciąga jak narkotyk, wprowadza w utopijny, a przecież rzeczywisty świat fantasmagorii. Zdumiewa nas, że jest to
świat najbardziej prymitywny, ubogi, bo rzecz rozgrywa się w maleńkich wioszczynach
górskich, a bohaterami są ludzie prości, sterani powszedniością trudów,
wprzęgnięci w elementarny mechanizm „walki o byt”, a jak się okazuje ludzie
bogaci duchowo, wrażliwi i czuli na
piękno przyrody i krajobrazów, reagujący bezkompromisowo na kłamstwo,
obłudę i nieuczciwość otoczenia.
Dla
mieszkańców takich wioszczyn, jak Krajanów,
Dworki, Wodzisław powieści Olgi Tokarczuk są nadzwyczaj swojskie, bo dzieją się
jakby tu, w ich wsi i są bliskie
tutejszemu pojmowaniu świata i ludzi. Znamy z autopsji tę przyrodę, krajobrazy,
uciążliwości życia górskich ustroni, zagubionych gdzieś w górach, odciętych od
świata, bo jest ich sporo na naszej ziemi wałbrzyskiej. Powieść „Prowadź swój
pług przez kości umarłych” stawia jednak nowe, niezwykle intrygujące pytanie.
Dotyczy ono naszego stosunku do otaczającej nas przyrody i zwierząt. Dotyczy
istoty człowieczeństwa, w którym idea ochrony życia jako najwyższej wartości w
odniesieniu do świata zwierząt jest tylko grą pozorów.
Przyjrzyjmy się nieco
bliżej fabule powieści i filmu.
W
tajemniczych okolicznościach ginie mieszkaniec wsi położonej na skraju gminy
noworudzkiej. Jego sąsiadka, Janina Duszejko, emerytowana nauczycielka i
obrończyni zwierząt, wpada na pewien trop
i zdradza go policji. Ale organa władzy nie traktują poważnie jej
podejrzeń, mają złe zdanie o kobiecie, uchodzącej za ekscentryczkę, mieszkającej
samotnie i pasjonującej się astrologią.. Okoliczności kolejnych morderstw
skłaniają jednak policję do innego spojrzenia na sprawę.
W
tym maleńkim przysiółku, w którym przyszło żyć na stare lata bohaterce powieści,
dzieją się rzeczy wzbudzające wstręt i oburzenie. Grupka myśliwych z lokalnego
Kółka Łowieckiego na czele z komendantem policji i pod opiekuńczymi skrzydłami
księdza proboszcza urządza sobie suto zakrapiane polowania, czując się przy tym zupełnie bezkarnie. Tutaj nie
obowiązują żadne okresy ochronne, strzela się do wszystkiego co popadnie i
kiedy tylko nadarzy się okazja. Ofiarą myśliwych padły też dwie wierne i oddane
suczki, jedyne towarzyszki życia mieszkającej na tym odludziu samotnej kobiety.
Trudno się dziwić, że przechyliło to do reszty czarę goryczy. Bohaterka
książki podejmuje się walki o prawo do
życia dla zwierząt z panującą wszędzie obojętnością , bezdusznością, hipokryzją. Decyduje się sama być w tej
sprawie i sędzią, i katem. Jaki jest finał
tej potyczki?
Odpowiedź
na to pytanie poszukajmy w powieści lub
w filmie.
Filmy fabularne mają swój klimat i moc
oddziaływania, zwłaszcza jak są dobrze zrobione. Znacznie trudniej jest zdobyć
rozgłos i sławę filmem dokumentalnym. Tu trzeba mieć pomysł i pasję w
odkrywaniu rzeczy nieznanych i frapujących
Od pewnego czasu zawładnął mediami, najpierw
lokalnymi, a obecnie już krajowymi młody entuzjasta krajoznawstwa i historii
ziemi wałbrzyskiej, wywodzący się z niewielkiego Walimia – Łukasz Kazek.
Długo trzeba by wymieniać jego rozliczne
akcje mające na celu ratowanie pamięci tego wszystkiego, co działo się na ziemi
wałbrzyskiej tuż po zakończeniu wojny. Robił to wszystko Łukasz, starając się
wciągnąć do akcji ludzi tak jak on młodych i zainteresowanych. W lokalnych
mediach co rusz dowiadywaliśmy się o dokonaniach odkrywczych Łukasza. A teraz
mamy tego apogeum.
Wieść o sukcesach przerastających o niebo
najskrytsze marzenia i samego Łukasza, i mieszkańców Walimia, rozniosła się po
całym kraju. Mowa o filmie z wykorzystaniem arcyciekawych fotografii z
pierwszych lat powojennych, odnalezionych przez Łukasza na strychu jednego z
budynków mieszkalnych Walimia.
Dokument "Ludzie z klisz"
wyreżyserowany przez Mateusza Kudłę nagradzany był na prestiżowych
międzynarodowych festiwalach telewizyjnych. Film przedstawia historię związaną
z odnalezieniem w sercu Gór Sowich ponad setki wywołanych klisz
fotograficznych. Autorem zdjęć wykonanych pomiędzy 1947 a 1959 r. jest Filip
Rozbicki, nieżyjący już organista a zarazem jeden z pierwszych polskich
osadników w Walimiu. Na około 800 fotografiach utrwalił on codzienne życie
mieszkańców miejscowości i okolicznych wsi.
Dokument został wyprodukowany przez „Fakty po
południu” TVN24. Autorem zdjęć jest Artur Głupczyk. W marcu 2017 r. obraz
zdobył nagrodę Gold Plaque na 53. Międzynarodowym Festiwalu Telewizyjnym w
Chicago. Natomiast we wrześniu - główną nagrodę Złotego Delfina na festiwalu
produkcji filmowych Corporate Media & TV Awards w Cannes.
Nie mogę przemilczeć wydarzenia ogromnie ważnego dla
nas, mieszkańców Jedliny Zdroju i Głuszycy. Obie te miejscowości stały się
miejscem akcji znakomitych powieści wrocławskiej pisarki Jolanty Marii Kalety. Jej książki „W cieniu Olbrzyma” i „Riese” tam
gdzie śmierć ma sowie oczy” rozpalają do zenitu naszą wyobraźnię i pozwalają
nieco wnikliwiej poznać „gorący czas” formowania się normalnego życia na
wałbrzyskim „dzikim zachodzie”.
.
Jak widać coś dobrego się dzieje w naszym życiu
kulturalnym. W moim poście wybrałem jedne z ważniejszych wydarzeń, ale ich
lista wcale na tym się nie kończy. Warto zdać sobie z tego sprawę i o tym
pamiętać. To pozwala nam czuć się pewniej i z dumą myśleć, że wcale nie
pozostajemy w tyle w stosunku do innych części naszej polskiej krainy.
Bardzo dobry tekst promujący Wałbrzych i okolice.No i oczywiście umiejętne wypromowanie twórców m.in. Olgę Tokarczuk a ponadto film "Pokot",którego scenariusz został opracowany np.jej książki. Dobrze,że również przypomniałeś Panią Jolantę Marię Kaletę oraz jej książki "W cieniu Olbrzyma" oraz "Riese tam gdzie śmierć ma sowie oczy"Być może w przyszłości jakiś reżyser wykorzysta te pozycje do zrealizowania filmu.Piszę o Pani Kalecie m.in.dlatego,że jest wierną czytelniczką Twojego blogu i promocja jej książek jest jak najbardziej słuszna.Pragnę tylko powiedzieć,że "W cieniu Olbrzyma" przeczytałem i
OdpowiedzUsuńnieskromnie stwierdzam,że jest to bardzo dobra pozycja.Pozdrawiam Panią J.M.Kaletę i życzę dalszej wspaniałej twórczości.A Tobie drogi Stanisławie życzę szybkiego powrotu do zdrowia
Jest dobrze, bo udało mi się dziś rano wstać z tapczanu, choć nie powiem, ze było to łatwe. Znają to ci wszyscy, którzy mieli do czynienia z dyzfunkcją kręgosłupa. Ale w dzień jak się rozruszam jest lepiej. Na samą myśl o tym co się dzieje pod drzwiami lekarzy wałbrzyskiego szpitala na Piaskowej Górze dostaję drgawek i boję się, że będę wtedy musiał się leczyć na dwie choroby, a nie jedną. Żona ma skierowanie do szpitala. By się tam dostać jeździłem z nią dwa razy. Za każdym razem parogodzinne kolejki Udało się. Ma wyznaczony termin po świętach Wielkanocnych, ale jeszcze musimy pojechać dzień wcześniej, by się upewnić że jest wolne łóżko.
UsuńBronku, żyjemy w kraju absurdów. Miliony złotych są topine w kieszeniach Ojców Rydzyków, biskupów i księży, a ludzie tracą zdrowie pod drzwaimi służby zdrowia, bo najlepsi lekarze dali dyla za granicę zachęceni przez PiS-owskich kretynów w sejmie i rządzie.
Przepraszam Cię za osobistą dygresję. Wiem, że myślisz to samo. Dziękuję Ci za to, co napisałeś o p. Jolancie. Być może kiedyś to się stanie, że zostanie doceniona właściwie za to co robi dobrego dla D. Śląska swoimi książkami.
Klisze zostały znalezione w domu pana Filipa Rozbickiego(pseud.Fila).
OdpowiedzUsuńDom znajduje się w przysiółku Walimia-Grządkach.Był elektrykiem,
organistą,fotografem,naprawiał radia w latach 50/60 ubw.
Historycy z Hrabstwa Kłodzkiego których dokonania warto poznać:
prof dr hab Małgorzata Ruchniewicz...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Małgorzata_Ruchniewicz
prof dr hab Krzysztof Ruchniewicz...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzysztof_Ruchniewicz
prof dr hab Arno Herzig...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Arno_Herzig
Pozdrawiam i życzę zdrowia.
Pamiętam to Henryku, że w moim blogu pisałeś znacznie wcześniej o p. Rozbickim jako o bardzo zacnym człowieku, którego znałeś osobiście. I po tej informacji odnalazłem domek w Grządkach, gdzie mieszkał. Dobrze się stało, że udało się odnaleźć i dobrze wykorzystać jego fotografie.
UsuńZ przyjemnością dowiaduję się o osiągnięciach historyków Hrabstwa Kłodzkiego !