To
była bardzo miła niespodzianka. Wałbrzyski radny Paweł Szpur zaprosił mnie na
rozmowę, której nagranie będzie można obejrzeć w internetowym facebooku.
Tematem rozmowy były moje zainteresowania historią Wałbrzycha i ziemi
wałbrzyskiej, a także rozwojem krajoznawstwa i turystyki w tym regionie. Takie
rozmowy przeprowadza Paweł Szpur ze znaczącymi osobami w mieście i powiecie
wałbrzyskim i cieszą się one dużym zainteresowaniem internautów.
Temat
naszej rozmowy jest na tyle interesujący, że warto mu poświęcić nieco uwagi.
Zadajmy
sobie pytanie, czy można żyć bez historii? To retoryczne pytanie nie budzi
chyba żadnych wątpliwości. Oczywiście, nie można żyć bez historii. Wyobraźmy sobie
kim byśmy byli nie znając przeszłości. Całkowicie przypadkowym jestestwem,
które znalazło się na tej ziemi nie wiadomo skąd, po co i dlaczego. Historia
odpowiada nam przecież na nurtujące każdego myślącego człowieka pytanie - co
było wcześniej, co się działo przed nami, skąd się wzięło to co nas otacza, kim
jesteśmy i jak powinniśmy żyć. Bo przecież historia jest nauczycielką życia, z
jej nauk powinniśmy czerpać wiedzę i doświadczenie.
To
wszystko piękna teoria. A obok niej funkcjonuje praktyka. Z jej obserwacji
wynika, że można żyć bez historii. Tak samo zresztą jak bez kultury, bez
religii, bez takich czy innych ideałów. Można ograniczyć wiedzę historyczną do
minimum, albo też spreparować ją dla własnych potrzeb. Mistrzami w tej
dziedzinie są politycy. Dla nich historia jest przedmiotem, nie zaś podmiotem.
Najlepiej się nią posłużyć dla osiągnięcia własnych celów. Niewątpliwie ludzi
traktujących historię jako rzecz niewartą zachodu i niepotrzebną stratę czasu
jest zdecydowana mniejszość.
Moje refleksje adresuję
do tej pierwszej kategorii osób, a więc do tych, dla których poznanie
przeszłości jest ważne, zwłaszcza jeśli dotyczy ona miejsca urodzenia i nauki
szkolnej, miejsca zamieszkania, miejsca pracy, słowem naszej „małej ojczyzny”.
„W dziejach miast odczytać
można wielką historię całych narodów i cywilizacji. Zawierają one w sobie także
coś więcej. W tych lokalnych historiach odczytać można niepowtarzalną
konkretność ludzkich dziejów, zbliżyć się do szczegółu ludzkiego życia. Dlatego
„małe historie” nie są tylko lustrzanym odbiciem tych „wielkich”. Toczą się
czasem nieco odmiennym i własnym rytmem, który najlepiej odczuwa ten, kto jest
związany ze swoją małą ojczyzną”.
Takimi słowami otwiera
swoja książkę „Dom nad Nysą. Zgorzelec i Gorlitz 1945-1989. Kronika wydarzeń”
wybitny publicysta i dziennikarz dr
Kazimierz Wóycicki. Zgorzelcem zainteresował się tylko dlatego, że stamtąd
wywodzi się jego żona, ale jak mówi poprzez zagłębienie się w archiwalne
materiały i dokumenty z czasów powojennych Zgorzelca związał się z nim
emocjonalnie, doświadczając na sobie jak niezwykle ciekawe i pouczające są
dzieje tego granicznego miasta.
Refleksje zasłużonego
naukowca odczuwam na własnej skórze,
kiedy poznaję bliżej historię dużego Wałbrzycha, a także okolicznych miejscowości,
w tym mojego miasta Głuszycy. Wprawdzie
w przeważającej mierze nie jest to historia ojczysta, bo o przeszłości tej
ziemi z czasów piastowskich wiemy bardzo niewiele, a cały Śląsk w miarę upływu
czasu stał się bardziej niemiecki niż polski, zaś dla poznania wydarzeń
współczesnych potrzebne byłoby dotarcie do dokumentów archiwalnych, co okazuje
się nie takie proste. Mimo tego, że przez ponad pięć wieków ziemie te
zamieszkiwała głównie ludność niemiecka i to jej należy przypisać osiągnięcia
gospodarcze tych ziem, to jednak historia Śląska była i jest bliska nam Polakom, bo Polska jako
najbliższy sąsiad Śląska ocierała się o nie, a nawet brała w nich bezpośredni
udział. Mam tutaj na uwadze wojny husyckie z XV wieku, wojnę 30-letnią w XVII
wieku, czy też wojny austriacko-pruskie w XVIII, a także wojny napoleońskie z
początkiem XIX wieku, na I i II wojnie światowej kończąc.
Maleńka Głuszyca
utopiona w kotlinie śródgórskiej nie mogła mimo wszystko uniknąć tragicznych
skutków tych wojen, a znajdując się na szlaku drogowym z południa na północ i z
zachodu na wschód, była za każdym razem narażona na grabież, pożogi,
kontrybucje i niewolę. Przeszła Głuszyca ciężką szkołę życia zanim stała się
znaczącym ośrodkiem przemysłu lekkiego w wielkiej Rzeszy Niemieckiej, a zaś w
planach militarnych III Rzeszy pod koniec II wojny światowej – miejscem
tajemnych, podziemnych inwestycji.
Wszystkich moich
Czytelników zainteresowanych przeszłością Głuszycy odsyłam do mojej ostatniej
książki - ”Głuszyca – miasto włókniarzy.
Ciekawostki z historii miasta”. Książkę wzbogacają najlepsze fotogramy z
przeszłości i współczesne wybrane przez naszych głuszyckich artystów –
fotografów i kolekcjonerów, z Grzegorzem Czepilem na czele, To dobrze, że mamy
taką książkę, bo w mieście, które
aspiruje do stania się niedługo Mekką
turystyki górskiej i rowerowej, narciarskich tras biegowych, wspinaczki
skalnej, a także rekreacji i wypoczynku,
materiały promocyjne o mieście i gminie są jak uszka do wigilijnego barszczu.
Poznając historię swego
miasta stajemy się jego świadomymi mieszkańcami, wiążemy się z nim mentalnie i
emocjonalnie, zarażamy się bakcylem patriotyzmu lokalnego. Jak ważna i
drogocenna jest taka więź przekonują nas najczęściej ci, którzy z różnych
powodów zmuszeni byli opuścić swe gniazdo rodzinne.
Historia magistra vitae
est, mawiali starożytni Rzymianie. Mimo upływu lat ta prawda nie traci nic na
swej aktualności. Z historii naszego miasta możemy się nauczyć między innymi
tego, że nie wolno się załamywać w sytuacjach trudnych, trzeba z ufnością i
wiarą szukać sposobów na wyjście z impasu. Jest jeszcze inne powiedzenie, nie
ma złego, co by na dobre nie wyszło. Głuszyca nie jest już miastem
przemysłowym, ale nie oznacza to wcale, że nie może rozwinąć się w innym
kierunku. Podziemna Osówka pokazuje jak niewyczerpane są możliwości rozwoju
turystycznego w mieście, w którym dotąd przyjezdni modlili się tylko o to, by
przez nie bezpiecznie i jak najszybciej przejechać.
Dziś Głuszyca stała się
ważnym miejscem na trasie turystyczno-krajoznawczej regionu wałbrzyskiego, a
Wałbrzych wyrasta na jego stolicę turystyczną.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Serdecznie Ci gratuluję tego wywiadu. Z pewnością go obejrzę.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o historię - to chyba wiesz dobrze, że odgrywa w moim zyciu duże znaczenia. I to nie tylko dlatego, że za zyciowego partnera mam historyka.
Myślę, że juz samo podrózowanie zmusza niejako człowieka do zastanawiania się nad historią nie tylko swojej Małej czy Dużej Ojczyzny ale także ich umiejscowienia w dziejach świata.
Pozdrawiam serdecznie.
Tak, Twoja książka o Warszawie przesiąknięta jest historią i to widać że wypływającą z serca i to się udziela czytelnikowi. Dla mnie jest zarazem skarbnicą wiedzy o stolicy.
UsuńDziękuję Stokrotko za ten komentarz.